"Jasnobłysk"
Pojedynczy biały płatek śniegu spada na ziemię, mieniąc się w chłodnym blasku słońca. Drzewa już całkowicie pozbyły się swojego listnego odzienia i z niepokojem szumią na wietrze, kołysząc swoimi nagimi gałązkami. Z oddali widać górskie szczyty okryte białą kołderką, wznoszące się na tle błękitno-różowo-złotego nieba. Zaraz padnie na nie ostatni promień zachodzącego słońca... Tak, tak, kochani – nadeszła zima! A wiecie, co to oznacza? Czas wyciągnąć z otchłani szafy duże, miękkie sweterki, na nogi przywdziać grube, kolorowe skarpety i wskoczyć na ulubione miejsce w domu z kubkiem ciepłej, aromatycznej herbaty, najlepiej z dobrą książką. Cóż... tak się złożyło, że może nawet będę Wam mogła jakąś zaproponować. 😉 Panie i panowie, ladies and gentlemen, powitajcie brawami cudowną Goldie_Ray i jej dzieło – "Jasnobłysk"!
Kilka informacji na wstępie: książka ta jest powieścią fantastyczną, osadzoną w fikcyjnym świecie. Na samym początku opowieści znajdziemy rozdział "Planetarium", które pokazuje nam wszystkie królestwa występujące w historii, przybliżając nam trochę ich wygląd. Dodatkowo możemy znaleźć tam również obsadę i dowiedzieć się, na kim wzorowała się autorka podczas tworzenia naszych bohaterów (och, a ileż pisku było, gdy moim oczom ukazał się Park Seonghwa, nie pamiętam, kiedy ostatni raz się tak z czegoś ucieszyłam 😊)
No to teraz trochę o fabule... ale tylko trochę, wszak nie mogę Wam zdradzić całości, bo co Wy potem będziecie czytać w te zimowe wieczory...? Poznajemy Agronę (Agronę, Agronę, nie Argonę, przestań kojarzyć to sobie z argonem... ach, tyleż to problemów z biol-chemowym umysłem), czyli księżniczkę z Ouranosu. Dziewczyna jest żoną władcy Lugos, Aleksandara. W pewnym momencie przechodzi przemianę... ale nie zdradzę Wam jej szczegółów, tego już musicie dowiedzieć się sami. W dalszych częściach mamy okazję śledzić dzieje Agrony i Aleksandara oraz ich relacje z rodziną księżniczki. Do tego pojawia się nam jeszcze Evander, mogący pokrzyżować pewne sprawy...
Fabuła jest bardzo wciągająca i intrygująca, choć — przyznaję — miejscami nieco się przeciągało, a prolog z początku trochę mnie uśpił. Być może miał na to wpływ przydługi opis, ale koniec końców wstęp prezentuje się całkiem przyzwoicie i zachęca do dalszego czytania. Dalej również jest dobrze, chociaż czasem akcja toczy się zbyt wolno... z drugiej strony, nie każdy lubi, gdy wydarzenia pędzą na łeb, na szyję, więc takie spowolnienie może mieć również swój urok. Plusem braku pośpiechu jest brak chaosu, logicznie poukładane i połączone ze sobą wydarzenia, momenty dynamiczne, wprowadzające trochę dreszczyku i emocji, a także momenty kulminacyjne.
Kreacja bohaterów również prezentujesię przyzwoicie, autorka serwuje nam tutaj kilka bardzo nietuzinkowych postaci. Moje serce skradły zwłaszcza dwie bohaterki – Agrona i Dragona. Kreacja Agrony ujęła mnie przede wszystkim swoją dynamicznością i kontrastem, który powstał pomiędzy jej zachowaniem przed odzyskaniem ciała i po nim. Dragona natomiast zaintrygowała mnie od samego początku – powiem szczerze, że nie wiedziałam, czego się po niej spodziewać i przez cały czas rwałam sobie włosy z głowy, czekając na moment, w którym Dragona okaże się złą postacią. Ujęła mnie aura tajemniczości, która wokół niej emanowała. Przypadł mi do gustu również szacunek, którym ją obdarzano i to, w jaki sposób inni ludzie reagowali w obecności.
Styl pisania był całkiem przyjemny, ale miejscami trochę nudzący. Brakowało mu dynamiczności, pewnej energii. Na plus jest za to duża ilość użytych środków językowych, epitetów, porównań, nawet metafor – na szczęście oczywiście w umiarze, bo pamiętajmy, że co za dużo, to niezdrowo. Pojawienie się w jednym zdaniu dziesięciu epitetów przeplatanych porównaniami wcale nie jest takie przyjemne.
Tutaj jeszcze zwróciłabym uwagę na zapis liczb. Przyjmuje się, że w książkach liczby zazwyczaj zapisujemy słownie, ponieważ wygląda to po prostu bardziej estetycznie, dlatego myślę, że taka zmiana wpłynęłaby pozytywnie na wygląd i odbiór tekstu. Kolejna sprawa – stopnie Celsjusza zapisujemy wielką literą, ponieważ nazwa ta pochodzi od nazwiska, a rzeczą oczywistą jest, iż nazwiska zaczynamy z dużej litery. Gdzie indziej, dla odmiany, zauważyłam duże litery w dziwnych miejscach, w takich, w których być ich nie powinno, chociażby w zwrocie "mój panie". O ile "panie" można by było jeszcze jakoś na siłę uzasadnić, to kompletnie nie rozumiem zapisu pierwszej części zwrotu. Zwykła literówka, przeoczenie...?
Strona techniczna wygląda świetnie. Oczywiście, jak w większości dzieł, zdarzyły się tutaj braki przecinka, literówki, czasem błędy stylistyczne czy językowe, ale nie było ich dużo i nie zakłócały odbioru tekstu.
Odnośnie kreacji świata przedstawionego – tutaj mam pewien dylemat. Z jednej strony wydaje mi się, że autorka dostarczyła nam dość obszernych i szczegółówych opisów, ALE... czuję się tym nieusatysfakcjonowana. Ale, jak to już wspomniałam w którejś z poprzednich recenzji, pewnie wynika to z mojej nadmiernej chęci dowiedzenia się wszystkiego o uniwersum.
Proszę państwa, i tak oto docieramy prawie do końca recenzji. Ale żeby tradycji stało się zadość, należy jeszcze uczynić jedną rzecz... przedstawić punktację, oczywiście, co niniejszym czynię, w dodatku z wielką przyjemnością!
fabuła: 7 pkt
kreacja bohaterów: 10pkt
styl pisania: 5 pkt
technika: 6 pkt
spójność tekstu: 7 pkt
kreacja świata przedstawionego: 6 pkt
ogółem: 41/48pkt
Czy poleciłabym "Jasnobłysk"?Zdecydowanie tak! Pomimo kilku niedociągnięć i miejscami zwalniającej akcji książka jest naprawdę intrygująca i, jak już wspominałam, bardzo przyjemna do czytania podczas zimowych wieczorów.
Trzymajcie się ciepło, kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro