Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Carmila"

Łóżko było cudownie miękkie. Poduszka idealnie wytrzepana, a pościel perfekcyjnie ciepła. Tak dobrze nie czuła się już od bardzo, bardzo dawna. Ptaki nie mąciły spokoju poranka (najwidoczniej bały się obudzić Niewyspanego Carmilowego Gbura), więc wokół panowała cisza. Fantastyczna, niczym niezmącona cisza... i wówczas na jej twarzy wylądowała wilgotna, śmierdząca kartka papieru. List od króla Astrii. Carmila jęknęła przeciągle. Dlaczego musiał wzywać ją akurat dzisiaj? Powoli wygrzebała się z łóżka, natychmiast wsuwając zmarznięte, blade stopy w puchate, kiczowate kapciuchy. W zielonych, połatanych spodniach od piżamy, z sianem miast włosów i z worami pod oczami Królewska Czarownica Astrii prezentowała się niewątpliwie... groteskowo. Niespiesznie zeszła na dół, wlokąc za sobą kołdrę. Wgramoliła się do karocy czekającej na nią przed chatką, po czym oparła głowę o szybę. Nie minęło pięć minut, gdy z ust śpiącej Carmili zaczęła cieknąć nieestetyczna strużka śliny.

Carmila spała, nieświadoma niewidzialnego obserwatora, który uśmiechał się szeroko, błyskając kocimi zębami. Wielce zadowolony obserwator zastrzygł z zadowoleniem uchem. Chwycił w dłoń notatnik i zaczął skrupulatnie oceniać każdy następny krok czarownicy, każdy wrzask króla Astrii, każdą plamkę na pałacowym murze i każde czekoladowe ciasteczko w książce zatytułowanej „Carmila". Wszak za to mu płacono, chciał więc być jak najbardziej skrupulatny.

Gdy Kot zebrał wszystkie swe zapiski do kupy (to znaczy... eeee... ej, korektor, daj no jakieś ładniejsze słowo... w całość, tak, ujdzie), pobiegł w te pędy, by przedstawić je Czcigodnej Silje_ i tym samym zapoznać ją z wynikami swych wnikliwych obserwacji. Autorka spuściła Kotu ogromne lanie za kilkumiesięczną opieszałość w związku z recenzją dzieła. Winowajca zaczął natychmiast niemrawo tłumaczyć się zepsutym portalem, który znacznie utrudniał śledzenie poczynań Królewskiej Czarownicy. Jednak nareszcie przybył i oto jest opowieść o pewnym królestwie, mądrym królu, irytującym młodszym bracie, rozpieszczonej księżniczce, przebiegłej królowej i bardzo, ale to bardzo niewyspanej czarownicy.

Carmila, jak wyraźnie zaznacza Czcigodna Autorka, nie jest zwyczajną czarownicą, a najzdolniejszą istotą magiczną pod słońcem. Król Ashriel nieustannie wysyła ją na arcyważne pseudo-dyplomatyczne misje, a ona niezmiennie ratuje królestwo z różnorakich opresji. Nasza droga Carmila ma wspaniałe poczucie humoru przesiąknięte moim ulubionym sarkazmem.Wraz z Mirodonem, młodszym bratem króla, ciągle knują, jak by tu zrealizować kolejny szatański plan. Dzięki ich psikusom i misternym planom cały pałac zawsze tętni życiem (a raczej wrzaskami niepocieszonej Rani, królewskiej kucharki). Jednak pewnego dnia wesołość oraz uciechy przerywa zamach na koronowaną głowę. Ktoś bardzo sprytny zaczyna nastawać na życie Ashriela i tylko Carmila może wyśledzić zdrajcę.

Wraz z Mirodonem, kapryśną księżniczką Rubiną, i królową Eneidą usiłują dociec, któż mógłby być tak nikczemny, że posunął się do wysłania przeciw królowi ducha, smoków, skrytobójcy, a na koniec jeszcze wrzuca go do tajemniczego lochu. Carmila węszy swym magicznym nosem, a z pomocą przychodzi jej dzielny Smoczy Jeździec Calaghan. Towarzysz absolutnie nie zdaje sobie sprawy, że będąc miłym i pomocnym dla Królewskiej Czarownicy, naraża się na gniew beznadziejnie zakochanego w niej Asha. Wedle władcy Astrii Dzielni Smoczy Jeźdźcy nie powinni kręcić się przy czarownicach. Zwłaszcza przy Carmi. Od Carmi won, Dzielni Smoczy Jeźdźcy, słyszeliśta?!

Kot uśmiecha się pod nosem, a potem kłania się zamaszyście, mając nadzieję, że wystarczająco zainteresował przyszłego czytelnika tej historii. Teraz natomiast przejdźmy do recenzji właściwej.

Wpierw mamy oszałamiający świat przedstawiony. Świetna mapa, bardzo szczegółowa. Całe uniwersum zachwyca od pierwszej strony, z czego jestem niesłychanie zadowolona. Już od sceny inicjującej miałam ochotę ryczeć ze śmiechu (chociaż Kotu nie wypada), cała książka bowiem jest utrzymana w sarkastycznym, typowym dla Carmili humorze. Rozdziały po brzegi wyładowane są genialnymi żartami, które nadają blasku i fantastycznego klimatu tej opowieści. Stanowią ważny filar tego świata, ponieważ oglądamy go, można by rzec, głównie z perspektywy Carmi. Cieszy mnie dbałość o szczegóły, rozległość wszystkich elementów i ich złożoność. Byłam pod wrażeniem, podziwiając skomplikowane uniwersum jawiące mi się przed oczami wraz z rozwojem fabuły.

Wszystkie postaci mają swoją historię. Każdy bez wyjątku posiada oszałamiająco barwną przeszłość, która adekwatnie kształtuje jego zachowanie. Pietyzm, z jakim zaprojektowani zostali bohaterowie, urzeka oraz zachęca do śledzenia poczynań faworytów. Przezabawny Mirodon, szarmancki Calaghan, mroczny Azotan (skąd ja znam tę nazwę...), lubieżny Simone, przebiegła królowa Eneida, no i mój ukochany duet, czyli Królewska Czarownica Astrii (zwana również Wojowniczym Chłopem Skenów) wraz z Jego Wysokością Ashrielem III (zwanym również Beznadziejnie Zakochanym). Intensywność emocji, cudowne relacje między postaciami oraz, po raz kolejny, złożoność tych wszystkich elementów oczarowały mnie kompletnie. Uznam bez wahania, że bohaterowie to najlepszy składnik tej historii.

Fabuła została umiejętnie wpleciona w historie bohaterów. Owszem, uważam, że nie jest ona tutaj najważniejsza. Pomaga jedynie poznać te genialne persony, które wykreowała Autorka. Przeżywamy wraz z nimi podróż, rozterki, smutki, przebłyski geniuszu (lub, w przypadku Mirodona, tępoty), radość i z zapartym tchem czytamy o heroicznych poświęceniach. Gdyby przygody przeżywał ktoś inny, nie spodobałyby mi się tak bardzo. Bohaterowie to zdecydowanie zachwycający i błyskotliwy fundament warty dziesięciu punktów. Z wykrzyknikiem!

Dalej mamy stronę techniczną. Odchrząknę tutaj rzeczowo, przerywając na moment zachwyty. Technika bowiem nie zachwyca, a zasmuca. Pomylone przecinki, zwariowane składnie, wymykające się słowa („Staną" miast „stanął" i tym podobne) nieco rujnują tak pieczołowicie stworzony klimat. Szczęśliwie prawie rekompensują to żarty i cały humor, który, jak już wspominałam, stanowi filar całej opowieści (humor wprowadza głównie Carmi!). Lecz, jak mawiała moja matematyczka, „prawie" to nie „całkowicie".

Powiem tak: gdyby ta książka odbyła kilka randek z korektorem (kilka porządnych i długich randek), z radością postawiłabym ją na półce! Proszę sobie zatem wziąć me rady do serca, Czcigodna Autorko, bowiem historia jest cudowna. Jedynie technika sprawia, że niebezpiecznie chwieje się w posadach (znaczy się, rozdziałach).

Mawiają, że miarą historii jest jej zakończenie. Zapoznawszy się z nim, oznajmiam, iż jest niczego sobie. Nie powala wprawdzie na kolana, ale moim zdaniem stanowi całkiem zgrabne domknięcie opowieści o Carmili. Chociaż, powiem szczerze, że ja rozciągnęłabym je na kilka pod rozdziałów, choćby pięć. Wówczas nie sprawiałoby ono wrażenia, jakby chciało skończyć wszystko naraz, jak najszybciej dogonić ostatnią kropkę. Gdyby tak to porozbijać (i pociąć Autorowymi nożycami), lepiej trafiłoby do czytelnika, można by się porozkoszować kulminacyjnymi elementami. Trochę za szybko wszystko pędzi w tym ostatnim rozdziale.

Ogólne wrażenia mam bardzo pozytywne. Polecam przeczytanie i zapoznanie się z Carmilą, bo to właśnie ona stanowi esencję powieści. Dlatego uważam tytuł za wspaniały, trafiony w punkt. Humor powalił mnie na kolana, niemal cały czas uśmiechałam się pod nosem. Tempo akcji wciąga, od pewnego momentu nie może się człowiek (czy też Kot) oderwać! Fascynujące uniwersum, zagadkowa historia, a nade wszystko cudowne postacie. Szkoda rozstawać mi się z tym leniuchem. Koty też są leniwe, więc naprawdę poczułam silną więź z Czarownicą.

Nadszedł jednak ten smutny moment, w którym ostatecznie rozstaję się z tą opowieścią. Czas pożegnać się z nikczemnymi psikusami Czarownicy i zająć się liczbami. O ile z Carmi się identyfikuję, o tyle nieznoszę matematyki. No, ale czasem cyfrować trzeba, przy czym słowa „cyfrować" używam tu w sensie cyfr... ach, nieważne, zamotałam się, wybaczcie, moi drodzy.

Punktacja:
○ fabuła 10 pkt
○ kreacja bohaterów 10 pkt
○ ortografia i interpunkcja 4 pkt
○ technika 2 pkt
○ spójność tekstu 7 pkt
○ kreacja świata przedstawionego 7 pkt
Suma:40/48

Dziękuję pięknie za okazję przeczytania tej epopei. Bawiłam się przednio, mogąc śledzić poczynania bohaterów w królestwie Astrii. Zachęcam, byście sami odkryli, kto stał za królewskim spiskiem, a także jak ostatecznie skończyło się wielce fascynujące starcie pomiędzy Calaghanem i Ashem. Ja wybieram Asha, lecz... nie mam zamiaru mówić, kogo wybrała Carmi!

Królewska Czarownica Astrii wygrzebała się z karocy, ciągnąc za sobą koc. Wciąż znajdowała się w stanie półprzytomnym, toteż, nie zastanawiając się długo, zwinęła się w kłębek na królewskich schodach i zapadła w iście królewską drzemkę. W takim stanie zastał ją też Ash. Obudził Carmilę, kopiąc ją mocno w blade ramię. Na pytanie, czy przeczytała list, Carmi jedynie wzruszyła ramionami i na powrót zamknęła powieki. Ashriel jęknął, dając upust swej narastającej frustracji. Był królem Astrii, jednak nie potrafił okiełznać Czarownicy. Nikt tego nie potrafił.

Nawet Carmi z trudem zmuszała samą siebie do wstania z łóżka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro