„Aldanari"
Witam uprzejmie, z tej strony zaaferowany do granic możliwości Kot z Cheshire, czyli ja (jakbyście jeszcze nie wiedzieli). Przybywam do was z recenzją pierwszego tomu powieści „Aldanari". Tradycyjnie już zaznaczam, że mój punkt widzenia jest raczej oryginalny aniżeli przeciętny, więc moje recenzje posiadają w sobie dużo dozy mnie.
Zacznę od najważniejszego, czyli uniwersum. Tutaj na moment się zatrzymam, ponieważ... brak mi słów. Autentycznie, chyba pierwszy raz w życiu nie umiem znaleźć odpowiedniego wyrażenia na opis moich uczuć. Muszę jednakże coś napisać. To będzie spore niedopowiedzenie, za co serdecznie przepraszam. Uniwersum Aldanari jest magiczne, niesamowite, genialne, fantastyczne, cudowne, niekonwencjonalne i tak jeszcze z pięćdziesiąt innych wybitnie pozytywnych przymiotników. Najbardziej jednak zachwyca jego złożoność. Autorka musiała się nieźle napracować, żeby nie zgubić się w swojej krainie. Wszystko jest uporządkowane i na swoim miejscu, a czytelnik może łatwo połapać się w rodowodach i królestwach dzięki zgrabnym wtrąceniom historycznym oraz geograficznym. Gdyby to komuś nie wystarczyło i nadal byłby skonfundowany, błyskotliwie dodano dodatek wyjaśniający prawa rządzące tym światem. Cudo.
Bohaterów jest wielu, ale z pewnością nietrudno ich rozróżnić. Każdy z nich ma swoją historię, są skłóceni bądź pałają do siebie sympatią, są nikczemni lub prostolinijni, skryci albo prości. Opisy są zachwycające, oplecione dworskim językiem i bardzo szerokim zasobem słownictwa. Najbardziej uderzyło mnie chyba słowo "asasynacja" użyte zamiast pospolitego "zabójstwa". Majstersztyk!
Jako recenzent poza przeżywaniem fabuły doszukuję się również błędów technicznych. Muszę przyznać, że znalazłam ich niewiele, może trzy w każdym rozdziale. Błędów językowych w ogóle nie było, parę razy po prostu "zrobił by" czy "mimo, że", czyli ortografia i interpunkcja. Wszystko jednak skrywa misternie gęsty woal wyszukanych słów i epitetów, które po prostu powodują ekstazę mojej artystycznej, czarokrainowej duszyczki.
Pomysł jest bardzo niekonwencjonalny. Znów odwołam się do złożoności uniwersum, które na dodatek ma własną mitologię! Przeszkadzała mi jedna mała rzecz. Mianowicie z początku fabuła rozwija się dość powoli. Potem wszystko się rozkręca i czyta się z zapartym tchem, nie mogąc się oderwać, jednakże pierwsze rozdziały są raczej opisami. Mimo że są niewątpliwie piękne, narzucają wolne tempo czytania i sprawiają, że trzeba przekopywać się przez morze przymiotników, żeby odnaleźć akcję. Zostałam przed tym ostrzeżona przez autorkę, więc tylko zgadzam się tutaj z jej opinią :)
Wrażenie po przeczytaniu? Sam za siebie będzie przemawiał fakt, że przez pół godziny leżałam i gapiłam się w sufit, rozmyślając o tej historii. Uczucia protagonistów dudniły w mojej głowie, nie dając o sobie zapomnieć. Realistyczne opisy wydarzeń i emocji im towarzyszących przeniosły mnie do uniwersum i przeistoczyły mnie w członkinię Bractwa Elssarów!
Punktacja, która sięga niemalże ideału, za co szczerze gratuluję:
○ fabuła 10 pkt
○ kreacja bohaterów 10 pkt
○ ortografia i interpunkcja 6 pkt
○ technika 6 pkt
○ spójność tekstu 7 pkt
○ kreacja świata przedstawionego 8 pkt (maks. 7, ale pokusiłam się o bonus, ze względu na złożoność uniwersum, która musiała kosztować autorkę tygodnie ciężkiej pracy)
Suma 47/48
Serdeczne pozdrowienia dla autorki @aldanari :) będę z niecierpliwością oczekiwać dalszych części!
A teraz Kot z Cheshire żegna się uprzejmie z czytelnikami, znikając powoli w odmętach niewidzialności ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro