Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lucy

Obudził mnie dźwięk budzika. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że poznałam moją siostrę! Z resztą nie wiem, kto wysłał mi tą wiadomość o spotkaniu. Może Ashley?
Powoli podeszłam do biurka. Był na nim naszyjnik w kształcie księżyca. No, taki rogalik na srebrnym łańcuszku. Nie znam się na fazach księżyca, wtedy nie słuchałam na lekcji. Ale skąd on się tam wziął? Może tata mi dał? Przecież dziś są moje urodziny! Dziś oficjalnie mam 16 lat! Wcześniej też mówiłam, że jestem szesnastolatką, ale rocznikowo nią byłam, co nie?
Na biurku leżała też karteczka. Wzięłam ją do ręki i odczytałam ją.

Nie schodź na dół przed 10. Ja jestem już w pracy.
Tata

Dlaczego przed 10:00? Bo o tej godzinie się urodziłam. Spojrzałam na ekran na mojego iwatcha. 9:52. No, no, pospałam sobie.
Nagle z dołu usłyszałam piski. Pobiegłam szybko do salonu. Na stole stało coś, co kształtem przypominało klatkę, ale było pokryte czerwonym, cienkim kocem. Znowu pisk. Szybko ściągnęłam koc. W klatce był... Ja nie wierzę! Przecież tata nie lubi wilków! A lubi psy?! Trudno. Jest mój.
W klatce siedział malutki szczeniak Berneńczyka. Miał równą, białą strzałkę, biały krawacik, nosek szczeniaka był różowy z czarnymi plamkami, miał też podpalenia nad oczami, na klatce piersiowej oraz na wszystkich łapkach, a jego pazurki były różowe, poduszeczki u łapek miał też różowiutkie, pod podpaleniami miał też białe łapki. Reszta jego ciała była czarna. Był przesłodki! A raczej przesłodka. Jej łapy były krótkie i grube, za to ogon był bardzo krótki i cieniutki. Uszy miała w środku rude. Jej oczy były brązowe. Wyglądała jak pluszak! Była taaka słodka! Muszę ją jakoś nazwać, prawda? Kolejny pisk. Muszę ją w końcu wypuścić. Wzięłam malutką na ręce. Była dosyć ciężka. Nie miała obroży. Musiałam iść do sklepu po rzeczy dla niej. Obok klatki leżała koperta. Otworzyłam ją. Zatkało mnie. Dwa tysiące złoty?! Podpisane: na psa. Okej. To dam małeś pić i idę do sklepu. I zadzwonię do Pauli. Może zgodzi się pójść ze mną?
Z rozmyślań wyrwał mnie pisk mojej suni. Wzięłam małą miseczkę i nalałam do niej wody. Postawiłam na blacie psinkę, ale pilnowałam jej, żeby nie spadła. Malutka napiła się. Postawiłam ją na chwilkę na podłodze. Przeniosłam jej klatkę ze stolika, na który obecnie padało słońce, na zacieniony korytarz. Czerwony kocyk ułożyłam w środku. Włożyłam tam moją sunię i poszłam się zebrać. Po ubraniu i umyciu się spojrzałam na psa. Spała. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Pauli. Paula to moja przyjaciółka ze szkoły. Chodzimy razem do klasy. Dziewczyna ma rude włosy do pasa i piwne oczy. Jak się zezłości, jej oczy robią się czerwone.
- Hej Paula! Co u ciebie?
- A dobrze. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
- Dzięki. Tata dał mi już prezent. Nie uwierzysz, co to jest!
- No nie wiem... Pies?
- Zgadłaś!
- Naprawdę?!
- Tak! Pójdziesz ze mną do sklepu kupić dla niej rzeczy?
- Jasne! Widzimy się pod sklepem zoologicznym! Papatki!
- Pa!
~**~
- To którą wybierasz?-zapytała Paula. Właśnie miałam wybrać obrożę. Jedną już wybrałam, jasnobrązową z białymi pieskami, no ale ta miała być, jak sunia będzie dorosła. Teraz musi mieć jakąś malutką. Po długim namyśle wybrałam czerwoną. Potem kolejna trudna rzecz: która smycz?
- Może ta czerwona? Do tej drugiej obroży pasowałaby ta czarna. Co ty na to?-doradzała mi Paula. W końcu wybrałam tą, którą radziła mi Paula-czarną. Następnie miski. Szybko mi poszło. Wzięłam dwie metalowe, spore. Oczywiście, jeszcze gryzaki. Kupiłam zieloną, twardą piłeczkę, różowy szarpak z piłeczką, czerwony szarpak bez piłeczki, małą, niebieską obręcz z tępymi kolcami oraz piszczącego kurczaka. Wybrałam jeszcze kilka paczek psich smakołyków i wielki worek karmy. I nie zapomniałam o kocyku dla niej. A raczej dwóch kocach. Jeden biały w kolorowe kropki, a drugi czarny z wielką, białą głową konia. Gdy już miałyśmy wychodzić, przypomniałam sobie o matach i szamponie. Paula pomogła mi zanieść te wszystkie rzeczy do domu.
~**~
W sklepie byłam aż dwie godziny! Moja sunia pewnie cały czas spała. Zabrałam ją na górę, do mojego pokoju. Koce ustawiłam naprzeciwko mojego łóżka, zabawki wylądowały w szufladzie, w biurku. Oczywiście nie wszystkie, dałam jej szarpała z piłką, piłkę i kurczaka. Miseczki ustawiłam obok jej łóżka. Karmę zniosłam do piwnicy. Klatkę też tam zostawiłam, a smakołyki wylądowały w biurku. I wszystko gotowe. Następnie założyłam małej obrożę i smycz. Wzięłam ją na krótki spacer przed domem.
Po spacerze musiałam ją umyć. Wybrałam dwa stare ręczniki, szampon i zaniosłam to do łazienki. Okazało się, że zapomniałam kupić szczotki! Szybko zadzwoniłam do Pauli. Ona ma aż dwa psy.
- Hej Paula! Co u ciebie?
- O co chodzi? Mówisz to wtedy, kiedy czegoś chcesz. Znam cię. Bardzo dobrze.
- Nie miałabyś do pożyczenia szczotki dla psa?
- Mam, nawet dwie. Zaraz będę pod twoim domem!-mówiąc to rozłączyła się. Nie minęło pięć minut, a ktoś zapukał. Oczywiście była to Paula.
- Proszę bardzo, oddasz mi to później, śpieszę się. Pa!
- Papatki...-Paula szybko poszła, a raczej pobiegła.
Poszłam do łazienki. Nalałam wody do wanny i włożyłam tam sunię. Muszę jej w końcu wymyślić imię. Wylałam trochę szamponu na rękę i zaczęłam mydlić malutką. Stała spokojnie. Dobrze, że lubi mycie. Polałam na nią wodę i już po chwili nie było śladu po szamponie. Wyjęłam sunię z wanny i wytarłam ją ręcznikiem. Następnie uczesałam ją. Zabrałam ją na górę i położyłam na jej łóżeczku. Wiem jak ją nazwać. Lucy.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam szybko po schodach. Otworzyłam drzwi. Przede mną stał wysoki mężczyzna. Miał bladą cerę i ciemnobrązowe włosy. Jego oczy były czarne.
- Kim jesteś?-spytałam przestraszona.
- Twoim koszmarem-wysyczał. Po tych słowach uciekł.

W tym samym czasie u Ashley

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je. Przede mną stał wysoki mężczyzna. Miał bardzo jasną cerę, blond włosy i czarne oczy.
- Kim jesteś?-spytałam lekko przestraszona
- Twoja siostra jest w niebezpieczeństwie-wysyczał i zniknął. Tak po prostu zniknął. Pognałam po rower i wyjechałam szybko z domu. Przypomniałam sobie o telefonie w kieszeni. Wyjęłam go i zadzwoniłam do Mii. Nie odbierała.
_______
974 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro