zależna chęć uzależnienia
Przed spotkaniem z Cadenem, Landon przeszukiwał internet, aby dowiedzieć się więcej na temat choroby jaką był dotknięty jasnowłosy. Albinizm nie cechował się poważnymi upośledzeniami chyba, że w odosobnionych przypadkach. Perry westchnął kiedy doszedł do frazy mówiącej o tym, że nie można wyleczyć tej choroby. Biała skóra, jasne kosmyki w różnych odcieniach, rzęsy, brwi...
— Landon! — szatyn nagle popatrzył w bok, ponieważ zobaczył on wychudzonego dwudziestotrzylatka, który biegł w jego stronę.
Biała skóra, jasne kosmyki w różnych odcieniach, rzęsy, brwi... A ja w nim widzę Cadena White'a.
***
Tym razem rajstopy zostały zsunięte z bioder wyjątkowo łagodnie. Cienki, szary materiał leżał tuż obok ciężkich, czarnych butów. Mężczyzna w garniturze już od jakiegoś czasu czerpał przyjemność z boskich, młodych ust, które ssały i naprzemiennie muskały główkę jego członka. Brązowooki ośmielił się spojrzeć na młodą dziewczynę, która od kilku minut zajmowała się nim najlepiej jak tylko potrafiła.
W głowie miała jedynie nagrodę za swoją pracę. Pozwalała się dotykać, spełniać wszystkie zachcianki jednego z mężczyzn, którego poznała ponad miesiąc temu. Dokładnie wtedy się to zaczęło, jesienna pora, pierwsza próba amfetaminy i stan, o jakim nigdy nie śniła.
Chciała więcej, lecz pieniądze, które dostawała od brata szybko się kończyły, więc aby pozyskać narkotyki poszła inną drogą. Wybrała opcję jaka niezbyt ją obchodziła. Dziewictwo straciła w wieku szesnastu lat, a teraz mogła tylko nabierać większego doświadczenia.
Usługi te dawały jej przede wszystkim nielegalne substancje, ale także znajomość z Jay'em, która nie była zła. Trzydziestopięcioletni mężczyzna z początku myślał, że Emma jest kolejną, pustą niepełnoletnią szmatą, która nie posiadała rozumu, ale szybko się przekonał o tym jaka naprawdę była czarnowłosa. Jej prowokujące stroje nie szły w parze z jej inteligencją, która została stopniowo wyniszczana przez narkotyki.
Emma usiadła rozkrokiem na udach Jay'a, który ułożył swoją dłoń pomiędzy piersiami nieletniej. Przyglądał się jej z zachwytem, delikatnie oblizując wargi. Dziś chciał to zrobić inaczej niż zwykle, pozwolił dziewczynie działać i wcale tego nie pożałował. Interesy w jego nielegalnym świecie nie miały się ostatnio najlepiej dlatego Emma stała się jego oazą spokoju, która przychodziła w najbardziej odpowiednich chwilach. Dawał jej towar na tyle, aby widywać ją co najmniej raz na dwa tygodnie. Chciał robić to częściej, umawiać się, spotykać w innych miejscach niż tylko jego biuro.
Blondyn odchylił głowę w tył kiedy poczuł jak siedemnastolatka zaczęła opadać na jego członka w rytmie, jakiego było mu trzeba. Po chwili jednak spojrzał na nią i nie mógł powstrzymać swoich żądzy widząc jak na jej szczupłych udach podwijała się czarna spódniczka. Piersi unosiły się w koronkowym staniku, a Jay w końcu nie dał rady i złapał Emmę za nagie plecy przyciągając ją do torsu. Chude ramiona White objęły mężczyznę za szyję, a Jay wstał z kanapy razem z filigranową czarnowłosą i podszedł z nią do ściany. Tam zaczął unosić ją coraz szybciej powodując na jej drobnym ciele kilka otarć, które z pewnością wynagradzała jej taka przyjemność.
Emma jęczała z zadowolenia, co tylko bardziej zachęciło syna jednego z dealerów. Jay złapał ją mocniej w pasie i poruszał biodrami tak szybko, aby tylko wreszcie móc dojść.
Po wszystkim opuścił dziewczynę na podłogę, a jej stopy spoczęły na dywanie. Emma odgarnęła swoją grzywkę na boki i oddychała szybciej niż zwykle. Opuściła ona spódniczkę, a potem jak zawsze zaczęła zbierać swoje rzeczy z podłogi i czekała na zapłatę. Jej głód narkotykowy wzrósł, ponieważ już dwa dni niczego nie brała. Ta chęć stawała się dla niej coraz trudniejsza do okiełznania, a to wszystko przez brata, który wciąż - mimo poznania Landona - był nadopiekuńczy. Nie miała nawet chwili na to, aby pobyć sama i wyjść spotkać się z Jay'em, który póki, co był dla niej jedyną opcją do pozyskania amfetaminy.
Czarnowłosa nałożyła na siebie biały top, a po chwili sięgnęła po płaszcz, natomiast blondyn ciągle nie mógł oderwać od niej wzroku. Nie chciał, aby dziewczyna stąd odchodziła, pragnął ją zabrać do swojego domu, aby zaczęła nowe, lepsze życie. Emma White była dla niego ideałem. Świetna w łóżku, piękna, zadziorna oraz mądra. Jedyną jej wadą było zbyt szybkie uzależnienie.
Mężczyzna podał jej telefon, a siedemnastolatka tylko zerknęła w stronę faceta, z którym od czasu do czasu sypiała.
— Zapisz mi swój numer telefonu — powiedział. — Od dziś chcę, żebyś przychodziła nawet wtedy, gdy zadzwonię.
— Aż tak mnie polubiłeś? — zapytała, a wtedy Jay uśmiechnął się delikatnie i znów zlustrował wzrokiem dziewczynę, o jakiej mógł niekiedy tylko śnić.
— Będziesz przychodzić? — spytał.
— Będę — zgodziła się bez wahania, choć Emma wiedziała, że w niektórych sytuacjach mógłby być to duży problem.
Siedemnastolatka dobrze znała swojego starszego brata, który pomimo własnych problemów ciągle znajdował czas na to, aby ją pilnować. Dbał o to, aby miała książki do szkoły, zajmował się opłatą czynszu dla niej, a także robił coś... o czym Emma nie miała pojęcia. Nie była świadoma tego jak Caden się starał, ale jego zachowanie tylko ją irytowało, a nie dawało szczęścia. White czasem czuła, że miała olbrzymie szczęście poznając kogoś takiego jak Jay. Wysoki, elegancki, bogaty i co, jak co naprawdę miły.
Nastolatka wzięła swoją działkę za dzisiejszy numerek i zaczęła ona kierować się w stronę metra. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i wreszcie móc zapomnieć o przykrościach ze swojego dzieciństwa. Emma zapaliła papierosa i patrząc w mokry asfalt poczuła ucisk w sercu. W jej oczach natychmiast znalazły się łzy, które rozmyły ciemny makijaż pomagając deszczowi w tej sztuce.
Oni już nie wrócą - pomyślała.
***
Deszcz przemieszany ze śniegiem zupełnie popsuł Landonowi oraz Cadenowi plany na dzisiejszy wieczór. Jasnowłosy miał ochotę na spacer wraz z biegaczem, ale pogoda w Wielkiej Brytanii była zmienna jak nigdzie indziej.
Caden zaczął pocierać rękami o swoje ramiona, co od razu przykuło uwagę Perry'ego. Szatyn zwrócił się wobec tego do niższego mężczyzny :
— Może chciałbyś wpaść do mnie? Mieszkam niedaleko stąd? — zapytał, a na twarzy chłopaka o kolorowych kosmykach pojawił się lekki uśmiech.
— Chciałbym, ale przecież niedługo będę musiał wracać do siebie. Chcę się upewnić, że Emma jest w swoim pokoju i niczego nie nabroiła — wyznał, choć bardzo szybko pożałował swoich słów.
Tak naprawdę jasnowłosy chciał pójść do biegacza, zobaczyć jak młodszy mieszkał i pobyć z nim sam na sam w przytulnym miejscu. Odkąd tylko się poznali liczyli tylko na chłodne wieczory oraz imprezy w klubie LGBT. Nie mieli zbyt wiele możliwości na spotkania, ponieważ Caden pracował, a po dziesięciu godzinach na magazynie przychodził do mieszkania, w którym musiał sprzątać, przyrządzać kolacje i pilnować tego, aby Emma nie opuściła się w nauce. Bardzo zależało mu na tym, aby jego młodsza siostra poszła w przyszłości na studia. Landon zaś miał mnóstwo nauki na uczelni, a poza nią swoje treningi, a także wizyty na siłowni. Pomagał dodatkowo swoim dziadkom w codziennych obowiązkach, choć zarówno jak babcia oraz dziadek nie wymagali od Perry'ego niczego prócz porządku w swoim pokoju.
— Przecież nie spotkałeś się ze mną na pięć minut, prawda? — Perry nie chciał odpuścić i z uśmiechem popatrzył na zdziwioną twarz jasnowłosego. — Posiedzimy trochę u mnie, a potem odprowadzę cię na przystanek — dodał, co nie dało Cadenowi wyboru i poszli oni do domu, w których obecnie mieszkał Landon.
Mieszkanie było skromne, lecz za to niezwykle przytulne. Caden przywitał się z Victorem oraz Margaret, a potem ruszyli oni prosto na górę. Szatyn zamknął za sobą drzwi, aby babci nie przyszło do głowy, aby podsłuchiwać ich rozmowy.
Landon odwrócił się do Cadena i zobaczył jak chłopak spoglądał na jego grafik zajęć, a także treningów, a potem zerkał na jego zdobyte nagrody jako reprezentant Wielkiej Brytanii. White uśmiechnął się, po czym pokiwał głową ciesząc się w myślach z tego, że jego znajomy tak dobrze sobie radził.
— Jesteś całkiem niezły — przyznał, a następnie podszedł do szerokiego okna. — Zgaś światło — powiedział, widząc, że wyższy był bliżej wyłącznika.
Landon uniósł swoje brwi w górę, a następnie Caden zerknął na niego w taki sposób, że szatyn chciał wykonać każdy jego rozkaz z ochotą. Niemniej jednak natura Perry'ego kazała mu być ostrożna oraz ciekawska.
— Po co? — spytał, ale White mu nie odpowiedział, odwracając się do niego plecami.
Wyższy nabrał powietrze do płuc, a z wydechem nacisnął na biały wyłącznik i w pokoju młodszego zrobiło się ciemno. Na dworze zapadł już zmierzch i tylko światło księżyca mogło jedynie pomagać im w jakiejkolwiek widoczności. Landon poczuł jak jego serce zaczęło mocniej uderzać w piersi i zbliżył się do chudego, młodego mężczyzny, za którym stanął.
Bliskość, między nimi pozostało malutko wolnego miejsca, które wypełniały wątpliwości z obu stron. Perry chciał objąć niższego w pasie, ułożyć swój podbródek w zagłębianiu jego szyi, a nawet pokusić się o delikatny pocałunek na jego policzku, ale nie potrafił...
— Wolisz życie tutaj czy w Ameryce? — zapytał jasnowłosy, który w tym momencie także powstrzymywał swoje chęci.
Landon Perry stawał się z każdym dniem dla niego coraz ważniejszy, dodawał mu siły w pracy, pomagał mu stąpać twardo po ziemi, ale obawiał się, że mimo pozwolenia swojej siostry zacznie zapominać o rzeczach koniecznych.
Mimo tego zadał pytanie, którego odpowiedzi się obawiał. Chciał usłyszeć, że to Anglia jest jego domem, że to właśnie tutaj zostanie nawet kiedy zakończy studia. Caden nie wiedział czemu, ale... Po raz pierwszy w życiu na kimś tak bardzo mu zależało.
— Sam nie wiem — wzruszył ramionami, patrząc wciąż przed siebie, a momentami unosząc powieki wyżej, aby móc rozpłynąć się w niebie przepełnionym ciemnymi kolorami — Nie znalazłem jeszcze swojego idealnego miejsca — wyznał szczerze, choć za tymi słowami ukrył myśl o Ethanie, którego determinacja zawiodła go do wymarzonego zakątka na świecie.
Landon mu zazdrościł, pragnął być kiedyś tak samo uparty i pewny swego jak Waddigham, ale czy to było możliwe?
— Wcale nie chodzi o miejsce — powiedział White, który zerkał na śnieg padający z nieba. — Każde może stać się twoim ideałem o ile będą wokół ciebie ludzie, których pokochasz — wyznał nieco nieśmiało, po czym przymknął swoje powieki i delikatnie zaczął szukać dłoni biegacza.
Nagle silna ręka zbliżyła się do tej słabszej i spletli oboje ze sobą palce, które przyzwyczajały się do wzajemnego ciepła. Perry podszedł bliżej niższego, który wzdrygnął się, czując, że nie będzie mógł dłużej stawiać oporu. Tak bardzo go lubił... Tak bardzo chciał poznać bliżej Perry'ego. Sprawić, aby już nie błądził i poszedł tą samą ścieżką co on, jednak nie mógł zmuszać... Musiał zaczekać na krok Landona. To on musiał zrobić ten pierwszy.
— Usiądźmy — powiedział młodszy, a wtedy Caden kiwnął głową siadając naprzeciwko Landona.
Młodzi mężczyźni spojrzeli za okno, a ich dłonie rozłączyły się czując niezręczność. Uzależniały się od siebie, chciały znów się ze sobą złączyć, lecz mimo szczerych chęci nie mogły tego zrobić.
Landon popatrzył na jasne rzęsy albinosa, który zamyślił się na moment. Perry miał okazję do tego, aby przyjrzeć się twarzy starszego, który wizualnie wyglądał młodziej niż na swój wiek. Co do zachowania... Trudno było mu określić czy był dziecinny, czy też zbyt poważny. Nie potrafił rozgryźć White'a, który zmieniał się z sekundy na sekundę, jakby posiadał kilka osobowości w jednym ciele. Dziś był mniej energiczny niż zwykle, lecz tak samo uroczy, a także kulturalny. Samo przywitanie się z jego dziadkami wzbudziło w nim dumę, ponieważ Caden zachowywał się jak jakiś arystokrata o czystym sercu.
— Przyjdziesz jutro do baru? — zapytał jasnowłosy, mając nadzieję na twierdzącą odpowiedź.
Perry westchnął, ale po chwili posłał starszemu uśmiech.
— Przyjdę — powiedział, w głębi duszy mając nadzieję na rozmowę z jednym z jutrzejszych sławnych osób.
— To dobrze — Caden ze spokojem odpowiedział, czując jak z chwili na chwilę tracił swoje siły.
Od rana do późnego wieczora ciężko pracował, aby zarobić na utrzymanie. Z tyłu głowy ciągle myślał o tym, aby zapłacić za czynsz wujkowi i ciotce, a także powiedzieć Emmie, że w tym miesiącu nie da jej żadnego kieszonkowego... Było mu przykro, ale dodatkowe dwieście funtów kary nie było dla niego proste... Czekała go także bezalkoholowa impreza w barze LGBT, a myśląc naprzód o przebraniu na imprezę w kolejny piątek, White musiał pożegnać się z kupnem czegoś nowego. Chciał zatem połączyć jakieś starsze stylizacje sprzed kilku lat i na pewno chciał wyczarować coś niespotykanego, aby znów być wyjątkowy i wyróżniać się z tłumu.
— Na imprezę w kostiumach pewnie nie przyjdziesz dlatego super, że chociaż jutro się zjawisz — odparł, lekko unosząc swoje kąciki ust, natomiast powieki zaczęły mu się kleić.
— Taka impreza to dla mnie zbyt wiele — Landon uśmiechnął się nerwowo i zacisnął swoje pięści, ponieważ był zły na siebie, że nie potrafił być odważny tak jak Ethan, a także tak jak Caden.
— Nie buduj własnych ograniczeń, one nie powinny istnieć — wyznał jasnowłosy, po czym oparł swoją głowę o szybę i w jednym momencie zasnął.
Ciepłe wnętrze z dala od mrozu jaki był na zewnątrz, jak i obecność Landona sprawiły, że White poczuł się tutaj bezpiecznie. Starszy nie mając żadnych sił odpłynął do krainy snów, a Perry uchylił swoje usta ze zdziwienia.
To dlatego był dziś tak mało energiczny... Jak mogłem nie zauważyć jego przemęczenia?
Szatyn był na siebie potwornie zły, lecz spojrzenie na śpiącego Cadena sprawiło, że stopiło to każdą negatywną emocje. Młodszy nie miał serca, aby obudzić jasnowłosego i kazać nu wrócić do swojego domu dlatego bez chwili namysłu wziął go na ręce, ostrożnie kładąc jego ciało na własnym łóżku. Perry popatrzył jak chudzielec sam ułożył się na materacu, wiercąc się przez kilka chwil w poszukiwaniu najwygodniejszej pozycji. Jego kilka kosmyków opadło na czoło, a malinowe usta uchyliły się uroczo kusząc tym samym Landona, który zapragnął je pocałować.
Perry zacisnął wargi i przykrył kołdrą chłopaka, który miał dziś do wykonania jeszcze kilka rzeczy. Szatyn o nich nie wiedział dlatego też dał mu spokojnie odpocząć, a sam rozłożył karimatę na podłodze. Wziął tylko jedną poduszkę z łóżka, a kocyk trzymał w szafie, a gdy już miał wszystko ułożył się na ziemi uśmiechając delikatnie.
Cieszył się, że Caden tutaj był, ale także martwił... ponieważ nigdy by nie przypuszczał, że chłopak mający w sobie tyle siły i chęci do życia, mógłby być kiedykolwiek zmęczony.
—
——
———
W mediach zamieszczona piosenka wraz z teledyskiem filmu "Na śmierć i życie". Moim zdaniem produkcja genialna i polecam serdecznie jeśli nie widzieliście Daniela Radcliffe'a w innej roli prócz Harry'ego Pottera ☺
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro