Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

umysł, który spogląda




Płatki śniegu spadały na mroźny grunt, ale taka pogoda nie mogła przeszkodzić w żadnym treningu. Landon Perry biegł przed siebie poznając coraz to nowsze zakamarki londyńskich ulic. Zmiany nadeszły, nowe miejsce zamieszkania, ponowna wyprowadzka i kolejne perspektywy na przyszłość.

Krok za krokiem, niestabilny bieg, śliskie podeszwy. Dzisiejszy trening w grudniowy poranek odzwierciedlał jego obecną rzeczywistość. Była ona chwiejna, zależna od innych ludzi, decyzje o samym sobie przestawały istnieć. Pułapka, w której tkwił nie była jednak powodem codziennego grafiku. Do niego zdołał się już dawno przyzwyczaić.

Pułapka ta miała jedno imię i trwała już od prawie dwóch lat. Ethan Waddigham - chłopak z trzeciej ławki, o którym Perry nie potrafił zapomnieć. Bardzo się nad tym nie starał, bo nie chciał wymazać czarnowłosego anioła ze swojego życia. Tajemniczy nieznajomy był bowiem jego dopełnieniem, Landon pragnął żyć tuż u jego boku, ponieważ to jego korepetytor od matematyki był intrygujący. Był ratunkiem od nudnej codzienności. Perry nie narzekał na swoje obecne życie, lecz jednak... Brak pewnego elementu nie mógł być kompletnym obrazem.

Landon! Landon!

Krzyki kibiców będących na trybunach były ledwo słyszalne, ponieważ w drodze do zwycięstwa pomagało mu jedno, jedyne wspomnienie czarnowłosego chłopaka, który dodał mu skrzydeł. Pobił własny życiowy rekord, rekord szkolny, a także dzięki Waddighamowi otrzymał niezwykłą szanse, jako reprezentanta drużyny biegowej. Zamienił, jednak Nowy Jork na Londym występując w barwach Wielkiej Brytanii mierząc się z najlepszymi z najlepszych.

Zmian nastąpiło wiele, lecz jedna z nich... Landon nie chciał, aby się ziściła. Pomimo upływu czasu Perry ciągle wierzył w to, że spotka na swojej drodze Ethana Waddighama. Chciałby jeszcze raz, choć przez chwilę porozmawiać z chłopakiem z trzeciej ławki, który zburzył jego porządek, stały grunt i utorował inną drogę. Landon się zagubił, ale nie miał mu tego za złe, bo odkrył w sobie coś więcej. Chciał przeżyć coś spoza swoich obowiązków i poczuć dreszczyk emocji, a także... Może znaleźć inne cele? Poza bieganiem? Może na tej nowej ścieżce znajdzie się coś, o czym Perry nie miał pojęcia?

Porządek zaburzony, myśl o Ethanie Waddighamie doprowadziła do braku koncentracji i bolesnego upadku chłopaka za ziemię.

— Cholera — wyrwało się z ust dziewiętnastolatka, który z grymasem na twarzy podparł się rękami o chodnik.

— Landon! Nic ci nie jest, stary?! — po chwili podbiegli do niego także znajomi z klubu biegowego.

— W porządku, Dylan — powiedział do chłopaka o pomarańczowych włosach.

Dylan Wood. Były przyjaciel Ethana, jego oprawca, gwiazda w nowojorskim liceum, a obecnie wychowanek tego samego klubu, co Perry. Chłopak, z którym jego relacja nie była najlepsza w szkole ponadpodstawowej to teraz całkiem dobrze się dogadywali. Wood opuścił Amerykę z racji tego, że poczynił olbrzymi progres za pomocą trenera Kirka. Mężczyzna żył niegdyś ze sportu, a teraz po emeryturze zaczął uczyć pod swoimi skrzydłami młodych sportowców w tym Dylana, a także Landona.

— Da sobie radę — rzuciła krótko Olivia, która przebiegła obok tej dwójki.

Dylan pomógł wstać obolałemu Perry'emu, który wstał z twardego lodu i uśmiechnął się :

— Widzę, że mały kryzysik w związku. Nawet się nie przejęła, że pierdolnąłeś na ziemię.

— Przecież wiesz, że nie jestem już z Olivią.

— Tak sobie wmawiajcie — oboje zaczęli biec za blondwłosą dziewczyną. — Ona też mi powiedziała, że macie przerwę od siebie. Dobrze wam zrobi chwilowa rozłąka, a po twoich zwycięstwach w zawodach między uczelniami zawsze ci daje buziaka na gratulacje.

Landon westchnął głośno, a para poleciała z jego ust. Na dworze było dziś wyjątkowo zimno, jednak trening był dla nich obowiązkiem, jeśli chcieli zachować najwyższą formę. Teraz był ich czas, druga szansa mogła się nie powtórzyć, zwłaszcza, że cała trójka szykowała się do Mistrzostw Europy w lekkoatletyce.

— Sam nie wiem jak to wyjaśnić — mruknął Perry.

— Stary... Spójrz przed siebie i powiedz w czym ty masz problem? Świetna partia, ciało jak marzenie, osobowość może nieco ostra, ale takiej kobiety potrzebuje każdy facet. Zrozum to! — Dylan zawiesił swój wzrok na tylnej partii ciała Olivi, przez co dostał kuksańca w brzuch.

— Widziałem gdzie się gapisz — poinformował go Landon.

— Tylko cię sprawdzałem. Nadal cię wkurza to jak ktoś patrzy się na twoją laskę — Wood zaczął unosić swoje brwi i robić głupie miny do Perry'ego, który nadal nie wiedział, co tak naprawdę czuł do Olivii Dudley.

Landon nie chciał dalej komentować uwag swojego kolegi z klubu dlatego przyspieszył nieco kroku i był już gotów do tego, aby zakończyć trening. Był nieopodal domu swoich dziadków, więc skręcił w jedną z uliczek i pożegnał się ze znajomymi rzucając krótkie na razie.

Olivia Dudley. Poznał ją w klubie. Jest ona wychowanką Kirka od kilku lat i osiąga ona sukcesy indywidualne, a także w sztafecie. Dwa lata starsza blondynka od razu zaczęła się interesować nowym nabytkiem pod postacią Landona Perry'ego i po niespełna paru miesiącach znajomości zostali parą. Relacja ta przypominała szatynowi o jego byłej dziewczynie z Phoenix. Była ona także ładna, zgrabna, mądra, ale coś mu brakowało. Bliskość jaką przeżywał z Olivią także się różniła od tej, która była między nim a Waddighamem. Mimo, że z Ethanem nigdy nie poszedł do łóżka to czuł, że byłby bardziej spełniony trzymając go w swych ramionach zamiast blondynki.

Seks z Olivią niekiedy był dla niego męczący. Zawsze musiało być szybko, momentami Dudley prowokowała, aby Perry zachowywał się sprośnie wbrew jego pojmowania takich chwil. Dziewiętnastolatek był bowiem duszą romantyka i dla niego zbliżenia między dwojgiem osób musiały mieć w sobie chwile pełne miłości, a nie tylko pożądania. Młoda kobieta często naciskała na szybki numerek nawet w domu jego dziadków, a Landon wiedział, że jego babcia była bardzo ciekawską osobą. Tę cechę z pewnością odziedziczył po niej oraz po mamie.

Perry lubił kobiety, myślał, aby w przyszłości założyć własną rodzinę, ale póki co nie wyobrażał sobie tego, bo często rozmyślał o chłopaku, który nie istniał.

Czasem spotykał go we śnie, chwilami na wykładach na uniwersytecie, a nawet teraz miał przebłysk myśli dotyczący Ethana, gdy wbiegł przed drzwi domu swoich dziadków.

Sztyn otworzył po cichu drzwi, aby tylko nie obudzić babci oraz dziadka, ale jego starania były niepotrzebne, ponieważ starsza kobieta wyjrzała z kuchni uśmiechając się do wnuczka.

— Chodź do kuchni, zrobię ci herbatę albo kakao! — powiedziała z zachwytem, a student pierwszego roku zastanawiał się skąd o siedemdziesięciopięcioletniej kobiety tyle energii o poranku.

— Babciu ja nie mam pięciu lat, sam mogę sobie zrobić, a ty zjedz śniadania.

— Ja już zjadłam. Nie martw się, nie głoduje - odparła, machając ręką na dziewiętnastolatka. — Ty musisz jeść, żeby mieć siłę biegać. I też musisz pić dużo płynów, ciepłej herbaty, bo poliki masz czerwone! Wiesz ile jest stopni?

Landon zaśmiał się cichutko i spojrzał na babcię krzątającą się w kuchni.

— To poproszę herbatę — nagle wyraz twarzy chłopaka się zmienił, bo przypomniał sobie o ojcu Ethana. — Albo nie... Lepsze dziś będzie kakao.

— Już się robi mój mały sportowcu — kobieta nastawiła mleko w garnuszku na jednym z palników i popatrzyła na wnuczka, który nie był dziś w humorze. — Jak ci się układa z Olivią? Wróciliście do siebie? — spytała, spadając za stołem.

— Nie — pokiwał głową. — To od początku nie miało żadnego sensu.

— Też tak uważam — babcia uniosła swoje kąciki ust. — Bo wiesz Landon. Wydaje mi się, że jeśli od samego początku między dwojgiem nie ma żadnej więzi to długo, taki związek nie przetrwa.

Landon sięgnął pamięcią do pierwszego dnia liceum w Nowym Jorku. Tylko jedno spojrzenie na Waddighama wystarczyło, aby skryte w nim uczucie się w nim przebudziło.

— Zgadzam się — odparł po kilku chwilach milczenia.

— Pamiętaj, że możesz ze mną porozmawiać o wszystkim — poinformowała chłopaka, u którego zauważyła cień smutku. — Najlepiej o wypiekach, bo się na tym znam, ale jeśli coś cię trapi to możesz na mnie liczyć.

— Dzięki babciu — Perry wymusił swój uśmiech, a potem oboje spojrzeli na palnik, na który wyleciało mleko.

— Cholibka! — krzyknęła, pospiesznie wyłączając gaz. — Trochę mleka zostało, więc będziesz miał kakao — zaśmiała się i z radością zaczęła przygotowywać wnuczkowi napój.

Tak bardzo chciałabym móc porozmawiać z tobą o wszystkim... Ale nie mogę, babciu...




***



Zajęcia na uczelni minęły bardzo szybko. Trzy godziny na uniwersytecie były jak przerwa piętnastominutowa w porównaniu do innych dni kiedy to trzeba było siedzieć na zajęciach cztery, bądź pięć wykładów. Najgorszym z tego były dwugodzinne przerwy pomiędzy sobą i rozpoczynające się o 18:30 lekcje trwające do 20:00.

Landon się cieszył, że piątki były łaskawe. Dwa wykłady, a potem czas wolny od wszystkiego nie licząc zadania domowego z komponentu receptywno-dyskursywnego.

Perry zabrał się za nie od razu, chcąc resztę wolnego dnia przeznaczyć na obowiązki domowe. Jutro nie będzie miał czasu na sprzątanie, ponieważ musiał jechać na zawody, a następnie uczestniczyć w treningu na siłowni. Kariera jako zawodowego sportowca się rozwijała w najlepsze, ale chłopak nadal musiał dbać o to, aby nie zaprzepaścić szansy na większe osiągnięcia niż dotychczas.

Jednak... Drugi raz nie zdołał pobiec tak dobrze jak tamtego dnia w szkole. Trener Kirk zarzucił na jednym z treningów, że szkolny wuefista podkoloryzował całą sytuację z liceum i Landon nie miał nigdy takiego wyniku. Informacja ta wryła się Perry'emu tak mocno w pamięć, że zechciał w końcu udowodnić mu, że się mylił. Wtedy pobił rekord życiowy, miał czas prawdziwego sportowca, ale nikt nie wiedział, kto tak naprawdę był jego motywacją...

Tylko Landon to wiedział i zaczął się zastanawiać czy kiedykolwiek uda mu się jeszcze dobiec na metę jako prawdziwy zwycięzca?

Chłopak pochylił głowę w tył, układając swoje wysportowane ciało na oparciu krzesła obrotowego. Perry zawsze się obawiał, że lada moment upadnie do tyłu prosto na podłogę, ale tym razem nie bał się, rozmyślając o rzeczach będących dla niego zagadką.

Nurtujące go pytania, na które nikt nie potrafił odpowiedzieć. Ethan Waddigham nie mógł być rozwiązaniem na wszystkie jego smutki, ale nie wiedział jak inaczej można było wytłumaczyć, że to właśnie przy nim... Czuł się jak nigdy dotąd.

Dreszczyk emocji, obawy podczas rozmów z chłopakiem, chęć poznawania jego przeszłości, teraźniejszości, które tworzyły sekrety, pragnienie pójścia z nim naprzód mimo, że drogi tych połówek serc poszły w zupełnie innych kierunkach. Przy nim nie czuł samotności, obok czarnowłosego mógł realizować swoje cele, a niemożliwe przestało istnieć.

Istna ironia, ponieważ niemożliwym było to, aby być z kimś tak egoistycznym, tajemniczym a zarazem wyjątkowym.

Landon nie mógł skupić się teraz na konkretach, choć bardzo tego chciał. Czas wolny chłopaka zapełniały samotne spacery po mieście lub bezsenne noce. Nie zdarzały się one często, ale londyńska pogoda dawała mu niekiedy powód do tego, aby pogrążyć się w pobliżu depresyjnych nastrojów. Nie chciał tego, lecz nie zawsze musiał być silny...

Tracił tę siłę nadal wierząc w to, że kiedyś wyjdzie na prostą, będzie kroczył swoją drogą, pewnym gruntem. Marzeniem jego było zaistnienie w świecie sportu i sam przed sobą przyznał, że cel nie okazał się być tak intrygujący jak pogoń za pragnieniem.

Nie chciał bardziej się rozczarować na tym drugim marzeniu... Zaczął o nim myśleć tuż po tym jak głębsze pojawiło się względem Ethana Waddighama. Pocałował tego chłopaka, nie raz jego usta spoczęły na tych wąskich, słodkich wargach niższego. W snach dopuszczał się do rzeczy, które tak bardzo chciał, aby spełniły się w rzeczywistości. Pragnął dotykać, pragnął kochać kogoś kto serce ofiarował komuś zupełnie innemu, lecz nawet teraz... Myśl o chęci spróbowania z jakimś facetem nie minęła.

Zastanawiało go to. Często myślał o tym aż wreszcie odważył się otworzyć laptop i wpisać w wyszukiwarce jedną z fraz. Znalazł potrzebne informacje dotyczące klubów LGBT w Londynie i miał w czym wybierać. Okazało się, że było ich całkiem sporo dlatego też musiał tylko wybrać...

Tylko? Czy tylko wybór był ważny?

Landon zaczął się wahać czy takiej decyzji nie będzie żałował? Dobrze rokujący sportowiec w barze dla homoseksualistów i innych seksualności... Nie był tak rozpoznawalny, jak światowej słaby biegacze, niemniej jednak w Wielkiej Brytanii często zaczepiano go na ulicach.

Ryzyko... To było czymś, o czym Landon chciał sobie przypomnieć. Poczuć dreszcz emocji, przypomnieć sobie u swego boku drugiego mężczyznę. Móc potrzymać choćby za rękę, wymienić kilka zdań z facetem z papierosem...

Chciał odnaleźć nowego Ethana Waddighama, co było poniekąd niemożliwe, ponieważ ktoś o takim imieniu i nazwisku już istniał, ale chłopak z trzeciej ławki mógł kryć się w kimś o innej twarzy oraz nazwisku.

Nie tracąc więcej czasu Landon poszedł najpierw wykonać swoje obowiązki domowe, a następnie wyszedł z domu dziadków pod pretekstem pójścia do kolegi. Szatyn nienawidził kłamstwa, lecz mieszkając w Londynie doszedł do wniosku, że prawdy nie zawsze warto mówić.









——
———

Landon się zagubił, nawet bardzo w swoim życiu, ale może uda mu się pokazać różne przeciwności ☺

Do następnego ❤ będzie ciekawiej, tutaj taki wstęp, informacje co i jak u Perry'ego 😅

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro