Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

podstawą miłości jest zaufanie


— Co powiesz na tę bluzkę? Albo ten crop top? Jak myślisz Landon? — Caden był podekscytowany nowymi ciuchami z second hand'u.

Rzeczy, które udało mu się upolować były w bardzo dobrym stanie, tanie i przede wszystkim w jego guście, choć osobiście chciał dodać od siebie jakieś elementy, co uwielbiał robić w wolnych chwilach. Miał ich coraz mniej ze względu na pracę i czasem nocki w dorywczych inwentaryzacjach. Brał na siebie czasem zbyt, ale odkąd był z Perrym czuł, że mógł osiągnąć o wiele więcej niż kiedykolwiek. Energii w nim nie brakowało, a bliskość drugiej połówki, jaką był niewątpliwie biegacz sprawiała, że chciał dawać z siebie więcej.

— Landon? — powtórzył jego imię, a chłopak dopiero wtedy wyrwał się z różnych myśli, które krążyły wszędzie tylko nie były z Cadenem.

— Tak?

— Pytałem cię o coś? — uniósł wyżej dwie koszulki stojąc przy biurku, na którym znajdowała się maszyna do szycia, a także mnóstwo cekin oraz materiałów z porozdzieranych tkanin.

— Wybacz. Mógłbyś powtórzyć?

— Muszę pójść do lekarza — powiedział, a Perry stał się jeszcze bardziej przybity niż przedtem.

— Dlaczego?

— Nie wiesz? — White prychnął teatralnie. — Zrobiłeś mi dziecko.

Brwi Landona lekko drgnęły, a całą twarze pokryła biel. Młodszy przez ułamek sekundy uwierzył w jego żart.

— Ale miałeś minę! — albinos próbował go rozbawić a o mały włos nie doprowadził Perry'ego do zawału. — Wróć na Ziemię. Przecież muszę się profilaktycznie badać. To nic takiego — wzruszył ramionami oglądając z każdej strony krótki top, jaki zamierzał założyć na nadchodzącą imprezę. — Dla ciebie też coś przygotuję. Może koszula z krawatem naszytym na plecach? Co ty na to? Będziesz się wyróżniał — ekscytację tę ugasiły kolejne słowa Landona.

— Nie idę na imprezę.

— Co? Jak to?

— Umówiłem się dziś ze znajomą i nie wiem jak długo tam będę — wyznał, podnosząc się z siadu.

— Znajomą?

— Tak. Poznaliśmy się w barze, gdy byłeś jeszcze w pracy.

— Dobrze, że znalazłeś sobie wtedy towarzystwo, ale tak mało czasu spędzamy ze sobą... Myślałem, że jeśli wyjdziemy gdzieś razem to będzie fajnie.

— Razem? Na imprezę? I sądzisz, że wtedy spędzimy wspólnie czas? Że to nam coś da?

— Landon... Kochanie o co chodzi? Od kilku dni wydajesz się zupełnie inny niż zwykle.

— To nic.

— Nie potrafisz kłamać.

— Za to ty doskonale! — krzyknął, choć wcale tego nie chciał. — Potrafisz udawać, że wszystko między nami jest świetnie. Jakbyśmy żyli w idealnym związku — Perry dolał oliwy do ognia i wyszedł z ich wspólnego pokoju pozostawiając Cadena samego.

Kryształowa łza spływająca po policzku albinosa była zbędnym i bolesnym dodatkiem.

***

Perry spoglądał nerwowo na zegarek, który miał na nadgarstku. Przedmiot tej stał się jego nieodzownym atrybutem ze względu na to, że kiedy go zdejmował można było gołym okiem zauważyć jak był opalony od wiosennego słońca. Chłopak był kłębkiem nerwów odkąd tylko dostał zaproszenie na ślub od chłopaka, który... właśnie... kim był dla niego Ethan Waddigham? W każdym razie nie potrafił tego zrozumieć. Jego uczucia stały się wirem potężniejszym niż trąba powietrzna. Serce i umysł porywały wszystko na swej drodze nie współgrając ze sobą, przez co ten chaos emocji nie ustawał. Landon zaczął się bać samego siebie, a najbardziej tego, że mógłby zniszczyć to, co budował od prawie dwóch lat z Cadenem Whitem. Jego samopoczucie oddziaływało negatywnie nie tylko na jego relacje z chłopakiem, ale także wyniki biegowe zaczęły się pogarszać, czego trener Kirk nie mógł bagatelizować.

Szatyn siedział na kamiennej obudowie fontanny i nagle usłyszał znajomy, kobiecy głos należący do wokalistki zespołu, który miał mini występ w barze LGBT.

— Hej Landon!

Perry uniósł swoją głowę w górę i spotkał się z wieloma twarzami przechodniów składających się z par, rodzin, dzieci, pracowników restauracji i pobliskiej lodziarni. Pośród nich nie potrafił znaleźć ubranej na czarno, mrocznej, wyglądającej łobuzersko Bess.

Nagle zaczęła do niego machać obca mu osoba. Była kobietą. Wysoka, bardzo zgrabna, co podkreślały czarne, lakierowane obcasy. Spodnie w kant i biała koszula z bufiastymi rękawami dopełniała prostotę i schludny obrazek, a lekki makijaż oraz usta zwilżone błyszczykiem sprawiły, że Landon kompletnie nie miał pojęcia kim była piękność z długimi, rozpuszczonymi włosami.

— Ej... Bo zaraz się obrażę — nieznajoma przysiadła się tuż obok biegacza, a wtedy Perry'emu na dłuższą chwilę odjęło mowę.

— Bess? — przyjrzał się jej ponownie od stóp do głów. — Wyglądasz... inaczej. Jak zupełnie inna osoba — powiedział z niemałym szokiem, ponieważ ta wersja wokalistki nie pasowała do tej, którą poznał tamtego wieczoru.

— Mówiłam ci przecież, że pracuję w korporacji — uśmiechnęła się, a Landon dopiero teraz pojął, że temat o pracy nie był tylko żartem. — Nie mogę tam przychodzić w glanach czy pokazywać tatuaży — szturchnęła łokciem Perry'ego, a on w końcu zdołał pozwolić sobie na skromny uśmiech. Czuł wstyd, bo nie był w stanie zrobić nawet tyle dla Cadena...

— Wyszłaś prosto z pracy?

— Tak — odgarnęła włosy za ramiona.

— To chodź, zabiorę cię na obiad. Musisz być głodna.

— Spokojnie, przecież nie głoduje w robocie — uniosła jedną brew, po czym przemyślała sprawę. — Ale w sumie lubię jeść, więc chodźmy.

— Znam fajne miejsce tutaj niedaleko. W tamtej uliczce — wskazał na zakręt za rogiem, który zaczynał się zaraz za deptakiem.

— Mają tam kawę?

— Jasne.

— Świetnie! — powiedziała, ciągle się uśmiechając.

Landon zauważył, że tego uśmiechu nikt nie byłby w stanie podrobić.

— Opowiesz mi w końcu o tym chłopaku, którego nie możesz pozbyć się z pamięci — dodała i wtedy szala się przechyliła i Landon znów stał się idealnym przykładem smutku.

Bess i Landon wybrali się do skromnej restauracji, a następnie wstąpili do pobliskiej budki z napojami, które wzięli na wynos. Spacerując po parku oraz kamiennych uliczkach Perry z nutą śmiałości, szczyptą bezsilności, kawałkiem roztargnienia oraz tęsknoty opowiadał kobiecie o osobie, na którą poszukiwał ciągle lekarstwa. Słowa płynęły z jego ust brzmiąc niekiedy jak przepis na osiągnięcie odpowiedzi. Biegacz pragnął w końcu móc stanąć przed Cadenem Whitem i bez żadnych wątpliwości wyznać mu wszystkie uczucia, które nadal powstrzymywał.

— Wtedy przed moimi zawodami pojawił się Ethan. Był ubrany dokładnie tak samo jak w liceum — Landon uśmiechnął się słabo, gdy razem z Bess usiedli na jednaj z ławek pod dębem z rozłożystymi gałęziami. — Był wtedy tym chłopakiem, do którego coś poczułem... Nie mam pojęcia czy to była miłość czy zwyczajne zauroczenie? Nie wiem. Nie rozumiem tego uczucia, tych emocji związanych z nim... Różnią się tak bardzo od tych, które żywię do Cadena — Perry chwycił się za klatkę piersiową, po czym popatrzył na blondwłosą wokalistkę zespołu.

Bess spojrzała na brązowowłosego, a następnie przechyliła kubek, który trzymała w ręku i upiła jeszcze trochę wyrazistego soku ze świeżych warzyw i owoców.

— A więc zastanawiasz się dalej czym jest miłość? Wiesz jak odróżnić miłość od zauroczenia? — spytała, a Landon zamilkł na moment nie mając pojęcia, że istniała jakaś przydatna definicja, która ujęła by w dwóch zdaniach rozwiązanie.

Temat tak głębokich uczuć był dla Perry'ego niczym najtrudniejsze zadanie z matematyki.

— Nie mam bladego pojęcia. Chyba... Kompletnie zwariowałem.

— Nie widziałeś chyba żadnego wariata w swoim życiu — pracownica korporacji zaśmiała się krótko, po czym znów zrobiło jej się żal dwudziestodwulatka. — Ale będąc tak kompletnie poważna. Łatwo jest odróżnić zauroczenie od zakochania, czyli miłości. Jeśli ktoś nas tylko zauroczył, rzucił ten pieprzony urok zaczynamy widzieć w tej osobie kogoś niezwykłego, zajebistego, genialnego. Stajemy się ślepi, lecz jednak, gdy nadejdzie ten moment, kiedy dostrzeżesz coś, co kompletnie nie pasuje do tej wyimaginowanej, wyidealizowanej postaci uczucie przemija — Landon w ułamku sekundy pomyślał o Ethanie, o tym Ethanie, którego zobaczył w Hiszpanii. Był zupełnie inną osobą niż ta jaką się zafascynował.

— A jak można w takim razie rozpoznać miłość? — zapytał, po czym przygryzł dolną wargę, która zaczęła drzeć zwiastując jego przyszłe łzy.

Słuchając Bess zaczynał sobie uświadamiać, z czym wiązały się jego dane emocje. Porównał ten stan do biegu, w którym przekraczał kolejne drzwi i kolejne. Otwierał je jedne po drugich odkrywając w sobie nieznane mu dotąd uczucia i wyczekiwane od dawna odpowiedzi.

— Widzisz od początku zalety, jak i wady — wyznała, a Perry przypomniał sobie pierwsze spotkanie z Cadenem. Albinos z papierosem, lecz zarówno z pięknym uśmiechem oraz wyjątkową aparycją. Tuż obok niego przywołał chwilę pierwszej rozmowy z Waddighamem. Obydwóch zaakceptował mimo wad. — Potrafisz wybaczać błędy, które w przypadku zwykłego zakochania nie mogłyby zatrzeć tej rysy — Caden przespał się z kimś za pieniądze. — Lecz najważniejsze jest to, aby to działało dwustronnie. Dotyczyło dwojga ludzi — wtedy szala przechyliła się na jedną ze stron i sylwetka Ethana Waddighama spadła z piedestału.

Mam kogoś - słowa Waddighama.
Kocham cię, Landon - słowa Cadena.

Dłonie Landona zacisnęły się bezzwłocznie, a chłopak bez żadnego wstydu zaczął ronić pierwsze łzy. Płynęły one bezustannie, co wcale nie zdziwiło jego towarzyszki, która położyła swoją dłoń na jego ramieniu. Zapadła cisza, którą przerwał nikt inny, prócz Perry'ego .

— Ja go kochałem... — odparł, jakby niedowierzając, jakby powiedział coś niezgodnego z prawdą, lecz ta prawda była zupełnie realna. — Kochałem chłopaka z trzeciej ławki przy oknie i jest mi wstyd... — Perry schował twarz w dłoniach nie mogąc sobie wybaczyć, że pierwszą osobą, jaką obdarzył tak głębokim, szczególnym uczuciem był ktoś fikcyjny, nierealny. Poczuł się jak przegrany i że zmarnował cenny dar. — Tak bardzo mi wstyd, że to uczucie zostało zepchnięte na drugi plan — mówił dalej, a jego głos łamał się, ściszał i stawał głośniejszy, lecz do tego stopnia, aby usłyszała go jedynie Bess.

— Kochasz Cadena? — spytała, a wtedy ciepły wiatr uniósł jej kosmyki delikatnie usłaniając delikatną twarz trwającą w oczekiwaniu sądu.

— Chcę go pokochać bez żadnego żalu, jednak boję się, że jeśli mu to przyznam to nie będę w porządku z miłością z liceum... — Landon uniósł brwi i będąc wystraszony patrzył przed siebie widząc spacerujące, zakochane pary. — Nie kochałem Ethana, ale... pokochałem jego wykreowaną postać. Chłopaka z trzeciej ławki. Tak bardzo go kochałem — powtórzył te słowa pewnie jednak Bess miała wrażenie, jakby usłyszała również pęknięcie kruchego serca podatnego na uczucia. Perry znów zapłakał, a wtedy kobieta przytuliła go mocno chcąc dodać mu otuchy.

— Wreszcie możesz pójść naprzód - szepnęła wprost do jego ucha, a Perry westchnął łapiąc powietrze, które zaczęło zalegać mu w płucach. Zastygł jak posąg z lodu i patrzył przed siebie czekając na dalsze słowa Bess. — W końcu zrozumiałeś swoje uczucia. Kochałeś tamtego chłopaka, choć z pewnością to bardzo bolesne wyznanie — dodała, pocierając dłonią po jego plecach.

— Czy ja... powinienem powiedzieć o tym Cadenowi? — spytał, nie będąc pewien jeszcze kilku kwestii.

Perry spojrzał na Bess, a ta spotkała się z jego tęczówkami, które nadal błyszczała od łez.

— To już będzie zależało od ciebie, ale myślę, że to nie będzie konieczne. Jemu powinieneś powiedzieć, co do niego tak naprawdę czujesz — posłała mu delikatny uśmiech, a Landon był jej wdzięczny.

— Dziękuję, Bess.

— Ruby. Mam na imię Ruby — zdradziła mu swoje prawdziwe imię.

***

Landon przyszedł do mieszkania, które dzielił wraz z Cadenem, jak i jego młodszą siostrą Emmą. Biegacz sądził, że wieczór spędzi sam, lecz ku jego zdziwieniu na kanapie ujrzał siedzącego albinosa. Starszy zerknął niepewnie w jego stronę, lecz szybko uciekł wzrokiem po ostatniej kłótni i nieśmiało upił łyk kakaa z kubka. Był ubrany jak do wyjścia na imprezę. Jego makijaż mógłby onieśmielić każdą dziewczynę uważającą się za wykwalifikowaną kosmetyczkę. Cekiny, krótki top, widoczna blada skóra, którą postanowił schować przed Perrym.

Landon wiedział, że nie zasłużył sobie na to, aby patrzeć teraz na chłopaka, którego mocno zranił. Do tej pory nie kłócili się od dawna.

Perry chrząknął nerwowo i przeszedł do ich wspólnej sypialni, z której nie wrócił z pustymi rękami. Szatyn podszedł do Cadena z odpakowaną kopertą i pokazał jej zawartość swojemu chłopakowi.

Byłem nerwowy i zachowywałem się jak nie ja przez to zaproszenie... — przyznał Landon i było mu wstyd, że zostawił wcześniej White'a. Jednak spotkanie z Bess... to znaczy Ruby wyszło mu na dobre.

White odstawił kubek, jaki dostał w prezencie od babci Landona, aby móc złapać w swoje dłonie kartkę papieru, która swą treścią ścisnęła jego serce. Caden zaczął się denerwować, tracić stabilny grunt pod nogami i szybko wyszedł spod kocyka przebiegając do pokoju. Chciał się w nim zamknąć, ale w kwestii biegowej nie miał szans z profesjonalnym zawodnikiem. Perry przytrzymał drzwi i dopiero teraz mógł przyjrzeć się stylizacji Cadena.

Crop top z cekinami i różowymi wstążkami, jakie gładziły jego chude biodra. Wcięcie w talii było podobne do kobiecej sylwetki, na które chłopak miał wsunięte jeansowe spodenki z akcentami własnego autorstwa.

Landon się zastanowił tylko... po co były te łzy?

— Mam rozumieć, że teraz odegrasz rolę jak w romantycznym filmie? — zapytał, a Perry poczuł się skonstruowany, bo nie wiedział do czego White zmierzał. — Pojedziesz do Barcelony, przerwiesz ceremonię ślubną i wyznasz uczucia Ethanowi? — mówił dalej, a Landon chciał wszystkiemu zaprzeczyć. — A ja będę tym chłopakiem robiącym za trzecie koło, którego trzeba się w delikatny sposób pozbyć, tak? — zapłakał, jednak starannie otarł łzy uważając na makijaż, który był dziełem sztuki. — Chcesz pojechać na to wesele? — dopytał, jednak tym razem skrzyżował ręce na klatce piersiowej i nie patrzył młodszemu w oczy.

Landon opanował swoje emocje i odparł:

— Chcę.

W Cadenie wezbrał się strach, lecz mimo tego kontynuował:

— Kochasz go nadal...?

Perry zbliżył się do White'a i nie spuszczając wzroku z pięknego albinosa powiedział, czując w sobie wielką ulgę:

— Przyznaje, że go kochałem — Caden był bliski wybuchu płaczu, jednak nie chciał pokazać swej słabości, choć raz starał się stawić czoła przeciwnością będąc silny, lecz to wykańczało go od środka. Smutek był nie do opisania. —
Ale... — Perry przerwał ciszę, ujmując opierającą się dłoń White'a. —
Przepraszam dawną miłość, że nową uważam za pierwszą — dotknął następnie jego policzka i wreszcie spotkał złote tęczówki, które wyrażały niemałe zaskoczenie. — Kocham cię, Caden. Tylko ciebie — uśmiechnął się, a następnie nachylił do ust, które czule pocałował.

Landon rozpromienił się jak nigdy dotąd, gdy całował kogoś, kogo ogarnął wielki szok. Obdarzył Cadena kilkoma muśnięciami, a potem podprowadził go do łóżka, na którym wspólnie usiedli.

— Ale... Ja myślałem, że...

— Tylko ty — Perry wypowiedział te słowa trzymając chłopaka za rękę.

— Musiałeś mnie tak nastraszyć! — powiedział z wyrzutem, a zarazem olbrzymią ulgą. — Myślałem, że to już koniec, że ty... odejdziesz ode mnie. Zostawisz mnie...

— Nie zostawię. Ale musiałem ci powiedzieć, że przed tobą był ktoś, o kim nie zapomnę — wyznał, będąc zgodny z własnym sumieniem oraz emocjami. — Zapomniałem jednak o uczuciu do tamtej osoby, bi moje serce potrafi kochać już tylko ciebie.

Na twarzy White'a pojawiły się rumieńce, a starszy zbliżył się do biegacza i wtulił się w jego tors. Uniósł swoją głowę i chciał dalej patrzeć w oczy Perry'ego.

— Ale... jak wyjaśnisz mi te problemy z naszą bliskością? Czy... Czy to przez to, że nie potrafiłeś wyznać mi prawdy?

Landon tym razem poczuł, że jego twarz robi się jak pomidor i nerwowo złapał się za kark.

— Ja... To trochę... Wstydliwa sprawa — chciał obejść ten temat naokoło, ale ciekawość White'a nie znała na ten moment granic.

Chłopak o białych włosach uklęknął na materacu i położył ręce na ramionach biegacza.

— Mów! Musimy sobie mówić o wszystkim! Też chcę ci coś powiedzieć!

— Co takiego? — spytał, a Perry był specem od braku cierpliwości.

— Chcę, żebyś przestał się powstrzymywać w łóżku — wypalił jak z procy brytyjczyk i patrzył na Landona uśmiechając się od ucha do ucha. — Nie jestem z cukru, nie musisz się ze mną też obchodzić jak z jajkiem. Kiedy jesteśmy razem w tych intymnych sytuacjach czuję, że się powstrzymujesz, romantyku od siedmiu boleści — White pocałował Perry'ego z zaskoczenia, ponieważ nie potrafił okiełznać przypływu tej nagłej energii.

Nagle zapomniał o ich kłótni, poprzednich planach pójścia na imprezę. Chciał spędzić ten czas sam na sam z Landonem. Z chłopakiem, którego kochał ponad wszystko.

— Caden — Perry przyłożył swoje czoło do odstającego obojczyka albinosa, bo nadal czuł się nieswojo. Jednak wiedział, że musiał to powiedzieć. W końcu szczerość w związku była niekwestionowaną podstawą.

— Tak? — starszy pogłaskał Landona po brązowych kosmykach, a wtedy biegacz spojrzał mu w oczy.

Wątpliwości odeszły w niepamięć.

— Dziś chciałbym, żebyś to ty to zrobił. Kochaj mnie — wyznał, a White przez chwilę klęczał blady jak ściana, lecz nie trwało to długo. — Możesz to dla mnie zrobić? — dopytał Perry nie mogąc znieść nawet sekundy ciszy.

— Oczywiście, że tak — odpowiedział z radością. — Przecież mam czym — podszedł do tego tematu swobodnie, aby odprężyć nieco swojego partnera.

White zmrużył oczy i przybrał taki wyraz twarzy, jakiego Perry nigdy dotąd jeszcze nie doświadczył. Starszy wplótł swoje palce w grzywkę biegacza i odchylił ją w tył chcąc widzieć całą twarz Landona.

— Chodź tutaj, kochanie — powiedział i zaczął kierować swojego chłopaka na plecy, a sam wedle życzenia kochanka postanowił pierwszy raz dominować w tym związku.

Dla Cadena, jak i Landona było to nowym doświadczeniem, jednak bardzo ważnym. Świadczyło ono o zaufaniu drugiej połówce. Dla White'a było to również wyróżnieniem i chciał się spisać jak najlepiej w tym momencie. Nie spodziewał się, że jego partner kiedykolwiek będzie chciał go poczuć w sobie, jednak gdy biegacz to zaproponował, albinos poczuł się jak ktoś spełniony, szczęśliwy.

Kiedy byli już całkiem nadzy, Caden obrócił Landona na brzuch i kazał mu się rozluźnić. Ciało Perry'ego nie chciało za bardzo współpracować, lecz białowłosy miał na to swoje sposoby. Pocierał palcem o otwór wyższego partnera i czekał cierpliwie na reakcje. Landon zaciskał kurczowo dłonie na poduszce i nie potrafił się odprężyć w żaden sposób, zatem starszy poczęstował go śmieszną uwagą:

— Powiedzenie: żal dupę ściska nabrało nowego znaczenia — teatralnie przewrócił oczami, a twarz Perry'ego dojrzała niczym dorodny pomidor.

— Caden... — schował głowę pod poduszką, a wtedy White triumfował odczuwając wreszcie jakąś zmianę.

Niższy uśmiechnął się, lecz po chwili stał się całkowicie poważny i zaangażowany, aby zadowolić kochanka.

— Wsuwam pierwszy palec — ostrzegł, nisko modulując głosem i zrobił to starannie, a z ust Perry'ego wyrwało się westchnienie. Po chwili White dołączył również drugi palec, a gdy wyczuł odpowiedni moment założył prezerwatywę i przyległ do wysportowanego ciała biegacza delikatnymi dłońmi rozsuwając bardziej jego nogi na boki. — Wchodzę — szepnął, a wtedy fala nieznanego dotąd Landonowi uczucia przeszła dreszczem po całym jego kręgosłupie.




***



Dzień ślubu nadszedł błyskawicznie.

Landon witając się z Ethanem prawie go nie rozpoznał, bowiem niższy nie miał już krótkich włosów, a jego długie kosmyki związane w warkocz były ozdobione świeżymi kwiatami i skromnym welonem.

Ceremonia przebiegła magicznie, a zwieńczony pocałunek na oczach dwóch rodzin i przyjaciół zapoczątkował nowy rozdział w życiu państwa Marquez.

— Adres Marquez i Ethan Waddigham-Marquez! Zdrowie młodej pary! — wykrzyczał ktoś na sali i wszyscy złapali za kieliszki.

Muzyka grała na początku bardzo hucznie, lecz po pierwszym tańcu kilka utworów brzmiało spokojnie i goście mogli wraz ze swoimi żonami, mężami, partnerami, partnerkami odpłynąć na krótki moment.

Tak samo było z Landonem Perrym i Cadenem Whitem, którzy kołysali się w rytm muzyki przylegając do siebie. Caden przytulał się do torsu biegacza, a podbródek szatyna oparty był przy skroni niższego.

Byli siebie blisko, a ich miłości nie mógł nikt zakłócić.

Landon tak przynajmniej myślał aż do chwili, w której nie zamknął oczu i nie ujrzał w czarnej przestrzeni postaci chłopaka wyglądającego jak licealista, jak Ethan Waddigham.

— A więc... — wytwór wyobraźni włożył dłonie do kieszeni czarnych spodni. — Naprawdę ktoś zdołał mnie pokochać?

— Tak — przyznał Perry i uśmiechnął się nieznacznie. — To byłem ja.

— Głupek — Waddigham odwrócił się do Landona plecami, jednak coś nie pozwalało mu przez chwilę odejść. Dopóki nie wypowiedział jednego z magicznych słów. — Dziękuję, Perry.

L

andon ponownie uniósł powieki w górę i w ten oto sposób dał wreszcie odejść chłopakowi z trzeciej ławki, lecz wiedział, że z pewnością nigdy o nim nie zapomni. Następnie przeniósł swój wzrok na zespół muzyczny będący na scenie i przypomniał sobie słowa refrenu piosenki skomponowanej przez Bess.

Ta chwila ulotnych, bezsensownych snów

Moje sny nigdy się nie ziściły. To były tylko pocałunki, które nie przekroczyły żadnych granic dających nam obojga szczęście

I jeszcze raz ujrzymy tłum

Dawni przyjaciele Ethana, a teraz... moi przyjaciele... Daisy, Q, Peter, Amanta spojrzą na nas. Pan Waddigham i każdy kto obserwował nasze uczucia...

Zgasimy ten blask niemądrych słów

... będzie musiał zaprzestać mówić, o czymś co skończyło się zanim się zaczęło.
Niemądrych słów było wiele i należały do nas obojga. Ethan i ja popełniliśmy błędy. Tak jak wtedy... na remontowanej sali gimnastycznej...

Zależy mi na tobie i chciałbym spróbować... Nie traktuj moich słów, jakby nie miały żadnego znaczenia.

— Spróbować? Chłopak, który ciągle wypierał się, mówił na głos, że nie jest gejem nagle mówi o związku z drugim facetem?!

I nikt w nas więcej nie uwierzy, nie uwierzy już nie...

Nikt w nas nie uwierzy, ponieważ ja także nie wierzę. Nie mogę przecież kochać kogoś, kto nie istnieje nigdzie indziej prócz w mojej własnej wyobraźni.

Patrząc teraz na nas. Na mnie i Ethana nikt nie uwierzy już w nas. Czy mieliśmy szansę? Tego nie wie nikt.

Teraz wiem jednak, że mam przed sobą szczęście pod postacią najprawdziwszego Cadena White'a. Jest tutaj ze mną, trzymam go za dłoń, a swoją drugą rękę ułożyłem na biodrze filigranowego albinosa. Patrzę w złote oczy starszego i mogę tylko przyznać, że jestem niebywałym głupkiem, ponieważ mam szczęścia za dwóch będąc chłopakiem Cadena.















Koniec

***

Koniec! Aaaaa!!! Jak mi jest przykro 💔 nie chcę końca!

Bardzo serdecznie dziękuję za obecność przy tych specialach ❤ miło byłoby, gdyby ktoś się podzielił odczuciami na ich temat ☺❤

Co do wersji rozszerzonej. Mam bardzo dużo materiału, więc pewnie skończę książkę jeszcze w tym roku 😅 ale będzie czekała na swoją kolej, bo priorytetem jest dla mnie powieść sf ☺ będę informowała na bieżąco zapewne 😅

Zapraszam również na moją najnowszą książkę! (jest już w całości na watt)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro