ludzka natura
Trener Kirk pochwalił swojego najlepszego zawodnika, jakim był Landon Perry i z dumą pozwolił wszystkim pójść do szatni.
Olivia poszła wziąć szybki prysznic, a następnie zjawiła się tuż pod pokojem trenera. Z uśmiechem na twarzy pożegnała kolegów i koleżanki z klubu biegaczy, a sama wypatrywała informatyków, którzy mieli przyjść do placówki.
Nie musiała długo czekać na gości, ponieważ zauważyła jak przy portierni zameldowała się dwójka nieznanych jej twarzy. Jeden z nich był starszy, około pięćdziesiątki facet, drugi zaś był mniej więcej w jej wieku.
Kirk nagle wyszedł ze swojego pokoju i spojrzał na swoją zawodniczkę, która nie mogła doczekać się, aby poznać przystojnego, wysokiego Axela.
— Dzień dobry, panie Kirk.
— Panie Rouge — mężczyźni uścisnęli dłonie na powitanie, a następnie zaczęli kierować się w stronę sal na piętrze.
— Olivia zaprowadź Axela do sali numer 7. Dyrektor obiektu kazał tam zainstalować dwa nowe programy.
— Właśnie miałem o to pytać — syn starszego informatyka spojrzał z uśmiechem na biegaczkę, z którą poszedł wraz do wyznaczonej sali, robiła ona poniekąd za gabinet.
Chłopak od razu zabrał się do pracy, natomiast Olivia oparła się o jeden z grzejników przy oknie, przyglądając się przystojniakowi o brązowych oczach. Zaczęła ubolewać nad tym, że każdy kto zasługiwał na jej uwagę okazywał się być homoseksualistą...
Nie czekając jednak zbyt długo, blondynka skrzyżowała ręce na piersiach zakrytych sportową, ciemnoniebieską bluzą i postanowiła od razu przejść do rozmowy.
— Mój trener wspominał, że mieszkacie na tym samym osiedlu.
— Kirk? Tak. Znam go od dziecka — odpowiedział spokojnym tonem, nie podejrzewając, że za chwilę ta pozorna konwersacja zamieni się w coś bardziej poważnego.
— Czy mogłabym cię o coś zapytać? To może głupio zabrzmieć, ale boję się o mojego przyjaciela.
Po usłyszeniu tych słów Axel zmrużył swoje powieki, a na twarzy malowało się zastanowienie. Wysoki chłopak obrócił się na krześle w kierunku blondwłosej, długonogiej dziewczyny, będąc zainteresowany, ale jednocześnie zmieszany.
— Widzę cię po raz pierwszy w życiu, więc nie sądzę, żebym potrafił pomóc.
— W porządku — Olivia zaczęła udawać zawstydzoną, czym wpędziła ona bruneta w zakłopotanie.
— Przepraszam, nie chciałem, żeby tak to zabrzmiało. Mów, o co chodzi?
Biegaczka popatrzyła ponownie na Axela. Zrobiła to niewinnie, dalej wyglądając jak zatroskana przyjaciółka, która chciała dla swojego przyjaciela jak najlepiej.
— Bo wiesz... Kirk i ja zobaczyliśmy dziś przed budynkiem Landona z jakimś podejrzanym chłopakiem. Trener go rozpoznał i powiedział, że z nim kiedyś chodziłeś. Tylko... Jak mu tam było? Caleb? Caden?
— Caden... — czarnowłosy z wydychanym powietrzem wypowiedział imię jasnowłosego albinosa, jakby samo wspomnienie o nim zalegało mu w płucach.
— Czy mógłbyś mi coś o nim więcej powiedzieć? Trener i ja martwimy się o Landona, a także jego karierę. Chłopak przygotowuje się do Mistrzostw Europy, ma szansę na zdobycie złota i nie chcemy, aby ktoś mu w tym przeszkodził. Zwłaszcza, że... Ten cały Caden nie cieszy się dobrą opinią — ostatnie zdanie wypowiedziała tak, aby sprawdzić informatyka. Nie miała pewności jaki był w oczach Axela, a chłopak połknął haczyk i zaczął śpiewać jak z nut.
— Byłem z nim ponad rok i myślałem, że nic nas nie rozłączy — przeczesał swoje włosy, a wspomnienia o Cadenie okazały się dla niego bardziej bolesne niż Olivia mogłaby przypuszczać. — Myślałem, że go znam, ale... Tylko mi się tak wydawało. — chłopak nagle wstał z krzesła i zaciśniętą pięścią uderzył o ścianę, powodując w oczach blondynki iskierki, które przerodziły się w płomień symbolizujący podsycenie kryjącej się za tym tajemnicy.
— Nie musisz mówić jeśli to dla ciebie takie bolesne.
— Nie, powiem ci. Niech ten twój kolega trzyma się od niego z daleka. Zerwałem z nim, ponieważ to, co zrobił było niewybaczalne.
A więc naprawdę go zdradził. Czyli plotki jakie usłyszał Kirk na osiedlu były prawdą!
— Caden mnie zdradził. Przespał się z jakimś typem na imprezie będąc pijany, ale alkohol nie miał z tym nic wspólnego, ponieważ on to zrobił za kasę. Dał dupy za jebane, marne grosze — wyznał, zaciskając swoją pięść jeszcze mocniej.
Olivia uniosła brwi z wrażenia nie mogąc uwierzyć, że trafiła jej się taka perełka. Od razu jej oczy się zaświeciły i chciała zbliżyć się trochę do Axela, aby jej pomógł w rozpadzie domniemanego związku między Cadenem a Landonem.
— Brak mi słów... — powiedziała ze smutkiem, a także odrazą względem White'a. Naprawdę nie chciała, aby ktoś taki kręcił wokół Perry'ego. — To naprawdę straszne... Mam nadzieję, że Landon mi uwierzy, gdy mu o tym powiem. A co jeśli nie? — młoda kobieta złapała się za czoło i próbowała wymyślić coś jeszcze, aby jakoś przekonać Axela, aby jej pomógł.
Sztuczne dramatyzowanie odniosło jednak niebywały sukces.
— Caden chodzi do baru LGBT w każdy piątek. Kiedyś razem tam imprezowaliśmy, ale od naszego zerwania zmieniłem miejsce. Powiedziałem, że już nigdy moja noga tam nie postanie, ale jeśli mogę pomóc. To tam pójdę. Z pewnością teraz z Landonem tam się prowadza, a więc spotkam się z byłym i powiem twojemu przyjacielowi, aby trzymał się od niego z daleka.
— Naprawdę mógłbyś to zrobić? Wtedy na pewno Landon skupiłby się na mistrzostwach, treningach. Czas nam ucieka, więc nie chciałabym, aby dowiedział się o takich okropnych rzeczach dzień przed tak ważnymi zawodami.
— Możesz być spokojna. Lepiej, żeby jak najszybciej przejrzał na oczy. Caden wygląda jak niewiniątko, ale tak naprawdę pewnie przespał się z połową facetów w tym barze.
***
Po treningu Landon sięgnął po telefon i zadzwonił od razu do swojego chłopaka. Usłyszenie jego przyjaznego głosu od razu wywołało w nim uśmiech i nie mógł się doczekać ich spotkania.
— Już wróciłem do domu dziadków, więc... Przyjeżdżasz do mnie czy ja mam jechać do ciebie? — zapytał, przegryzając swoją dolną wargę, którą po chwili puścił, czując zawód po usłyszeniu słów jasnowłosego.
— Przepraszam cię Landon. Czy możemy przełożyć nasze spotkanie na jutro?
— No dobrze... — uniósł swoją rękę, po czym opuścił ją na materiał kołdry, która leżała tuż obok niego. — A coś się stało?
— Nie, ale chciałbym dziś spędzić czas z Emmą. Rozmawiamy na poważne sprawy i chcemy sobie wiele rzeczy wyjaśnić. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły?
— Nie, no coś ty. Myślę, że to dobrze, że chcecie pogadać — uśmiechnął się, choć sam także potrzebował obecności Cadena, niemniej jednak cieszył się, że rodzeństwo mogło w końcu szczerze porozmawiać. — To widzimy się jutro. Mam dla ciebie niespodziankę — wyznał, rumieniąc się delikatnie na policzkach, ponieważ zaplanował jutrzejszą niedzielę tak, aby spędzili ją w końcu gdzieś indziej niż tylko w domu.
— Serio? Co masz na myśli?
— Dowiesz się jutro — zaśmiał się do telefonu.
— Dobrze. W takim razie z samego rana będę pod drzwiami twojego domu. Nie mogę się doczekać.
— Może ci otworzę drzwi.
— Jeśli nie ty, to na pewno zrobi to twoja babcia. Chyba mnie polubiła.
— Lubi cię bardziej ode mnie — zaśmiali się obaj, a Perry kontynuował czarny scenariusz. — Gorzej jak otworzy ci dziadek. On cię jeszcze nie zapamiętał.
— Takiej pięknej twarzy? Jak tak może!
— Hah! Dobrze, mój piękny chłopcze. Zobaczymy się jutro.
— W porządku. Do zobaczenia.
Po rozłączeniu się z Cadenem, Landon momentalnie posmutniał, bo sądził, że dzisiejsze spotkanie z chłopakiem pozwoli mu uwolnić się od myśli dotyczących Ethana Waddighama.
Chciał się z nimi w końcu uporać, wykasować go z pamięci myśląc jedynie o tym, aby utworzyć z Cadenem trwały związek, którego nikt nie mógłby zniszczyć. Szatyn wyciągnął z ostatniej półki czarny notes z białymi akcentami, w którym nie miał zapisanego nawet jednego słowa.
Kupił ów przedmiot, aby schować w nim coś czego powinien był się pozbyć już dawno temu. Otworzył odchylone kartki między, którymi znajdował się uschnięty kwiat. Niegdyś był różowy, okazały i piękny. Dla Landona kiedyś był to najpiękniejszy kwiat jaki kiedykolwiek widział, ale z czasem... Zaczął rozumieć, że historia związana z nim musiała w końcu przeminąć.
Chłopak wziął do ręki pudełko zapałek przypominając sobie o tym jak wielką wartość miał dla niego ten kwiat. Pomimo tego, że był uschnięty i pozbawiony tego blasku, co w czasach liceum to jednak... Ciągle istniał, nadal w głębi serca wiązał się z poznaniem, a także rozstaniem. Towarzyszył mu w najbardziej szalonych, intrygujących, romantycznych, a także bolesnych chwilach...
Landon wstrzymał się z rozświetleniem małego płomyka w swoim pokoju, ponieważ uniósł dłoń, w której ujął ten kwiat. Przywoływał tak mnóstwo wspomnień...
Odwal się ode mnie (...). Ale najpierw mi go oddaj - Perry uśmiechnął się, ponieważ poczuł się tak, jakby znów stał na tamtych chodniku wraz z Waddighamem. - Chcesz go? Chcę.
Lecz pełne uroku wspomnienia zostały rozpszarpane przez burzowe myśli. W jednej sekundzie zamieniając uśmiech w szczere łzy, które spłynęły po twarzy biegacza wpatrującego się bezustannie w kwiat.
Spal go, a wtedy szybciej zapomnisz, że w ogóle istniałem.
Landon Perry podwinął swoje kolana do klatki piersiowej i skulił się przed całym otaczającym go światem, którym był dla niego kiedyś Ethan.
— Czemu Ethan? — szepnął sam do siebie, siedząc samotnie w swoim pokoju.
Podniósł swoje spojrzenie i za pomocą tęsknoty, jego wyobraźnia wykreowała przed nim postać chłopaka z trzeciej ławki.
Zaczął sobie przypominać wieczór w jego pokoju, gdzie razem oglądali film. Mając na myśli razem liczył siebie, a także śpiącego Waddighama.
Doskonale pamiętam każdy szczegół z tamtego dnia. Jego piękne rysy twarzy, lisie spojrzenie, które ukrył za opuszczonymi powiekami, niewinną twarz, a także piękne usta z jakich padały tak okrutne słowa...
Perry przypomniał sobie także o rozmowie z ojcem czarnowłosego chłopaka. To jak bardzo ten nastolatek był skrzywdzony przez los.
Landon nagle przyprowadził się do porządku i spojrzał na swoją komórkę, przez którą przed chwilą rozmawiał wraz z chłopakiem. Był z Cadenem a Ethan z Andresem.
Szatyn był gotów na dalsze kroki, chciał załapać Cadena za rękę i biec z nim wspólną drogą, nie odwracając się już nigdy za siebie, lecz...
Jego wyobrażenia była przed nim o kilka kroków. Trzymał White'a kurczowo za delikatną dłoń z uśmiechem pędząc ku wspólnej przyszłości. Niestety jego cząstki uczuć do Waddighama nie wygasłych, ograniczały go, nie pozwalając pragnień odzwierciedlić w rzeczywistości.
Biegacz ponownie spojrzał na zaschnięty kwiat i siedząc dalej na łóżku, zastanawiał się nad tym, co było słuszne.
***
White przyszedł do domu rodziców mamy Landona i Margaret nie wypuściła chłopców bez wypicia z nią wspólnie kakaa. Kobieta tak bardzo lubiła spędzać czas z Cadenem, że zapominała czasem, który z nich jest jej wnukiem.
— Oo, to masz siostrę! Kiedy mogę ją poznać? Landon musi ją także zaprosić — powiedziała, a jasnowłosy zaczął się śmiać wraz ze staruszką, powodując, że Perry unosił swoje brwi coraz wyżej i w ciszy pił swój napój.
— Może kiedyś nadarzy się okazja i pani ją pozna.
— Muszę! Przecież jesteście razem nie od dziś, więc muszę poznać twoją rodzinę. Pamiętaj skarbie, babcia wie najlepiej.
— Nie będę zaprzeczał — Caden znów się zaśmiał i stuknął wspólnie kubki wraz z Margaret sprawiając tym gestem, że Landon o mało, co nie zadławił się napojem.
— Wy chyba mnie tutaj nie potrzebujecie — odparł po długiej chwili milczenia.
— Jak z nami nie rozmawiasz to teraz nie narzekaj.
— Babciu to ja jestem twoim wnukiem.
— Właśnie wiem i wiem też, że wdałeś się w swojego ojca. Też taki niemowa. A może to Rose go tak zagaduje i nie ma biedaczek kiedy się odezwać?
— Ciekawe po kim mama taka rozmowna — zadrwił, łapiąc swojego chłopaka za rękę. — Idziemy? — zapytał, wstając z krzesła przy stole, unikając wrogiego spojrzenia swojej babci.
— Powiedz nie — kibicowała po cichu Margaret, a Caden nie mógł powstrzymać swojego śmiechu, a także cudownej atmosfery jaka panowała między osobami w tej rodzinie.
Takiego ciepła White nigdy nie doświadczył, dopóki nie poznał Landona.
— Dziękuję pani za kakao, bardzo chciałbym zostać, ale mój chłopak przygotował dla mnie niespodziankę.
— Mój wnuk stał się mężczyzną. Nie wierzę — babcia nadal żartowała sobie z Landona, który miał ochotę jak najszybciej opuścić ten dom. — To może przyjdziecie wieczorem? Posiedzimy razem?
— W sumie czemu... — zaczął Caden, którego Perry natychmiast owinął szalikiem wokół ust.
— Nie, dziś idziemy do Cadena. Może innym razem. Gdzieś w dalekiej przyszłości — powiedział Perry, kierując się z zakneblowanym chłopakiem do drzwi wyjściowych.
— Już to widzę, prędzej to mnie Pan Bóg do grobu zaprosi niż z spędzimy razem więcej czasu.
— Babciu... Nawet tak nie mów.
— Dobra, dobra tylko tak sobie żartuje. Uważajcie na siebie i na dziadka, bo gdzieś tam się szwęda po chodniku.
— Musisz mu smycz kupić — powiedział. — Pa, babciu. Kocham cię!
— Kocham was chłopcy!
— Do widzenia! — White oswobodził się w ostatnim momencie i zdołał się jeszcze pożegnać z Margaret, która stanęła przy oknie i widząc szczęście tej dwójki nie mogła się nacieszyć tym widokiem.
Niespodzianka okazała się być dla Cadena koszmarem, a nie żadną przyjemnością, gdy okazało się, że oboje mieli spędzić wspólnie czas jeżdżąc na łyżwach.
— Nie wejdę tam — powiedział White, któremu z trudem Landon założył łyżwy na nogi. — Nie umiem, boję się — odparł, z obawą patrząc na zamarzniętą taflę.
— Daj mi rękę. Nie upadniesz i zobaczysz, że będzie fajnie — zapewniał go Perry, któremu jasnowłosy w końcu zdołał zaufać.
— No dobra — wyznał z dość posępną miną. — Ale jak tylko się przewrócę to od razu idę zdjąć to coś, co mam na stopach.
— Dobrze — szatyn zaśmiał się, po czym przyciągnął do siebie chudzielca, który przejechał po lodzie parę matrów tylko dzięki sportowcowi.
Nogi Cadena trzęsły się jak galareta, ale mimo tego nie chciał się tak łatwo poddawać. Widział jak dużą radość sprawiała Landonowi jazda na łyżwach, a więc nie chciał psuć tej chwili i nawet, gdy wylądował z hukiem na swoich pośladkach to podniósł się z godnością, prostując plecy.
— To się nie liczyło — powiedział z udawaną powagą. — Spróbuję jeszcze tutaj wytrzymać parę minut.
— No dobrze — Landon pocałował Cadena w policzek, a następnie razem starali się przejechać jeszcze parę metrów po lodzie bez wykonywania jakiś dziwnych wygibasów ze strony White'a.
Biegacz z trudem powstrzymywał się od śmiechu, ale musiał to robić, aby nie zniechęcać swojego chłopaka przed jazdą. Ten zimowy sport był idealny, aby wspólnie spędzać czas, a także bawić się oraz przewracać od czasu do czasu.
Bez praktyki niczego Caden by nie osiągnął, a już na pewno nie takiego sukcesu jakim było ujechanie kilku metrów samodzielnie.
— O matko! Widziałeś! Ja jechałem sam! — powiedział podekscytowany, wzbudzając uśmiechy innych jeżdżących na lodowisku.
Landon także uniósł swoje kąciki ust, ale nie tak jak wszyscy inni. Szatyn nabrał powietrze do płuc i z dumą patrzył na człowieka, bez którego nie wyobrażał sobie żadnej rozłąki. Nie wytrzymałby bez niego tygodnia, ponieważ wiedział, że albinos był dla niego naprawdę ważny.
Caden podjechał do Perry'ego, który złapał go w swoje ramiona, a następnie zagarnął jego biało-niebieską grzywkę na bok, wpatrując się w złote tęczówki, a także roześmianą od ucha do ucha twarzyczkę.
— Idziemy już? — spytał.
— Tak, bo padam z nóg — wyznał, będąc szczęśliwy, że dał się finalnie namówić na taki rodzaj aktywności.
***
Oboje znaleźli się w pokoju jasnowłosego. Emmy znów nie było w domu, ponieważ poszła spotkać się z Jay'em, o którym Caden dowiedział się od siostry. Postanowił się także tą wiadomością podzielić z Landonem, któremu ufał bezgranicznie.
— Jest od niej dużo starszy z tego co wiem, ale ona go lubi — pokiwał głową, wpatrując się z lekką niepewnością w podłogę. — Mam go poznać w następnym tygodniu i wtedy sam ocenię.
— Widzę, że naprawdę szczerze pogadaliście — zauważył biegacz, który siedział na krześle przy biurku.
— Tak — uśmiechnął się, choć początek ich wyznań był dla niego naprawdę bolesny. Słowa siostry go zraniły, ale wolał żyć w szczerej relacji z Emmą.
— A twój wujek i ciocia? Kiedy wracają? — zapytał Landon, który od dłuższego czasu nie widział w tym domu nikogo poza rodzeństwem.
— Oni wracają dopiero jutro po południu, więc... — jasnowłosy przygryzł dolną wargę i na czworaka po podłodze podszedł do krzesła, na którym siedział jego chłopak. — Co ty na to, aby dobrze wykorzystać ten czas? — zapytał, kładąc swoją dłoń na delikatnym wybrzuszeniu, które pojawiło się pod wpływem ujrzenia tak seksownego, a zarazem uroczego Cadena.
Perry kiwnął twierdząco głową i choć był pewien obaw to jednak zgodził się na to, aby to White się nim zajął.
Jasnowłosemu od dawna chodziło to po głowie dlatego kiedy dostał w końcu pozwolenie, od razu odsunął suwak przy spodniach Landona. Szatyn uniósł swoje biodra, aby zsunąć przeszkadzający im materiał ukazując przed oczami Cadena swojego stojącego na baczność członka.
Starszy uśmiechnął się z zadowoleniem i zanim zabrał się do pracy ściągnął najpierw z siebie dolną garderobę, aby jeszcze bardziej podniecić partnera. Caden wiedział doskonale w jaki sposób doprowadzić swojego chłopaka do szaleństwa dlatego wypiął swoje pośladki, po czym wsunął do ust jego członka.
Landon odchylił głowę w tył, czując jak po jego kręgosłupie przeszedł przyjemny dreszcz. White obserwując całą sytuację z wysokości bioder chłopaka, zaczął ssać główkę jego penisa. Robił wszystko z należytą starannością, samemu powstrzymując się od złapania swojego przyjaciela. Musiał się wstrzymać z tym, ponieważ najważniejszy był dla niego Perry, który w jego mniemaniu wciąż zasługiwał na nieznane mu dotąd doznania. Chciał nauczyć partnera dużo więcej.
Caden wsuwał jego członka coraz głębiej, odczuwając niemałe problemy spowodowane jego okazałym rozmiarem. Perry nie mogąc się powstrzymać od pojedynczych przekleństw, w końcu zasłonił swoje usta dając się ponieść dalej w nieznane.
Sprawna, a także delikatna dłoń Cadena zaczęła bawić się jądrami młodszego kochanka, doprowadzając go do takiego stanu, że biegacz nagle złapał za jasne kosmyki White'a i sprawił, że młodzieniec o złotych tęczówkach w końcu na niego spojrzał.
— Chodź tutaj — powiedział, oddychając głęboko i zapraszając Cadena na swoje biodra.
Jasnowłosy przegryzł opakowanie prezerwatywy, a następnie sprawnie nałożył ją na rozgrzanego członka. Landon nie myślał trzeźwo, podążając za popędem seksualnym oraz pragnieniami, dlatego też bez chwili namysłu nakierował swojego członka na otwór White'a i zaczął szybką grę wstępną.
Starszy z uchylony ustami wydawał z siebie ciche dźwięki zadowolenia, a także uśmiechał się czując satysfakcję, że zdołał przebudzić w Landonie takiego chętnego oraz gotowego na wszystko faceta. Perry penetrował wnętrze kochanka, trzymając go za biodra i momentami unosił materiał jego szarej bluzki.
Caden ściągnął ją po paru chwilach i całkiem nagi, układając dłonie na oparciu krzesła oraz przybliżając się do twarzy Landona sam zaczął nabijać się na jego członka. Biegacz nie mógł uwierzyć nadal w swoje szczęścia, a także chwilę, która zrodziła się w ułamku sekundy. Jeszcze przed momentem swobodnie rozmawiali, będąc oddaleni od siebie, a teraz bezwstydnie pozwalał sobie na takie zbliżenia oraz doznania.
Musiał trochę odpocząć, dlatego też pozwolił, aby to Caden kręcił biodrami, a także unosił się nad nim bez chwili wytchnienia. White znów na twarzy stał się rumiany, a pot zalewał jego smukłe ciało. Albinos wpił się nagle w usta Landona, który ponownie przejął inicjatywę i zaczął w szybkim tempie wsuwać się do samego końca.
Caden momentami krzyczał z tak mocnych oraz głębokich wejść, ale to nie oznaczało, że Landon miał przestawać. Starszy czuł, że za chwilę dojdzie, dlatego Perry złapał za jego penisa i zaczął poruszać ręką doprowadzając jasnowłosego do szaleństwa.
Szybkie ruchy bioder, ciężkie oddechy, westchnienia, skrzypienie krzesła, a to wszystko owiane głębokim uczuciem, które niezaprzeczalnie trwało między dwójką.
— Nie przestawaj... — Caden zacisnął swoje wargi, po czym znów je uchylił czując, że finał zbliżał się wielkimi krokami. — O cholera...
Widok tak posłusznego oraz błagającego chłopaka, był dla Landona kolejnym ukrytym pragnieniem, które w końcu się ziściło. Wedle życzenia, nie przestawał, dalej pewnie i mocno dając starszemu przyjemność. W pewnej chwili zwolnił swoje uniesienia, aby zrobić krótkie przerwy między ich stosunkiem. Trwały one niespełna dwie sekundy, ale dla White'a były one jak długie godziny. Wygiął swoje plecy w tył i zaciskając ponownie wargi popatrzył w oczy, zielone oczy Perry'ego, który wykonał kolejny ruch.
— Ahhh — wyrwało się z ust Cadena, a biegacz poczuł na swojej dłoni oraz brzuchu ciepłą, lepką spermę.
Zrobił to ponownie. Następny ruch, po czym przyciągnął White'a do siebie, czując na sobie coraz więcej substancji jaka trysnęła z penisa jego partnera. Dłonie jasnowłosego zacisnęły się na barkach szatyna i zszedł z jego bioder i ostatkiem sił zdjął prezerwatywę, którą rzucił po chwili na podłogę.
Znów znalazł się podłodze, klękając przed członkiem, którego ponownie wziął do ust. Wsuwał go głęboko aż do gardła i nie czekając długo poczuł jak jego chłopak doszedł w jego buzi. Spermy było tak dużo, że część wyciekła z ust Cadena, ale resztę z dumą połknął tuż przed swoim partnerem, który spojrzał na niego z oczarowaniem.
—
——
———
Jak myślicie? Czy Caden naprawdę mógłby zrobić takie świństwo Axelowi? Czy słowa informatyka to usłyszana plotka, w którą błędnie uwierzył?
A czy Landonowi udało się spalić kwiat, który dał kiedyś Ethanowi?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro