liście kiedyś muszą zwiędnąć
Paproć okazała się idealnym pomysłem i zwieńczeniem ciężkich zmagań z umeblowaniem saloniku o skromnym metrażu. Wizualnej przestrzeni dodawała mu wyspa zgrabnie połączona z kuchnią, która musiała wystarczyć trzem osobom mieszkającym w jednym lokum.
Caden i Emma wyprowadzili się od toksycznego wujka oraz ciotki zaczynając kompletnie nowy rozdział w swoich życiach. Zmiany nastąpiły nie tylko względem nowego miejsca zamieszkania, ale także odnalezieniu dróg, którymi rodzeństwo chciało podążać. Emma straciła kontakt z Jay'em. Przestała się spotykać z o wiele starszym od siebie mężczyzną i postanowiła odpocząć od związków na dłuższy czas. Dziewiętnastolatka zrozumiała, że chce się skupić przede wszystkim na pracy i dorzucaniu się do czynszu. Na boku czarnowłosa szukała innego mieszkania, ponieważ nie chciała być dłużej zależna od starszego brata, który pomógł jej wyjść na prostą. Skończyła na dobre z narkotykami, zaprzestała kłamstw i przejrzała na oczy względem byłego partnera. Trapiło ją w sercu wiele niewykorzystanych spraw, wstydziła się błędów, jakie tak naprawdę ją ukształtowały. Caden często rozmawiał z młodszą siostrą i dawał jej tyle wsparcia ile tylko potrafił, lecz nie zawsze było to dobrym wyjściem z sytuacji. Młoda kobieta chciała dawać więcej od siebie i zaoszczędzone pieniądze dorzucała do wielkiego słoika stojącego w szafce pod wieszakiem na kurtki. Nikt tam nie zaglądał i dlatego w tak oczywistym miejscu Emma i Landon postanowili schować słoik dokładając oszczędności na to, aby spełnić marzenia Cadena o studiach. Te w Londynie były potwornie drogie, lecz byli bliżej niż dalej.
Caden.
Caden zmienił pracę i nie harował już jak wół nosząc ciężkie towary na magazynie. Zamiast tego zatrudnił się w kwiaciarni, ponieważ musiał odrzucić propozycję zarobku w pobliskim klubie jako barman. Landon kategorycznie zabronił mu tej pracy i jasno powiedział, że ciekawość oraz zazdrość były jego największymi wadami. White nie miał mu tego za złe, nie traktował uporu młodszego za brak zaufania. Potraktował to jako uroczy gest przepełniony wrażliwością, która go cechowała. Wysoki, wysportowany biegacz krył w sobie złote serce, które Caden tak bardzo pokochał. Pójście na kompromisy było właściwym rozwiązaniem.
Emma wyszła do pracy jako pierwsza. Zaczynała od tego tygodnia pierwszą zmianę w sklepie spożywczym, natomiast jej brat przewrócił się na drugi bok i objął w pasie swojego chłopaka wylegując się ze świadomością, że dziś zaczynał od 10. Landon natomiast nie pracował. Pieniądze na czynsz przysyłali mu rodzice, dzięki czemu dwudziestojednolatek mógł całkowicie skupić się na studiach oraz sporcie, choć w tej chwili bardziej obchodziła go obecność partnera.
White z samego ranka był straszną przylepą, rzepem, jakiego nie dało się odkleić nawet siłą i niekiedy dołowało to Landona zwłaszcza w sytuacjach pójścia do łazienki.
— Caden? — powiedział łagodnym tonem do starszego albinoska.
— Yhym? — ospale mruknął, choć nie otworzył nawet na moment swoich leniwych powiek.
— Muszę iść do łazienki.
— Mmmm — Perry nie zrozumiał tego szyfru, ale szczupła noga lądująca na jego brzuchu jedynie dociskała mocniej jego pęcherz.
— Kochanie... Zaraz się zesikam.
— Mmhm — nagle białowłosy przekręcił się na drugi bok i kradnąc część kołdry należącej do Landona młodszy w samych bokserkach pomaszerował do łazienki będącej blisko ganku.
Perry załatwił swoje potrzeby, a będąc już kompletnie przebudzony postanowił zrobić śniadanie swojemu chłopakowi, a także kakao. Nie było ono tak dobre jak przyrządzała jego babcia, jednak White zawsze doceniał swojego partnera. Jego starania, chodzenie wcześnie rano po zakupy, wykupowanie leków w aptece. Caden ostatnio nie miał na nic czasu, a po pracy padał jak mucha zwłaszcza, że zaczął się szczyt sezonu. Kwiaciarnie działały w kilku punktach w mieście, zatem albinos miał pełne ręce plecionej roboty.
Landon zajął się myciem warzyw w zlewie, a nagle usłyszał dźwięk krojenia czegoś na blacie. Odwrócił się, ponieważ nie dotarł do jego uszu żaden dźwięk kroków i zobaczył Cadena, który w jego dużej, białej koszuli sięgającej mu aż do połowy ud zaczął pomagać w przygotowywaniu śniadania.
Perry uśmiechnął się delikatnie będąc ubrany jedynie w czarne dresy.
— Idź się położyć. Masz jeszcze dużo czasu zanim pójdzie do pracy.
White uniósł powieki ukazując swoje złote oczy w otoczce białych rzęs, a jego kąciki ust tajemniczo się uniosły. Caden trzymając nóż w smukłej dłoni dalej kroił awokado na plastry jednocześnie odpinając jeden guzik przy koszuli. Landon przełknął ślinę i czując przypływ gorąca pomyślał o rzeczach bardzo nieprzyzwoitych zwłaszcza, że dopiero, co nastał nowy dzień. Oboje nie jedli jeszcze śniadania, White nie przebudził się do końca, a chcieli czegoś, co nie wypadało.
— Ostatnio poświęcam ci mało uwagi — wyznał Caden, po czym odłożył nóż i pochylił się nad wyspą, a po jej drugiej stronie stał zmieszany Perry.
— Przecież wiem, że jesteś zajęty. Masz pracę, spędzasz czas z siostrą.
— Teraz chcę spędzić czas z tobą — odparł, ocierając kostką o piszczel, a ręką White uniósł z jednej strony materiał koszuli ukazując biodro, na którym Landon nie zobaczył żadnej bielizny, co tylko podbudowało jego męskość.
Caden przygryzł dolną wargę i zerknął ukradkiem na zegarek wiszący na ścianie, którego minuty zbyt szybko zamieniały się w godziny.
— Mamy mało czasu — szepnął, a wtedy Perry wziął głęboki wdech i podszedł za Cadena eksponując swój umięśniony tors, do którego starszy przyległ swoimi plecami.
Landon był zdecydowanym romantykiem, lecz momentami nie potrafił utrzymać swych emocji oraz pragnień w ryzach zwłaszcza, że kusicielem był White. Straszy od czasu do czasu ze słodkiego, uroczego chłopca potrafił się przeobrazić w małego demona. Szatyn złożył pierwszy mokry pocałunek w zagłębieniu szyi albinosa, a Caden westchnął dobrze wiedząc jak sprowokować partnera do tego, aby należycie się nim zajął. White nie musiał czekać długo i poczuł silne dłonie Landona na swoich biodrach. Młodszy zaczął wykonywać na nich powolne ruchy zahaczając palcami wciąż o materiał koszuli, który po chwili uniósł na wysokość pępka Cadena. Biegacz zacisnął zęby, gdy jego chłopak przesunął deskę, na której kroił przed momentem awokado i pochylił się na blat wypinając się w kierunku stojącego penisa na baczność.
— Cholera — wyrwało się z ust Perry'ego, który nie tracąc czasu zsunął z bioder swoje dresy i przywarł biodrami do pośladków White'a, a rękami błądził po plecach starszego.
— Na co czekasz? — spytał uwodzicielsko. — Przecież czuję że jesteś gotowy — pospieszał, wiedząc, że nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu.
— Nie chcesz, żebym cię przygotował? — zapytał, martwiąc się o kochanka.
— Nie musisz — odparł, sam się dziwiąc, że opiekuńczość Landona wywoła na jego twarzy rumieniec i zdoła go tak zawstydzić. — No już, chcę cię poczuć — poganiał go, lecz Perry znalazł kolejny pretekst do rozmowy.
— A prezerwatywa?
— Kochanie... Kocham cię, ale zamknij się już i działaj — powiedział White, a wtedy Landon uśmiechnął się i złapał w rękę swojego członka.
White pochylił się bardziej na blacie, z czego jego odkryta pierś zetknęła się z chłodnym gresem. Perry w tym czasie zachował się jak prawdziwy dominujący i wsunął się do połowy wnętrza partnera, który natychmiast wygiął swoje ciało w tył. Landon go złapał niczym bohater w pelerynie i dokańczając swoje dzieło wsunął się do samego końca patrząc z rozkoszą jak matowe usta Cadena rozchylają się pod wpływem chwili. Krótki grymas przebiegł przez jego wyraz twarzy i czując jak silne ramiona otaczają się jego ciało mógł bez problemu dostosować się do wielkości penisa. Landon znów przeszedł do subtelnych pocałunków, których White stał się głodny. Starszy przekręcił głowę w bok i odchylił ją na tyle, aby dostać się do słodkich ust partnera. Trwając w tej pozycji Perry gotował się w swoim wnętrzu i musiał przejść o krok dalej inicjując pierwsze pchnięcia dające mu wiele satysfakcji. Wiele rozmyślał nad tym czy robił wszystko należycie, czy to co otrzymywał od niego White było na tyle dobre i warte. Z tyłu głowy wciąż miał myśl, która nie dawała mu spokoju. Mimo dwuletniego związku wciąż nie czuł się na tyle pewnie w sferze łóżkowej, ponieważ wiedział, że Caden był o wiele bardziej doświadczony. Nigdy nie zapytał czy zawsze był uległym ogniwem, lecz czuł, że musiał kiedyś przełamać barierę wstydu i z nim o tym porozmawiać. Związek stawał się poważny, co trochę przerastało Landona. Główna myśl toczyła się również w sferze rodziny, która nie miała pojęcia o tym, że żył pod jednym dachem nie z przyjacielem a najcudowniejszym chłopakiem.
Caden trzymał jedną ręką za kark Perry'ego i naprzemiennie zagryzał dolną wargę chłonąc pchnięcia oraz ich zdecydowaną czułość nawet w tak prowokujących chwilach. White momentami się zastanawiał skąd Landon posiadał tak wiele delikatności w sobie? Było to jego niekwestionowaną zaletą, jak i wadą, ponieważ starszy doszukiwał się w sobie problemu. Czy Perry naprawdę myślał o nim jak o kruchym mężczyźnie, z którym nie mógł zrobić wszystkiego? Albinos chciał pójść na całość, pragnął z całego serca oddać się właśnie jemu, tylko swojemu biegaczowi, jednak bał się, że odważna szczerość mogłaby zostawić rysę na sercu romantyka. Zatem starał się zagłuszać swoje zapędy i odczuwać przyjemność w każdym akcie, który był świetny.
Dziś także bawił się cudownie zwłaszcza, gdy zaciskał swoje palce na krańcach blatu i zerkał na Perry'ego, który dociskał swoją dłoń przy końcu jego pleców. Dominował, ale Cadenowi brakowało jego pewności nawet i teraz, co jednak nie przeszkodziło mu w tym, aby dojść z zadowoleniem na szczyt. Swoje biodra poruszał dodatkowo, aby mocniej zaznać przyjemności, a ciepła dłoń Landona zaczęła sunąć po jego przedramieniu. To samo stało się z drugą aż w końcu młodszy przywarł do jego ciała i męczył partnera swoim mozolnym tempem przy końcówce. Te chwile Caden uwielbiał najbardziej, jak i szczerze ich nienawidził. Sperma spływała po jego nodze, a część lepkiej substancji trysnęła na obudowę wyspy.
— Agh~~ cholera... — jęknął, a wtedy Perry będąc tak blisko partnera, słysząc jego głos, czując, dotykając, łaknąc jego bezwzględnie niekontrolowanie doszedł i za jednym strzałem wypełnił jego wnętrze czego wcale nie planował.
Landon przyłożył czoło do łopatki wychudzonego Cadena i westchnął krótko wysuwając się z jego wnętrza z zażenowaniem.
— Przepraszam — szepnął, jednak nie potrafię powstrzymać swojego zapędu i bezwstydnie doszedł, choć planował jeszcze trochę wytrzymać.
Caden odwrócił się do partnera i usiadł na blacie zakrywając swoje intymne miejsca koszulą. Starszy spojrzał na Perry'ego, a jego zawiedziona minka dodawała mu tylko uroku.
— Było świetnie — odparł, choć w tych słowach było nieco fałszu. Albinos złożył pocałunek na ustach Landona, po czym oboje zaczęli się przywoływać do porządku.
Poranny seks wywołał wrażliwą atmosferę, jednak rozmowy o mało znaczących sprawach skutecznie poradziły sobie z niezręcznością. Caden uciapał się dżemem na twarzy, a Landon śmiał się w głos widząc na porcelanowej, niemalże śnieżnej skórze starszego malinowe wąsy.
— Wyglądasz jak Depp.
— A dziękuję — White siedząc na krześle barowym ukłonił się teatralnie i wziął kolejnego gryza kanapki.
Sielankę popsuł im czas, który dobiegł końca. Caden momentalnie zerwał się z siedzenia i zaczął krzątać się po całym mieszkaniu. Szybki prysznic, makijaż, ciuchy, włosy. Pełna stylizacja wykonana w trzydzieści minut pozwoliła mu na należyte pożegnanie.
White podszedł do partnera, zarzucił ramiona na barki wyższego i pocałował go czule.
— Dziś się spóźnię, ale przyjdę od razu do baru.
— Nie musisz się tak spieszyć — odparł Perry. — Wróć do domu, przygotuj się i dopiero wtedy przyjdź. Będę tam na ciebie czekał — posłał mu uśmiech, czym Caden poczęstował go dokładnie tym samym.
— Jesteś kochany — powiedział i jeszcze raz zainicjował pocałunek tym razem pogłębiając go o stokroć tak, że Landonowi zabrakło tchu.
Szatyn wziął wdech po tym jak ich usta się rozłączyły i spojrzał ze zdziwieniem na partnera.
— Co się stało, że jesteś taki napalony? — bezpośredniość Perry'ego nigdy nie mogła znudzić się White'owi.
— Coraz mniej czasu spędzamy ze sobą — odparł, będąc zawiedziony. — Mijamy się ostatnio. Ja idę do pracy, a potem wracam i ty masz trening, bądź studia. Jest tak w kółko, dlatego dziękuję ci za dzisiaj — raz jeszcze pocałował.
— Przestań, bo nie puszczę cię do pracy — Landon mocniej zacisnął dłonie na biodrach Cadena, a starszy uśmiechnął się.
— Mogę dalej prowokować — szepnął, kładąc swoją rękę na torsie wyższego. — Bardzo chciałbym zrobić powtórkę, a potem jeszcze i je... — White nie dokończył zdania, ponieważ biegacz wpił się w jego usta i uniósł lekkie ciało albinosa w górę. Caden oplótł go w pasie swoimi nogami i tak bardzo żałował, że musiał już iść.
— Jutro oboje mamy wolne, tak?
Perry spuścił głowę.
— Trener Kirk wysłał mi sms-a, że mam się stawić o 12 na stadionie...
— W porządku — White z powrotem znalazł się na podłodze i zaczął nakładać buty. — Ale wieczór spędzimy razem?
— Umówiliśmy się z Alexem i Michaelem — przypomniał.
— No tak... — Caden westchnął, po czym zmusił się poniekąd do uśmiechu. — W takim razie kiedyś z pewnością gdzieś wyjdziemy i coś porobimy, a teraz uciekam. Papa — zamknął za sobą szybko drzwi, a dopiero po paru chwilach Landon odparł:
— Papa...
***
Dzień Landona Perry'ego składał się z sobotniego sprzątania, treningu i zrobieniu prezentacji na czwartkowe zajęcia. Młody mężczyzna po przyjęciu z biegów wziął spod skrzynki na listy butelkę wody i upił haust za jednym razem. Wiosenna pogoda była dla niego sprzymierzeńcem, a zwłaszcza dla przygotować do Igrzysk Olimpijskich, do których niebawem miał przechodzić kwalifikacje. Stres nie brał nad nim góry, zdecydowanie większe zmartwienie przynosiły mu sprawy, które krył głęboko w sercu.
Szatyn miał już pójść do mieszkania, ale wtedy ujrzał skrawek koperty, która była w skrzynce. Perry zmrużył oczy, po czym wyjął ją.
Kiedy ujrzał adresata nie potrafił opędzić się od chaosu uczuć, jakie wywołało jedno imię i nazwisko.
Ethan Waddigham
Perry przez ułamek sekundy chciał wyrzucić ten list do kosza, mimo, że od czasu do czasu rozmawiał z czarnowłosym oraz jego ojcem przez WhatsAppa to jednak nadal jego myśli nie potrafiły stać się racjonalne w zestawieniu z tym nazwiskiem, z tą twarzą, z tymi oczyma oraz nutą tajemniczości, która przemieniała się w skarbnicę pełną sekretów. Landon sądził, że wszystkie sprawy zostały rozwiązane, lecz... to było tylko marnym tłumaczeniem się, bezowocną próbą ukrycia własnych emocji.
Ostatecznie z przygnębioną miną Perry wszedł do mieszkania, a gdy usiadł na kanapie otworzył kopertę, w której widniało zaproszenie.
Zaproszenie to wywołało łzy w oczach szatyna.
Ethan Waddigham & Andres Marquez
Serdecznie zapraszamy na nasz ślub, który odbędzie się 12 października 2020 roku. Po uroczystości przeniesiemy się do pięknej restauracji Uno Belle w Barcelonie.
Prosimy o potwierdzenie przyjścia wraz z osobą towarzyszącą.
Perry otarł jedną łzę z policzka i poza zaproszeniem zobaczył tam również drugi liścik. Napisany odręcznie. To pismo Landon znał aż za dobrze.
Hej Landon
Sam długo myślałem nad tym czy w ogóle powinienem wysłać Ci zaproszenie. Muszę przyznać, że mój tata nie dawał mi z tym spokoju i w dużej mierze to jego zasługa. Chce się pewnie pochwalić nową herbatą,którą zakupił. Jednak tak na poważnie... Jeśli nie przyjedziesz to wcale się nie zdziwię, nie byłem nigdy ideałem, ale... Chcę, żebyś przy mnie był w tym dniu. Traktuję cię w końcu jako najlepszego przyjaciela.
~ Ethan
Waddigham zaskoczył Perry'ego bardziej niż ktokolwiek inny. I choć uczucie do chłopaka z trzeciej ławki przy oknie już wygasło to jednak Landon wciąż nie odpowiedział sobie na jedno pytanie. Nie potrafił. Nie znalazł na nie odpowiedzi, przez co...
... nie potrafił pokochać Cadena White'a tak, jakby tego chciał.
***
Landon zaczął kierować się w stronę baru dla osób LGBT rozmyślając nad zaproszeniem, a także króciutkim listem, który ukrył w szafce pod swoim notesem, w jakim wypisany miał swój harmonogram biegów oraz treningów.
Myśli zaprzątały mu głowę tak bardzo, że nie zauważył pewnej kobiety, która wyszła zza rogu skrzyżowania. Perry otrząsnął się dopiero wtedy, gdy bezpośrednio wpadł w wysoką blondynkę, a jej dokumenty, które trzymała nieporadnie w rękach zaczęły fruwać na wietrze.
— Przepraszam! To moja wina! — Landon od razu zabrał się za zbieranie kartek, na których widniały nuty i mnóstwo nakreślonych czerwonym długopisem śladów, jak i podkreśleń.
— Nic się nie stało — blondynka nie miała mu tego za złe, a jej szczery, spokojny uśmiech zawisł na wolnej przestrzeni i zastygł na dłuższą chwilę, dzięki czemu Perry mógł się jej dokładnie przyjrzeć.
Na pierwszy rzut oka od razu ujrzał wygolone boki, jak i tył głowy, a spięte, jasne kosmyki włosów niechlujnie, choć z dużym wyczuciem mody związane były czarną, cienką gumką. Ciemne cienie na powiekach, srebrny kolczyk w nosie, jak i kilka ozdób na uszach. Naszyjniki przeplatające się przy piersiach. Kobieta wyglądała na starszą od Landona, ale Perry był zbyt nieśmiały, aby spytać o wiek. Jednak ciekawość krążyła w jego myślach na zupełnie inny temat, który kompletnie przysłonił świadomość o Ethanie oraz Cadenie.
Kobieta wraz z biegaczem wstali na równe nogi, gdy uporali się ze stosem kartek i dopiero wtedy Perry zobaczył futerał zawierający w sobie zapewne gitarę, którą nieznajoma miała na plecach. Tak duży atrybut, a jednak Landon go przeoczył skupiając się na ciemnej garderobie, mrocznym stylu i glanach dopełniających całość.
— Dzięki za pomoc — rzuciła krótko i chciała odejść, ale wtedy na ziemię wylądowały jakieś drobne, trójkątne przedmioty.
Nieznajoma westchnęła głośno, po czym wykrzywiła pomalowane usta w uśmiechu i znów schyliła się, a Perry wraz za nią, co ją nieco zdziwiło.
— Przecież kostek do gry nie zrzuciłeś — zauważyła.
— Tak, ale... Chcę pomóc — odparł, a uśmiech blondynki nie znikał z jej twarzy.
— Znowu zapomniałam zasunąć plecaka — zaśmiała się. — Cholerna ze mnie niezdara — podkreśliła, a Landon zaczął się jej przyglądać w taki sposób, że kobieta dokładnie wiedziała, że coś go trapiło.
— Pytaj. Masz to wymalowane na twarzy — powiedziała, przeczuwając, że Perry chciał zapytać o toczy grała w jakimś zespole muzycznym.
— Jesteś lesbijką? — kiedy Landon wypowiedział te słowa bez żadnego oporu, a z dziecięcą wręcz ciekawością kobieta uniosła swoje brwi wysoko w górę.
— Wow! — nie ukrywała swojego zaskoczenia. — Jesteś bardzo bezpośredni i uroczy jak tak ciągle przepraszasz.
— Przepraszam, nie chciałem — zalała go fala wstydu.
— Luzik, ale skąd taki pomysł, że jestem lesbijką?
— Mój chłopak kiedyś mi wyjaśniał jak wyglądają lesbijki — nieznajoma powstrzymywała się od wybuchu śmiechu i tylko pokiwała głową.
— To lesbijki mają jakiś outfit? Czy mój wygolony łeb ci dał o tym znać? — zaśmiała się, a Landon tuż za nią.
— Trochę tak... — przyznał nieśmiało.
— Nie ocenia się ludzi po wyglądzie dzieciaku, ale to prawda jestem kobietą, która lubi inne kobietki — mrugnęła.
— Dokąd idziesz? — spytał, nie chcąc jeszcze kończyć rozmowy z kobietą, przy której od pierwszej chwili poczuł się spokojniej.
— Do baru za rogiem. Daje tam dzisiaj mały koncert — powiedziała, a Perry poczuł się, jakby wygrał los na loterii.
— Też tam idę.
— O, to super. Chodźmy razem. Wskażesz mi drogę, bo jeszcze nie zaznajomiłam się z tym miastem. Przyjechałam tu dopiero tydzień temu.
— A skąd jesteś?
— Z Glasgow — odparła i w towarzystwie biegacza oboje zaczęli niezobowiązującą rozmowę, która stała się dla nich początkiem znajomości.
***
Powrót do tej książki to dla mnie sama przyjemność ❤ zastanawiam się czy wątku Landona i Ethana nie wykorzystam przy pisaniu drugiej autorskiej książki 😅 ale to jeszcze długa, długa droga. Mam nad czym myśleć 😅
Special 1/3
Mam nadzieję, że się spodobał ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro