Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

linearny czas przeszłości





Caden wyszedł z klubu wraz z Landonem, którego trzymał kurczowo za dłoń. Oboje uśmiechnięci od ucha do ucha, pełni energii, którą marnowali na wymienianie kolejnych czułości. Zejście po schodkach, przejście w boczną uliczkę i kolejny pocałunek jasnowłosego. Starszy złapał pod ramię szatyna, który nie mógł uwierzyć w to, że w końcu się odważył wreszcie pokazać kim jest.

Spojrzał na swojego wybranka i zrozumiał, że bez niego nic by się nie udało. Blady młody chłopak w zimowej scenerii. Spod jego płaszcza widział połyskujące diamenciki jakimi ozdobiony był golf White'a. Tak idealnego obrazka nie mógłby sobie wymarzyć nawet w snach, a przecież życie w Londynie, ta noc... Nie była żadnym wyimaginowanym tworem.

To wszystko działo się naprawdę.

Niższy wtulił się w ramię Landona, który ułożył swój podbródek na jego uniesionych, kolorowych włosach. Caden uśmiechnął się delikatnie i obydwoje zatrzymali się na moment, aby móc cieszyć się wspólnymi chwilami. Perry objął jasnowłosego czule, aby White poczuł ciepło, a także bezpieczeństwo jakim chciał go obdarzyć. Szatyn w duszy pragnął chronić każdego w potrzebie, ale Caden stanowił priorytet, był jego oczkiem w głowie.

Przypływ tak wielu emocji utwierdził go w tym jak bardzo długo czekał na dzień, w którym zacznie darzyć kogoś uczuciem silniejszym ponad każde inne dotychczas.

Caden tymczasem swoimi szczupłymi palcami obejmował Landona w pasie i jednocześnie wpatrywał się w zamarznięty zbiornik wody oświetlany przez lampy. Dwudziestotrzylatek był szczęśliwy, bo wiedział, że osobą jaka mogła uratować jego zranioną duszę mógł być tylko Perry. Biegacz spodobał mu się od samego początku, kiedy tylko pierwszy raz go ujrzał, lecz nie miał pojęcia, że ich zagubione serca się odnajdą tak szybko.

— Czemu rozmaryn? — zapytał Landon, który swoim pytaniem wywołał uśmiech u niższego.

Caden uniósł głowę w górę, aby móc wyjaśnić ten aspekt Landowi, patrząc wprost w jego tęczówki.

— Nie wiem — odparł krótko. — To było pierwsze słowo jakie wpadło mi wtedy do głowy.

— Ale po co? Nawet nie wiesz jak się zestresowałem kiedy babcia mi o nim powiedziała. Zacząłem się zastanawiać czy czegoś nie nabroiłem w jej szklarni — zaśmiał się szatyn.

— Wybacz, że musiałem ci się jakoś odpłacić za to, że mnie ostatnio nie obudziłeś.

Caden złączył swoje wargi, palce złożył w pięść i delikatnie uderzył Perry'ego, który odsunął się o krok w tył. Landon wyraźnie zdziwiony popatrzył na White'a, młodzieniec był tak uroczy i irracjonalny, a takie połączenie było jego ulubionym.

— Nie mogłem cię obudzić. Byłeś taki zmęczony, miałbym potem wyrzuty sumienia, a tak to się wyspałeś i...

— I spóźniłem do pracy — podkreślił jasnowłosy, a wtedy Perry'emu przestalo być tak wesoło.

Przypomniał sobie, że na imprezę także się spóźnił, a to pewnie z tego powodów, że musiał dostać jakąś karę. Alex coś wspomniał o tym, że jego szef jest koszmarny i posuwał się niekiedy do okropnego traktowania swoich pracowników.

White jednak nawet na moment nie przestawał się uśmiechać. Nie miał zamiaru psuć tak cudownej nocy.

— Twoja babcia zrobiła mi śniadanie i będę musiał jej oddać pudełko.

— Czyli to znaczy, że wpadasz jutro do mnie? — Landon podszedł bliżej niższego, który od niego uciekł i minął biegacza kierując się w stronę kamiennej rzeźby.

— Czy ja wiem — jasnowłosy uśmiechnął się szeroko i spuścił swoją głowę tylko wtedy, gdy młodszy tego nie widział.

To były ich pierwsze momenty prawdziwej bliskości, którymi Caden ciągle nie mógł się nacieszyć. Ekscytacja chciała wziąć nad nim górę, chłopak chory na bielactwo pragnął w tej chwili przekroczyć wszystkie możliwe granice, wynająć jakiś pokój w hotelu, kochać się z Landonem, aby pod żadnym pozorem nie utracić go, aby nikt go nie zabrał.

Nie chciał stracić promyka nadziei na lepsze jutro, a te iskierki pojawiały się odkąd zamienił pierwsze słowa z szatynem.

— Ale teraz tak na poważnie. Chciałbym, żebyś jutro do mnie przyszedł. Treningi mam z samego rana, a więc po południu możesz przyjść na obiad, zostać na kolacje — nalegał Perry, aż nagle White odwrócił się w jego kierunku i między nimi nastała cisza.

We wnętrzu chłopaka o piwnych tęczówkach działo się teraz wiele, aż nadto. Nie potrafił sobie poradzić z olbrzymią radością, ale także rozumem, który kazał mu zwolnić, nie brnąć w kierunku Landona tak szybko, aby finalnie się nie rozczarować.

— Nie wiem czy będę miał czas — odparł zniżonym tonem.

Perry widząc nagłą zmianę w jasnowłosym postanowił znów się do niego zbliżyć na tyle, aby nie miał szansy na żadną ucieczkę. Nie wypytywał o nic, ponieważ Caden sam zaczął tłumaczyć.

— Obiecałem siostrze, że przygotuje ją do olimpiady z matematyki.

Matematyki... To słowo rozbrzmiało w głowie Landona, który znów niespodziewanie przypomniał sobie o egzystencji Ethana. Aby jednak o nim szybko zapomnieć, chłopak przytulił niższego i dodał mu otuchy.

Pocałunki między nimi utwierdzały ich w tym, że żadne błahe uczucie ich nie łączyło. To było coś więcej, te emocje towarzyszyły im od samego początku, a z każdym kolejnym narastały w błyskawicznym tempie. Perry na wstępie się tego bał, a Whitem targały ograniczenia.

Wiele o sobie nie wiedzieli, nie znali na tyle, aby pakować się w żaden związek, lecz ta presja ich pragnień ciągle rosła. Mnóstwo rzeczy przestawało mieć znaczenie, bliskość miała być wyjątkowa i magiczna. Obydwoje pragnęli wzajemnie siebie wspierać, ponieważ mieli swoje sekrety oraz problemy.
Dzielenie się nimi było tylko kwestią czasu.

— A czy mogę z wami wtedy być? — zapytał szatyn, który chciał spędzać jak najwięcej, chociażby krótkich chwil z Cadenem. Liczyły się dla niego także dobre relacje z jego młodszą siostrą, która była dla jasnowłosego najważniejsza.

White popatrzył na Perry'ego uśmiechając się delikatnie, ponieważ pragnął tego samego. Tych chwil, które tworzyły przecież najdłuższe i najbardziej cudowne książki na świecie. Samolubny nigdy nie był i chciał się dzielić, zwłaszcza z Landonem. Dzielić się swoją przeszłością, teraźniejszością oraz przyszłością.

— Oczywiście — wyznał z zachwytem.



***



Landon zawitał do domu, w którym obecnie mieszkało rodzeństwo White. Oboje siedzieli na łóżku chłopaka i czekali na Emmę, która wstała po 12 nie mogąc nadal się obudzić oraz przynieść potrzebnych notatek. Caden widząc swoją niewyspaną nadal siostrzyczkę postanowił najpierw sprawdzić jej prace domowe z różnych przedmiotów.

Czarnowłosa rzuciła na materac stos zeszytów, a Landon z wrażenia aż podskoczył, bo poczuł się jakby został nimi zaatakowany. White uśmiechnął się tylko pod nosem, po czym sięgnął po jeden z zeszytów. Wyciągnął się na tyle, że jego szara bluzka odsłoniła kawałek jego brzucha, a Perry od razu rzucił okiem na chudziutkie ciało.

— Co my tu mamy — zaczął mówić jasnowłosy, który wertował kartki. — Fizyka — odparł, a Landon modlił się w duchu, aby tylko Caden go o nic nie pytał z tej dziedziny.

To był drugi nielubiany przedmiot zaraz po matematyce.

White z kamiennym wyrazem twarzy przyglądał się notatkom, a także zadaniu domowym jakie musiała wykonać Emma, która krzątała się od pokoju do pokoju.

— Fizyka ok, matematyka też... — odparł, choć dla pewności przejrzał obliczenie wypełniające całą stronę zeszytu A4.

— Fizyka była prosto, bo to tylko prawa Newtona — odezwała się czarnowłosa, która w piżamie weszła do pokoju brata ze szczoteczką do zębów.

— Później może już nie być tak łatwo. Poćwiczymy wieczorem następny dział.

— Wieczorem mnie nie ma. Wychodzę — powiedziała, po czym zmrużyła swoje oczy i wyszła z pokoju wprost do łazienki będącej naprzeciw.

— Wychodzisz z Danielem? — zapytał, a następnie Caden uśmiechnął się głupkowato.

— Yhym — mruknęła i wypluła część pasty. — Ty pilnuj swojego chłopaka — wyznała, a straszy pokiwał głową, natomiast Landon poczuł pieczenie na policzkach.

— Czyli wieczór mamy dla siebie — szepnął, a Perry ucieszył się z tego faktu.

— Emma, ale jutro wstajesz wcześniej i się uczymy, jasne?

— Jasne jak słońce — powiedziała to z dużą niechęcią, ponieważ dziewczyna miała nauki po uszy i nie przejmowała się swoją przyszłością tak jak jej brat.

Myślała, że skoro będzie z Landonem bliżej to wtedy da jej więcej swobody. Niestety przeliczyła się z tym.

— Teraz spójrzmy do filozofii — powiedział z uśmiechem, jakby na koniec zostawił sobie najlepsze.

Perry uchylił usta z wrażenia i zaczął wzrokiem obejmować każdy z zeszytów oraz książek, które były na tym łóżku obok ich nóg. Matematyka, fizyka, biologia, chemia, filozofia, a nawet łacina, język angielski, francuski i... hiszpański. Z każdą z tych dziedzin Caden radził sobie jak wszechstronny nauczyciel i dopiero teraz dotarło do Landona jak mądrym oraz wykształconym chłopakiem był White. Nie twierdził, że skoro nie był studentem to był głupszy, ale... Też nie spodziewał się, że był geniuszem. Tylko chemię i biologię musiał sprawdzić z pomocą notatek w książkach, a reszta przychodziła mu z łatwością.

— Nie zrobiłaś zadania z filozofii.

Emma oparła się o ścianę i z niezadowoleniem popatrzyła w sufit. Tupnęła także nogą mówiąc :

— To twoja działka. Nienawidzę filozofii.

— Filozofia jest świetna. Chodź zrobimy to razem. Temat dotyczy wybrania jednego z dwóch cytatów Friedricha Nietzschego Tako rzecze Zaratustra.

Czarnowłosa przewróciła oczami.

— Nie dziś. Nie mam ochoty główkować na temat transcendentalizmu czy czym jest egalitaryzm albo debatować nad tym kto jest top jeden filozofów. Zajmijmy się matematyką — powiedziała ze złością z dodatkiem niechęci.

Landon poczuł się jak najsłabsze ogniwo spośród tej trójki i zakłopotany zerknął na Cadena. Swoją postawą chciał dać do zrozumienia, żeby niższy stał się jego tarczą w przypadku, gdyby Emma chciała go skompromitować jakimś pytaniem, w którym nie zrozumiałby co najmniej trzy słowa. Perry naprawdę był zestresowany, ale kiedy tylko spojrzał na jasnowłosego dostrzegł na jego twarzy coś w rodzaju zawiedzenia. Trwało ono przez ułamek sekundy, ponieważ blady chłopak nagle uniósł swoje kąciki ust i zgodził się na propozycje czarnowłosej.

Jego wyraz się zmienił, ale smutek nadal gościł w piwnych oczach. Ich nie dało się oszukać, bo zdradzały każdą emocję człowieka.

Nad matematyką spędzili półtorej godziny aż wreszcie nadeszła pora obiadowa i Caden musiał na chwilę wyjść, aby przygotować danie dla całej rodziny. Wujek i ciocia przychodzili dopiero o 17, ale i tak wolał zrobić to wcześniej by później móc wyjść z Landonem. White oczywiście nie planował żadnego wyjścia do baru czy restauracji, ponieważ nie mógł wydać ani jednego funta. Był kompletnie spłukany po spłaceniu czynszu, a także kary za zachowanie Emmy.

— Wrócę za jakieś pół godziny, a ty rób zadanie — powiedział do siostry, a następnie uśmiechnął się do Perry'ego, który przeglądał na telefonie promocje butów biegowych. — Pilnuj jej — odparł, a potem zniknął za drzwiami pozostawiając agresywną nastolatkę z poprawnym Landonem.

Szatyn nie potrafił być spokojny w obecności wychudzonej i wytatuowanej dziewczyny, która nie zwracała na niego uwagi. Przyglądał się jej, jak mocno dociskała końcówkę długopisa do kartki ułożonej na jednym z zeszytów. Czarne oczy przechodziły z zapisanego zadania na chwilową białą kartkę, na której zaczęła kontynuować rozwiązywanie przykładu. Każdy szczegół w tych obliczeniach był ważny, nie było szansy na żadną pomyłkę.

Końcowa liczba wynosiła 38 i właśnie wtedy Emma podkreśliła ją dwoma liniami, rzucając gotowe rozwiązanie na materac. Czarnowłosa chciała wyjść z pokoju, aby w końcu móc wziąć prysznic, ale zatrzymał ją głos Landona.

— Emma czy możemy porozmawiać?

— To, że jesteś nowym chłopakiem mojego brata to nie oznacza, że musimy ze sobą rozmawiać.

Perry nieco się speszył, ale mimo tego nie chciał odpuścić. Widział, że nastolatka miała jakieś problemy, o których pewnie nie wiedział nawet Caden.

— Nie jesteśmy jeszcze razem — podkreślił, bo także nie lubił, gdy ktoś mówił słowa będące nieprawdą.

— W sumie, nawet jak ze sobą spaliście to nic nie znaczy. To nie średniowiecze.

Kolejne chamskie słowa padły z tych pięknych ust i one także zraniły duszę romantyka, który nie traktował seksu jak coś bez znaczenia.

— Chciałem powiedzieć tylko, żebyś pomyślała za nim coś powiesz — wypalił bez głębszego zastanowienia, bo wiedział, że taka wypowiedź mogłaby zranić Emmę. — To znaczy... Nie chciałem, aby zabrzmiało to tak wrednie.

— Daruj sobie. Nie obchodzi mnie to czy jakoś uraziły cię moje słowa — odparła od niechcenia, ale nie wiedziała, co tak naprawdę Landon miał na myśli.

— Ale tu nie chodzi o mnie — powiedział, patrząc głęboko w zaskoczone, czarne tęczówki. — Tylko o Cadena — wyznał szczerze, widząc jak wielu złych emocji White nie wyrażał i krył je wewnątrz, głęboko trzymając w sobie.

— Obiad!!! — jasnowłosy krzyknął z dołu i poprosił ich, aby zeszli.

Emma nadal patrzyła w zielone tęczówki Perry'ego, który nie wiedział czy zaraz oberwie w twarz czy nastolatka wyprosi go z tego domu. A może najpierw jedno, a później drugie?

Czarnowłosa podeszła bliżej łóżka i zerknęła w stronę drzwi, aby upewnić się, że jej brat tutaj nie przyszedł. Po chwili znów zwróciła się do Landona :

— Nie mów o rzeczach, o których nie masz pojęcia — powiedziała zniżonym tonem, a Perry sobie uświadomił, że... już kiedyś ktoś wyznał mu coś podobnego.




***



Po obiedzie Caden sprawdził zadania matematyczne siostry. Każde okazało się być dobre i nie martwił się o olimpiadę, w której dziewczyna miała wystartować. Z uśmiechem na twarzy oraz ogromnym wsparciem oddał jej zeszyty, a potem nastolatka zniknęła z jego pokoju, pozostawiając dwójkę chłopaków razem.

White od razu usiadł tuż obok Landona i zbliżył swoją twarz do szatyna.

— Już skończyłem. Teraz mogę się skupić tylko na tobie — szepnął i spojrzał na Perry'ego, który w ogóle nie zareagował na to, że Caden miał ochotę go pocałować.

Szatyn patrzył przed siebie i widział półkę pełną książek dotyczących filozofii z przeróżnych wieków. Nazwiska znanych i tych mniej znanych pojawiały się między okładkami. Landon zerknął po chwili na jasnowłosego, który spojrzał z lekkim niezrozumieniem na sportowca.

— O co chodzi? — zapytał, widząc promienny uśmiech Perry'ego.

Biegacz wzruszył ramionami, a następnie zaśmiał się krótko nie mogąc uwierzyć w to, z jaką osobą przyszło mu się spotkać.

— O co? — sądził, że to było oczywiste. Landon rozłożył ręce na boki i był pełen podziwu. — Przecież ty jesteś niesamowity! Masz taką wiedzę, pomagasz siostrze, przygotowujesz ją na olimpiadę. Matematyka, tutaj fizyka  biologia, filozofia... Jesteś wyjątkowy, wiedziałem to od początku, ale... Ile sekretów jeszcze w sobie skrywasz? — zapytał, będąc przepełniony dumą, ale słowa te nie sprawiły oczekiwanego efektu.

Na twarzy jasnowłosego pojawiło się lekkie zawstydzenie, a także przywołało to niepotrzebne wspomnienia.

— Caden? — Perry dopiero po chwili zauważył, że powiedział coś nie tak.

— Nie przejmuj się, ja po prostu nie jestem przyzwyczajony do pochwał. Nie jestem wcale kimś wyjątkowym.

— Ale przecież...

— Landon nie jestem, a raczej nie chce być — wyznał z lekką złością, po czym przymknął oczy. — Wybacz... Bycie kimś kto lubi się uczyć wszystkiego nie zawsze było łatwe.

White znów to zrobił. Znów uśmiechnął się chcąc zamaskować swoje prawdziwe uczucia. Perry nie mógł na to pozwolić dlatego położył swoją dłoń na tej dużo bledszej niż jego, a następnie splótł palce z tymi chudziutkimi. Caden nagle otworzył oczy i przesunął się jeszcze bliżej Landona.

— Możesz mi powiedzieć o wszystkim — wyznał. — Moi przyjaciele potwierdzą, że jestem dobrym słuchaczem.

— Jaka tania reklama — White uśmiechnął się, a następnie oparł głowę na ramieniu wyższego.

— Pewnie inni uczniowie ci zazdrościli wiedzy.

— Nigdy nie chciałem się uważać za kogoś lepszego tylko się uczyłem. Lubiłem to robić, nadal lubię...

— Rodzice pewnie są z ciebie dumni — powiedział, a wtedy Landon chciał sobie zaszyć usta, bo przecież wiedział, że White mieszkał z ciocią i wujkiem, a nie z najbliższymi...

Było już jednak na to za późno.

— Nie mam rodziców — odparł, ale nie brzmiało to jak wielki smutek. Bardziej jak rozczarowanie.

— Caden ja... — jasnowłosy spuścił swoje powieki, a następnie usiadł prosto na materacu, przygryzając swoją wargę. — Teraz chyba powinienem powiedzieć, że jest mi przykro i nie wiedziałem, tak? — Perry zaczął bawić się palcami czując coraz większą presję.

— A ja powienien powiedzieć, że nic się nie stało i jakoś leci — powiedział, uśmiechając się delikatnie. White po momencie spojrzał w zakłopotane oczy Landona, który dopiero po krótkiej chwili odważył się złapać kontakt wzrokowy. — Moi rodzice żyją, ale nas zostawili — wyznał przykrą, a dla niektórych zawstydzającą prawdę. Prawdę, której nie udało się oszukać.

Szatyn popatrzył na Cadena, który mimo smutku zdołał się uśmiechnąć. Nie chciał czynić z tej chwili jakiejś pogrzebowej atmosfery.

— Spokojnie, to nie żadna tajemnica — zapewnił.

— Nie chcę, żebyśmy mieli jakiekolwiek tajemnice przed sobą — Landon pogłaskał kciukiem zewnętrzną część dłoni Cadena, co sprawiło, że chłopak mimo trudności bez oporu powiedział o tym, co się wydarzyło.

— To się stało cztery lata temu. Emma miała zaledwie dwanaście lat. Jako dziecko musiała wysłuchać i zobaczyć naszych rodziców w takim stanie. Wieczorna pora, płatki śniegu i chodnik przed domem. Nasza walizka z kilkoma ciuchami postanowiona przed domem cioci i wujka. Dwie pary oczu : czarnych i piwnych, które patrzyły na kłócące się siostry. Mają mamę oraz ciocię... Matka pod wpływem narkotyków, ojciec ledwo trzymający się na nogach, zalany alkoholem czekał na zakończenie tego przedstawienia — Landon przypomniał sobie o tajemniczej torebeczce jaką miała przy sobie Emma. Obawiał się, że ten nałóg mógłby być rodzinny. — Ciotka wrzeszczała, że nie chce mieć żadnych bachorów pod dachem, nie przyjmie nas, zostawi na progu, ale moja rodzicielka wiedziała, że tak się nie stanie. Stawiała kroki w tył i z przeraźliwym uśmiechem na twarzy oddalała się od nas coraz dalej mówiąc, że już nas nie chce, nie potrzebuje. Z tobą będzie im lepiej - mówiła. Ja już dzieci odchowałam, a teraz ty się z nimi męcz.

Landon nie mógł uwierzyć, że tak karygodne słowa mogła wymówić matka... W obecności własnych dzieci.

— Emma przeżyła to najbardziej z nas wszystkich dlatego jeśli będzie się odzywać do ciebie w niemiły sposób to... Przepraszam za nią. Nie musisz wcale tego rozumieć, bo nigdy nie doświadczyłeś takiej sytuacji. Tylko się nie złość na nią.

— Caden — szatyn ułożył dłonie na policzkach niższego i ze łzami w oczach popatrzył na chudzielca.

— Nie przejmuj się, nie waż się płakać — powiedział White, który czuł jak jego skorupa trzymająca jego smutki oraz krzywdy została uszkodzona.

— Przykro mi... — wyznał. — Naprawdę mi przykro, że musiało was to spotkać — powiedział, przytulając do siebie jasnowłosego, który odczuł jakiś ból, ale minione lata dały mu kontrolę nad przeszłością. Nie chciał tego rozpamiętywać tylko dbać o siostrę, aby i ona zapomniała o tamtej nocy. — Proszę cię, Caden — szepnął do White'a, który nie czuł takiej bliskości nigdy w swoim życiu. Nikt mu tego nie ofiarował, tak jak zrobił to Perry.

— Tak? — zapytał, czując jak jego głos delikatnie zadrżał.

— Proszę, abyś nie brał wszystkiego na swoje barki. Jak poznam cię lepiej to na pewno zrozumiem. Chcę zrozumieć, ale... Póki co muszę to powiedzieć. Ty też tam byłeś, też widziałeś rodziców. To, że miałeś wtedy dziewiętnaście lat to nie oznacza, że też nie cierpiałeś. Jesteś cudowny, że myślisz o swojej siostrze, że tak o nią dbasz, ale... Pamiętaj także o sobie — powiedział pospiesznie, a White zdołał uchylić swoje usta, bo tylko w swoich snach potrafił marzyć o spełnieniu skrytych pragnień. Jedynie tam w nie wierzył.










——
———

Kolejny rozdział za nami ❤ dziękuję za przeczytanie ❤

Niestety rozdziały będą się pojawiały nie co dwa dni, ale raczej co tydzień. Mam teraz tak wiele obowiązków, że trudno mi się wyrobić... Wybaczcie, ale mam nadzieję, że zrozumiecie :((

W każdym razie książka będzie kontynuowana i będę się starać nad tym projektem ☺❤

Do następnego ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro