kilka kolorów
Landon nie był jeszcze tak zorientowany w mieście dlatego i tym razem nie obyło się bez użycia map Google w telefonie. Chciał odszukać jeden z barów dla osób LGBT, aby móc w końcu się przekonać czy takie miejsce nie byłoby dla niego odpychające.
Nie wiedział dlaczego, lecz takie myśli także krążyły w jego głowie. A nawet gorsze, takie jak odraza. Czy naprawdę mógł czuć wobec innych seksualności tak negatywne odczucia skoro sam przed sobą przyznał, że żywi głębokie uczucia względem drugiego chłopaka?
W jego głowie panował ciągły chaos jeśli chodziło o tematy krążące wokół miłości. Nie wiedział, co się z nim działo, nie rozumiał samego siebie. Przyznał się do miłości, ale nigdy nie chciał przyznać, że jest gejem. Nie mógł nim być. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić wspólnego życia z drugim mężczyzną u boku. A co z dziećmi, w których rodzic powinien doszukiwać się podobieństw?
Perry pokiwał głową na boki, aby tylko odpędzić od siebie wybieganie zbyt daleko w przyszłość i skupił się na ostatnich metrach jakie musiał przebyć. Skręcił w boczną uliczkę, która wyglądała dokładnie tak samo jak poprzednie. Londyn, a zwłaszcza jego przedmieścia miały tę samą architekturę, powtarzające się schematy dróg, identyczne domy powodujące zamęt. Nowy Jork był o wiele większy, ale przynajmniej Landon był w stanie poruszać się po nim bez pomocy telefonu i nawigacji.
Szatyn minął dwójkę bezdomnych, a potem zauważył kątem oka żygającego faceta w kącie. Weekend w końcu się rozpoczął, lecz dla niektórych piątek był dniem takim jak każdy inny, a mianowicie idealnym do spożywania zbyt dużej ilości alkoholu.
Landon zaczął się stresować kiedy w oddali ujrzał w końcu miejsce docelowe. Nie miał wątpliwości, że bar, przed którym stała wielka tęczowa flaga należała do właściciela, który umożliwiał mniejszością seksualnym spotykać się w gronie swoich. Tolerancyjnych, odmiennych, pozornie nie takich jak wszyscy. Perry westchnął głęboko, dłonie będące schowane w kieszeniach cienkiej kurtki drżały, lecz niekoniecznie z zimna. Szatyn stresował się wejściem w tłum odmieńców, nie miał nigdy aż tak dużej styczności z tą społecznością. Jego niechęć do LGBT rozpoczęła się wówczas, gdy sam nie chciał przyznać przed sobą kim tak naprawdę jest.
Nie chciał przyznać, ponieważ... Nie miał pojęcia o swoim prawdziwym ja.
— Nie ma już odwrotu — powiedział sam do siebie i w obawie przed rozmyśleniem przyspieszył swój krok, po czym nagle momentalnie się zatrzymał widząc jak dwójka młodych osób wychodziła z baru.
— Puść mnie do cholery! — krzyknęła dziewczyna o długich czarnych włosach do pasa, która próbowała się wyrwać od wysokiego chłopaka o jasnych kosmykach. — Puszczaj, bo ci przyjebe! — warknęła, czym zwróciła na siebie uwagę grupy osób z grona metalowców, a także drag queen, palących przed budynkiem.
Młody mężczyzna zachowywał jednak spokój i starał się odprowadzić do domu swoją nietrzeźwą towarzyszkę. Czarnowłosa nadal się szarpała, lecz jej zachowanie wydawało się w ogóle nie dziwić wyższego. Chłopak mimo jej gróźb, nie przejmował się nimi i zdołał nawet skupić swoją uwagę na kimś zupełnie innym.
Landon uchylił swoje usta widząc jak nieznajomy szedł w jego stronę z pijaną, wyglądającą na nieletnią dziewczynę. Szatyn nagle przestał słyszeć przekleństwa padające z ust czarnowłosej i tak samo jak jasnowłosy... patrzył tylko w jego oczy.
Piwne, niemalże złote tęczówki prezentujące się zjawiskowo na bladej cerze nieznajomego. Był wychudzony, jakby nie jadł przez tydzień, jego oczy jednak nie wykazywały żadnej oznaki zmęczenia czy braku siły. Żadnych worków pod oczami, a więc musiała to być jego naturalna uroda pełna chłodu. Blady, chudy, poważny. Landon nie mógł oderwać od niego wzroku, tak samo było to trudne dla jasnowłosego. Nawet w punkcie, w którym się minęli ich spojrzenia utrzymywały ze sobą kontakt najdłużej jak to tylko było możliwe, a kiedy Perry stracił go z oczu w końcu przypomniał sobie o tym, że musiał w końcu zacząć oddychać.
Wziął głęboki wdech, poczuł dziwny ucisk w klatce piersiowej, a kiedy odwrócił się po kilku chwilach za siebie, zastał tam tylko odciśnięte ślady podeszw.
Nieznajomy był jak duch... Najpiękniejszy duch o ciepłym spojrzeniu. Landon widząc go tylko przez kilka sekund zapamiętał dokładnie jego wyraz twarzy, spojrzenie, a także poczuł bijący od niego chłód, który tak naprawdę sprawił, że Perry zaznał ciepła.
Jedyny w swoim rodzaju, ale już odszedł...
W momencie, w którym chłopak o białych kosmykach zniknął w jakiejś z bocznych uliczek razem z tą pyskatą dziewczyną, Perry ponownie odzyskał zmysł słuchu. Zaczął niechcący podsłuchiwać rozmowy ludzi stojących przy wyjściowych schodach, śmiechy i muzykę wydobywającą się z baru dla LGBT. Landon zacisnął dłonie w kieszeniach i poszedł w wyznaczone miejsce. Nie mógł się wycofać i biec za jakimś przypadkowym gościem, który był nieco... o wiele bardziej przystojniejszy od całej reszty.
Perry pociągnął za klamkę i pchnął drzwi do środka, po czym okazało się, że musiał je jednak przyciągnąć do siebie. Trzask nie był słyszalny dla bawiących się osób w środku baru. Niewielki parkiet z drążkiem do tańca na rurze był umiejscowiony na samym środku. Całą uwagę skupił na sobie chłopak z brokatowymi powiekami, bordową szminką i krótką bluzką odsłaniającą jego brzuch. Chwytał za drążek wykonując na nim różne akrobacje zabawiając tym publiczność.
Landon poszedł w głąb ciemnego pomieszczenia pełnego różnokolorowych świateł i ledowym sufitem. Usiadł na wysokim krześle przy barze i pomimo swojego zakazu picia alkoholu zamówił jednego drinka. Miał zamiar pobyć tutaj tylko przez chwilę, aby dać sobie w końcu do zrozumienia, że nie należał do środowiska wytapetowanych mężczyzn czy chłopięcych dziewczynek pokrytych tatuażami i masą kolczyków. Perry nie czuł się tutaj ani obco, ani także zbytnio komfortowo, a tym bardziej spiął się w momencie, w którym usłyszał czyjś niski, barwny głos.
— Mogę się przysiąść?
Szatyn mocniej zacisnął swoje dłonie na szklance o grubym dnie, bo nie spodziewał się takiego scenariusza. Był tutaj zaledwie kilka minut, a już jakiś gej chciał go poderwać, zapewne będzie miał tupet postawienia drinka, a następnie wykorzysta chwilę zapomnienia i będzie chciał się do niego dobierać.
— Nie jestem gejem — rzucił krótko, po czym spojrzał z niezadowoleniem na chłopaka, który...
Okazał się być jasnowłosym, jaki wyszedł z tego miejsca z pijaną dziewczyną.
Landon ponownie uchylił swoje usta widząc przystojnego, młodego mężczyznę ze szpiczastym noskiem, bladej cerze, a także jasnych włosach. Ubrany był w czarny golf, na który miał założoną fioletowo-szarą bufiastą kurtkę przypominającą bluzę. Chłopak będący na dworze pełen powagi teraz wyglądał jak uroczy, niewinny pupilek, a to za sprawą uśmiechu jakim obdarował Perry'ego.
— Nie pytałem czy jesteś gejem czy nie, ale czy mogę się przysiąść? — podkreślił, a to sprawiło, że Landon nerwowo się uśmiechnął i zgodził się na to, aby jasnowłosy usiadł razem z nim przy barze.
Perry odetchnął z ulgą, ponieważ nie musiał się użerać z żadnym napalonym facetem. Ten chłopak zapewne też nie był homoseksualny z racji tego, że widział jak wyprowadzał wcześniej swoją pijaną dziewczynę. Pewnie odprowadził ją do mieszkania, a sam przyszedł bawić się ponownie, nie chcąc marnować piątkowego wieczoru na trzymaniu włosów czarnowłosej, gdy ta będzie zwracała wszystko do muszli klozetowej.
Nieznajomy nagle wyjął z kieszeni paczkę papierosów, innych niż te jakie palił Waddigham, ale mimo to przywołały wspomnienia.
— Mogę zapalić? — spytał, a Landon nie widział żadnego problemu.
— Jasne, już się przyzwyczaiłem — odparł krótko, przypominając sobie jak kiedyś bardzo nienawidził smrodu tytoniu.
Jasnowłosy odpalił papierosa i zaciągnął się dymem, którego część wymknęła się z jego malinowych ust. Następnie chłopak podparł się łokciem o blat barowy i spojrzał się na siedzącego obok Perry'ego, który nerwowo zaczął patrzeć na porcję alkoholu jaką zamówił. Będzie się smażył w piekle za to, że nie posłuchał zakazów trenera. Chudzielec ubrany w czarny golf przyglądał się nadal wysokiemu szatynowi trzymając zapalonego papierosa przy głowie. Uśmiechnął się delikatnie nadal nie mogąc oderwać wzroku od Landona.
— Pierwszy raz w takim miejscu? — zapytał, a wtedy Perry uniósł swoją klatkę piersiową i pokiwał twierdząco głową.
— Tak — powiedział, próbując się powstrzymać od spojrzenia na jasnowłosego, lecz długo nie był w stanie tego zrobić. Po chwili zrozumiał, że to było z jego strony niegrzeczne, unikając tak czyjegoś spojrzenia, więc zwrócił się do nieznajomego, który ukoił jego serce hipnotyzującym spojrzeniem. — Twoja dziewczyna chyba wypiła za dużo — odparł, chcąc upić nieco alkoholu, ale zdrowy rozsądek kazał mu odstawić naczynie ponownie na dębowy blat.
Nieznajomy zaśmiał się w głos i przeniósł swe spojrzenie najpierw na szklankę Landona, a potem znów przyjrzał się zielonym tęczówką szatyna.
— To nie była moja dziewczyna tylko siostra — wyznał, a Perry poczuł w sobie pewnego rodzaju ulgę.
— S-siotra? — dopytał, chcąc upewnić się, że się nie przesłyszał.
— Tak. Zabrałem ją do baru, bo chciała się wyrwać chociaż raz podczas szlabanu — wyjaśnił. — Narobi kłoptów wszędzie gdzie się tylko da — wyznał, dopalając papierosa, którego część umieścił w popielniczce.
— Jest młodsza?
— Tak — westchnął głęboko, unosząc swoje brwi w górę. — Trudno być starszym bratem.
— Też coś o tym wiem — Landon uśmiechnął się dziękując w duchu, że nie musiał zajmować się pijaną Jenny. Miał nadzieję, że nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji.
— Też masz młodszą siostrę? — zapytał, a Perry potwierdził. — Ile ma lat?
— Czternaście.
— To najgorsze przed tobą, moja ma siedemnaście i uważa, że wszystko wie — powiedział, po czym jego twarz nagle zmieniła swój wyraz, jakby mowa o młodszej siostrze była dla niego trudnym tematem. Po chwili jednak jasnowłosy znów się rozchmurzył i zapytał : — A tak w ogóle to jak się nazywasz?
Perry wyrwał się ze swoich myśli i po chwili uśmiechnął do jasnowłosego.
— Landon Perry.
— Miło mi. Caden White.
— White? — uścisnął dłoń niższego. — Całkiem adekwatne.
— Co nie? — jasnowłosy złapał się za uniesione włosy, będące wygolone nieco po bokach i uśmiechnął się promiennie.
Perry z ręką na sercu mógł powiedzieć, że jeszcze nigdy dotąd nie widział tak cudownego uśmiechu. Nie spodziewał się kompletnie takiej radości oraz ekscytacji od człowieka, który wyszedł z baru z miną seryjnego mordercy bez żadnych skrupułów. Był tak poważny i chłodny... Gdzie się podział tamten chłopak?
— Co tutaj robisz? Skoro nie jesteś gejem to mogłeś iść do pierwszego lepszego baru.
Landon nagle stracił swoją pewność siebie i możliwość prowadzenia swobodnej rozmowy, ponieważ Caden uderzył w słaby punkt.
— Wiesz ja... — szatyn zacisnął swoje ręce na szklance z wódką oraz lodem, który roztopił się już dawno temu. Nie wziął nawet jednego łyka, tak bardzo był zagubiony.
— Pewnie jeszcze nie wiesz kim jesteś i czego chcesz od życia — odparł Caden zabierając drinka Perry'emu.
Jasnowłosy wypił go do dna, po czym otarł swój podbródek, bo kilka kropel spłynęło po jego brodzie. Młody mężczyzna zaśmiał się, a Landon patrzył na niego jak zaczarowany.
— W życiu trzeba ryzykować, próbować nowych rzeczy jeśli ich chcemy. Bycie z jakimś facetem pewnie jest ci obce, ale musiałeś marzyć o jakimś skoro wybrałeś akurat ten bar.
— Ja... — Perry zrobił się na twarzy czerwony jak pomidor, bo słowa jasnowłosego były trafne i mądre. Nie ubierał ich w wyszukane słownictwo, lecz wprost opisał uczucia jakie targały szatynem. — Chciałem być z jednym chłopakiem w liceum, ale nasze drogi się rozeszły.
— Mhm — mruknął podwijając jeden rękaw, odsłaniając swój kościsty nadgarstek. — Czyli jednak ktoś już był.
— Tak, ale do niczego nigdy nie doszło — powiedział, sam nie wiedząc dlaczego rozmawiał z obcym facetem o chłopaku, który nie istniał... — Nie byliśmy razem, ale... Czułem, że akceptowałem w nim wszystko. To co dobre, co nie najlepsze.
— A jak z dziewczynami? Miałeś jakąś?
— Tak, byłem z dwoma. Raz w liceum, a niedawno z jedną dziewczyną z klubu sportowego.
— Większość powiedziałaby, że jesteś bi, ale myślę, że jesteś pansem — Caden złapał swoją paczkę papierosów i zszedł z krzesła zaczynając się cofać do wyjścia.
Landon ku swojemu zdziwieniu szybko zabrał swoją komórkę i zaczął iść za chłopakiem o jasnych włosach. Kiedy mu się przyjrzał to zauważył coś co na pierwszy rzut nie dało się zauważyć. Włosy Cadena nie do końca białe, ale także szare z domieszką błękitnego pigmentu. Perry przyglądał się mu z pełną uwagą. Patrzył na jego szczupłe nogi, które świetnie prezentowały się w czarnych, obcisłych spodniach, a także dłuższych butach z ćwiekami. White znał się na modzie, patrząc chociażby na jego dzisiejszą stylizację, choć kwestie modowe nie były dla Landona zbytnio ważne. Caden posiadał coś więcej niż wyczucie stylu, ale także zjawiskową urodę. Złote oczy, włosy o kosmykach będących wieloma barwami. Pastelowe usta w kolorze malin oraz... Tajemniczość i niestandardowe zachowania, bo kto w trakcie rozmowy mógł tak po prostu zacząć odchodzić?
Landon nie zawahał się i zaczął kroczyć nową ścieżką, czując poniekąd poczucie winy... Dziwne wrażenie w sercu, jakby zdradzał uczucie względem Ethana Waddighama.
—
——
———
Poznajcie Cadena 😍 po tym rozdziale nie można się zbyt wiele wypowiedzieć na jego temat, ale w dalszych losach będziecie mogli ocenić^^
Do następnego ☺❤🙈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro