blisko filozoficznego nieba
Przyjście Emmy do Jay'a równało się z niczym innym jak z seksem. Tej nocy jednak nie było żadnej gry wstępnej, a branie czegoś, co wcale nie było przedmiotem. Coś było kimś, ten ktoś czarnowłosą, której krótka spódniczka podwinięta była aż do bioder, a jej górna część sięgała aż do piersi, natomiast rajstopy zsunięte zostały do kolan wraz z dolną bielizną.
Blondyn nie miał dziś żadnych zahamowań i wsuwał się w nieletnią bez żadnych wyrzutów sumienia myśląc jedynie o zaspokojeniu własnych pragnień. Emma od czasu do czasu krzyknęła z bólu, lecz wiedziała, że nikt jej nie pomoże. Zaciskała oczy oraz dłonie na półce, przy ktorej stali. Siedemnastolatka dawała się posuwać starszemu przed lustrem, co jeszcze bardziej napędzało Jay'a do wykonywania szybszych pchnięć.
Nastolatka była bezsilna i nie chciała nawet na moment spojrzeć na swoje odbicie. Ogarnął ją wstyd, z którym będzie musiała życie już do końca życia. Jedynym, co trzymało ją przy życiu był tak naprawdę jej brat, którego traktowała oschle, nie miała z nim tak dobrej relacji jak jej rówieśnicy ze szkoły, ale zdawała sobie sprawę z tego, że nikt poza Cadenem jej nie pokocha. Był jej rodziną, prawdziwą rodziną, dlatego wybrała ścieżkę pełną mroku, aby móc w jakikolwiek sposób odwdzięczyć się mu za to, co dla niej robił.
Białowłosy nie miał tej świadomości, ale Emma doceniała jego starania, ciągłą troskę, która czasem popadała niepotrzebnie w obłęd. Każde jej kłamstwo było dla dobra starszego brata. Nie chciała go niczym zamartwiać, lecz nie zawsze jej się to udawało.
Jay nagle wsunął swoje palce między nogi dziewczyny, która otworzyła szeroko swoje usta czując dodatkową przyjemność. Mężczyzna pocierał jej łechtaczkę przypominając Emmie o tym, że nadal był dobrym człowiekiem, który nie chciał jej skrzywdzić. Łączyła ich seksualna umowa, a dzisiejsza noc stała się wyjątkiem. Jay pierwszy raz rżnął bez opamiętania, ale to był tylko zły początek, który zakończył się finałem w objęciach blondyna.
Emma wyciągnęła swoje plecy w tył lądując na nagiej klatce piersiowej mężczyzny, który po chwili z czułością zaczął całować jej nosek, kierując się do ust łapiących z trudem oddech po tak intensywnym stosunku.
— Zostań dziś u mnie — szepnął do ucha czarnowłosej. — Na noc — dodał, myśląc o nastolatce coraz bardziej poważnie. Różnica wieku nie miała dla niego znaczenia, pochodzenie czarnowłosej także, wiedział o niej wiele rzeczy, czuł się w jej towarzystwie najlepiej.
— Nie mogę — powiedziała po chwili i podwinęła kolejne rozerwane rajstopy na swoje biodra.
Nastolatka przyprowadziła się do porządku, a Jay tylko założył spodnie stając tuż przed dziewczyną, z którą nie chciał się jeszcze żegnać.
— Dlaczego? Jesteś na mnie zła za dziś? Przepraszam, że tak ostro zacząłem, ale miałem zły dzień.
— Nie przejmuj się mną. Daj mi kolejną działkę i zapomnij — odparła, wystawiając dłoń do blondyna, który zaczął żałować, że ich relacja musiała rozpocząć się w taki sposób.
— Jesteś tego pewna? Dostałaś działkę tydzień temu. Potrzebna ci kolejna? — Jay bojąc się o Emmę, że wpadnie ona w nałóg postanowił wstrzymać się z tą decyzją.
— Przecież wiesz, że biorę to cholerstwo dla brata! — uniosła swój ton, a gdy blondyn popatrzył w ciemne tęczówki wiedział z czym wiązała się taka złość.
Głód narkotykowy. Pomimo zarzekania się i pilnowania swojej dziennej dawki amfetaminy, nie podołała.
— Uzależniłaś się — powiedział z wielkim żalem, bo czuł się poniekąd winny za tę sytuację.
— Wcale nie! Biorę tyle ile mi mówiłeś, aby moja pamięć była lepsza. Dzięki temu mogę się uczyć na tak wysokim poziomie. W następnym półroczu mam egzaminy, które muszę zdać! Muszę się dostać do najlepszej uczelni! — dziewczyna będąc blisko płaczu zaczęła uciszać swój ton głosu. Blondyn od razu podszedł do nastolatki i przytulił ją z całych sił, aby dodać jej otuchy.
— Wszystko będzie dobrze. Wcale nie musisz brać narkotyków, znajdziemy inne wyjście. Zostań ze mną, zamieszkajmy razem, a ja znajdę ci najlepszych nauczycieli.
— Ale ja nie chce... — blondyn poczuł na swoje skórze ciepłe kropelki łez, które spłynęły po policzkach Emmy. Jay jednocześnie dostał strzał prosto serce, słowa czarnowłosej go zraniły, bo myślał, że jej odpowiedź tyczy się jego, lecz gdy usłyszał całość... — To nie moje marzenie. To Caden chce iść na studia, nie ja... On robi to wszystko dla mnie, uczy mnie i przygotowuje, aby dać mi szanse na lepszą przyszłość, ale nie patrzy na to, że... Wcale tego nie chcę...
— Emma — mężczyzna uniósł podbródek nastolatki tak, aby spojrzeć jej w oczy. Przyglądał się jej zapłakanej, smutnej, pięknej twarzy, pierwszy raz widząc jak bardzo była ona skrzywdzona.
Jej przeszłość, odrzucenie przez rodziców, a teraz jeszcze przyszłości, która także miała wyglądać jak koszmar.
Jay widząc zmęczenie na twarzy nastolatki, nie pytając o jej zgodę wziął jej wychudzone ciało na ręce tym samym unosząc ją nad ziemię.
— Nie mogę tu zostać, Jay.
— Napisz sms-a do brata, żeby się nie martwił. Jesteś ze mną bezpieczna — blondyn pocałował delikatnie policzek czarnowłosej, która dopiero dzisiejszej nocy poczuła lekkie, przyjemne ukłucie w sercu.
Jay nie był dla niej nikim wyjątkowym, zaczęła się z nim spotykać tylko i wyłącznie po to, aby dostawać narkotyki, które miały jej pomóc w nauce. Zerwała przez niego z chłopakiem, podświadomie obwiniając mężczyznę o swoje problemy, ale dziś dostrzegła w nim coś więcej.
— Dobrze, zostanę — powiedziała, posyłając trzydziestopięciolatkowi skromny uśmiech.
***
Caden otrzymał wiadomość od młodszej siostry, że nocuje dziś u swojego chłopaka. Jasnowłosy tylko uśmiechnął się, ponieważ wiedział, że mógł zostać sam na sam z Landonem, który upił się niebywale. White także nie był lepszy dlatego wyszli oni oboje z baru z mróz. Elf oraz chłopak będący w krótkim spodenkach.
Kiedy Perry zorientował się, że zima to nie najlepsza pora na taki strój. Wrócił do baru i przebrał się w długie spodnie w jednej z toalet, gdy przypomniał sobie, że przecież zostawił u barmana swój plecak, w którym miał ciuchy na zmianę.
Wyjście z pomieszczenia gwarantowało chłód, przeszywające, mroźne powietrze, ale także śmiech oraz czerwone policzki obojga chłopaków, którzy nie przestawali się ani na moment uśmiechać. Po kilkunastu minutach krążenia nocą po londyńskich ulicach alkohol przestał działać i okazało się, że w ogóle nie był przyczyną dobrych nastrojów młodzieńców. Ich szczęście oraz radość były najprawdziwsze, krystaliczne i czyste.
Caden uśmiechnął się do Landona, który był bez pamięci oczarowany jasnowłosym, a gdy starszy go pocałował i pobiegł na drugą stronę ulicy, Perry nie wiedział, co miał zrobić. Podbiegł na środek ulicy, która była opustoszała i spojrzał na albinosa o elfich uszach.
Serce Perry'ego zabiło szybciej widząc cudowny uśmiech przepełniony szczerością. Jego tęczówki podziwiał bez końca, zatracał się w Cadenie i nie chciał za nic zmienić swojego kursu dlatego wykorzystując swoją świetną formę podbiegł szybko do niższego i objął go w pasie.
— Masz mnie — zauważył jasnowłosy, lecz nagle jego pewność siebie zaczęła uciekać w dal, bo ujrzał w oczach Landona zmianę.
— Chcę wiedzieć o tobie wszystko — odparł Perry, nie mogąc nawet na moment zatrzymać swojego bijącego, szalonego serca.
— Patrzymy na to samo niebo — powiedział Caden uśmiechając się, a jego policzki stały się pełniejsze powodując,że ostre linie na twarzy stały się jeszcze bardziej widoczne. — Zanim zobaczymy każdą jego barwę potrzeba czasu. Czasu, który spędzimy we dwoje — wyznał starszy, a Landon pewnie zbliżył się do warg White'a.
Caden gotów był na usta, które stały się jego ulubionym smakiem odkąd tylko ich skosztował po raz pierwszy. Ku jego pewności, nie otrzymał pocałunku, na który liczył, więc uniósł swe powieki, po czym zobaczył zamyśloną twarz Landona. Przez myśl przemknął mu ponownie Ethan Waddigham, ale był tylko króciutką chwilą.
— To są chyba najbardziej wyjątkowe słowa jakie kiedykolwiek usłyszałem — odparł, nie chcąc za żadne skarby zepsuć relacji jaką stworzył z kimś innym niż kiedyś by tego chciał.
***
Styczeń
Kolejna impreza piątkowa w barze LGBT. Landon nie miał już żadnych obiekcji, aby przychodzić do tego miejsca i poznawać kolejnych zwariowanych ludzi. Dzięki Cadenowi doszedł do wniosku, że jego seksualność była tutaj jak najbardziej na miejscu, a nawet jeśli byłby heteroseksualny to także nikt by go nie odrzucił. Atmosfera w tej jednej z uliczek Londynu była rodzinna, pełna ciepła, a także pożądania i szaleństwa.
— Czyli przyjdziecie razem na nasz ślub! Nie było innej możliwości! — krzyknął Alex, który zawsze głośno wypowiadał każdą swoją kwestię. Szept był mu obcy.
White uśmiechnął się, a Landon nerwowo złapał się za głowę, a drugą ręką obejmował niższego, z którym oficjalnie był dopiero od kilku tygodni. Wcześniej ciągle nie byli pewni czy mogliby razem być, lecz teraz nawet nie myśleli o żadnej zmianie. Było im razem dobrze, a ich relacja stała się trwała i niezaprzeczalnie wyjątkowa.
— To trzymajcie zaproszenia, na wypadek, jakby Landon coś spieprzył w łóżku i byś go rzucił Albinosie — rudowłosy puścił oczko do obojga młodych mężczyzn, a oni stali się jeszcze bardziej zawstydzeni. Alex nerwowo się zaśmiał, po czym lustrując wzrokiem swoich przyjaciół, dotarło do niego coś, co powinno być niemożliwe. — Ale... Chwila, chwila, chwila! — wskazał palcem na Perry'ego jakby był winny całej sytuacji. — To ty jeszcze się nim nie zająłeś?!
Szatyn poczerwieniał na twarzy, czując na sobie wzrok wielu osób, które koniec końców wróciły do tańca oraz picia.
— Landoooon, nie osłabiaj mnie, spójrz na tego słodziaka! Jakbym się urodził seme to bym już go dawno zaliczył pięć razy pierwszej nocy. Taki zgrabny i pociągający.
— Aleksandrze — Michael poważnym tonem wypowiedział pełne imię Anglika, który nagle się opanował.
— Ekhm — chrząknął teatralnie. — To wam już podziękujemy. Do domu albo do hotelu i czyńcie wolę nieba.
— Co takiego? — Landon czuł jak pot go zalewał, a Caden ze wstydu skurczył się jak koszulka w praniu. Jeszcze nigdy nie czuł się tak niewinnie.
— No wiesz chyba jak się to robi, co nie? Caden to chłopak, ale prezerwatywa musi być. Trzymaj — Alex wyjął z kieszeni jedną gumkę i włożył ją do zaproszenia, które dał Perry'emu.
White nadal milczał, a Landon nie wiedział, co się kompletnie działo. Cała sytuacja tak go zablokowała, że nawet nie potrafił niczego powiedzieć. Alex wraz z narzeczonym uśmiechnięci odprowadzili ich do wyjścia i życzyli miłej nocy.
Zamknęli drzwi do baru, a Perry cały zarumieniony popatrzył na Cadena, który nie potrafił spojrzeć Landonowi w oczy. Szatyn zaśmiał się po chwili, chwycił jasnowłosego za rękę i oboje poszli do domu starszego, co zaplanowali już od rana.
Kiedy znaleźli się na posesji White'a okazało się, że drzwi były zamknięte. Młody mężczyzna zadzwonił do siostry, która odebrała dopiero za drugim razem i dowiedział się, że Emma była u Dylana, a ich wujek, a także ciocia pojechali na weekend do rodziny ze strony męża kobiety.
— Ok, a ty o której wracasz? — zapytał, a Emma oznajmiła mu, że dzisiejszą noc spędzi ponownie u chłopaka.
Nie przedłużając rozmowy, nastolatka się rozłączyła, a Caden wyciągnął klucz spod jednej z doniczek i weszli oni razem do domu White'a. Po kolacji poszli zaś do pokoju jasnowłosego, który od razu usiadł na podłużnym fotelu przy grzejniku. Swoje nogi umieścił na podwyższeniu miękkiego mebla, a rękawy przy beżowym sweterku spuścił do połowy dłoni i spoglądał na Landona, który zajął miejsce na krześle i zaczął czytać kolejną pracę dwudziestotrzylatka dotyczącą filozofii.
Szatyn uśmiechał się do kartki, starając się poprawnie wyczytać poszczególne, skomplikowane dla niego słowa. Niektóre z nich nie kojarzyły mu się zupełnie z niczym, pozostawiając kolejną pustkę, a w myślach kolejne znaki zapytania.
Caden zaś siedział wygodnie na fotelu, nerwowo zaciskając swoje palce u dłoni, ponieważ nadal myślał o tym, co powiedział im w barze Alex. Rudowłosy znał go od dawna i szczerze się zdziwił słysząc, że jeszcze nie spał z takim przystojniakiem jak Landon Perry. White próbował kiedyś doprowadzić do ich zbliżenia, ale nie udało się. Później nie był już tak odważny, aby podejmować te kroki. Musiał czekać aż to szatyn będzie gotów i zamierzał zaczekać tyle ile tylko będzie mu trzeba.
— Nic z tego nie rozumiem — zaśmiał się Perry, po czym popatrzył na Cadena, którego wyrwał ze swoich myśli. — Ale to chyba dobrze, prawda? W końcu to filozofia — Perry wyszczerzył się i następnie znów jego wzrok utkwił na pracy mającej pięć stron A4.
Nie zauważył zdenerwowania White'a, który widział w dzisiejszej nocy szansę na ich pierwszy raz, jednak nie potrafił nic zrobić. Bił się z myślami, które skutecznie ukrywał, nie musząc się zbytnio wysilać. Perry do wielce spostrzegawczych osób nie należał.
— Głoska to psychofizjologiczne zjawisko — Landon złapał się za czoło, bo do tego momentu w swoich życiu myślał, że znał znaczenie tego słowa. — O co tu w ogóle chodzi? — zapytał, spoglądając na Cadena, który uniósł swój kącik ust, widząc jak uroczym chłopakiem potrafił się stać nawet najprzystojniejszy facet pod słońcem.
— To bardzo proste — odparł White, lecz bez żadnego wywyższania się. — Weź długopis i zapisz dowolne zdanie.
Perry jak na lekcji u najbardziej kreatywnego nauczyciela sięgnął od razu po długopis i zapisał zdanie.
— Już?
— Tak.
— No i teraz mi powiedz czy jak pisałeś to słowo to czy też zdanie to czy w myślach wymawiałeś głoski oraz sylaby?
— Tak, zgadza się.
— Dlatego właśnie głoska jest zjawiskiem psychofizjologicznym, ponieważ w myślach ją przetwarzamy zawsze.
Landon zaśmiał się, bo Caden po raz enty potrafił go zaskoczyć.
— Powiedz mi jeszcze coś w tym stylu. Coś takiego mądrego o czym nikt nie wie.
— Hmm — White zaczął szukać w głowie jakiś przykładów i nagle przypomniał mu się jeden. — Czym jest niebo? — zapytał, a Landon nim odpowiedział, przez chwilę musiał się zastanowić.
— To chyba coś podchwytliwego... Chyba nie wiem, albo myślę, że wiem, ale tak naprawdę nie wiem — Perry zaczął żałować, że poprosił o złotą myśl, którą chciał się chwalić na uczelni, ale nie spodziewał się, że będzie musiał myśleć nad jakąś odpowiedzią.
— Powiedz to, co przyjdzie ci do głowy.
— Hm... — szatyn popatrzył na White'a dość niepewnie, a następnie odparł, ryzykując tym swoją godność. — Niebo to coś, co jest ponad ziemią — wyznał, a Caden uśmiechnął się.
— Czyli jeżeli podskoczę to czy będę przez chwilę w niebie?
— Nie! Nie, jasne, że nie — Landon zaczął machać rękami, dostrzegając dopiero teraz, że palną głupotę.
— No co? Przecież będę ponad ziemią, nieprawdaż? — Caden uśmiechnął się do także roześmianego Landona, który chciał już skończyć ten wątek.
— Dobra, dobra, coś innego teraz. To jest za trudne! — szatyn ciągle uśmiechając się popatrzył na jasnowłosego, który podwinął swoje stopy prawie do pośladków i z pełną powagą zadał mu następne pytanie :
— Czy to dziwne, że ciągle myślę o tym, co powiedział nam Alex?
— Co...? — Perry'emu nagle przestało byś do śmiechu, bo dopiero teraz dostrzegł, że White poważnie rozmyślał nad słowami ich starszego przyjaciela.
Jasnowłosy niepewnie zerknął na swojego młodszego chłopaka i z lekką obawą spytał :
— Chcesz tego?
Landon nagle poczuł pewnego rodzaju stres, bo przez długi czas był w stanie pohamować swojego myśli oraz fantazje, ale gdy Caden o nich wspomniał, ponownie zaczęły się one budzić. Jakby ich zimowy sen się skończył.
— Bardzo — wyznał, a wtedy Caden popatrzył na Perry'ego z iskierkami w oczach, jakby nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
To jedno słowo dało mu wiarę w to, że młodszy w końcu przestał się wahać i pogodził się z własną orientacją seksualną. Szatyn odłożył referat niższego na jego prowizorycznym biurku i podszedł do fotela, na których wciąż siedział filigranowy chłopak.
Oboje patrzyli w swoje unikatowe tęczówki, po czym Perry usiadł tuż obok White'a i nachylił się do jego anielskich ust.
—
——
———
Taki polsacik ☀🤪 mam nadzieję, że mnie nie zastrzelicie, hah 🤣
Jak Wam się podoba relacja tej dwójki? A co myślicie o Emmie?
Do następnego ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro