a ja tęsknię za kimś kto nie istnieje
W krótkiej drodze do baru nieznajoma oraz brązowowłosy zdążyli przeprowadzić podstawową wymianę słów, które były kluczowe na poziomie wspólnego poznania. W przypadku kobiety Perry nie dostał właściwej odpowiedzi, a przynajmniej takiej, która była oczywista. Kolejna sprawa stała się zagadką i lista niewiadomych się zwiększała.
— Jak masz na imię? — zapytał biegacz.
— Bess — odparła z zadowoleniem i pewnym siebie uśmiechem.
— Bess? To skrót od Elizabeth? To twoje imię?
— Bess to mój pseudonim artystyczny. Używam go w zespole — powiedziała.
— Ok, a jak masz naprawdę na imię?
— Na moje imię trzeba sobie zasłużyć. Nie mówię go każdemu, dlatego na ten moment pozostanę dla ciebie Bess.
— Dobrze — Perry się zgodził, choć zmieszanie na jego twarzy można było ujrzeć z kilku kilometrów, co od razu rozbawiło kobietę.
— A ty jak masz na imię?
— Nazywam się Landon Perry — wyznał i przepuścił nową znajomą do środka w progu.
Blondwłosa kobieta z wygolonymi kosmykami z trudem przecisnęła się przez tłum tańczących osób wraz ze swoim futerałem na gitarę, ale na szczęście udało jej się dotrzeć do blatu barowego i pierwszym, co zrobiła było zamówienie odpowiednich trunków na dzisiejszy wieczór, a także całą noc.
— Dwa razy whisky, proszę.
Landon usiadł na krześle barowym tuż obok wysokiej kobiety i był zaskoczony jej postawą.
— Dużo pijesz na raz — wtrącił swoje trzy grosze, jakby chciał nieco pouczyć, że tak nie powinno się robić.
Uwaga Perry'ego rozbawiła straszą.
— Jedno jest dla ciebie, głupku — powiedziała, a Landon od razu się wzdrygnął, ponieważ wiedział, że jutro miał mieć trening i kategorycznie nie powinien pić.
Alkohol nie był jego przeciwnikiem, jednak słaba głowa mogła równać się z katastrofą.
— Przepraszam... Ja nie mogę pić.
— Wybacz myślałam, że jesteś pełnoletni — uniosła rękę w geście przepraszającym, a gdy barman położył szklanki z grubym dnem na blacie Bess od razu przesunęła je do siebie.
— To nie tak. Jestem pełnoletni — sprostował. — Po prostu jutro mam trening i nie mogę pić.
— Trening? Czego trening?
— Biegam zawodowo na dystansie 100 metrów.
— Miałam wrażenie, że gdzieś słyszałam twoje nazwisko — wskazała palcem na Landona. — Moja dziewczyna interesuje się sportem, ja tak niekoniecznie. Siatkówkę lubię oglądać, ale lekkoatletyka to nie moja bajka — przyznała.
— A ty? Co robisz poza grą w zespole?
— Pracuje w korpo — zaśmiała się w głos i zlustrowała wzrokiem Perry'ego, który nie wiedział czy miał wziąć te słowa na poważnie czy potraktować jak zwykły, niewinny żart.
Chłopak jednak zastanowił się nad jej wcześniejszymi słowami. Dotyczyły one drugiej dziewczyny. Partnerki. Kogoś z kim była Bess.
— Masz dziewczynę? — dopytał, a kobieta zaczęła kręcić szklanką tak, aby lód uderzał o boki naczynia powodując dźwięk, który i tak został zagłuszony przez pierwszy zespół, jaki zawitał na scenie baru.
— Nie jestem taka młoda jak ty, więc musiałam w końcu sobie kogoś znaleźć, hah. Trzydziestka na karku. To już nie przelewki — wyznała, a Landona zdziwił fakt, że Bess miała już 3 z przodu.
— Ja mam 21 lat.
— Młodzieniaszek — uśmiechnęła się, a Landon nie wiedział czy zrobiła to do alkoholu czy do niego.
Z początku trudno było mu nawiązać kontakt z wokalistką zespołu, która grała dodatkowo na gitarze, lecz od słowa do słowa czuł się bardziej swobodnie i wreszcie się pokusił o jedną rundkę whisky.
— Moja dziewczyna pewnie niedługo przyjdzie. Ostrzegała, że się spóźni — wyznała, a Perry momentalnie przypomniał sobie o Cadenie, który po pracy miał wrócić do ich wspólnego mieszkania, a następnie zawitać tutaj.
— Długo jesteście razem?
— Nie, niecałe pół roku — wzruszyła ramieniem, a nogi rozchyliła jeszcze bardziej niż przedtem pochylając się nad szklanką i spoglądając na nią delikatny, kojący uśmiech wkradł się na jej twarz. — To nie długo, ale mam wrażenie jakbym znała ją całe życie. Można powiedzieć, że mnie uratowała i... nauczyła jak kogoś kochać.
Landon nie do końca wiedział czym była prawdziwa miłość. Jak mógł ją rozpoznać? W jaki sposób miał pielęgnować coś co było mu kompletnie obce? Niby czuł, jednak nie potrafił tego należycie określić. Uczucie, jakie łączyło go z Cadenem tak bardzo się różniło od tego, które zaistniało między nim a Waddighamem.
— A czy wcześniej... spotykałaś się z kimś? — nieśmiało postanowił dopytać, aby w jej słowach odnaleźć pytania dla samego siebie.
Ujrzał w Bess poniekąd samego siebie.
Kobieta odłożyła nagle pustą szklankę z lodem, który miał już tylko topnieć bez niczyjej pomocy i zmyśliła się na dłuższy moment. Przypomniała sobie o dziewczynie, która nigdy nie należała do niej.
— Tak, ale to było dawno — powiedziała, a Perry chciał usłyszeć więcej. Jego natura dbania o każdą osobę na tej planecie nie pozwalała mu puścić w niepamięć smutku, jaki pojawił się na jej twarzy.
— Opowiesz mi o niej?
Bess popatrzyła na młodszego od siebie chłopaka.
— Pod warunkiem, że ty opowiesz mi o szczęściarzu, który z tobą jest — odparła, a Perry kiwnął głową, choć w jego umyśle nie ujrzał żadnej twarzy ani Cadena, ani Ethana.
— To dość smutna historia, ponieważ zakochałam się w dziewczynie, którą trudno było utrzymać w ryzach, zatrzymać, choć na krótki moment — Bess uśmiechnęła się czując w sercu uczucie, którego nie dało się podrobić czy też zastąpić innym. Było niczym genialne tłumaczenie pierwszej strony w ukochanej książce, jaka stała się niewątpliwym sentymentem. Wracała do niego czasem. Zimowymi nocami spędzanymi przy kominku, letnią porą na hamaku, jesiennymi popołudniami w parku. Bywały chwile i drobiazgi, które niespodziewanie przypominały jej o Harper tworząc słodko-gorzką aleję retrospekcji z przeszłości. — Harper była młodsza ode mnie o rok, lecz jej życiowe doświadczenia prześcigały mnie o kilometry. Była wszędzie, kochała wszystko, co stanęło na jej drodze, prócz... mnie — Bess spuściła powieki na dłuższy moment, aby nie wpaść w melancholię tuż przed występem. — Podczas jednego ze swoich wyjazdów poznała inną. Stało się to dość szybko, jednak nie byłam zaskoczona. Różniłyśmy się diametralnie i mimo tego, że ja chciałam ją poznawać ona mi na to nie pozwalała. Była tajemnicą — Landon określiłby Harper mianem kłamcy niż tajemnicy. Jednak trzymał język za zębami, bo gdyby Bess dowiedziałaby się o jego uczuciu do Ethana... mogłaby go określić równie dobrze naiwnym dzieciakiem, który siłą zapędził się w kozi róg. — Była naprawdę kimś niezwykłym, lecz nie dostrzegłam, a może raczej nie chciałam zobaczyć, że ta niezwykłość nie była dla mnie. Harper nigdy mnie nie kochała, o czym sama mi powiedziała, lecz stałam się dla niej ważna w pewnym stopniu. Postanowiłam jednak zerwać z nią kontakt, bo nie mogłabym patrzeć jak inna kobieta stoi u jej boku... Czekałam na nią jak głupia przez trzy lata... Aż w końcu musiałam pożegnać to uczucie. Dać jej odejść i nie liczyć na to, że kiedyś wróci i przekroczy ten próg, gdy ja będę śpiewać na scenie — uśmiechnęła się słabo, a Landon ujrzał w jej oczach ból. Taki sam nosił w sobie.
— Czy można naprawdę porzucić to uczucie do pierwszej miłości? — zapytał, porównując własne doświadczenia do tych, jakie przeżyła Bess.
— Kiedyś sądziłam, że to niemożliwe i nadal tak uważam. Jednak... miłość to bardzo trudne słowo do zdefiniowania. Nie wolno zamykać swojego serca. Nigdy — poważnie podeszła do tematu i tak samo jak Perry widziała to gasnące światełko w jego oczach, które nie zdoła zniknąć na dobre. — To pozwoliło mi pokochać Gabi. Moja dziewczyna ma na imię Gabriela. Jest z Polski tak na marginesie — znów blondwłosa zdołała się rozpromienić, kiedy pomyślała o swojej obecnej partnerce. — Ona dała mi zdecydowanie więcej niż pierwsza miłość, choć muszę przyznać, że nie jest tak niezwykła jak Harper. Nie podróżuje, nie łapie się każdego zadania, nie jest szalona i zdeterminowana do każdej pracy, lecz... Gabi jest osobą, którą chcę kochać już zawsze.
— Jak możesz ją kochać skoro myślisz też o Harper? — spytał, nie mogąc zrozumieć jak można było dokonać takiej decyzji i żyć z nią bez żalu?
— Trudno to wyjaśnić... Chyba będę potrzebowała być w spokojniejszym miejscu, żeby o tym porozmawiać — przyznała, a potem zerknęła swoimi dużymi oczyma w te szmaragdowe Perry'ego. — A co mi powiesz o Cadenie? — spytała, po czym wkroczyła na niebezpieczny grunt. — Mam wrażenie, że dopytywałeś o moją byłą, ponieważ miałeś podobne doświadczenia co ja, mam rację? — spytała, a wtedy Landon zaczął unikać wzroku Bess, której zrobiło się przykro. — Nie potrafisz poradzić sobie z dawną miłością, prawda? Nie potrafisz ruszyć dalej... — stwierdziła, a Perry nie miał zamiaru negować jej przemyśleń, które były trafne.
— Bess zaraz wchodzisz na scenę! — krzyknął organizator koncertów.
— Jasne! Powiedz chłopakom, że zmieniamy muzykę! Zagramy na początku utwór Tłum! — wykrzyknęła, a mężczyzna uniósł kciuk w górę. — Napisałam tę piosenkę, gdy się poddałam i przestałam czekać na kogoś, kto nigdy do mnie nie zamierzał wrócić — powiedziała z żalem i smutkiem, który był najbardziej autentycznym uczuciem na świecie.
Landon spojrzał na Bess, która wzięła jego telefon do ręki i zapisała w nim swój numer.
— Po występie muszę uciekać, ale spotkajmy się w jakiś dzień, a potem opowiesz mi o tamtym drugim chłopaku — powiedziała, po czym zerknęła na tapetę, jaką miał na ekranie Perry. — To twój obecny chłopak?
— Tak — przyznał Landon i uśmiechnął się delikatnie do zdjęcia, które zrobił tuż przed imprezą sylwestrową. — To Caden.
— Caden... Bardzo ładne imię — dodała, po zeskoczyła z krzesła i wzięła na ramię ponownie futerał z gitarą, a także niewielki plecaczek, z jakiego wcześniej rozsypała kostki do gry. — Tłum dedykuję tobie. Może mój tekst pomoże ci zrozumieć twoje pierwsze, poważne uczucie — odparła. — Do zobaczenia — odparła i przed wejściem na scenę pocałowała dziewczynę, która stała tuż nieopodal podwyższenia.
Landon zrozumiał, że to musiała być właśnie Gabi. Kobieta z pewnością też była od niego starsza, ale zdecydowanie niższa nawet od Bess, która miała nieco ponad 1,70.
Brawa rozeszły się po całym barze. Tańce przestały istnień i każdy skupił się na kolejnym wykonawcy, a w tym przypadku na zespole Bess&G, który zapowiedział speaker.
Kobieta o blond włosach ubrana w krótkie spodenki z czarnymi rajstopami w grubą kratkę usiadła na krześle i poprawiła mikrofon będący na statywie. Jeszcze parę poprawek dotyczących gitary i wtedy rozległ się dźwięk subtelnego basu, gitary oraz perkusji. Instrumenty tworzyły zgraną całość, a z połączeniem głosu Bess brzmiały o niebo lepiej.
Krzyk
Z nadzieją rośnie serca krzyk
Modlimy się tak
A bóstwa brak
Z chęcią poznania miłości, pragnienia, wolności
Krzyk
Kochałam zawzięcie pełna próśb
Tak
Piękno się tliło kryjąc w sobie blask miłosnych dróg
Jej dotyk, jej szczęście
To było ważniejsze niż ja
Wszystko już było
Wnet się skończyło
Kiedy runął ten domek z kart?
Kiedy skończyła się miłość, która miała przetrwać huragan zła?
Ta chwila ulotnych, bezsensownych snów
I jeszcze raz ujrzymy tłum
Zgasimy ten blask niemądrych słów
I nikt w nas więcej nie uwierzy, nie uwierzy już nie...
Przekonać najbliższych, dobrych znajomych, że słowa miłości zostały stracone
Pasować lepiej, niż obraz do płótna
Tylko raz w życiu tak zakochać się można
Krzyczałam za nią cały czas, lecz ona wybrała inną spośród nas
I teraz nam nikt już nie uwierzy, nie uwierzy już w nas...
Bo nikt w nas więcej nie uwierzy, nie uwierzy już tak...
Dalsze zmagania, próby przegrane
Nie mogę ratować tego, co było jednostronnie kochane
Płakać nie będę, choć łez pełne serce
Nie mogę się poddać, choć czuję ten bezsens
Ta chwila ulotnych, bezsensownych snów
I jeszcze raz ujrzymy tłum
Zgasimy ten blask niemądrych słów
I nikt w nas więcej nie uwierzy, nie uwierzy już nie... x2
Tak trudno pożegnać i oddać co cenne
Choć nigdy nie należało do ciebie
Ceniłam ją w pełni duchem i ciałem
Lecz teraz to wszystko jest już zapomniane
Kryję się w cieniu, lecz ile wytrzymam?
Pragnę też kochać i otrzymać finał
Mieć zakończenie lepsze niż z bajki
Jednak czy to możliwe, gdy brak mi twej walki?
Chcę kochać szczerze czy los się uśmiechnie?
Kiedy kolej przyjdzie tu wreszcie?
Złamane serce kruszy się stale
Lecz co ty możesz wiedzieć skoro nigdy nie upadniesz?
Ta chwila ulotnych, bezsensownych snów
I jeszcze raz ujrzymy tłum
Zgasimy ten blask niemądrych słów
I nikt w nas więcej nie uwierzy, nie uwierzy już nie... x2
I nikt w nas więcej nie uwierzy, nie uwierzy już nie...
Tekst piosenki w akompaniamencie dźwięku instrumentów oraz wyrazistego, dziewczęcego głosu sprawiły, że na twarzy Landona pojawiły się dwa strumienie łez. Perry dopasowywał słowa piosenki do swoich osobistych przeżyć z trzeciej klasy liceum. Szatyn spoglądał na Bess, która z pełnym przekonaniem śpiewała o dawnej miłości, która ją zraniła na całe życie, a mimo tego nie starała się o niej zapomnieć na siłę.
Biegacz po chwili otarł słone krople i popatrzył na tłum ludzi stojących w barze. Byli jak zahipnotyzowani, trwali w bezruchu patrząc na wokalistkę, której utwór zbliżał się już do końca, lecz nim to się stało Perry spojrzał przed siebie, a w głowie rozbrzmiewał refren piosenki połączony z mirażem.
Ethan? - pomyślał Landon i wyobraził sobie postać chłopaka z trzeciej ławki przy oknie.
Perry zszedł z krzesła i wpatrywał się w osobę, której tak naprawdę tutaj nie było. Czarne kosmyki schowane za kapturem, chytry uśmiech prowokujący do tego, aby za nim podążać. Nagrodą miało być ujęcie ich w długim pocałunku, lecz Landon tego nie chciał. Teraz liczył się dla niego tylko Caden, lecz... dopóki nie rozwieje wszelkich wątpliwości nie będzie potrafił dać odejść Waddighamowi.
Nikt w nas więcej nie uwierzy, nie uwierzy już nie...
***
2/3
Przed nami jeszcze jeden special ❤ co myślicie o tej części?
Zachęcam do przesłuchania piosenki w mediach! ❤
"Chłopak z trzeciej ławki przy oknie" doczeka się wersji rozszerzonej i za rok postaram się ją wydać w wersji papierowej 😅 może wydawnictwo nie będzie uczulone na gejozę 😂❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro