Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Środek '1

Dziś miał być tak piękny dzień, same zajęcia jakie lubie, brak ojca w domu na całe dwa dni, ładna pogoda, wszystko świetnie. Tylko że ten karaluch zaprosił mnie na kawę i nawet nie wiem jak mu powiedzieć ,,nigdzie nie idę z tobą", a na korytarzu nie podejde do niego i jego "dziewczyny".

Po przemyśleniu na angielskim wszystkich wad, rzeczy które mogą mnie ośmieszyć, stwierdziłem że jestem poniekąd w dupie, ale nie dam urazić mojej dumy za nic, więc pójdę z nim tam jakbym był na jakiejś durnej randce.

Drogi Achilles przemyślał chyba sprawy, że możemy kończyć o różnych godzinach, lubić różne kawiarnie, i czekać na siebie w innym miejscu, tak więc z łaski swojej przyszedł i zaczął cudowną rozmowę ze mną.

- Cześć patrekl--

- Boże. Wbij sobie do tej główki że to jest Patroklos.

- Dobrze, przepraszam no... Kochany, o której kończysz dzisiaj?

- Po piętnastej mój drogi.

- To jak ja! No i świetnie! Przyjdę pod twoją klasę, trzydziestka, tak?

- Tak tak, a teraz daj mi spokój mój drogi, jem.

- To ja zjem z tobą- powiedział i usiadł obok mnie, i wyciągnął jakiegoś batonika dla prawdziwych sportowców bo z dużą zawartością białka.- Powiedz mi mój drogi teraz, jaką kawiarnie byś chciał odwiedzić dzisiaj, a jaką jutro.

- Żadne jutro, zacznijmy od tego mój drogi, ani pojutrze, drugie, nie wiem, może ta na [...]

- Ta z różowym szyldem? Czy ta druga? Wolałbym tą na [...] to dosłownie druga strona ulicy, chyba że naprawdę wolisz pójść do tej różowej to--

- Obojętnie Achilles, nie stresuj się aż tak, tutaj tak wybierasz w dziewczynach, a z chłopakiem to tutaj się boisz rozmawiać- powiedziałem, i delikatnie położyłem rękę na jego ramieniu.

- No dobrze dobrze, już nie przeżywam aż tak.... a jak się dzisiaj Patroklosie czujesz?- zapytał uśmiechnięty, a ja zabrałem dłoń z niego.

- Nawet dobrze, co cie wzięło na zainteresowanie się mną po sześciu miesiącach chodzenia razem do szkoły?

- ...nic.- Jego oczy na pytanie wyszły jak z orbity, a on sam spiął się cały od góry do dołu.- Wydajesz się poprostu ciekawy, ciekawi mnie, dlaczego ciągle nosić swetry, jak ten debil przy upale--

- Dzisiaj pada.- Przerwałem mu.- Chyba że siedemnaście stopnii, jest tak powalające że powiniennem biegać w spodenkach i topach na twoją dziewczyne, z shein za osiem złotych.

- To też prawda, czasami żałuję że z nią jestem... Ale wracając- powiedział energicznie niż pierwsze dwie części zdania.- Czemu ty z nikim nie rozmawiasz? Wiem że ty jesteś tym introwertykiem i tak dalej, ale byś chociaż z jedną osobą porozmawiał wtedy, a ty ciągle jesteś sam, ze swoimi książkami o mitach greckich i rzymskich, na początku rozmawiałeś z osobami, które chodziły na lekcje dodatkowe z muzyki, gdzie graliście na różnych instrumentach, ale niby gdy dowiedziałeś się, że ja też tam uczęszczam, odrazu się wypisałeś, masz też cało roczne zwolnienie z w-fu, a chłopcy z którymi miałeś te lekcje, mówili jedynie, że ,,Dobrze, że taki morderca jak on nie chodzi na w-f, bo będzie jeszcze lepiej uciekał przed policją", o co im chodziło do cholery?-

Cały zestresowany zacząłem rozglądać za możliwością ucieczki, by wyminąć jego cholerne pytania, i dziś moje życie naprawde mnie pokochało, ponieważ zadzwonił ten kochany nasz dzwonek, a ja podniosłem się z ziemi, z MOJĄ KSIĄŻKA O MITACH GRECKICH, gdy już odchodziłem, zdobyłem się na odpowiedzieć, która chłodno wybrzmiała z moich ust, ,,Nigdy nie pytaj się obcych tobie osób, takich jak ja, o ich sferę prywatną", i odeszłem w stronę mojej klasy, z załamaniem nerwowym oraz psychicznym.

No niestety, życie wróciło do normy, więc znów zaczęło mnie miażdżyć. Bo za już dwie lekcje miałem iść z tym samym blondynem na zasraną kawę, którą sobie ubzdurał Achilles. Nie chciałem - od początku, ale teraz czułem, że atmosfera będzie z góry zepsuta, i jeszcze coś się wydrarzy, że będę przeżywał to resztę życia, ale mam cichą nadzieję, że nie stanie się to mojemu towarzyszowi, a mnie samemu, bo nie wybaczył by sobie krzywdy osoby, która cieszy się (na pierwszy rzut oka) z życia.

Nie wiem, czy Achilles napewno, się cieszy z jego życia, bo chodzą różne plotki na jego temat, że jego ojciec to ćpun, matka jest no... nie do końca zdrową psychicznie osobą, ale, czy powiniennem się nad tym tak naprawdę zastanawiać? Sam bym nie chciał, żeby ktoś myślał co się dzieję w moim domu, za zamkniętymi drzwiami, więc czemu ja się zastanawiam nad tym? Nie powinienem. Nie powinienem robić coś w stosunku do kogoś, czego ja sam bym nie chciał.

/|\

Po skończonych lekcjach, wyruszyłem w szybką ucieczkę z meksyku, przed moim napastnikiem (Achillesem, no i wsumie Hektorem). Gdy byłem już na schodach, poczułem, jak nagle tracę grunt pod nogami, i spadam w przepaść, a raczej na koniec schodów, obijając jedną-drugą swoich żeber, robiąc też siniaka obok oka, i wykrzywiając sobie palce.

- No co pedałku? Boli?- Zapytam Hektor, kucając obok mnie. Szczerzył się i chichrał jakby to co zrobił to było dobrą komedią, znając jego ta komedia musiała komuś umniejszać.- Śmieszne, że takie coś jak ty dalej stąpa po ziemi, szczerze, współczuję każdemu, że cie widzą. Nie jesteś pomocną pszczółką, a bardziej szkodliwym jak stonka ziemniaczana.

- Dobra Hektorek, każdy wie że jesteś na tym biol-chemie, ale nie spuszczaj się aż tak nad tym- powiedział pewien blondyn, odciągając Hektora.- Zadowalony z siebie już? To wypierdalaj.

- O co ci chodził Achilles? Może sam jesteś pedałem, że się z nim umawiasz? W takim razie przestań udawać takiego hetero byka na zawodach- warknął Hektor, chcąc... sam nie wiem na co on liczył, że urazi Achillesa?.. Obroni się? Wyjdzie z lepszą twarzą? Chyba się mu to nie uda, bo jak to on nie jest ulubieńcem wszystkich nauczycieli, Achilles jest pare poziomów nad nim z tym, i nawet może skłamać, że to Hektor ukradł mu dziesięć złotych, a on ich wcale nie zgubił, mój na ten moment oprawca dostanie po dupie od nauczycieli, dyrektora i fanek blondyna.

- Poniżasz się Hektor- rzekł Achilles oraz pomógł mi wstać.- Wszystko dobrze Patroklos? Troche się potłukłeś, powiedz mamie w domu o tym, zapewne macie maści w domu jakieś, może to coś da.- Tak oczywiście, szkoda że ja nie mam nic w domu prawie, czasami nawet wody kochany, leki to dopiero.

- Mhm, powiem jej wieczorem.

- Więc kochany, idziemy do kawiarni, jednak pójdziemy do tej na [...], bo jest poprostu bliżej.

/|\

Gdy już weszliśmy do kawiarni, naszym pierwszym zajęciem było znalezienie jakiegoś wolnego stolika dla dwóch. Znaleźliśmy, na samym końcu lokalu, przy dużym oknie, Achilles polazł złożyć nasze zamówienie, bo stwierdził że ,,Ja zapłacę za kawe byś miał na koszulke z krótkim rękawem". No i tak sobie grzecznie siedzę, blondie przyniósł mi herbatkę, sobie kawke, gadka się klei. Ten nie zadaje już durnych pytań, bo wie, że odpowiedzi nie dostanie, i pojawia się on, z brzychem piwnym, zarostem, garniturem i jakąś dziwką u boku.

Nie wiem, jak bardzo upity był, bo był - napewno. W normalnej sytuacji udawałby, że mnie nie zna, i dopiero w domu by mnie zjebał (można i określić że prawie zajebał), ale tym razem, był nie świadomy do końca co robi, bo zaczął wrzeszczeć, że jestem pedałem, i on takiego syna nie chce. Nie wzruszony, popijałem sobie herbatę, więc ten podszedł, uderzył i wyjebał ten stolik, no as.

Zaczął machać rękami, wyzywając mnie i blondyna, po czym dodal jedynie krótkie ,,Wypierdalaj z mojego domu, matka ci wyrzuci twoje szmaty na dwór", i zabrała go policja za to jaki cyrk odjebał.

Zestresowany tym, co widział Achilles, chciałem już odejść od niego, wychodząc z lokalu. Chłopak jeszcze chwilę nie zauważył że mnie nie ma, ale po tym pobiegł za mną.

- Patroklos-...- wykrzyknął blondyn, łapiąc mocno moją dłoń, lecz widząc moje łzy, i dyskomfort, odrazu się uciszył.- Tak bardzo mi przykro...- rzekł i mnie objął.- Ja nie wiem, nie mam bladego pojęcia co ty możesz czuć... ale naprawdę płacz nic ci nie da, był poprostu pijany, nie był świadomy tego co robi, napewn-

- Nie był świadomy co robi? On dobrze wie co robi, każdy by się cieszył gdybym kurwa zdechł, nie mam jak ty, że jestem popularny, mam znajomych i kochających rodziców. Mój ojciec jest tak bogaty, że sam muszę odkładać na ubrania, jedzenie, na cokolwiek, a noszę te jebane swetry dlatego żeby nikt nie zauważył co on robi, każdego dnia...- Tu urwałem patrząc na swoje własne stopy, bojąc się unieść wzrok troszkę wyżej.- Naprawdę, chciałbym już umrzeć, bo nic dobrego w życiu mnie nie spotka, nawet nie mam już domu, więc i tak wkońcu zdechne na ulic-- nie było mi dane dokończyć, bo poczułem niedźwiedzi uścisk, zamykający mnie, i płacz osoby przytulającej mnie.

- J-ja... tak bardzo ci współczuję... Patroklos, ja zapytam się taty, może on się zgodzi cię wziąść na trochę do nas--

- Nie! Ja nie chcę stwarzać ci problemu!.. I tak już dużo ci zrobiłem ich...- Delikatnie wyszłem z jego uścisku, po czym się skuliłem.

- Załatwione Patroklos, mieszkasz u mnie, idziemy po twoje rzeczy kochany, a raczej jedziemy, tylko ojciec podjedzie...

/|\

W sumie, to tak wylądowałem w pokoju gościnnym Achillesa, dowiadując się że ów chłopak ma jeszcze przygarniętego jednego chłopca, młodszego od naszej dwójki, jego ojciec powiedział mi dziś z jego matką, że jutro czeka nas długa rozmowa, ale dziś już dadzą mi odpocząć, i wsumie bym spał od dawna, jakby nie to, że blondyn uparcie chciał grać ze mną w jakaś przykrą strzelankę, i tak w sumie skończyło się to na tym że zasnęłam w połowie z jednej rund, nie wiedząc co działo się ze mną dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro