Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28 Dekashi Uchiha



POV Dekashi

- I co było dalej? – zapytała mnie dziewczyna siedząca po drugiej stronie pokoju, oparta o ścianę z podkurczonymi nogami. Wyglądała jakby słuchała emocjonującej bajki na dobranoc i nie zaśnie póki nie usłyszy całej do końca.

- Nic Juri... dalej już widzisz jak potoczyła się ta historia – odparłam brązowowłosej dziewczynie w warkoczu, którą polubiłam mimo że poznałyśmy się zaledwie tydzień temu.

Byłyśmy tak różne i w tak skrajnie różnych sytuacjach, a mimo to łączyło nas tak wiele. Więzienne mury i poczucie okrutnego losu. Ja siedziałam za zabicie męża, a ona za zabicie ojca, który katował jej matkę. Obie miałyśmy podobne pobudki – by chronić swych bliskich. Z tym, że ona jeszcze miała szansę na normalne życie...

- Jak dawno temu to się wydarzyło? – zapytała po chwili cicho

Uśmiechnęłam się blado kpiąc już sobie z czasu.

- Sześć lat temu... tyle tu siedzę nie licząc aresztu podczas głównego procesu, który trwał 3 miesiące.

Spojrzałam na dziewczynę, która momentalnie pobladła, a w oczach zaiskrzyły się łzy.  Nagle światła zgasły i dźwięk dzwonka zawiadomił nas o ciszy nocnej. Strażnicy przechadzali się między celami sprawdzając czy aby na pewno leżymy już w łóżkach. Dyscyplina była tu mocno przestrzegana. 

Gdy już chciałam się ułożyć do snu, do krat podeszła strażniczka i odezwała się miło

- Dekashi... jutro przyjdę po ciebie o dziesiątej. Przekazałaś wszystko już do depozytu?

- Tak Pani Tsunade. Będę gotowa – kiwnęłam jej potwierdzająco. Gdy odeszła Juri nie wytrzymała z ciekawości by zadać mi pytanie

- to jutro wychodzisz??

- Można tak powiedzieć. A teraz śpij, bo znów zaśpisz na apel – odparłam dziewczynie, którą jak widać poruszyła moja historia.

Ja jednak nie zamierzałam zasnąć. Postanowiłam, że przypomnę sobie wszystkie cudowne chwile mojego życia, a zwłaszcza te w których był on. Jednak tam gdzie dobre wspomnienia, wkradają się i te sprawiające ból. Całe moje życie stanęło mi przed oczami, a szczególnie walka którą prowadziliśmy przez ostatnie lata. Byłam już nią zmęczona... wyprałam się z żalu i złości. Jedynie czego już chciałam to odpocząć.

POV Sasuke

Siedziałem na kanapie i bezmyślnie patrzyłem się w ścianę. To był koniec... nie byłem w stanie już jej pomóc. W jednej ręce trzymałem szklankę z alkoholem, a w drugiej jej list z zapewnieniem miłości i podziękowaniem za ten cały czas i walkę o nią. Czytając go sam niedowierzałem, że przegraliśmy.

Sześć lat walki poszło na marne. Przymknąłem oczy wspominając początki tej afery, którą żył już cały kraj.
Informacja że Deki zabiła ojca  obiegła nie tylko kręgi klanów, ale wyniosła się do mediów i klasy średniej. Głowa rodu, który w zasadzie rządzi całym krajem zostaje zabity przez własną żonę... tego nie szło ukryć. Nim się zorientowaliśmy każdy kanał w telewizji nadawał najnowsze plotki, informacje i przebieg poszczególnych rozpraw.

Jedynie co się dało ukryć to nasz romans, ale tylko i wyłącznie dziwnym cudem i zrządzeniem losu. Gdyby jeszcze to się wydało, sprawa ta zakończyłaby się znacznie szybciej.

Ojciec Madary nie popuścił Dekashi. Nawet błagania Madary, obietnice że zostanie z Karin nie zmiękczyły jego serca. Nie tylko był jednym z głównych oskarżycieli,  ale i buntował klany przeciwko niej, namawiając by zeznawali na jej niekorzyść.  Dekashi zabijając ojca chciała chronić mnie przed zbrodnią i uwolnić od problemu. Jednak wywołała całkiem niezłą burzę. Głowy klanów poczuły jak grunt im się wali pod nogami. System jaki stworzyli zawiódł. Skoro jedna żona była gotowa na taki krok, inne też mogły się zbuntować a wtedy podstawa naszych zasad rozsypałaby się jak domek z kart.

Dodatkowo zaczęła się walka o władzę. Tijama automatycznie chciał przejąć funkcję przywódcy, ale razem z Itachim nie pozwoliliśmy na to. W czasie trwania procesu publicznego, w naszym klanie toczył się proces o funkcję przywódcy. Po pól roku w końcu wygrał mój brat obiecując, że w ciągu dwóch lat się ożeni. Klan naciskał by zrobił to szybciej i umocnił pozycję, ale Itachi kupił sobie trochę czasu zasłaniając się żałobą po ojcu i chęcią opłakania go.

Tymczasem obmyślaliśmy plan uratowania Deki. Nie było to łatwe. Takie zbrodnie u nas karano śmiercią, a by ukarać ją dla dobra ogółu wiele członków klanu zeznawało za taką właśnie karą. Nie pomogły fakty, że mój ojciec był podłym draniem, że niszczył ją fizycznie i psychicznie. Na dodatek Jak się okazało, ten skurwiel zabił moją matkę. Gdybym wiedział to wcześniej, już dawno udusiłbym go we śnie. Jednak klan był nieugięty. Opinia publiczna była podzielona.

Część mieszkańców kraju uważało Dekashi za ofiarę zasad i struktury wyższych klas, a inni za krwiożerczą piranię która wyszła za ojca dla pieniędzy a potem się go pozbyła. Ja natomiast przeklinałem się, że tamtego dnia nie sprawdziłem porządnie biblioteki. Gdyby nie słyszała mojej rozmowy z Madarą, dalej byłaby na wolności.

Gdyby to mnie przyłapali może by dało się coś odkręcić bo należałem do klanu Uchiha... ona natomiast do niego dołączyła. Nie przyczyniła się niczym dla dobra klanu. Nie wniosła dużych udziałów, nie dała syna. Była dla wielu moich rodaków nikim. Pionkiem, który za bardzo wystawał.
Staraliśmy się odwoływać,  powoływać nowych świadków, pisaliśmy petycje, zbieraliśmy podpisy na rzecz ułaskawienia, ale tydzień temu wszelkie metody zostały już wykorzystane. 

Sześć lat... tyle walczyłem i poległem. Nawet nie miałem siły by spojrzeć w jej oczy. Zawiodłem, a mimo to ona zapewniała mnie, że mnie kocha. To ja ją w to wpakowałem... serce rozdzierało mi się na małe kawałeczki, a łzy zachodziły co chwilę oczy.  Jutro miało się wszystko skończyć. Nawet nie pozwoliła mi na ostatnie spotkanie. W liście wyjaśniła, że byłoby to dla niej zbyt trudne. Że chce w spokoju odejść i czekać na mnie w następnym życiu tak jak sobie obiecaliśmy.

Wspominając nasze cudowne chwile, których jednocześnie było tak niewiele ukryłem twarz w dłoniach i zacząłem niekontrolowanie płakać. Nie miałem sił udawać twardziela, nie chciałem. Jedynie czego pragnąłem to nie czuć tego okropnego bólu,  który mieszkał w moim sercu od sześciu lat...

POV YUMI

- Mamusiu przeczytasz mi bajkę na dobranoc? – córka wyrwała mnie z depresyjnych rozmyślań.

Spojrzałam na nią zamglonym wzrokiem. Zdecydowanie nie byłam dziś najlepszą mamą świata.

- Wyjątkowo dzisiaj przeczyta ci ją niania kochanie – odparłam całując córkę w policzek. Jej złote oczy lekko posmutniały.

Odziedziczyła ich kolor po  Dekashi, ktorej niestety nie mogła poznać osobiście. Razem z Itachim stwierdziliśmy, że więzienie to nie miejsce dla dziecka i że poczeka na ciocię, aż wyjdzie. Teraz jednak nie było już takiej możliwości.

Opowiadałam jej o siostrze, wielokrotnie wspominając  że pewnego dnia przyjedzie i pojedziemy razem do wesołego miasteczka. Ta obietnica jednak miała nigdy się nie ziścić. Przeczesałam jej czarne włosy i wymusiłam na sobie lekki uśmiech.

- Wybacz Emiko, ale mamusia dziś się bardzo źle czuje. Jutro jednak na dobranoc przeczytam ci aż dwie bajki

Dziewczynka momentalnie się rozpogodziła

- I poleżysz ze mną w łóżku póki nie zasnę!?

- Obiecuję – odparłam wiedząc, że tylko tak przekonam tę trzylatkę do pójścia spać.

Była nieustępliwa jak przystało na klan Uchiha. Chociaż serce ewidentnie otrzymała po ojcu, który w odróżnieniu od całego rodu odznaczał się współczuciem i dobrem nie ogółu a dla poszczególnej jednostki.
Gdy mała zniknęła za drzwiami i zostałam sama w salonie, ponownie dałam pochłonąć się rozpaczy. To wszystko było bez sensu. Jak mogłam cieszyć się odzyskanym życiem podczas gdy moja siostra swoje traciła?

Paradoksem całej tej sytuacji był fakt, że obudziłam się dokładnie w dniu ogłoszenia wyroku skazującego Dekashi.

Zdezorientowana rozejrzałam się po nieznanym mi otoczeniu widząc do jak wielu aparatur jestem podłączona. Jakaś kobieta, która okazała się być główną pokojówką wezwała lekarza, który stwierdził, że tak poprostu bywa i że nie mam żadnych uszczerbków na zdrowiu. Mózg też działał mi w pełni sprawnie chociaż miałam drobne luki w pamięci. Kojarzyłam tylko moment wypadku, a potem byłam w totalnej nieświadomości.
Powiadomieni przez służbę Itachi i Sasuke resztkami wpływów i znajomości wywalczyli by Dekashi mogła wrócić do domu na 24 godziny nim trafi za kratki. To wtedy moja siostra opowiedziała mi o wszystkim co mnie ominęło.

Nie mogłam uwierzyć, że przeze mnie tak wiele wycierpiała.  Na dodatek czuła się winna, że miałam wypadek. Zupełnie niepotrzebne... straciłam kontrolę nad samochodem bo zasłabłam po całonocnym płaczu nad swoim losem. Byłam niewyspana, zrozpaczona i niezbyt uważnie patrzyłam na drogę. Byłam zbyt skupiona na sobie by pomyśleć o tym jakie może to mieć konsekwencje dla niej... była moją małą siostrzyczką. Powinnam się nią opiekować i ją chronić, a tymczasem było Zupełnie odwrotnie.

Świadomość, że już jej nie przytulę doprowadzała mnie do rozpaczy. Odkąd się obudziłam ze śpiączki próbowałam nadrobić stracony czas. Odwiedzałam ją prawie codziennie co też tylko się udawało dzięki znajomością Itachiego, który po pewnym czasie stał mi się bardzo bliski. Jak opowiadała mi siostra, był troskliwy względem mnie podczas śpiączki, a gdy wyznał że już wtedy mnie pokochał, w zasadzie zupełnie nie znając poczułam to o czym zawsze czytałam tylko w książkach- motylki w brzuchu.

Dość szybko się zaręczyliśmy i to też na przekór całej rodzinie, która uważała, że ja jak siostra z natury mam mordercze skłonności. Nasz klan Makuda przez tę aferę stracił już jakiekolwiek wpływy w świecie, a ojciec stał się bankrutem. Jego akurat nie było mi żal. Ten zwyrodnialec nawet nie przyszedł odwiedzić Deki w więzieniu, tłumacząc, że jeszcze ktoś pomyśli że miał z tą zbrodnią coś wspólnego.

Ze względu na sytuację, w dniu naszego ślubu byli przy nas tylko Sasuke i Madara z Sorą. Zwykły urzędnik udzielał nam ślubu, nie było wymuszonej etykiety ani konwenansów. 

Po urodzeniu Emiko, część klanu jednak mnie zaakceptowała i w pewnym sensie pewne rzeczy wróciły do normy.  Razem z Itachim przekonaliśmy niektórych ze starszyzny by poparli naszą stronę i zabiegali o uwolnienie Dekashi. Jednak Tijama był silnym przeciwnikiem. Nie mógł zdobyć władzy po zmarłym wspólniku,  to chociaż tak chciał się odegrać.

Dodatkowo gdy patrzyłam jak Sasuke każdego dnia gaśnie w oczach z tęsknoty za moja siostrą, serce pękało mi na pół. Wyglądał jakby przybyło mu ze 20 lat. Skronie mu posiwiały, a w oczach zastygł permanentny smutek. Rok temu rozwiódł się z Sakurą, dogadując z jej ojcem. Małżeństwo było fikcją i żadna ze stron nie miała już z niego korzyści.  Każdy zabrał część udziałów dla siebie i rozeszli się po cichu.

Była to furtka dla Madary, który jednak miał za przeciwnika ojca i musiał trochę dłużej pomęczyć się z żoną. Jednak z tego co obserwowałam nawet klan miał już dość tego udawania i byłam przekonana, że lada moment zgodzą się i na rozwód Mady.
Czasami patrząc na to co się wokół mnie dzieje, żałowałam że dalej nie jestem w śpiączce. Na myśl o siostrze znów popłynęły mi łzy, których nie mogłam opanować. W tym momencie do salonu wszedł mój mąż i mocno mnie objął.

- Jestem przy tobie Yumi... – wyszeptał całując mnie w czubek głowy

- Nic już nie możemy zrobić? – zapytałam łkając jak dziecko

Itachi westchnął tylko smutno

- Niestety... jedynie co możesz zrobić to być jutro przy niej – po tych słowach rana w moim sercu jeszcze bardziej się zaogniła, a rozpacz sprawiła, że nie czułam już nic innego z wyjątkiem bólu...

POV Dekashi

Słysząc chrapanie Juri lekko się uśmiechnęłam. Dziewczyna miała mocny sen. Cieszyłam się, że na ostatnie chwile mojego życia to właśnie ona trafiła do mojej celi. Była spokojnym stworzeniem walczącym o przetrwanie, a nie morderczynią bez uczuć.

Gdy tu trafiłam, byłam przerażona. Nie liczyły się tu tytuły ani fakt kim jesteś. Tu byłam przestępcą. Kobietą, która zabiła męża. I o dziwo to mnie uratowało, przed pobiciem i zastraszeniem. Plotki szybko się tu rozchodziły. Dla wielu więźniarek byłam odważna decydując się na taki czyn, inne postanowiły nie lekceważyć mojej wątłej postury i trzymały się na dystans. Na dodatek Itachi zapewnił mi wszelkie przywileje jakie mogłam otrzymać w więzieniu. Dostęp do produktów,  pieniędzy, telefonu. Każda z przebywających tu kobiet mogła mieć ze mnie jakiś pożytek jeśli tylko żyły ze mną w dobrych stosunkach.

Załatwiałam im towary pierwszej potrzeby, takie jak podpaski, słodycze czy nawet dodatkowe telefony z rodziną. Po roku czasu miałam status „nietykalnej". I całe szczęście. Nie wiem jakbym bez wsparcia z zewnątrz wytrzymała w tym piekle. Wiele z tych kobiet było tu z powodu doprowadzenia do ostateczności, ale wiele też należało do marginesu społecznego.

Przez te sześć lat nie dzieliłam z nikim celi, aż do poprzedniego tygodnia, gdy ogłoszono brak możliwości apelacji w moim wypadku. Zarządca więzienia, wiedział że za chwilę cela będzie pusta, a że więzienie było już przepełnione umieścili Juri u mnie.

Dziewczyna była przerażona podobnie jak ja gdy tu trafiła, a gdy opowiedziała mi swoją historię poprosiłam Itachiego by jej też pomagał tak jak mi i gdy odsiedzi swój wyrok pomógł jej stanąć na nogi.

Jej nie groziła kara śmierci. Ona zabiła w obronie własnej i za jej zabiciem nie stała połowa klanów.
Leżąc na pryczy patrzyłam się w sufit rozmyślając o najbliższych mi osobach.
Takumi, który cały czas mnie wspierał i nawet przeprowadził się z Ten Ten bliżej więzienia by być przy mnie był wspaniałym przyjacielem do końca. Podczas gdy reszta roztkliwiała się na więziennych spotkaniach on jeden potrafił ze mną żartować jak za dawnych lat.

- Zazdroszczę ci – powiedział na początku gdy tu trafiłam

- Że siedzę w więzieniu? – nie ukrywałam lekkiego oburzenia

- w żeńskim więzieniu... musisz mieć niezłe widoki gdy idziecie wszystkie na raz pod prysznic... te strugi wody kapiące na ich nagie...

- Dość... nawet w takich momentach jesteś perwersyjny? – mimowolnie się zaśmiałam

- zawsze. Czasami zazdroszczę wam kobietom, że macie biust dla siebie 24/7... ja bym na waszym miejscu ciągle się na niego gapił.

- Znowu Ten Ten ma okres? – zapytałam widząc znajomy głód w oczach przyjaciela

- Te kilka dni jakoś bym zniósł, ale ona mnie karze już drugi tydzień. Jest zła,  bo zapomniałem o urodzinach jej matki. Nie pomogły tłumaczenia, że zapominam nawet o urodzinach swojej...

- Chyba z nią pogadam żeby ci odpuściła,  bo zaczynasz się napalać w otoczeniu więziennych krat – odparłam ciesząc się, że jako jedyny nie poruszał ze mną tematu procesu i tego jak sobie radze.

Była mi potrzebna namiastka dawnego życia i tylko on był w stanie się na to zdobyć by mi je dać. Nawet Madara odwiedzając mnie ciągle pytał czy czegoś mi nie potrzeba nie wiedząc jak się zachować i jak mnie pocieszyć.

Sora ledwo wchodząc na widzenie zaczynała płakać. Połowę czasu spędzałyśmy na jej szlochu a drugą na jej przepraszaniu, że płacze.

Itachi gdy tylko przekraczał próg świetlicy stawał się formalnym prawnikiem, który chciał omówić ze mną po raz kolejny ten sam schemat zdarzeń, szukając kolejnej deski ratunku, której nie było.

Yumi była tak przygaszona, że bała mi się nawet mówić o radosnych nowinach, które działały na mnie jak woda na roślinę. Gdy usłyszałam o jej ślubie z Itachim i że spodziewa się dziecka piszczałam z radości. Wiedziałam, że moja walka o nią się opłacała i że kiedyś się obudzi. Mogła co prawda wybrać sobie lepszy moment niż dzień mojego pójścia do więzienia, no ale lepsze to niż wcale.

Jednak najtrudniej było mi znieść widzenia Sasuke... proces dalej trwał, Tijama wszędzie miał swoich szpiegów a my nie mogliśmy zdradzić, że łączyło nas coś więcej niż przyjaźń. Przez sześć lat mimo że był tak blisko nie mogłam go pocałować nie mówiąc już o innych rzeczach.

Jedynie nasze dłonie były zawsze ze sobą splecione.  Zadręczałam się widząc jak się postarzał pomimo tak młodego wieku. Iskierki przekory już dawno zgasły w jego oczach, a ja patrzyłam na wrak człowieka. I to ja byłam tego przyczyną. Gdybym nie dała się wtedy tak głupio złapać. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie żałowałam że go zabiłam. I to sprawiało, że zaczynałam się bać sama siebie. Że czasem uważałam, że naprawdę zasługuje na karę skoro nie mam wyrzutów sumienia. Bez względu jakim gadem był Fugaku, odebrałam życie drugiemu człowiekowi.

W ostatnim tygodniu poprosiłam by nikt mnie już nie odwiedzał. Chciałam spokoju, wyciszyć się przed planowaną egzekucją. Pogodziłam się już ze swoim losem, wiedząc że wreszcie odpocznę po tej nieustającej walce. Jedynie co, to napisałam list do każdego z osobna dziękując za każdy moment jaki spędziliśmy. Wiedziałam,  że po mojej śmierci będą cierpieć ale w końcu zaczną żyć normalnie. Gdy tu siedziałam nie było to możliwe,  przedłużała się tylko agonia nas wszystkich.

Pisząc jednak list do Sasuke błagałam go by mi wybaczył i by pamiętał, że w kolejnym życiu będę na niego czekać. W tym jednak prosiłam, by przestał żyć przeszłością i ułożył sobie życie z jakąś kobietą. By nie marnował chwil na rozpamiętywanie zmarłych. Widząc go na każdej wizycie byłam przekonana, ze bez kobiety która się nim zaopiekuje stoczy się na samo dno. Itachi ani Mada nie byli mu w stanie pomóc. Ból po miłości Mogła złagodzić tylko inna miłość.

Dzielę się z tobą tylko w tym życiu,  w następnym i kolejnych po nim nie oddam cię już żadnej innej kobiecie... jednak nie pozwól by pamięć o mnie stała się koszmarem. Bym była przyczyną twojej porażki. To co nas spotkało było piękne, ale tymczasowe. Kocham cię nad życie Sasuke i to się nie zmieni, dlatego żyj z myślą że jeszcze kiedyś się spotkamy i na pewno będziemy razem”...

Tak zakończyłam swój list do niego wiedząc, że nie byłabym w stanie powiedzieć mu tego w twarz. Rozkleiłabym się po dwóch słowach.

Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, ze już jest ranek.


- Wstawać! Śniadanie! – jedna ze strażniczek ogłosiła koniec ciszy nocnej.

Idąc na stołówkę razem z Juri czułam na sobie spojrzenia innych. Wiadomość , że dziś wychodzę i nie wracam rozeszła się w mgnieniu oka.

- Wszyscy się na nas gapią – powiedziała Juri biorąc swój talerz i idąc za mną do najbliższego stolika. Siadając na niewygodnej ławce chciałam tylko w spokoju zjeść zawartość swojego talerza. Nagle podeszło do mnie kilka więźniarek. Jedna z nich, która robiła za przywódcę spojrzała na mój talerz i lekko się uśmiechnęła

- Mogłaś zamówić sobie dowolne danie świata,  a ty wybrałaś zwykłe naleśniki?

Dopiero teraz Juri zorientowała się, że nasze śniadania znaczenie się różniły a to że jeden więzień dostawał co innego świadczyło tylko o jednym.

- Jestem tradycjonalistką a wątróbka byłaby chyba za bardzo sugestywna – zaśmiałam się z  patowości sytuacji.

Miałam wrażenie,  że nikt już nie je śniadania,  a cały blok więzienny patrzy na mnie. Kobieta, która do mnie podeszła miała około 50 lat i niejednokrotne pomagałam jej w drobnych przysługach. Teraz nachyliła się i mocno ścisnęła mi dłoń

- Byłaś dzielna dzieciaku  - powiedziała – i bądź taka idąc tam. Nie dawaj im satysfakcji. Wreszcie będziesz wolna.

Po tych słowach wiele z jej koleżanek również ścisnęło mi dłoń a inne kiwnęły głowami na znak pożegnania.

Lekko zaskoczona tą jakże miłą reakcją zamierzałam zabrać się za swoje naleśniki,  ale nim to zrobiłam spojrzałam na Juri która tonęła we łzach.

- Błagam Juri, nie teraz. Już naleśniki mi wystygły- marudziłam chcąc zluzować to napięcie. Dziewczyna pokiwała tylko głową dalej płacząc i jedząc swoją fasolkę po bretońsku.

Ja natomiast biorąc kęs naleśnika jeszcze raz podziękowałam niebiosom w duchu, że nie pozwoliłam bliskim na ostatnie spotkanie. Skoro ciężko mi było opuszczać tak naprawdę obcych sobie ludzi to co dopiero tych których kochałam.

..................

- Tu masz spisane wszystkie numery które pomogą ci przetrwać -  pokazywałam Juri cyferki na kartce, które jej wręczałam – najważniejszy jest jednak Itachiego, on się tobą zajmie i ci pomoże. Główna strażniczka jest opłacona więc będziesz mieć te przywileje którymi ja się cieszyłam. Nie pakuj się w kłopoty i nade wszystko sluchaj Itachiego, zrozumiałaś? – zapytałam dziewczyny,  która nie mogła przestać płakać.

- Kurczę, zamiast historii życia mogłam ci nakłamać, że zadźgałam pół dzielnicy. Wtedy zamiast rozpaczy cieszyłabyś się że odchodzę – Popatrzyłam na nią z pobłażaniem

- To wszystko jest nie fair a ty zachowujesz się jakbyś jechała na urlop... życie jest do dupy- wychlipiała

- w pewnym sensie idę na urlop i owszem jest do dupy, dlatego weź się w garść i walcz nawet o odrobinę szczęścia Juri. Ja dzięki temu, że walczyłam niczego nie żałuję. Trzymaj się mała i nie pozwól by mój wysiłek dla ciebie się zmarnował. 

Zostawiając ją samą w celi poszłam za strażniczką. Doskonale znałam procedury, informowano mnie o nich już miesiąc temu.  Wszelkie rzeczy osobiste spakowałam do pudła i oddałam do depozytu by trafiły do moich bliskich, ubrałam nowy więzienny uniform przeznaczony na okoliczności egzekucji  i czekałam w małym pomieszczeniu z drzwiami, aż prokurator mnie zawoła.

Stojąc już sama w pokoju odetchnęłam głęboko chcąc dodać sobie odwagi. Dziś wstając czesałam się z pięć razy chcąc dobrze wyglądać jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Cóż... wydawało mi się, że ma. W końcu świadkami mojej egzekucji miało być około dwudziestu osób. Mój obrońca, bliscy, prokurator a także główny oskarżyciel i głowy głównych rodów.

- Wprowadzić! – Usłyszałam, a drzwi przede mną otworzyły się. Weszłam wyprostowana podchodząc do strażnika,  który zdjął mi kajdanki.

Na środku pokoju stało krzesło, przeznaczone tylko i wyłącznie dla mnie. Usiadłam wygodnie, patrząc godnie przed siebie. Zamiast ściany od osób po drugiej stronie odgradzały mnie jedynie szyby. Widziałam na „widowni" swoich bliskich.

Yumi podpierającą się na Itachim, starającą się uśmiechać pomimo łez by dodać mi otuchy, Madara z Sorą którzy stali jak słup soli, Takumi który po raz pierwszy odkąd trafiłam do więzienia był śmiertelnie poważny i na końcu Sasuke...z czerwonymi oczami pełnymi smutku.  Na resztę nie zwracałam uwagi. Chciałam się skupić na moich przyjaciołach i ludzi, których kocham.

- Dekashi Uchiha, zgodnie z nadaną mi funkcją i zgodnie z prawem jako najwyższy sędzia skazuję cię na śmierć za zabicie Fugaku Uchiha, który zgodnie z wszelkimi dowodami nie miał nawet możliwości się bronić...

Wyłączyłam się. Nie chciałam słuchać całego aktu oskarżenia. Znałam go na pamięć. Zamiast tego uparcie patrzyłam na bruneta, który swoim wzrokiem chciał przekazać mi wszelkie swoje odczucia. Nie musieliśmy nic mówić by doskonale się rozumieć.

„Kocham cie" wyszeptał, a co bez problemu odczytałam z ruchu jego warg. W tym momencie sedzia zadal mi pytanie:

- Masz jakieś ostatnie słowa?
Spojrzałam na Sasuke i z szerokim uśmiechem na ustach odparłam

- Ja ciebie też...

Sędzia kiwnął na lekarza i strażników którzy przywiązali mi nogi i ręce do krzesła, po czym pielęgniarka podłączyła mi wenflon do ręki. Dzień przed egzekucją mówili, że nie będzie bolało i że poprostu zasnę. 

Mieli rację.  Uśmiechałam się cały do niego obdarzając go po raz ostatnim spojrzeniem. Zamykając mimowolnie oczy pozwoliłam  by jedna łza spłynęła po moim policzku zostawiając na nim mokry ślad...

Mając 26 lat, zostałam skazana na śmierć za zabicie swojego męża. Byłam córką przywódcy klanu i żoną przywódcy innego rodu. Macochą i kochanką, przyjaciółką, morderczynią. Bez względu jakie tytuły obecnie do mnie pasowały Nazywałam się Dekashi Uchiha, a to była moja historia.

Gwiazdeczki!

Tym oto smutnym wątkiem kończę to opowiadanie. Mniemam, że wielu z was ma ochotę mnie ukatrupić, albo podobnie jak ja wyciera łzy z powodu tego co spotkało naszą Dekashi.  Nim jednak całkiem pochłonie nas rozpacz, pamiętajmy że jest postacią fikcyjną i że w innych moich opowiadaniach ma się całkiem nieźle. Tak jak postanowiła, w innych wcieleniach i życiach jest z Sasuke :)  chciałam by moje kolejne opowiadanie trzymało was w napięciu,  byście mieli przyjemność z czytania nie wiedząc ani nie domyślając się co za moment się wydarzy. Liczę, że się udało.

Co do zakończenia, jeśli dalej chcecie mnie za nie ukatrupić to proszę zabic prawdziwego winowajcę- SoraKurosaki89
Ja wahałam się czy nie zrobić happy endu, ale moja muza zasugerowała wlasnie taki koniec. Więc tym razem prosze mścić sie na niej XD

Tak czy inaczej chciałam wam podziękować za to, ze byliście ze mną,  ze mnie wspieraliście w tym pisaniu ( była to najdłużej pisana przeze mnie książka i w zasadzie pierwsza po urodzeniu dziecka XF ) że cierpliwie czekaliście na rozdziały. Liczę że na koniec podzielicie się w komentarzu swoimi odczuciami i wybaczycie mi zakończenie xD

Planuje kolejne opowiadanie, być może głównymi bohaterami bedzie Madara x oc ale postacie jak Sasuke i Deki tez sie tam przewiną xD jednak do czasu publikacji, chyba powrócę do one shotow. Zaniedbywałam je dosyć długo, dlatego uzupełnię brakujące shoty w książce i zacznę pisać nowe. Bedzie mi w tym momencie łatwiej przy mocno naprężonym grafiku. Dlatego zachecam by tam zaglądać od następnego tygodnia XD

Kocham was bardzo i błagam uważajcie dalej na siebie w tej pandemii. Nie lekceważcie zagroznia tylko dlatego, ze nie macie znajomych ktorzy zachorowali. Ja mam... 2 osoby z rodziny i 3 z bliskich koleżanek. Jedna jest w stanie niezbyt dobrym w szpitalu, a tylko dlatego ze była niedowiarkiem i sadziła, że wirus nie jest aż tak niebezpieczny. Pamietajcie, ze bez wzgledu na wiek i choroby, każdy przrchodzi go inaczej i nigdy nie wiemy jak potoczy się los naszego zdrowia. Dlatego bądźmy rozsadni i nośmy maseczki. Uchronimy siebie i innch. Kocham was i sciskam mocno!

Wasza/Twoja
Juri/Deki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro