Rozdział 24 zabawa zapałkami
Pov Dekashi
-Skąd wiedziałeś, że Nelson jest niewierny żonie? – zapytałam, gdy tylko wyszliśmy ze szpitala.
- Prawie każdy z tego towarzystwa jest... pieniądze i władza niszczą ludzi. A Madara ma wielu informatorów i bez jego pomocy się tu nie obyło. Musiałem mieć konkretne dane by koleś faktycznie dotrzymał słowa.
- Dziękuję... – wyszeptałam wsiadając ponownie z nim do samochodu.
Nie miałam odwagi spojrzeć na niego. Gdyby nie Sasuke byłoby po mnie. Pomógł mi mimo że go zraniłam, a sprawa w jakiej tu przyjechaliśmy też na pewno nie była balsamem na jego duszę...
- Dekashi... chce byś wiedziała jedno. – odezwał się, zmuszając mnie bym na niego spojrzała, unosząc palcem mój podbródek – że zawsze ci pomogę. Mieliśmy pecha... pieprzonego pecha. Ale mimo to chcę byś wiedziała, że masz we mnie oparcie. Chcę być twoim przyjacielem...
- Jeszcze przed przyjazdem tutaj mówiłeś, że przebywanie ze mną sprawia ci ból
- Bo sprawia... cholerny. Ale tego nie zmienię. Nic nie poradzę, że jednocześnie nie potrafię bez ciebie funkcjonować. Dlatego zostawmy już przeszłość za sobą i wpierajmy się by przetrwać w przyszłości.
Poczułam ciepło na sercu. Pragnęłam więzi z nim... jakiejkolwiek. Uśmiechnęłam się na znak zgody. Inne słowa były zbędne...
POV SASUKE
O mały włos uniknęliśmy tragedii. Deki była zbyt naiwna i szczera by móc przetrwać w tym świecie piranii samej. Wiedziałem że chcąc nie chcąc muszę jej pomóc. W głębi duszy chciałem tego mimo że wyniszczało mnie to też od środka.
Mieliśmy jeszcze zatrzymać się w tym pechowym domu o którym marzyła Sakura. Od trzech miesięcy truła mi głowę byśmy go kupili. Nie chodziło mi o cenę a o to, jak blisko będę miał do ojca i Deki. Jednak teraz jakaś moja cząstka chciała tego.
- Ładny... – odezwała się gdy dotarliśmy na miejsce dalej Siedząc na miejscu pasażera.
- Zupełnie nie w moim stylu. Lubię minimalizm – odparłem
- Wolisz małą klitkę z jednym przedsionkiem? – żartobliwie mi docięła – myślałam, że Sakura totalnie nie ma gustu ale widać w dwóch rzeczach zrobiła wyjątek.
- Jeden to dom, a drugie?
- Ty...- spojrzała mi smutno w oczy, a ja poczułem jak całe moje ciało podnosi temperaturę pod wpływem tych złotych oczu.
- Kiedy przyjedzie deweloper Ci go pokazać? – kontynuowała po chwili
- Za godzinę, ale dał mi klucze bym mógł na spokojnie się rozejrzeć- musiałem się wziąć w garść. Po takim czasie rozłąki myślałem ze umiem nad sobą panować ale przy Dekashi przestawałem ufać sam sobie z każdą chwilą.
Przełknąłem nerwowo ślinę otwierając drzwi i wpuszczając ją przodem. Weszła powoli poruszając się z gracją. Rozglądała się uważnie, a ja niczym cielak na rzeź szedłem za nią. Wiedziałem, że z tego domku wyjdziemy na nowo odmienieni łamiąc ponownie wszystkie zasady.
POV Dekashi
Dom był naprawdę przyjemny. Wystarczyło zmienić parę detali i byłoby tu przytulnie. Gdy oglądałam kuchnię zwróciłam uwagę na to, że brakuje zmywarki, już chciałam powiedzieć o tym Sasuke ale gdy się odwróciłam w jego stronę i spojrzałam w oczy bardzo szybko wychwyciłam co oznaczało.
Patrzył na mnie jak cukrzyk na ciastko. Jeden kęs i padnie trupem, a mimo to planuje je zjeść.
- Nie... – powiedziałam konkretnie mimo że sama chciałam zjeść to cholerne ciastko.
- Proszę....- powiedział podchodząc niwelując całkowicie dystans pomiędzy nami.
- To wszystko pogorszy Sasuke... poza tym... czuje się brudna. Niegodna ciebie... gardzę sobą i swoim ciałem. Nienawidzę go- powiedziałam odsuwając go od siebie i robiąc kilka kroków w tył.
Powiedziałam to co czuje i co było zgodne z prawdą. Nie należałam już do niego ani nawet do siebie samej. Fugaku zniszczył mnie pod każdym kątem...
- Dla mnie nic się nie zmieniło... dla mnie dalej jesteś te samą kobietą którą pokochałem.
- To jest droga bez wylotu z ostrym zakrętem Sasuke. Nie zaprowadzi nas to donikąd- gdy znów podszedł nie miałam już gdzie się cofnąć.
- Więc jeśli czeka nas kolizja na końcu tej drogi to i tak chce nią jechać. Nie wytrzymam dalszego życia bez ciebie... te pól roku było jakimś koszmarem. Tak bardzo chciałem cię nienawidzić by nie czuć miłości ale nie potrafię Deki. I nie chcę. Życie jest zbyt beznadziejne by martwić się zasadami i trzymać ściśle napisanego scenariusza. Kocham cię...
Nie miałam więcej argumentów... dlaczego? Bo gdy jego usta złączyły się z moimi zgłupiałam. Tak jakby ktoś wyjął mi mózg i zdrowy rozsądek i położył go na blacie obok. To co robiliśmy było złe, ja Czułam do siebie wzgardę. W nocy ojciec za dnia syn... na dodatek zdradzałam męża, a to była dla mnie zawsze porażka w związku jaki by nie był.
Wiedziałam, że za kilka godzin ta cała prawda dotrze do mnie jak bumerang i nie będę mieć dla siebie usprawiedliwienia. Więc dlaczego dalej w to brnęłam? Bo go kochałam... destrukcyjnie i prawdziwie. Do nieprzytomności.
Nie musiał długo mnie zachęcać bym uległa.
Jego dotyk obudził wspomnienia, które zabijałam od dnia ślubu. Nawet nie zorientowałam się kiedy leżeliśmy w sypialni zupełnie nadzy. Mój umysł całkowicie się wyłączył skupiając na przyjemności której nie czułam od tak dawna.
- Jesteś tu dalej ze mną? – zapytał z lekkim uśmiechem widząc, że odpłynęłam pod jego pieszczotami
- Jestem w raju... – odparłam ciesząc się, że czuje go znów w sobie.
- W raju dopiero będziesz – powiedział zadziornie unosząc moją nogę i kładąc ją sobie na ramieniu wszedł głębiej. Nasz seks był pełen pasji, ale teraz było inaczej.
Pasja połączona z tęsknotą i tym, że Sasuke pościł przez pół roku sprawiał, że czułam zupełnie nowe doznania, a jego działania momentalnie doprowadzały mnie do euforii.
Uważnie obserwował moje reakcje i próbował zupełnie dla mnie nowych rzeczy. Gdy opadliśmy z sił czułam jakbym przebiegła porządny maraton. Nasze ciała były mokre od potu, a przyspieszone oddechy walczyły o zaczerpnięcie powietrza. To była najcudowniejsza chwila w moim parszywym życiu. Chwila która nie mogła trwać wiecznie, ale dawała tyle radości.
Mimo że Sasuke odmówił spotkanie z deweloperem i mogliśmy zostać tu chwilę dłużej w pewnym momencie musieliśmy wrócić do rzeczywistości. Wracając do willi czułam się jak dziecko wracające z wesołego miasteczka. Smutne bo dzień już się skończył ale i szczęśliwe bo spędziło go doskonale się bawiąc.
Byłam szczęśliwa, ale i świadoma że to się nie uda. Że nie będziemy żyć beztrosko nawet w momencie tych kradzionych chwil. Nie można budować związku i szczęścia na kłamstwie obłudzie i fałszu. Nawet jeśli nie wynika to z naszej winy prędzej czy później coś się rypnie.
I jak zwykle w takich sytuacjach miałam stu procentową rację.
Ten dzień dla mnie początkiem końca bo nowe wydarzenia posypały się lawinowo, a jak każdy wie doskonale, lawiny nie da się powstrzymać i zawsze zabiera ze sobą masę ofiar. W tym wypadku tą ofiarą miałam być ja...
POV SASUKE
Od miesiąca miałem poczucie, że dostałem drugą szansę. Że moje życie nabiera barw. A to tylko i wyłącznie dzięki Dekashi.
Spotykaliśmy się pokryjomu, gdy mój ojciec z Itachim byli w kancelarii. By uciec od wścibskich oczu służby, cudowne chwile spędzaliśmy w lesie koło willi. Mimo że ja cieszyłem się z tego co mamy, Dekashi w głębi serca się tym zadręczała. Tak jak mówiła, była to droga bez wylotu. Nie mogliśmy tak żyć w nieskończoność. Życie pomiędzy życiem a śmiercią w uczuciowym zawieszeniu na dłuższą metę wykańczało.
Ja jednak chciałem jakoś rozwiązać tę sytuację. Tydzień temu poznałem człowieka który łatwił dla policji wszelkie procedury dla programu ochrony świadków. Nie było to łatwe ale jak zwykle pomógł mi Madara.
Orochimaru wyglądał na lekkiego szaleńca i nie do końca mogłeś mieć pewność czy ci pomoże czy może zabije, ale byłem gotowy podjąć ryzyko. Idealnie zacierał ślady, załatwiał nowe dokumenty, obywatelstwo i operacje plastyczne. Policja zapewne nie wiedziała, że działa na boku, bo często pomagał w ten sposób przestępcom których ścigali. Jednak jego nieetyczne zachowanie mnie nie interesowało. Był dla mnie opcją, którą pilnie musiałem przedyskutować z Dekashi.
Miałem wystarczająco pieniędzy byśmy mogli zacząć nowe życie. Z resztą mogłem żyć o chlebie i wodzie byleby z nią. Jednak i tym razem był ten sam problem nie do przeskoczenia. Yumi... czy tym razem będzie gotowa ją zostawić i żyć ze mną? Bałem się że znów wybierze siostrę jednak musiałem o nią ponownie zawalczyć. Sytuacja się zmieniła, teraz jwj siostra miała dobrą opiekę i po naszym zniknięciu nic by się nie zmieniło.
Na szczęście ojciec znów wyjechał w interesach i miało go nie być przez kolejny tydzień w domu. Dzięki temu mogłem swobodnie iść z nią porozmawiać.
Była godziną 19, połowy służby nie było już w willi, a Itachi najpewniej siedział u siebie, albo przy Yumi. Nawet ja zauważyłem, że czuł miętę do tej śpiącej królewny. To, że on też był w beznadziejniej sytuacji miłosnej coraz bardziej upewniało mnie, że jesteśmy przeklęci...
Cały zestresowany tym czy znów zostanę odrzucony szukałem białowłosej. Myślałem że zastanę ją w salonie gdzie często siedziała i czytała książki delektując się odrobiną spokoju, ale gdy jej nie znalazłem ruszyłem w kierunku sypialni. Nie wchodziłem nigdy wcześniej do tego miejsca. Świadomość, że to tam mój ojciec ją wykorzystuje napawała mnie złością i wywoływała furię. Nie miałem jednak wyboru. Wolałem pozostać niezauważony by mieć więcej swobody na rozmowę z nią.
Gdy otworzyłem drzwi pomieszczenia ujrzałem jedynie idealnie zasłane łóżko. Wzdrygnąłem się z obrzydzeniem na jego widok i poszedłem w stronę garderoby. Światło się paliło, ale nie słyszałem żadnych dźwięków dochodzących z pokoju.
Poczułem lekki instynktowny niepokój.
-Dekashi – zawołałem, ale nikt mi nie odpowiedział. Przyspieszyłem kroku wchodząc z impetem do pomieszczenia.
Znalazłem ją... leżała bezwładnie na ziemi wśród otwartych szaf. Podbiegłem i odwróciłem ją do siebie. Była cała zimna, a jej klatka się nie poruszała. Przystawiłem ucho do jej klatki piersiowej która się nie poruszała, ale nie usłyszałem bicia jej serca.
– Itachi!!!!!!! – wrzasnąłem Spanikowany wołając brata, licząc że mój krzyk był na tyle glośny, że go usłyszy. Wyciągnąłem jednocześnie telefon z kieszeni dzwoniąc na numer alarmowy . Kątem oka dostrzegłem fiolkę po tabletkach , która leżała pod jej ramieniem.
- Matko, czemu to zrobiłaś!??- mówiłem przez łzy które napływały mi do oczu.
Próbowałem ją reanimować czekajac na karetkę która miała lada moment przyjechać ale widmo życia bez niej coraz bardziej było faktem. Jej zimna skóra pod moimi palcami była dowodem na to, że nie tylko nie dane nam było żyć razem i się kochać, ale że mój egoizm i pragnienie miłości „na chwilę" ją zabiły, odbierając mi ją na zawsze...
Dum dum dum dramy bieg ciągle trwa :)
Po dość długiej nieobecności chciałam was przeprosić za stan oczekiwania i takie tortury xD opowiadanie myślę ze bd miało jeszcze z 5 rozdziałów w zależności jak uda mi się opisać jeszcze kilka scen i naprostować parę wątków. Na pewno cofniemy sie troche by wiedziec co sklonilo Dekashi do samobójstwa więc obiecuje ze nic nie zostanie bez wyjasnienia
Kocham!
Wasza/Twoja
Juri Deki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro