Rozdział 23 To co umarło żyje
POV Dekashi
Leżałam w łóżku patrząc na sufit i uśmiechałam się do siebie jak dziecko. W głowie słyszałam jedynie jego głos
-" Odkąd spałem z tobą nie kochałem się z żadną inną kobietą”
Powtarzałam sobie to zdanie ciągle w myślach. Czemu mnie to cieszyło? Czy byłam jak pies ogrodnika, że skoro ja nie mogłam go mieć to nikt inny tez? Nie... oznaczało to, że dalej mnie kochał. Że pomimo żalu i złości jego miłość do mnie była silniejsza.
W jednej chwili poczułam jak słońce rozgania nade mną burzowe chmury. Mimo że nie zmieniało to naszej sytuacji, ja Czułam się szczęśliwa. Szczęśliwa bo mogłam znów karmić się uczuciem, które jak myślałam umarło. Chciałam o nim zapomnieć bo myślałam że on zapomniał o mnie. Ale prawda była zupełnie inna. On dalej mnie kochał.
Gdy zaczęło świtać nie czekałam dłużej w łóżku tylko wstałam i się zaczęłam szykować. Spałam może z godzinę, ale nie czułam zmęczenia. Postanowiłam wykorzystać to na swoją korzyść i wywiązać się ze swoich obowiązków znacznie wcześniej
Gdy wybiła godzina 11 prawie całkowicie załatwiłam co miałam do zrobienia. Na godzinę 13 miałam jechać do lekarza, a na miejsce zawieźć miał mnie Itachi. Fugaku dalej załatwiał interesy z ojcem Sakury więc na szczęście nie mógł poświęcić mi czasu. Nawet tego ranka widziałam się z nim na chwilę, bo spieszył się na serię spotkań.
Dając ostatnie rozporządzenia służbie i zabierając ze sobą torbę wypchaną banknotami dla lekarza, wyszłam na taras czekając na bruneta. Słońce przyjemnie muskało moją skórę dając mi namiastkę relaksu. Siedząc na ławce przymknęłam delikatnie oczy.
Nie mogłam jednak zbyt długo cieszyć się chwilą, która została brutalnie przerwana a moje serce o mało nie stanęło doprowadzając mnie do zawału
- Z tak bladą cerą raczej powinnaś unikać słońca... matko... – usłyszałam, a gdy podniosłam wzrok ujrzałam Sasuke, który bacznie mi się przyglądał.
- Jak na syna zwracającego się do matki, masz zdecydowanie za dużo ironii w głosie – odparłam
--Cóż... w takim razie powinnaś wyznaczyć mi karę – chwycił
Popatrzyłam smutno na niego i odezwałam się
- Już to zrobiłam. I nienawidzę się za to każdego dnia...
Patrzyliśmy na siebie w milczeniu dość długą chwilę nim Sasuke usiadł obok mnie.
- Też cię za to nienawidziłem... – powiedział patrząc teraz przed siebie- jednak całkiem niedawno zrozumiałem, że nie miałaś innego wyjścia.
- To znaczy, że już mnie nie nienawidzisz? – zapytałam
- Nie... to znaczy, że nienawidzę cię mniej – Odparł lekko i zaczepnie się do mnie uśmiechając. Tak bardzo tęskniłam za jego uśmiechem. Zbierałam się by coś powiedzieć, chociaż nie do końca wiedziałam co, ale mnie ubiegł.
- Jedziemy? – zapytał
- Dokąd? – niczym blondynka nie zrozumiałam sensu jego pytania
- Masz przecież wizytę u lekarza. Chyba nie chcesz się spóźnić
- Ale miał mnie zawieźć Itachi...
- Ojcu w tej chwili na spotkaniu jest potrzebny prawnik, a ja mam załatwić jedną sprawę w okolicy.
- I dobrowolnie zgłosiłeś się na ochotnika by mnie zawieźć do szpitala?
- Nie. Ojciec mnie zmusił. Gdybym mógł wolałbym nie spotykać się z tobą. To za bardzo boli – odparł szczerze, a ja znów poczułam się jak najgorszy człowiek na ziemi.
Nie skomentowałam już tego, a zwyczajnie wstałam i poszłam za nim w kierunku samochodu.
..........................
Jechaliśmy w milczeniu, a prażące Słońce dodatkowo sprawiało, że pociłam się już nie tylko ze stresu i gęstniejącej atmosfery. W końcu nie wytrzymałam. Tak bardzo za nim tęskniłam, pragnęłam byśmy chociaż przez chwilę mogli normalnie porozmawiać.
- To jaką ważną sprawę masz do załatwienia, że przez to musisz znosić moje towarzystwo? – zagadałam gdy uparcie patrzył na drogę. Chwilę jeszcze milczał po czym odezwał się
- Pamiętasz jak Sakura na kolacji wspominała o domu w którym chciałaby zamieszkać? Ojciec kazał mi go kupić – powiedział cierpko
- Przeprowadzacie się?
- Zapewne. Jeśli tak zarządzi wielki przywódca klanu... – w jego słowach czuć było pogardę i zrezygnowanie.
- No to będziemy sąsiadami... – skwitowałam, ale rozmowa już się nie kleiła więc nie dręczyłam go już.
Gdy zaparkowaliśmy na parkingu szpitala spytał nagle
- Jesteś chora?
Gdy spojrzałam na niego w jego oczach dostrzegłam troskę i... strach? Dopiero teraz do mnie dotarło, że przez całą drogę martwił się o mnie, a że nie znał prawdziwego celu mojej wizyty tutaj mógł obmyślać niezbyt entuzjastyczne scenariusze. Nie chciałam mówić mu całej prawdy. Po pierwsze nic by to nie zmieniło a po drugie nie chciałam go już denerwować.
- To tylko konsultacja lekarska, nic więcej.
- Więc nic ci nie jest? Na kolacji byłaś bardzo blada...bardziej niż zazwyczaj.
„Bo twój ojciec mnie wykańcza” miałam na końcu języka.
- Byłam zmęczona. Przygotowanie kolacji dla członków całego klanu jest dość absorbujące. Wracam za jakieś 30 minut, poczekaj na mnie w aucie – chciałam oszczędzić mu wędrówki na oddział ginekologiczny i tym samym nie obarczać go swoimi „codziennymi” kłopotami.
Tylko tak mogłam odpokutować to co nam zrobiłam Nie pogarszając sytuacji. No i Nie chciałam znów się kłócić jak dwa dni temu. Ale przez moją niezdarność cały zamysł poszedł w cholerę.
Gdy z tylnej kanapy brałam torbę z pieniędzmi zahaczyłam nią tak niefortunnie, że ekspres rozpiął się ukazując całą zawartość. Mimo że szybko naprawiłam problem i zamknęłam torbę, Sasuke nie pozwolił mi wyjść.
- Deki... co ty odwalasz... na co ci te pieniądze?
- Nie można tu płacić kartą – zironizowałam chcąc wyjść, ale złapał mnie za nadgarstek uniemożliwiając to.
- Puść
- Puszczę gdy mi powiesz co jest grane – nie miał za miłego tonu, a jego spojrzenie sugerowało, że nie odpuści. Musiałam mu powiedzieć...
- To dla lekarza... łapówka.
Patrzył na mnie, a jego mimika i wzrok zmieniały się co trzy sekundy
- Jesteś w ciąży? - zapytał
- Co? Nie...o matko, myślałeś że to na aborcję?
- A co innego mogę pomyśleć wioząc cię do szpitala, gdzie jak się okazuje tachasz ze sobą worek z pieniędzmi!? Ile tu jest euro? – zajrzał do torby
- pięćdziesiąt tysięcy- westchnęłam zrezygnowana i zła że się wydało.
Popatrzył na mnie lekko oskarżycielskim wzrokiem.
- Spokojnie, to nie pieniądze twojego ojca, a moje z posagu
- Wali mnie czy uszczupliłaś „fortunę" klanu. Powiedz dokładnie na co idzie ta kasa!?
- Chce by lekarz sfałszował moje wyniki... – Byłam pod ścianą. No i mój plan by nie wywoływać kłótni się nie udał – Twój ojciec wysłał mnie na badanie płodności. Uważa, że powinnam już zajść w ciążę, a skoro dalej w niej nie jestem to oznacza, że jest ku temu jakiś medyczny czynnik... i jest. Tabletki antykoncepcyjne. Nie może się o nich dowiedzieć, a gdy pobiorą mi krew nie będzie to już żadną tajemnicą. Dlatego chciałam dać mu pieniądze by nie mówił nic Fugaku i stwierdził, że poprostu trzeba być cierpliwym...
Gdy skończyłam mówić miałam wrażenie, że siedzi przede mną posąg. Do chwili w której wybuchł, wyrzucając z siebie wszystkie emocje...
..........
POV SASUKE
Gdy jej słowa wreszcie w pełni do mnie dotarły, mój mózg przetworzył wszystkie informacje. Oznaczało to, że mój ojciec próbował zapłodnić Dekashi przy każdej nadarzającej się okazji a ta świadomość znów wyprowadziła mnie z równowagi do takiego stopnia, że uderzyłem kilkakrotnie pięścią w kierownicę. Bardzo często myślałem o tym, że ten stary cap ją dotyka i właśnie to doprowadziło mnie do alkoholizmu.
Teraz jednak nie mogłem zignorować faktów i wpadłem w istny szał.
Najgorsze jest to, że nawet bała mi się o tym powiedzieć. Udawała, że to nic takiego a ja dopiero zrozumiałem jak głupi byłem...nie chciała sprawiać mi bólu a tak naprawdę największy ból przechodziła ona... to ją pieprzył co noc i traktował jak piekarnik rozpłodowy narzucając jednocześnie szybkie tempo życia w klanie. Zawsze była szczupła i blada, ale gdy zobaczyłem na kolacji jej wychudzone nadgarstki i wiszące jak na wieszaku ubranie coś we mnie pękło. Chudła w oczach. Ze stresu i życia jakie miała przy nim. Nie wiedziałem jednak czy dalej mnie kocha czy może o mnie zapomniała. Ciężko było mi odczytać jej zachowanie i miny, bo emocje zasłaniały mi zdrowy osąd sytuacji.
- I myślałaś, że głupie pieniądze załatwią sprawę!??
- Uspokój się proszę... załatwią. Zawsze załatwiają
- Nie mogę uwierzyć jak naiwna jesteś! – przywaliłem tym razem w deskę rozdzielczą tak, że lekko miejsce uderzenia się wgniotło. Poczułem ból który mi ulżył bo mogłem skupić się na nim, a nie na wizji mojego ojca i Dekashi razem...
- Zapewne to lekarz klanowy! Jesteś żoną przywódcy, facet nie będzie ryzykował swojej kariery i życia by sfałszować dokumenty!
- Skąd ta pewność!? Jeśli będzie chciał więcej pieniędzy zapłacę mu! – teraz i ona wybuchła – każdego można kupić!
- Nie w tym wypadku! Ten człowiek grywa z ojcem w golfa! Zawdzięcza mu rozwój swojej kariery! Jak myślisz komu pozostanie wierny!?
- To co twoim zdaniem powinnam zrobić!? Od razu przyznać się twojemu ojcu, że od pół roku oszukuje go i bez jego zgody stosuje leki antykoncepcyjne!? Jak to sobie wyobrażasz? A może powinnam obiecać, że już nie będę i pogodzić się z losem. Chcesz braciszka czy siostrzyczkę?
- Przestań! – jej słowa sprawiły, że miałem ochotę rozwalić wszystko dookoła
- Prawda jest okrutna Sasuke i w odróżnieniu od ciebie ja nie mogę odmówić współmałżonkowi współżycia! Nie mogę decydować sama o sobie. Odebrano mi wszystko! Wolność, wykształcenie, przyjaciół i miłość! Próbuje się ratować na wszelkie możliwe sposoby więc zamiast oskarżać mnie, że ułożyłam sobie fajnie życie powiedz mi jak mam rozwiązać ten problem bo za 10 minut zaczyna się moja wizyta!
Jej oczy aż skrzyły ze złości, ale głos jej się załamywał z rozpaczy. Nie miałem serca dłużej się na nią wydzierać. Mimo że sytuacja doprowadziła mnie do furii ona nie była niczemu winna...
-Pojdę tam z tobą... – oświadczyłem na co zrobiła zdziwione spojrzenie
- Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Normalnie... ty nie masz dla niego autorytetu, ale ja jako syn Fugaku mam... dodatkowo powinien widzieć, że ktoś popiera tę sytuację a tym kimś jest potencjalny dziedzic fortuny i klanu. To oczywiste, że nie chce mieć konkurencji do stanowiska w postaci nowego rodzeństwa.
Jak się nazywa lekarz
- Nelson... – odparła widać oszołomiona tym wszystkim.
- No to idziemy na wizytę - gdy wysiadła z samochodu zrobiłem jeszcze jedną rzecz. Nie miałem czasu do stracenia. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Madary. Na szczęście mój kuzyn odbierał ode mnie bardzo szybko. Tak było i tym razem bo po pierwszym sygnale usłyszałem znajome „halo".
- Masz 5 minut by znaleźć coś na lekarza o nazwisku Nelson. Ginekolog. Zacznij od tego czy jest wierny żonie- rozłączyłem się i dołączyłem do białowłosej.
Za bardzo znałem problemy towarzystwa wyższych sfer. Połowa naszych inwestorów, wspólników miało kochanki na boku. Była to norma w nudnym, pracowitym życiu tego grona. Młodymi kochankami rekompensowali sobie stracone lata i udawaną powierzchowność. Miałem w tym wypadku, że z tym doktorkiem jest podobnie... tak czy inaczej wiedziałem, że muszę przejąć inicjatywę i wyplątać Deki z tej niewygodnej sytuacji.
POV DEKASHI
Trzęsłam się jak osika na wietrze stojąc przed gabinetem lekarskim. Kłótnia z Sasuke wybiła mnie z rytmu i uświadomiła, że faktycznie koleś mógł wziąć pieniądze i się na mnie wypiąć wydając mnie mężowi. Byłam nowa w tym kręgu towarzyskim, dopiero tworzyłam swoje kontakty i pozycję. Jednak nie uśmiechało mi się też wejść tam z Sasuke, który w tej chwili wyglądał jakby zaraz miał wybić wszystkie dzieci w wiosce. Po raz pierwszy poczułam przy nim niepokój. Nie wiedziałam jak się zachowa i czy nie pogorszy tylko sytuacji, ale mimo wszystko postanowiłam mu zaufać.
Gdy nadeszła moja kolej weszliśmy do gabinetu. Lekarz wstał z zza biurka i podał mi rękę sympatycznie się uśmiechając.
- Witam Panią Uchiha! Miło mi poznać Panią osobiście. Wreszcie opowieści staną się dla mnie realną rzeczywistością – Sasuke miał rację. To nie był zwykły lekarz... pod płaszczykiem miłego obycia szło wyczuć, że nie jest tak sympatyczny na jakiego wygląda. Dodatkowo miał na sobie bardzo dobre i wyszukane ubranie, którego nie oszpecił zwykły biały lekarski fartuch. Rolex na prawym ręku i idealnie ułożone włosy świadczyły o tym, że moje 50 tysięcy byłyby dla niego jedynie „przystawką".
- ale widzę, że ma Pani towarzystwo. Dawno cię nie widziałem Sasuke
- Witam doktorze – odparł oschle, ale lekarz udawał, że tego nie widzi.
- Cóż... zazwyczaj pary przychodzą wspólnie ale Fugaku wyjaśnił, że nie będzie to możliwe ze względu na jego natłok pracy. Ale lekko zdziwił mnie fakt, że przyszła Pani z Synem- tu mocno zaakcentował.
Nie mogłam biernie siedzieć. Musiałam pokazać swoją pozycję i pewność siebie. Inaczej nikt nigdy nie potraktuje mnie inaczej niż drugiej małoletniej żony Fugaku.
- Sprawa jest dość delikatna, dlatego syn chciał pokazać swoje poparcie dla sprawy. Otóż mąż umówił mnie do Pana by znaleźć przyczynę mojej „bezpłodności”. Przyczyna nie jest nazbyt zawiła. Przyjmuję regularnie środki antykoncepcyjne i przez najbliższy czas się to nie zmieni. Jednak chciałabym by ta wiedza pozostała w obrębie naszej trójki.
- Chce Pani bym nie mówił nic Pani mężowi?
- Dokładnie... proszę powiedzieć, że ciąży nie da się zaprogramować i niekiedy trzeba być cierpliwym.
--Nie wiem czy jest Pani świadoma tego, ale ta prośba jest dla mnie nieetyczna... mogę stracić uprawnienia jeśli to wyjdzie na jaw.
W tym momencie włączył się Sasuke
- Uprawnienia to Pan straci gdy wyjdzie na jaw, że dokonał Pan aborcji u swoich trzech kochanek. Tatiany, Miny i Carol... i to w przeciągu tylko dwóch lat. Jak na żonatego i przykładnego mężczyznę ma Pan trochę ma sumieniu. Pomijając, że aborcja jest niezgodna z naszym prawem to co powiedziałaby na to opinia publiczna?
Koleś pobladł w jednej chwili a ja byłam pełna podziwu dla bruneta, że wyciągnął takie brudy.
- To pomówienia!- zaczął się jąkać
- Oszczędźmy sobie czasu na takie teksty panie Nelson... dysponuje zdjęciami i nagraniami gdzie świetnie się Pan bawi z każdą z tych kobiet. Na dodatek według zapisów wszystkie trzy były Pana pacjentkami... jak na ginekologa nie będzie już Pan wzbudzał zaufania... nie chce Pana szantażować bez potrzeby. Wystarczy, że przyjmie Pan ten drobny prezent – tu postawił na jego biurku torbę z pieniędzmi- i sfałszuje Pan wyniki badań Dekashi. Jako następca rodu wolałbym nie mieć konkurencji póki nie doczekam się własnego potomstwa.
Był tak konkretny i stanowczy, że tylko głupi nie przystałby na propozycję. Nelson był tak zaskoczony obrotem spraw, że obiecał milczeć. Zastanawiałam się skąd Sasuke wytrzasnął te informacje o doktorku, ale bardziej cieszył mnie fakt, że się udało. Sama bez jego pomocy nic bym nie wskórała. Byłam uratowana, a przynajmniej tak wtedy myślałam...
Gwiazdeczki xD
Lecimy dalej (mam nadzieję ze dalej na poziomie xD )
Rozdział bardziej optymistyczny, żebyście nie mówili ze jestem totalnym katem XD
Do zobaczenia niebawem
Kocham!
Wasza/ Twoja
Juri / Deki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro