Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1 Codzienność


POV Sasuke

Byłem wściekły. Nie mieściło mi się w głowie postępowanie mojego ojca.

Wiedziałem jednak, że jako głowa klanu ma prawo do wszystkiego i z drugiej strony lepiej, ze nie zmuszał do małżeństwa mnie albo Itachiego.  Nasz kuzyn Madara nie miał tego szczęścia.

Jego małżeństwo z Karin z klanu Uzumaki było totalną katastrofą. Ta dziewczyna była  niezrównoważona psychicznie i do tego paskudna, ale dala naszej rodzinie układy we wschodniej części miasta.

Idąc do klubu nocnego w którym pracowałem jako ochroniarz liczyłem, że spotkam kuzyna. Często tam przesiadywał a to z powodu pewnej blondynki, która kelnerowała tam od pół roku. Od razu pomiędzy nimi zaiskrzyło i związali się na dobre. Madara nie mógł niestety przedstawić ukochanej rodzinie, ale na szczęście Sora była wolnym i szalonym duchem i doskonale rozumiała że ich miłość musi odczekać nim Madara będzie mógł pozwolić sobie na rozwód.

Po drugiej godziny pracy, wywaleniu trzech awanturujących się gości, którzy chcieli obmacać tancerki pole dance i jednego dilera, który chciał rozkręcić tu swój biznes usłyszałem znajomy głos.

- Wiem, że nie masz łatwej roboty, ale nie musisz stać tutaj z taką posępną miną – Madara szturchnął mnie przyjacielsko w ramię stając obok mnie.

- Ja natomiast patrząc na twój szyderczy wyraz twarzy wnioskuję, że już słyszałeś świetne nowiny  - odparłem ciesząc się że go widzę.

Był mi bliski jak Itachi, ale w odróżnieniu od brata z nim mogłem porozmawiać dosłownie o wszystkim i to bez krępacji. 

- Może nowa mamuśka będzie dla ciebie bardziej wyrozumiała niż ojciec – przeszedł od razu do rzeczy i machnął ręką do swojej ukochanej, którą wypatrzył od razu w tłumie. Nie minęło 30 sekund, a już trzymał tę drobną istotę w ramionach.

- Nie mogłam się doczekać kiedy przyjdziesz  - powiedziała nim namiętnie ją pocałował.

- Obowiązki rodzinne trochę mi się
przedłużyły – odparł na co lekko zmarszczyła brwi.

-Znowu Karin...? – zapytała zmartwiona i lekko zdegustowana

- Dziś o niej nie rozmawiamy. Sasuke ma większe problemy więc możesz przynieść mu coś na rozluźnienie – odparł

- próbowałam już mu wcisnąć drinka, ale bezskutecznie – odparła patrząc w moją stronę z uśmiechem. Lubiłem ją. Była żywa, pogodna i lubiła stawiać na swoim.
Pasowała idealnie do Madary

- ej, panienko! Zakręć tyłeczkiem i przynieś mi piwo! – jakiś burak przy stoliku zawołał do niej

- Zaraz się nim zajmę – odparłem już chcąc podejść do gościa, ale mnie zatrzymała

- Poradzę sobie. Wiesz dobrze, że gdyby mieli wolny etat sama robiłabym tu za ochroniarza – puściła mi oko i poszła w kierunku stolika

- Matko, jak ona cudnie kręci biodrami – Madara z zachwytem patrzył na jej odchodzącą posturę.

- Karin znów zrobiła ci piekło w domu? – zagadnąłem wybudzając go z letargu

- Tym razem ojciec... każe mi się rozmnożyć. Przez trzy godziny jeździłem po mieście by sie uspokoić.  Nie chciałem swoim nastrojem martwić Sory.

- Gówniane życie w cudownym i znamienitym klanie... dobry tytuł na książkę- zauważyłem- i co zamierzasz?

- Jak to co... nie tknę jej... wystarczy, że musiałem się do tego zmuszać na początku małżeństwa. Ale dosyć o mnie. Kiedy przyjeżdża narzeczona twojego ojca?

- jutro. A ja mam ją niańczyć przez cały okres wizytacji bo ojciec wyjeżdża...

- No to zdążysz się z nią zaprzyjaźnić
- nie brakuje mi przyjaciół...i nie mam ochoty nawet na nią patrzeć.

- Czemu ? Może będziesz miał miłe widoki. Podobno kobiety w klanie Makuda mają duże zderzaki– zaśmiał się pod nosem, po czym dodał już poważniej - Czemu Cię tak to boli? Mikoto nie żyje już od wielu lat. To chyba dobrze, że twój ojciec ułoży sobie na nowo życie.  Może skupi się na żonce i odczepi od Ciebie?

- Wątpię.  Znając życie będzie podobna do ojca i będzie chciała wepchnąć swoje dzieci do dziedzictwa naszego klanu.

- cóż... możliwe, ale jak coś to pamiętaj, że bez względu na wszystko klan będzie popierał zawsze swoją krew czyli Ciebie i Itachiego bez względu na opinię twojego ojca. No chyba, że mój wuj postara się o kolejnego syna

- Więc liczmy na to, że jego wybranka jest już po menopauzie – odparłem

- To nie wiesz, która to dokładnie?

- Nie... nie interesuje mnie to.

-A powinno... moglibyśmy przed jej przyjazdem dowiedzieć się czegoś o niej
- sam fakt, że wychodzi za mojego ojca świadczy o tym, że jest pazerna na kasę i pozycję. Nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby żyć z tą górą lodową.

- Twoja matka żyła i z tego co opowiadała moja, była z nim szczęśliwa.

- I źle skończyła... – zacisnąłem pięści.

Do tej pory pamiętam, ze gdy leżała w gorączce ojciec nawet jej nie odwiedzał w pokoju i do tego nam tez tego zabronił.  Nawet gdy lekarze oświadczyli że tej nocy umrze, miał kamienny wyraz twarzy. Wszedł do jej sypialni na dziesięć minut po czym pozwolił jej skonać w samotności. To dlatego nienawidziłem ojca tak bardzo...

- Jestem gotowa! – Sora wyrosła jak z pod ziemi radośnie obwieszczając, że ma fajrant.

- Więc zabieram Cię księżniczko ze sobą – Madara momentalnie się rozchmurzył po czym zwrócił do mnie – nie łam się, może nie będzie tak źle.  A jeśli będzie, zawsze możesz na mnie liczyć i poparcie mojej gałęzi klanu

- I moje! – Sora zaświergotała całując mnie w policzek – mam namiary na miejsce gdzie można pochować ciało i policja na pewno go nie znajdzie

Popatrzyłem z lekkim rozbawieniem jak odchodzą. Musiałem przyznać, że obserwowanie jak do siebie pasują wywoływało u mnie pozytywny nastrój i wlewało w serca otuchę, ze i ja kiedyś znajdę swoją idealna drugą polówkę, podobnie jak mój kuzyn.

Gwiazdeczki! Mamy kolejny rozdzialik! Moze trochę krótki, ale następne są znacznie dłuższe xD
Okładkę  którą dodalam w rozdziale wykonała AGA56765TA
Kocham!
Wasza/Twoja
Juri/Deki
- Dziękuję ♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro