Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 19 Depresja



POV Dekashi

Ledwo mogłam podnieść się z łóżka... oczy bardzo mi ciążyły, a wzrok się rozmazywał. Byłam wykończona. Gdy jaźń coraz bardziej mi wracała, uświadomiłam sobie, że to efekt wczorajszego płaczu, stresu i ... tabletek.

W końcu zaczęły działać. Westchnęłam głęboko chcąc skupić się na tym w którym momencie urwał mi się film. Musiałam to wiedzieć by mniej wiecej wiedzieć jak szybko zaczynają działać. Nie zamierzałam przestać ich brać.

Miały mi pomóc przetrwać najgorsze chwile i to zapewne przez długi czas.
Przymknęłam oczy analizując wspomnienia w swojej głowie. Już po pierwszej dawce przypomnień zrobiło mi się słabo.

Doskonale pamiętałam jak Fugaku mnie całował i rozbierał, jak leżałam przed nim naga. Jak sam się rozebrał, prawiąc mi przy tym masę komplementów na temat mojej urody i ciała...  jednak czując, że mogę pamiętać więcej przestałam kopać w pamięci... to było jednak zbyt trudne.
Rozejrzałam się po pokoju. Było już bardzo jasno, a zegar na ścianie chyba wskazywał 12 po południu. 

Mojego męża nigdzie nie było i niezwykle mnie to cieszyło. Wiedziałam bowiem, że musze zrobić jeszcze jedną rzecz... podeszłam do swojego ślubnego stroju, który leżał na podłodze i wyjęłam szpilkę ukrytą w hafcie.

Mocno ukułam się w palec, wyciągając z niego jak najwięcej kropel krwi, które rozmazałam na prześcieradle. W końcu „byłam dziewicą" i takie dowody musiały to widnieć. W pewnym momencie poczułam mocny ból głowy, a obraz tak mi się rozmazał, że musiałam usiąść.

W pewnym momencie moja pamięć pokazała mi scenę z wczorajszej nocy. Zrobiło mi się slabo i czym prędzej pobiegłam do łazienki zwymiotować.  Poczułam pulsowanie w kroczu i dopiero sobie uświadomiłam jak jestem tam obolała. To tylko wzmogło moją rozpacz i zdarło wszelkie złudne nadzieje na to, że całkiem wymarzę to z pamięci.

Widząc ciągle jeden obraz przed oczami jak mój mąż dochodzi we mnie, zwymiotowałam ponownie. Po tym jak wstałam z zimnych kafelków przyszedł czas na płacz... długi i niekontrolowany wylewający cały ból i frustrację wczorajszych wydarzeń...

POV TAKUMI


Naprawdę nie lubiłem gościa. Drażnił mnie od samego początku? Dlaczego? Być może podświadomie czułem, że nie oprze się urokowi Dekashi i coś pomiędzy nimi będzie albo to z powodu tej głupiej fryzury i wiecznie naburmuszonej miny...

Jednak teraz widząc jak siedzi załamany i pije nie zważając na nasze słowa poczułem do niego więcej empatii. To Itachi zawołał, żebym im pomógł go uspokoić. Nie wiem co mogłem w tej sytuacji zrobić, ale poszedłem...

- Dobra stary, wszyscy goście już poszli, teraz twoja kolej – Madara chciał go podnieść, ale Sasuke nie pozwolił podać sobie ramienia...

- która godzina?- Zapytał głucho

- Dochodzi 5 nad ranem...- odparł jego kuzyn

- Myślisz, że jeszcze ją jebie czy dał już jej spokój? – pomijając jego nazbyt obrazowe słownictwo w tym zdaniu czuć było ogromny ból

- Na Boga, Sasuke weź się w garść! – Dotąd spokojny Itachi nie wyrobił – przestań o tym myśleć bo to cię zniszczy.

- To on mnie zniszczył Itachi... tak było cale życie... ale teraz zniszczył wszystko... ona była moja...

- Nie ma sensu dłużej słuchać tych smętów – zadecydowałem i zwróciłem się do Madary

- Bierz go za ramie, ja za drugie i wychodzimy

- Nigdzie nie idę! – Warknął Sasuke który pod wpływem alkoholu robił się coraz bardziej agresywny.

Zaczął się nam wyrywać nie pozwalając sobie pomóc. W tym momencie o mało nie padłem z wrażenia gdy jego brat jednym sprawnym ruchem uderzył go w szyję tak,  ze ten stracił przytomność.

Sasuke bezwładnie padł jak długi na zieloną trawę, a my z Madarą patrzyliśmy na Itachiego z szokiem

- Na studiach miałem semestr wuefu. Wybrałem karate – wyjaśnił widząc nasze miny.

- Od dzisiaj nie będę lekceważył prawników – odparłem i pomogłem im zebrać bezwładnego bruneta i zanieść go do auta.

Był zalany w trupa i jutro zapewne kac go dobije, ale chociaż na chwilę mógł wyłączyć myślenie. Mi tez by się to przydało, bo cierpiałem z powodu Dekashi równie mocno. Jednak ja w odróżnieniu od niego ją rozumiałem. Ona nie miała wyboru. Za bardzo kochała siostrę. A poza tym Yumi była tego warta...

- Dzięki Takumi – to Itachi zwrócił się do mnie gdy Madara siadał za kółkiem samochodu.

- Nie ma Za co... i tak niewiele pomogłem. Do dupy to wszystko...

- Dla wszystkich jest to ciężka sytuacja, ale największe piekło przechodzi teraz Dekashi.- odparł, a ja aż się wzdrygnąłem wiedząc że ma rację. Gdy miał  juz wsiąść do auta odezwałem się

- Itachi

- Hmm?

- Dekashi nie pozbiera się tak szybko, ale warto zająć jej czymś myśli. Pomóż jej dostać to co dla niej najcenniejsze. Siostrę...

- Wiem...zrobię co będę mógł – odparł i machnął mi na pożegnanie. Gdy znikneli za zakrętem westchnąłem głęboko. NIE pozostało mi nic innego jak iść na parking po samochód i pojechać do hotelu, gdzie czekała a właściwe spała już Ten Ten...

POV SASUKE

Ból... nie wiedziałem co dokładnie mnie boli, ale to uczucie było nie do zniesienia...  wiedziałem że leżę ale nie miałem pojęcia  gdzie jestem i jak długo spałem. Nagle poczułem niepohamowaną chęć zwymiotowania. Zdążyłem tylko się wychylić za łóżko i cała zawartość żołądka trafiła na dywan...

- Piaty raz nie będę po tobie sprzątał... – usłyszałem znajomy głos.

Ledwo się spionizowałem i opadłem na poduszki uzmysławiając sobie, że jestem już u siebie.

- Nie powinieneś być w kancelarii? – zapytałem biorąc od brata butelkę wody mineralnej i łapczywie ją pijąc. 

- Chciałem się upewnić, że wszystko z tobą w porządku... – odparł, a ja drwiąco prychnąłem.

- Jest cudownie...

- Sasuke...

- Nie patrz tak na mnie Itachi, nie chce litości, a wódki... gdzieś w barku powinienem mieć coś na czarną godzinę – próbowałem się zwlec z łóżka, ale nie było  to łatwe. Widać wczoraj mocno zapiłem.

- Piciem sobie nie pomożesz... ani jej

- Ja już nikomu nie pomogę... mogę jedynie zachlać się na śmierć- zaśmiałem się ironicznie

- To nie jest rozwiązanie... mówiłem ci że ona będzie cię potrzebować. Musisz ją wspierać, ale jako przyjaciel...

- nie wiesz o czym mówisz Itachi... to co nas łączyło było wyjątkowe... gdybym był bardziej niezależny od tego starego dziada wszystko wyglądałoby inaczej

- Wiesz, że to niemożliwe. Akurat na to nie miałeś wpływu... ale na to czy zostaniesz zapijaczonym menelem już tak – zabrał mi szklankę z trunkiem z ręki i zaczął szykować się do wyjścia.

- Już wychodzisz? Nie będzie dalszych kazań?

- Nic one nie dadzą póki sam tego nie zrozumiesz. Wracam do rezydencji. Ktoś będzie potrzebny Dekashi w tych okropnych chwilach...

Gdy wyszedł poczułem się paskudnie. Z jednej strony wiedziałem, że miał rację, a z drugiej nie potrafiłem sobie poradzić z tą sytuacją... świadomość, że mój ojciec ja dotykał, całował... to było zarezerwowane tylko dla mnie... dalej miałem jej za złe, że nie odrzuciła wszystkiego,  siostry... a jednocześnie nie mogłem ją za to winić.

Wiedziałem że muszę się jakoś pozbierać i żyć dalej...ale w tym momencie nie chciałem... nieprzytomnie sięgnąłem po butelkę alkoholu wychylajac ją po raz kolejny i wybijając do dna...

Gwiazdwczki!
Rozdzial moze troche krotki i przegadany ale specjalnie zakonczylam na tym momencie by znow ruszyc z akcją. :D

Kocham!
Wasza/ Twoja
JURI/DEKI

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro