Rozdział 3 Inny punkt widzenia i regulamin życia
POV Dekashi
Miałam ochotę krzyczeć! Ze złości, bólu i rozpaczy... nie dość, że od miesiąca umierałam od środka to teraz musiałam zmierzyć się z rzeczywistością...
Mój klan od kilku lat staczał się na dno. Bankructwa, nietrafione inwestycje i słabnące wpływy. Doszło do tego, że inne klany nie chciały zawierać z nami spółek ani nawet zawiązywać małżeństw. Ratowało nas jedynie liczebność i zachowywanie pozorów. To dlatego mój ojciec gdy tylko nadarzyła się okazja do spowinowacenia z klanem Uchiha nawet się nie zastanawiał tylko od razu zgodził...
Z tym że kartą przetargową miała być Yumi, moja starsza siostra. Na dodatek myślałyśmy, że wybrankiem będzie jeden z synów przywódcy klanu Uchiha. Gdy jednak Yumi dowiedziała się, że ma to być ich ojciec załamała się... odmawiała posiłków, nie wychodziła ze swojego pokoju. Nie potrafiła przeciwstawić się w pełni ojcu. Była na to za łagodna i za bardzo chciała pomóc rodzinie, nawet kosztem siebie... jednak pewnego dnia zdarzył się wypadek...
Yumi jadąc po mnie na uczelnię zderzyła się czołowo z ciężarówką... cudem przeżyła ale była w śpiączce ze strasznymi obrażeniami... Gdyby nie fakt, że prosiłam ją by po mnie przyjechała teraz byłaby cała i zdrowa...
Cale dnie czuwałam przy jej łóżku zalana łzami i targana poczuciem winy. Lekarze nie dawali jej szans na wybudzenie, a wręcz zalecali odłączenie aparatury. Najgorsze w tym wszystkim było to, że rodzice byli gotowi to zrobić! Tylko dlatego, że pilnowałam jej cały czas i kłóciłam się z nimi o to odpuścili... aż do pewnego dnia...
Mój ojciec ugadał się z Fugaku bym to ja zajęła miejsce mojej siostry. Gdy mi to zakomunikował odmówiłam.
- Wiedziałem, że się będziesz opierać – warknął – jesteś nam to winna i całej rodzinie!
- Nie zrobię tego ojcze! Nawet Yumi cierpiała z powodu twojej decyzji!
- Ale była gotowa się poświęcić również dla twojego dobra! Bez Uchihów stracimy wszystko!
Stałam z hardym wyrazem twarzy a powieka mi nawet nie drgnęła. Potrafiłam być uparta i niekiedy przysparzałam problemów wychowawczych. Głównie robiłam tym na złość swoim rodzicielom, dla których tak naprawdę zawsze liczyła sie pozycja i bogactwo. Razem z moją siostrą byłyśmy tylko dodatkiem so całej tej otoczki.
- Jeśli za niego nie wyjdziesz, odłączę ją...- powiedział wyjmując ostatniego asa z rękawa. Zamarłam
- nie zrobisz tego...- wyszeptałam błagalnie
- Owszem... chyba, że zachowasz się jak siostra i spełnisz swój obowiązek!
- Nie pozwolę Ci na to! Zawiadomię prasę, policję, odpowiednie stowarzyszenia i fundacje! – chciałam go nastraszyć szumem medialnym którego zawsze tak unikał.
- Nic Ci to nie da. To ja jestem jej prawnym opiekunem pod kątem zdrowia i mogę decydować o jej leczeniu bądź zaniechaniu go. Każdy będzie twoje słowa cedzić uważając poprostu za zrozpaczoną siostrę, która z powodu bólu po stracie nie umie sobie poradzić. Ponadto lekarze sami popierają by ulżyć Yumi i twierdzą, że jest minimalna szansa na to, że się obudzi.
- Ale zawsze jest! – teraz płakałam rzewnymi łzami.
- Więc zadbaj o nią i wypełnij obowiązek, a ja zapewnię jej dalszą opiekę. Masz czas do jutra na podjęcie decyzji.
Nie potrzebowałam aż tyle czasu...
wiedziałam że ojciec spełni swoją groźbę a ja wierzyłam ze moja Yumi mnie słyszy i się obudzi. Gdy do niej mówiłam ściskała niekiedy moją dłoń. Lekarze mówili, że to odruch bezwarunkowy, ale ja czułam inaczej...
Jeszcze tego samego wieczora ojciec usłyszał moją zgodę. Teraz jednak byłam przerażona. Mój przyszły mąż nie dość, że miał już po pięćdziesiątce to jeszcze jeden z jego synów śmiał mnie oskarżać, że sama chciałam takiego losu... za trzy miesiące miałam być Panią tego domu i klanu.
Zaszczyt którego nie tylko nie chciałam ale i nienawidziłam. Jakby tego było mało ojciec zabronił mi sie sprzeciwiać narzeczonemu. Miałam spełniać wszelkie jego zachcianki i decyzje, a także ich nie podważać. Znał mnie i wiedział, że swoim charakterem mogłabym narobić mu dodatkowych problemów. Dla Yumi byłam gotowa na to... by umrzeć żyjąc wśród ludzi których nic nie obchodzę...
...........................
Siedząc w wielkiej jadalni czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła. Pomimo pysznie pachnących potraw, które znosiła służba ja wiedziałam, że niczego nie przełknę.
Siedziałam wśród trzech mężczyzn, którzy mieli być teraz moją rodziną, a z których tylko jeden był mi w miarę przyjaźnie nastawiony. Itachi wydawał się być rozsądnym człowiekiem, który ma dobre serce. Jego brat natomiast ciskał piorunami zerkając na mnie spode łba.
-Chciałbym omówić parę rzeczy nim wyjadę- zaczął mój przyszły mąż, a mi oczy zaświeciły entuzjazmem na wieść, że nie będę musiała przynajmniej przez jakiś czas patrzeć na tego człowieka.
- Zapewne Dekashi czujesz się nieswojo w nowym otoczeniu i jest to w pełni zrozumiałe. Klan Makuda odznacza się trochę innymi zasadami i tradycjami niż nasz, dlatego czeka Cię intensywna nauka przez trzy miesiące. – zwrócił się do mnie – chciałbym byś we wszystkich swoich poczynaniach i decyzjach pamiętała, że teraz reprezentujesz mnie i czołowy klan. Nie chciałbym bym, by cokolwiek z Twojej strony przyniosło ujmę mojej rodzinie. Wiem, że masz temperament i wielokrotnie media wykorzystywały twoje słabości- tu podsunął mi zdjęcie z jakiejś imprezy na którą wybrałam się bez zgody ojca!
Byłam dość skąpo ubrana, a w ręku trzymałam drinka. Zamurowało mnie... to miała być normalna kolacja? Bardziej pasowało tu słowo przesłuchanie. Moi przyszli „synowie" z zainteresowaniem zerknęli za zdjęcie...
- Jednak od dziś nie możesz pozwolić sobie na taką swobodę - kontynuował- dotyczy to także ubioru. Przez trzy miesiące będziesz poznawać najważniejszych członków klanu, a także inne ważne osobistości. Towarzyszyć ci będzie Sasuke. Gdybyś miała wątpliwości jak należy postąpić w danej sytuacji lub nie zrozumiałabyś któregoś z naszych zwyczajów, pytaj o wszystko jego...- nakazy, polecenia i ten monolog dłużył się w nieskończoność...
czułam ze za chwile wybuchnę, ale wtedy przypominały mi się słowa ojca, ze jeśli w jakikolwiek sposób się mu sprzeciwie to odłączy Yumi... i mimo ze było to wbrew mojej wybuchowej naturze, siedziałam grzecznie i cicho zaciskając pieści pod stołem...
POV Sasuke
Ojciec gadał i gadał, a nikt z nas nie śmiał w międzyczasie jeść. Poza tym to co mówił wywoływało u mnie i Itachiego lekki dyskomfort nie mówiąc już o pannie młodej.
Mówił do niej surowo jak do małego dziecka, które się ostrzega, że jeśli nie będzie grzeczne dostanie szlaban. Jednak gdy wyciagnął zdjecie imprezującej Dekashi nie wierzyłem własnym oczom, że to ta sama dziewczyna.
Ten ubiór idealnie podkreślał jej wszelkie walory, a uśmiech i poza sugerowały, że potrafiła się też bawić...
Jednak gdy usłyszałem po chwili kolejne zdanie, aż odchrząknąłem z „zakłopotania".
- Twój ojciec przesłał mi już twoją całą dokumentację medyczną. Cieszy mnie, że tak jak zapewniał jesteś zdrowa i płodna. No i oczywiście niewinna... – tu położył szczególny nacisk na jej dziewictwo.
- Nie wiem czy to jest temat jaki powinieneś poruszać przy nas ojcze- wtrącił Itachi, któremu ewidentnie było żal dziewczyny.
W naszym klanie nic nie działo się przez przypadek. Jeśli ktoś żenił się z kimś z zewnątrz musiał być pewny, że jest to dobra decyzja i przedłuży swój rodowód.
Wynikało to z faktu, że rozwody były niemile widziane w naszych kręgach. Ale fakt, że taki stary pryk chciał dziewicę było już przegięciem...
- powinniście wiedzieć w pełni kto dołącza do naszej rodziny, by nigdy nikt nie zarzucił waszej nowej matce, że w czymś uchybiła.
- Powinniśmy też zobaczyć jej dowód osobisty i metrykę, by upewnić się że jest pełnoletnia czy fakt, że „mamusia” nie ma jeszcze zmarszczek nikomu nie umknie? - zadrwiłem
-Twoja uwaga Sasuke była nie na miejscu...- pouczył mnie ojciec i ponownie spojrzał na Dekashi, ktora robiła się coraz bardziej czerwona.
Na jej niezwykle bladej cerze nie szło tego ukryć.
- Czy masz Jakieś pytania?
-dwa. – odparła krótko, a ojciec kiwnął głową
- czy mogę zapraszać gości czy mam obcować teraz tylko z członkami klanu Uchiha?
- W granicach rozsądku możesz zapraszać swoich przyjaciół jeśli mają nieposzlakowaną opinię. A drugie pytanie?
- jak mam się do ciebie zwracać? Panie, mężu czy życzysz sobie jakiś bardziej władczy tytuł?
Ewidentnie jej ton i sposób w jaki wypowiedziała te słowa zaskoczył mojego ojca. Nie można było zarzucić jej braku szacunku, a jednocześnie widać było jej przekorę. Ojciec patrzył na nią dobre 15 sekund, Ale po chwili zreflektował się i odparł:
-Wystarczy Fugaku
- A więc Fugaku pozwolisz, że się położę dziś wcześniej. Podróż wywołała u mnie ból głowy – nie czekając na odpowiedz odwróciła się i odeszła
Ja natomiast już wiedziałem ze nie mam do czynienia z niewinna i grzeczna istotką i postanowiłem to wykorzystać.
POV ITACHI
Patrzyłem na ojca i czułem do niego wstręt. Na pierwszy rzut oka było widać nieszczęście wymalowane na twarzy tej dziewczyny, a mimo to chciał ją zmusić do małżeństwa... tak robi tylko potwór.
Na dodatek ta różnica wieku... i ta zawstydzająca ją i żenująca rozmowa przez którą nawet nie tknęła jedzenia. Gdy opuściła jadalnie ojciec jak gdyby nigdy nic zaczął tematy o firmie... gdy skończył, dałem znak służbie by przygotowała mi tace z jedzeniem.
- Paniczu Itachi czy zanieść to do pańskiego pokoju? Zapytała służąca.
- Nie trzeba, sam się tym zajmę- odparłem zabierając od niej jedzenie. Gdy wchodziłem do prawego skrzydła domu, usłyszałem za sobą głos
- niesiesz kolacyjkę mamusi? – to Sasuke wychodził z jednego z gabinetów
- Nie bądź cyniczny. Widzisz chyba, że jest jak mucha złapana w pajęczą sieć - odparłem
- Sama się najwidoczniej o to prosiła. Widzę z jakim przerażeniem patrzy na ojca, ale też widzę jak bardzo chce wypełnić zadanie dla swojego klanu...
- To źle? Raczej świadczy o tym jakie ma wartości – zauważyłem
- gardzę i nienawidzę ludzi, którzy żyją jak im się zagra. A zwłaszcza jeśli rezygnują z samych siebie dla dobra samolubnych klanów...
- Wiec Madary tez powinieneś nienawidzić- odparłem
- Madara to co innego...
- Bo się z nim wychowałeś i jest dla nas niczym brat, a Dekashi przyszła z zewnątrz? Nie bądź obłudny Sasuke. Taki jest nasz świat. Nie zmienisz tego .
- Być może, ale nie zamierzam się z tym godzić- odparł i odszedł.
Odkąd umarła nasza matka Sasuke zamknął się w sobie. Przestał być radosnym dzieckiem, a nagle jakby wydoroślał. Zachowanie naszego ojca zdecydowanie wpłynęło na jego charakter i ciężko było nie rozumieć jego podejścia. Zwyczajni ludzie zazdrościli nam władzy, pieniędzy i luksus tymczasem nasz świat był zimny i okrutny. Kalkulacja w każdym aspekcie i na każdym kroku. Tak właśnie wygląda życie kogoś na szczycie. Mie patrząc już na wcześniejsze uprzedzenia, które miałem a rozwiały się w momencie jej przyjazdu, zapukałem delikatnie do pokoju Dekashi...
POV Dekashi
Czułam się jak galaretka... ten obrzydliwy typ za trzy miesiące miał być moim mężem... na dodatek mówił ze dostał moją całą dokumentację medyczną i że świetnie że jestem płodna! Nie zamierzałam mieć dzieci... znaczy, zamierzałam ale nie teraz i nie z nim... wystarczy, że miał odebrać mi dziewictwo... na samą myśl chciało mi się wymiotować...
Wyciągnęłam telefon z torebki i drżącymi z emocji palcami napisałam do jedynej, najbliższej po Yumi mi osoby...
„POTRZRBUJE CIĘ... TO JAKIEŚ PIEKŁO”
Nie minęło 10 sekund a już otrzymałam odpowiedź
„Będę jutro z samego rana. Przygotuj czerwony dywan na mój przyjazd
Uśmiechnęłam się mimowolnie do telefonu. Takumi był nie tylko moim przyjacielem, ale i kuzynem. W pewnym momencie jednak usłyszałam pukanie do drzwi.
-proszę- odparłam będąc pewną, że to ktoś ze służby. Jakże się zdziwiłam widząc Itachiego.
- mniemam że dalej jesteś głodna po kolacji – zagadnął łagodnie, a ja dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego tacę, którą trzymał w rękach.
- Jak wilk – odpowiedziałam lekko się uśmiechając. Miał w sobie coś szczerego i ciepłego, że człowiek od razu dobrze czuł się w jego towarzystwie.
Nim się obejrzałam, a zajadałam przeniesione przez niego potrawy swobodnie rozmawiając jakbyśmy się znali od dawna. Jakby tego było mało weszliśmy na tematy naszych klanów...
- Domyślam się, że nie robisz tego z własnej woli, ale powiesz mi co jest głównym czynnikiem dla którego wychodzisz za mojego ojca?- zapytał w pewnym momencie , a jego badawczy wzrok prześwietlał mnie na wskroś.
Westchnęłam głęboko czując, że to pytanie padnie podczas tej rozmowy... wyglądałam jak łowczyni pozycji i wpływów, podczas gdy były mi one zupełnie obojętne.
- Powiem Ci, ale obiecaj że zostawisz tę wiedzę włącznie dla siebie...
- Nie chcesz bym mówił Sasuke...- od razu wiedział ze to jego brat jest przyczyną mojej prośby
- Nie chce litości ani współczucia. To mi już nic nie da – odparłam po czym zaczęłam opowiadać swoją historię... zabawne jak przy tym obcym tak naprawdę mężczyźnie czułam się tak swobodnie...
Gdy skończyłam swoją opowieść na jego twarzy malowało się cos nieodgadnionego... cos czego nie mogłam zinterpretować. Po chwili jednak mocno mnie objął i przytulił...
- Jesteś niezwykle szlachetną osobą Dekashi – powiedział, a ja znów poczułam przypływ łez, które cudem powstrzymałam.
- nie wiem jeszcze jak, ale postaram Ci się jakoś pomóc- powiedział
- Już mi pomogłeś – odparłam z lekkim uśmiechem – sprawiłeś że nie pójdę spać głodna- zażartowałam.
Ale Tak naprawdę ucieszyłam się, że w tym przeklętym domu zdobyłam przyjaciela, na którego czułam że mogę liczyć...
Co jak co, ale tu juz nie mozecie mi zarzucic ze rozdzial krotki xD
( chcialam je rozłożyć na dwa, ale niech wam bedzie!)
Kolejne rozdzialy "w przód " są tworzone wiec poki co nie zapowiadam wielkiego opoznienia z dodawaniem. Wiem, ze dalej akcja moze byc troche przegadana, ale musimy dac czas tym biednym postaciom na rozkręcenie się xDDD
Dajcie znac w komentarzu jak wam się podobało - okladka by Juri xD
Kocham!
Wasza/ Twoja
Juri/Deki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro