PROLOG
POV Sasuke
Przemierzając korytarze wielkiej posiadłości, patrzyłem z niechęcią na otaczający mnie przepych. Służba i pokojówki które mijałem lekko mi się kłaniały, ale ja nie zwracałem na to uwagi.
Chciałem już jak najszybciej odbębnić spotkanie z ojcem i wrócić do swojego normalnego życia. Dom w którym się wychowałem był mi już zupełnie obcy, a zwłaszcza jego domownicy.
Wchodząc do pustego salonu zagryzłem zęby. Ojciec jak zwykle kazał na siebie czekać pokazując tym samym swoją wyższość i pozycje. Nigdy nie mieliśmy zbyt dobrych relacji, a odkąd zmarła moja matka można powiedzieć, że i resztki naszych więzi i relacji się posypało. Należałem jednak do czołowego klanu, który przewodził nie tylko innym wpływowym rodzinom, ale i społeczeństwu, które pilnie śledziło ruchy, zachowania i decyzje Klanu Uchiha.
Jako syn przywódcy musiałem zachowywać nienaganne maniery i być chodzącym przykładem co nie wychodziło mi nazbyt dobrze. Nie dlatego, że nie potrafiłem zachować pozorów, a dlatego że najzwyczajniej w świecie nie chciałem.
To dlatego ojciec, by nauczyć mnie „pokory i dyscypliny" gdy tylko skończyłem 18 lat, kazał znaleźć mi mieszkanie i samemu się utrzymać. Dla kogoś, kto cale życie miał podane wszystko na tacy nie było to łatwe, jednak nie dałem mu satysfakcji i zacząłem sobie całkiem nieźle radzić. Zaoczne studia, praca, a na dodatek zarobki, które pozwalały mi odkładać oszczędności wprawiły go w lekkie niedowierzanie, ale nie dawał po sobie niczego poznać.
Tak czy inaczej nie byłem tym kim by chciał bym był i jasno dawał to do zrozumienia od trzech lat. Dziś jednak kazał mi się stawić, by przekazać jakąś ważną informację.
„Może całkowicie mnie wydziedziczy” – zaśmiałem się ironicznie w duchu. Nie zrobiłoby to na mnie różnicy skoro i tak nie mogłem korzystać z majątku rodu „póki nie pokaże że jestem coś wart", jak sam mawiał.
W końcu drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł mój ojciec. Spojrzał surowo w moją stronę i podszedł do fotela w którym usiadł. Gestem dłoni wskazał drugi fotel zachęcając bym zrobił to samo.
- Dziękuję, postoje- odparłem spokojnie, ale konkretnie.
- Mam Ci do przekazania coś bardzo ważnego-zaczął po chwili
-Tego już się Domyśliłem. Przecież nie wezwałeś mnie tu by powiedzieć jak bardzo jesteś ze mnie dumny... – zadrwiłem.
Nie wiem czemu, ale przy każdym naszym spotkaniu czy rozmowie włączał mi się tryb ironii i prowokacji.
- Jak zwykle jesteś arogancki. Twój brat ma chociaż na tyle przyzwoitości, że zachowuje pozory szacunku wobec mnie.
- Itachi akurat w pełni Cię szanuje, ale Ty tego nie widzisz – odparłem – chyba udowadnia Ci to na każdym kroku. I skoro to coś ważnego to czy on też nie powinien być przy tej rozmowie?
Gdy skończyłem mówić do salonu wpadł mój brat próbujący ukryć swój przyspieszony oddech.
Najwidoczniej biegł by zdążyć na spotkanie z ojcem.
- Wybacz ojcze moje spóźnienie- pokłonił się nisko zgodnie ze zwyczajem- rozprawa sądowa się przedłużyła.
Itachi podobnie jak ojciec był prawnikiem. Nie wybrał oczywiście sam tego kierunku, a został mu on narzucony z góry. W odróżnieniu ode mnie ojciec nie tyle kochał Itachiego, ale go w pełni akceptował i widział jak się stara.
Chyba wynikało to z faktu, że mój brat pomimo takiej samej niechęci do ojca jak ja, nigdy nie okazał mu tego... był na to za dobrze wychowany i rodzina, a także zasady klanu były dla niego najważniejsze.
- Chciałem wam przekazać bardzo ważną informację. -powtórzył po raz kolejny to samo sformułowanie- Zapewne zdajecie sobie sprawę, że jako głowa rodu muszę dbać o moją pozycję i o pozycję klanu. Coraz częściej jednak inne rodziny za bardzo chcą bruździć w naszych interesach. Uważają, że jestem już za stary na przywództwo, a wy za młodzi. To komplikuje sprawy i sprawia, że wiele głów innych klanów chcą zepchnąć nasz na margines. Naradziłem się z innymi w klanie jak do tego nie dopuścić. Jednogłośnie zdecydowaliśmy, że by umocnić pozycję, ożenię się z dziedziczką klanu Makuda, który jest niezwykle liczebny, a jego poparcie zapewni nam stabilizację .
Oniemiałem... zazwyczaj aranżowano małżeństwa nowych pokoleń, wiec oczywistym dla mnie był fakt, że to Itachi powinien się ożenić. Moja matka zmarła 15 lat temu, ale nie sądziłem że ojciec ożeni się kiedykolwiek ponownie.
Spojrzałem na Itachiego, ale więcej mógłbym wyczytać z dywanu niż jego kamiennej, stoickiej miny.
- To chyba jakaś kpina... i to ma pomóc umocnić klan???- zapytałem zirytowany. Kochałem matkę nad życie i mimo że zmarła gdy miałem sześć lat, nie wyobrażałem sobie by jej miejsce mogła zająć inna kobieta...
- Tak uważa cała nasza rodzina -odparł mój ojciec – są jednak pewne trudności. Ślub ma odbyć się za trzy miesiące. Zgodnie ze zwyczajem w tym czasie, przyszłej Pani rodu musi oddać szacunek każdy członek klanu. Ja niestety nie mogę uczestniczyć w tych licznych spotkaniach. Musze dopilnować interesu we Włoszech. Dlatego was wezwałem. Nie pytam Was o zdanie ani nie oczekuje entuzjazmu z waszej strony. Jednak do mojego powrotu wszystko musi funkcjonować nienagannie jak do Tej pory.
Spojrzał na nas przeszywającym wzrokiem i kontynuował
- Itachi, przekazuje Ci pod opiekę wszelkie sprawy naszych klientów i kancelarię. Wiem, że dopilnujesz by dobre imię naszej firmy nie upadło. – tu spojrzał na mnie i westchnął
- Natomiast Ty Sasuke dopilnujesz, by wszystkie wizytacje odbyły się o czasie az do mojego powrotu. Wprowadzisz sie na ten czas, by móc kontrolować ewentualne nieprawidłowości.
-Mam robić za przyzwoitkę? – zapytałem nie wierząc w to co słyszę
- Jeśli tak to nazywasz...
- Mowy nie ma... niech twoją nową żonę niańczy pokojówka
- Wiesz dobrze, że w takich wizytach powinien jej towarzyszyć narzeczony, a jeśli nie może to ktoś z jego najbliższych krewnych – odparł ojciec
- A ponieważ Itachi dostał pieczę nad firmą ja mam zabawiać twoją kobietę? - zadrwiłem
- Swoją macochę – poprawił mnie ojciec
- nawet nie masz pojęcia jak groteskowo to brzmi. Po raz kolejny odmawiam – byłem nieugięty
- Ojcze, a może to Sasuke mógłby zająć sie firmą, a ja dopilnuje wszelkich spotkań rodzinnych?
Itachi chciał rzucić koło ratunkowe, które od razu zatonęło.
-Sasuke się do tego nie nadaje. W jeden dzień zniweczyłby moją wieloletnią pracę. I to tylko by zrobić mi na złość – odparł ojciec spokojnie i zwrócił się ponownie do mnie – Jeśli tego nie dopilnujesz, sprawię że nigdzie nie znajdziesz pracy po studiach. Będziesz imał się podrzędnych robót, które ledwo pozwolą ci przeżyć. I to nie tylko w mieście, ale i kraju. Twoja kariera bedzie skończona, a pozycja w klanie znikoma.
Musiałem przyznać, że zagrał mocną kartą. Pragnąłem się uniezależnić, nie chciałem korzystać ze znanego nazwiska, ale znając jego znajomości i możliwości faktycznie mógł uczynić z mojego życia piekło... Itachi spojrzał na mnie z wyrazem twarzy „ zrób to do cholery i miejmy już spokój”, a ojciec prześwietlał wzrokiem tryumfująco.
Nie miałem wyjścia... spuściłem zrezygnowany wzrok.
-no to skoro wszystko ustalone, przygotujcie się na jutrzejsze spotkanie. Wasza nowa matka przyjedzie tu po południu – Gdy to powiedział, wstał i jak gdyby nigdy nic zostawił nas w salonie nie oglądając się za siebie...
My natomiast dalej siedzieliśmy w tych samych pozycjach przytłoczeni przekazaną informacją. Nie sądziłem wtedy, że dzień w którym poznam swoją macochę wywróci moje życie całkowicie do góry nogami...
GWIAZDECZKI!
Tak jak wam obiecałam dodaje nowe ff xD mam nadzieję, że zyska wasze uznanie i sympatię jak pozostałe. Ponieważ wp wariuje jak zwykle, a ja dawno nic nie publikowałam poinformujcie między sobą o nowej opowiesci.
Postaram się dodawać często rozdziały, ale bądźcie wyrozumiali - malutkie dziecko i niewyspanie mogą krzyzować mi te plany xD Liczę też na wasze komentarze z opinią i ewentualnymi uwagami!
Tak czy inaczej ogłaszam swój powrót i dziękuję za kilka okladek AnnaWilczyca i AGA56765TA które stanęły na wysokosci zadania! Ich okladeczki bede dodawać do każdego rozdziału zamiast artów
Kocham!
Wasza/Twoja
Juri / Deki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro