Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

CHAPTER 8

Teraz wypadało tylko znaleźć dobry numer domu, w tej dzielnicy wszystko jest takie inne niż tam gdzie aktualnie mieszkam. Jeszcze raz spojrzałam na kartkę, którą zostawił mi Slash i spojrzałam dokładnie na adres. Przeszłam obok kilku budynków i mogłam stanąć przed ich mieszkaniem. Zawahałam się chwilę, wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Po chwili drzwi otworzył mi Sebastian, gdy mnie zobaczył na progu zdziwił się trochę. No tak, niby skąd miałabym mieć ich adres.

- Cześć, ja przyszłam do Rachela – powiedziałam cicho, czując jak łzy cisną mi się do oczu. Bach widząc w jakim stanie jestem wpuścił mnie do środka i szybko zamknął drzwi.

- Bolan, masz gościa! – krzyknął i przemknął do innej części domu.

Stałam tak czekając, aż wreszcie Rachel wychylił się ze swojej sypialni i spojrzał na mnie zszokowany. Pewnie tym jak wyglądam, do tego płakałam. Podbiegł do mnie i mocno przytulił do siebie. Potrzebowałam ukojenia, a on mi to zapewniał. Głaskał mnie po włosach mrucząc słowa piosenki jaka dobiegała z adaptera stojącego w salonie.

Is this love that I'm feeling
Is this the love that I've been
searching for
Is this love or am I dreaming
This must be love
'cause it's really got a hold on me
A hold on me

Przebiegł mnie dreszcz słysząc te słowa, tylko czy one coś znaczyły? Nie chciałam się nad tym dłużej zastanawiać, podniosłam wzrok i napotkałam jego zaniepokojony wzrok.

- Chodź, trzeba to jakoś opatrzyć – powiedział i pociągnął mnie za rękę do kuchni jak mniemam.

Po drodze zwiedzałam dom, który na swój sposób był przytulny i uroczy. Tak bardzo różnił się od naszego Hellhouse. Posadził mnie na stołku i zaczął oglądać moje obrażenia.

- Nie ma tego aż tak wiele, nie masz o co się martwić – szepnęłam, widząc z jakim bólem patrzy na to wszystko.

Przełknął ślinę i sięgnął do szafki po apteczkę. Zaczął od przemywania ran, pod koniec tylko posmarował niektóre zadrapania i siniaki jakąś maścią i już wyglądałam lepiej. Na szczęście krew na wardze zdążyła już zakrzepnąć i nie było jakiś większych kłopotów.

- Przydałaby ci się kąpiel, w sumie to wspólna będzie jeszcze lepsza – uniósł brew patrząc na mnie z seksownym uśmiechem. Zarumieniłam się mocno na te słowa. – Nareszcie, kocham jak się rumienisz.

Uśmiechnęłam się nieśmiało, a on tylko przerzucił mnie sobie przez ramię jak worek kartofli i wniósł z łatwością po schodach. Piszczałam śmiejąc się.

- Puść mnie!

- Nie ma mowy, mała. Za dużą mi to sprawia frajdę. Najpierw weźmiemy kąpiel, a potem cię nakarmię. Jesteś taka lekka, aż za – zaczął przygotowywać kąpiel, a ja stałam z boku przyglądając mu się natarczywie.

Był taki przystojny, długie ciemne włosy odgarnął do tyłu chcąc coś widzieć, widziałam jego napięte mięśnie pod koszulką Iron Maiden. Był wspaniały. Więcej nie przychodziło mi do głowy w tym momencie. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął zawadiacko, powoli powrócił do postawy stojącej i kierował się w moją stronę. Czekałam z zapartym tchem, aż wreszcie mnie dotknie, pocałuje. On tylko stanął przede mną wpatrując się w moje oczy. Ta bliskość była nie do wytrzymania, zrobiło mi się gorąco a on nawet mnie jeszcze nie dotknął! Podniosłam dłoń chcąc go pogładzić po policzku, a on chwycił ją i przyciągnął do siebie żarliwie całując. To przełamało moje bariery, ściągnęłam z niego szybko koszulkę rzucając ją za siebie. On nie pozostał mi dłużny to samo robiąc z moim t-shirtem. Wsadziłam palce za pasek jego spodni po czym przyciągnęłam go jeszcze bliżej. Jego dłonie błądziły delikatnie po moim brzuchu i plecach, by po chwili ścisnąć mocno moje pośladki zakryte jeszcze jeansem. Jęknęłam mu wprost do ust. Szybko rozpiął moje spodnie i jakoś je ze mnie zdjął. Odchylił się do tyłu by na mnie spojrzeć.

- Idealna – szepnął z zachwytem podziwiając moją osobę w komplecie białej, koronkowej bielizny.

Zarumieniłam się i niecierpliwie zaczęłam zdejmować jego spodnie. Gdy opadły na podłogę jeszcze zdjęliśmy nawzajem swoją bieliznę i weszliśmy do wanny pełnej ciepłej wody i pachnącej piany. Wanna była na tyle duża, że siedliśmy naprzeciw siebie. Oparłam się o ściankę i przymknęłam oczy mrucząc rozkosznie. Tego było mi trzeba po dniu pełnym napięć.

- O czym myślisz? – spytał się mnie masując mi stopę.

- O tym co się dzisiaj wydarzyło – spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek. Jego oczy jakoś zachęciły mnie, by o tym opowiedzieć. – Zaraz po tym jak wyszliście z Sebastianem mój brat...

Poruszył się niespokojnie.

- Który jest twoim bratem?!

- Axl, no więc zaczął się mnie czepiać na twój temat. Że nie powinnam tego i tamtego, bla bla bla... aż w końcu wygarnęłam mu wszystko co o tym sądziłam. Wkurzył się i to cholernie, wyszło na to, że zaczęła się szarpanina. Ja go uderzyłam w twarz, a on mi oddał. Chwilę później wyprowadzili go kumple, a ze mną został Slash. Poprosiłam go aby spisał mi wasz adres na kartce i tak oto tu jestem. Nie mogłam tam zostać... kto wie co by mu jeszcze do głowy przyszło... - pod koniec czułam łzy w oczach, ale nareszcie komuś się wyżaliłam. Było mi teraz lekko na sercu.

Przytulił mnie mocno okazując swoje współczucie. Ale chciałam teraz robić coś innego, zapomnieć o wszystkich zmartwieniach. Pocałowałam go czule obejmując jego kark, on nie pozostał mi dłużny. Dłuższą chwilę się całowaliśmy, po czym dźwignął mnie na ręce i ostrożnie wyszedł z wanny.

- Rachel! Jesteśmy cali mokrzy no i ktoś może nas zobaczyć! – pisnęłam z uśmiechem.

- Wątpię, mała – pchnął drugie drzwi jakie znajdowały się w łazience, po czym weszliśmy do pomieszczenia, które okazało się być jego sypialnią. Urządzona była gustownie, czerwone ściany i wielkie łóżko to rzeczy, które najbardziej rzucały się w oczy.

Położył mnie delikatnie na łożu, a sam usadowił się obok mnie.

- Ze mną jesteś bezpieczna, nie pozwolę cię skrzywdzić – pogłaskał mnie po głowie i pocałował lekko w policzek schodząc powoli w stronę ust.

- Na subtelność ci się zebrało – mruknęłam niechętnie i odwróciłam się tak, że znajdował się pode mną. Spojrzałam na niego z tryumfem. – Co teraz?

Sunęłam po jego szyi nosem dotykając koniuszkiem języka skóry. Zamruczał jak kotek, po czym objął moje pośladki. Uśmiechając się zatrzymałam mój wzrok na jego.

- Jestem cały twój, mała.

Pisnęłam ucieszona i pocałowałam go namiętnie. Nagle on znalazł się nade mną nie przestając całować, było mi tak dobrze. Nie chciałam żeby przestał, ale on podniósł się stając przed łóżkiem. Wypięłam się posyłając mu wyzywające spojrzenie. Dla mnie wyglądał idealnie. Widać, że robi coś dla swojego ciała. Moją uwagę przyciągnął jego umięśniony brzuch i cienka linia włosów znajdująca się pod pępkiem. Jęknęłam jeszcze raz przyglądając się całokształtowi.

- Chodź tu do mnie, bo już dłużej nie wytrzymam – wiłam się na łóżku rozpalona, a on miał z tego satysfakcję.

Pokręcił głową z uśmiechem i przykrył moje ciało swoim żarliwie całując. Bez zbędnych gierek wszedł we mnie niespodziewanie. Krzyknęłam głośno czując go w sobie całego.

- Krzycz ile wlezie, podniecasz mnie taka napalona na moją osobę – zaśmiał się i powoli zaczął się we mnie poruszać. Objęłam nogami jego lędźwia przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Mruknął rozkoszując się tą chwilą.

Tak jak myślałam, nie robił z siebie czułego kochanka tylko momentalnie jego ruchy stały się szybsze i intensywniejsze. Jęczałam mu wprost do ucha przegryzając je. Byliśmy jedną wielką plątaniną włosów i ciał, byliśmy w tej chwili jednością. Nie pomyślałabym, że seks może być aż tak przyjemny. Nie po doświadczeniach jakie miałam. Na moje czoło wystąpiły kropelki potu, przymknęłam oczy chcąc wszystko przeżywać mocniej.

- Otwórz oczy, kochanie. Chcę cię widzieć, jak pochłania cię ekstaza – szepnął, a ja otworzyłam oczy i zobaczyłam jego, płonące dziwnym blaskiem. To mnie zgubiło.

Osiągając upragniony szczyt spięłam wszystkie mięśnie, chcąc przybliżyć jemu wyczekiwaną tak przyjemność. Otworzyłam usta i wydobyłam z siebie ostatni krzyk na jaki było mnie stać. Tego chyba mu było trzeba, bo po ostatnim pchnięciu jęknął, a ja poczułam ciepło rozchodzące się w moim ciele. Uśmiechnęłam się szeroko gładząc go po muskularnym brzuchu. Zerknął na mnie zagryzając wargę, podniósł moją dłoń do swoich ust całując ją czule. Wysunął się ze mnie kładąc obok. Przytuliłam się do niego mocno, a on objął mnie ramieniem.

- Wystarczająco dużo krzyku? – spytałam żartobliwie kreśląc jakieś wzory na jego klatce piersiowej.

Parsknął śmiechem.

- Oj tak, reszta pewnie wszystko słyszała – spojrzałam na niego i wywracając oczami schowałam twarz w poduszkę jęcząc z zawodem.

- O nie, co oni sobie o mnie pomyślą... - powiedziałam niewyraźnie.

Rachel obrócił się do mnie tak, że czułam jego wargi na swoim uchu.

- Pomyślą sobie, że jestem cholernym szczęściarzem mając u boku taką kobietę – szepnął przewracając mnie do poprzedniej pozycji, pozwalając wtulić się w swój bok.

Westchnęłam ciężko.

- Rachel?

- Tak? – spytał sennie.

- Dziękuję.

- Za co?

- Za to co dla mnie robisz, serio. Gdyby nie ty... - urwałam wtulając się w jego bok. Czułam jak się uśmiecha, pocałował czubek mojej głowy i po chwili czułam jak oddycha miarowo śpiąc. Ja także zasnęłam, bezpieczna w przystani jego ramion.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: