CHAPTER 6
- Nie widziałam czego? – obudziłam się pierwsza rumieniąc cholernie mocno. W takiej chwili, co ze mnie za idiotka!
- Wow, to istnieją jeszcze takie dziewczyny co się czerwienią? – uśmiechnął się szeroko i wyciągnął dłoń na powitanie w moją stronę.
Wzruszyłam ramionami nie spuszczając z niego wzroku.
- Rachel Bolan – ja także wyciągnęłam dłoń na powitanie.
- Lilith – gdy zetknęły się nasze dłonie, moje ciało przeszedł przyjemny dreszczyk.
Widzę tego faceta pierwszy raz na oczy, a już ma nade mną taką władzę?
- Szukałeś czegoś lub kogoś? – spytałam powracając do robienia drinka.
Zamilkł na chwilę po czym przeszedł przez kuchnię stając obok mnie.
- Tak, nie widziałaś może gdzieś takiego w chuj wysokiego blondasa, który wygląda jak pedał? – spojrzał na mnie z całkiem poważną miną, ale ja zaczęłam się śmiać. – Co w tym takiego śmiesznego?
- Znam takiego jednego, ale nie wygląda mi na pedała – skrzywiłam się na myśl o basiście. – Chodzi ci o Duffa?
Spojrzał na mnie z miną wyrażającą zdezorientowanie, po czym wybuchnął śmiechem.
- Oh, nie. Chodziło mi... o, tu jesteś. – do kuchni weszła zguba Rachela.
- Rety, na serio mógłby uchodzić za pedała. I te obcisłe spodnie! Muszę przeprosić McKagana – powiedziałam to i momentalnie złapałam się za usta. – Wybacz, to wszystko wina twojego kolegi. On tak o tobie powiedział!
Wzięłam swoją szklankę i pędem wyminęłam zdziwionego blondyna i teatralnie urażonego Rachela. Musiałam się teraz gdzieś schować, lecz gdzie? Mam pomysł!
Chyłkiem wymknęłam się obok grupki lasek napalonych na Axla na taras za domem. Tutaj było cicho i czysto. Ludzie woleli się bawić w środku jak widać. Usiadłam sobie na leżaku, zapaliłam papierosa i odetchnęłam głęboko.
Możliwe, że Rachel mnie teraz szukał. Nie przejmowałam się tym, choć wizja ta była dość... podniecająca. Był naprawdę niezły, a ten uśmiech! Gunsi znają naprawdę zajebistych facetów.
Po jakiś czterech wypalonych papierosach i calutkim wypitym drinku na taras zawitał ktoś nowy, było ciemno więc nie widziałam dokładnie kto to był.
- Tu się schowałaś, kochana – wymruczał nisko Rachel, przyprawiając mnie o dreszcze na całym ciele.
Usiadł na tym samym leżaku i spoglądał na mnie z uśmiechem.
- Jestem gdzieś brudna?
Zbliżył się do mnie znacznie.
- Po prostu piękna, aż nie mogę się napatrzeć. Taka piękna... - szepnął cicho dotykając mojego policzka.
Co się ze mną dzieje? Po dwóch dużych drinkach czuję się, jakbym wypiła co najmniej ze dwie butelki wina. Nie chciałam uciekać. Nie chciałam oddalać się od niego. Miał tak ponętne usta. Zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej, aż wreszcie połączyliśmy się w delikatnym, choć namiętnym pocałunku. Jak on całował! Przysunęłam się jeszcze bliżej niego, a on nagle posadził mnie sobie na kolanach. Ręce wplotłam mu we włosy bawiąc się nimi, przez co on zamruczał rozkosznie. Swoje dłonie oparł na moich biodrach, zniżając się do pośladków aby je mocno ścisnąć. Gdy pocałunek przerodził się w bardziej gorętszy Rachel wstał, a ja mogłam objąć go nogami. Chwilę tak staliśmy po czym przyparł mnie do ściany nie przestając całować.
*w tym samym czasie*
- Hej Duff, nie widziałeś gdzieś może Lilith? – spytał Slash basisty trzymając w dłoni butelkę Danielsa.
Przerwał lizanie z jakąś do połowy nagą, cycatą blondynką i spojrzał się na Kudłacza.
- Nie, od popołudnia jej nie spotkałem – powiedział to, po czym ta laska się znów na niego rzuciła.
Nagle przy drzwiach na taras pojawiła się Ruda, ale w dziwnej pozycji wraz z Bolanem ze Skid Row. Co oni tam robili? Odpowiedź na to pytanie zaraz się znalazła, gdy Rachel pocałował namiętnie Lilith niosąc ją na rękach, kiedy ona miała nogi oplecione wokół jego talii. Saul przyglądał się tej scenie z mieszanymi uczuciami. W końcu zniknęli w pokoju Lilith, chyba na dobre.
W Slashu jakby coś pękło.
*
Gdy tylko trzasnęły drzwi w moim pokoju przyparł mnie mocno do szafy dalej plądrując moje podniebienie językiem. Jęczałam mu wprost do ust. Ściągnął ze mnie szybko koszulkę rzucając ją gdzieś za siebie, spódniczka podwinęła mi się na brzuch odsłaniając koronkową bieliznę. Na chwilę przerwał całowanie i spojrzał na mnie pożądliwie.
- Mam coś dobrego – powiedział cicho i z kieszeni ramoneski wyjął kilka tabletek.
Spojrzałam na nie nieufnie, lecz ciekawiły mnie one.
- W górę czy w dół? – spytał się mrocznym szeptem Rachel.
- W górę – odpowiedziałam i otworzyłam buzię, a on umieścił na moim języku zieloną tabletkę. Połknęłam ją od razu, on też wziął taką samą.
Spoglądał na mnie oczekując efektów działania narkotyku. Chwilę później poczułam się niesamowicie błogo, z mojej głowy uleciały wszystkie złe myśli, a została tylko słodka nicość. Jedyne czego chciałam to pieprzyć się z tym seksownym facetem w moim łóżku. Zdarłam z niego skórę, następnie koszulkę. Zaczęliśmy się całować ponownie, tym razem zawzięcie nie tracąc ani sekundy na zaczerpnięcie oddechu. Rzucił mnie na łóżko i sam umiejscowił się nade mną. Ściągnął ze mnie tą niewygodną mini oraz resztę bielizny, sama też nie pozostałam mu dłużna. Odpinałam szybko guziki w jego jeansach, aż mogłam je ściągnąć razem z bokserkami.
- Taka piękna – powiedział z uśmiechem gładząc mnie po brzuchu.
Po tych dwóch słowach urwał mi się film.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro