Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jaś i Małgosia

Achtung, achtung! Opowiadanie może zawierać drastyczne opisy(które mi nie wychodzą ;-;) i zaznaczam dodatkowo, że imiona są francuskie. Zapraszam do czytania.

Dawno temu, pewnego razu jak kto woli żyła sobie rodzina. Rodzice i dwójka dzieci. Mieszkali na wsi i jakoś im się wiodło. Do czasu. W którymś roku podczas przygotowań do zimowania matka ze zgrozą policzyła, że nie starczy zapasów dla wszystkich. Jakby nie było bachorów to wszystko byłoby idealnie dopasowane. W jej głowie pojawił się plan. Podzieliła się nim z mężem, gdy dzieci na pewno spały. Następnego ranka ojciec zabrał swoje pociechy do lasu. Głęboko w las i celowo zgubił.(notka od autorki: Można coś celowo zgubić. Szkoła tak robi z moją chęcią do życia) Chłopak niezrażony tym, że definitywnie się z siostrą zgubił, szukał drogi do domu. Dziewczynka była coraz bardziej przerażona i zła na brata. Nagle zobaczyli chatkę. Wiecie cukierki, pierniki bla bla bla. Nie ma co opisywać.
- Margot, zobacz! - krzyknął rozradowany chłopiec. Margot sceptycznie lustrowała domek wzrokiem. Ale i ona dała się ponieść chwili. Rzucili się do chatki, nie zważając czy kogoś w niej nie ma i zaczęli lizać okna.(notatka od autorki: Kurwa ale mnie to przy pisaniu bawi😂)
"Co te głupie dzieci robią? " Taka myśl przemknęła czarownicy gdy zobaczyła Jean'a i Margot liżących okna jej domku. A trzeba zaznaczyć, że to był normalny dom, nie jakiś z jedzenia czy coś tylko zwykły, drewniany. Ale rodzeństwo nawdychało się oparów z polany grzybków halucynków i tak się skończyło. Czarownica przyłożyła rękę do skroni i pomasowała ją zdenerwowana.
-Muszę wyciąć te jebane grzyby - mruknęła podchodząc do dzieci. Pierwsza czarownice zauważyła Margot. Krzyknęła na brata i oboje odsunęli się na, w ich mniemaniu, bezpieczną odległość. Powstrzymując złość czarownica spytała:
-Dzieci, co tu robicie? Zgubiłyście się?
Mówiła głosem, którego używała przy swoich, świętej pamięci, dzieciach.
-T-tata zabrał n-nas do l-lasu i-i s-się zgubiliśmy - wydukał w końcu Jean. Cornèlie, bo tak nazywała się czarownica, ledwo powstrzymała się przed przekleństwem. Ojciec roku kurwa. Zamiast kląć na rodziciela z piekła rodem, uśmiechnęła się do rodzeństwa i zaprosiła do domu. W jej głowie zrodziła się myśl, że Jean i Margot mogą zastąpić jej zmarłe dzieci.

*kilka tygodni później*

-Jean, uwierz mi ona planuje nas zjeść! - szeptała przejęta Margot do brata.
-No nie wiem...- ostatnio chłopiec sceptycznie podchodził do tego co mówiła mu siostra. Przecież Cornèlie traktowała ich jak własne dzieci. Nie mogłaby... Nawet przez myśl mu nie chciało to przejść. Ale z Margot była sprawna manipulantka, toteż szybko przekonała Jean'a do swoich racji. Zaczęli myśleć nad planem. Uradzili, że wepchną "wiedźmę" do pieca. I jak tylko nadarzyła się okazja plan wykonali. A nawet lepiej. Wylądowali w piecu razem z Cornèlie. 
-Merde - warknęła czarownica i zaczęła walić w drzwiczki. W tym czasie rodzeństwo się kłóciło czyja to wina.
-Zamknąć się! - czarownica zaczęła tracić cierpliwość. Wyjęła kryształ i wymruczała coś w stylu "Kurwa jak to szło... Eyu... Nie, eyt?... Elvirum!" Kamień rozbłysnął i pojawiła się mała, męska sylwetka wyglądająca jakby stała na krysztale.
-Witaj, skarbie mam sprawę - powiedziała Cornèlie. Dzieci nie mogły usłyszeć odpowiedzi.
-Ten piec w naszym domu, ten stary, to da się go otworzyć od środka?
-...
-No to kiedy wrócisz do domu?
-...
-No to się pośpiesz. Pa
Kryształ zgasł i wrócił do kieszeni.
-Co wam do łbów strzeliło? -krzyknęła do rodzeństwa. Jean od razu wskazał na Margot.
-Ona mówiła, że chcesz nas zjeść!
-Kłamiesz! - odkrzyknęła Margot.
- Nosz kurwa! Pojebało was?! Kiedy kurwa odebraliście taki sygnał?! - wściekła się na dobre Cornèlie.
Rodzeństwo zamilkło.
-Chowam pod moim dachem, karmię, dbam o was a wy mi się tak kurwa odwdzięczacie?! -prychnęła i też zamilkła. W głowie Margot powstawał plan zabicia czarownicy i samodzielnego wyjście z pieca. Zanim zdążyła wprowadzić swój plan w życie, drzwiczki się otworzyły , wypuszczając uwięzionych. Cornèlie pokrótce wyjaśniła mężowi co się stało. Bez słowa wyprowadził dzieci z domu i zaprowadził do obejścia ich rodziców. Potem wrócił do czarownicy Jean i Margot uradowani pobiegli do chaty. Nikt nie przygotował ich na to co znaleźli w środku. Zmasakrowane zwłoki matki i ojca dzieci były rozwleczone po całym domu. Kobieta miała rozpruty brzuch, z którego na podłogę wylwleczone były jelita. Z rozbitej głowy mężczyzny wypływał mózg. Patrząc na makabryczne scenę przed nimi Jean w końcu zwymiotował. Margot jeszcze przez chwilę chłonęła szczegóły takie jak połamane kości, wydłubane oczy czy zmiażdżone... pewne części ciała. Tylko tyle zostawili po sobie żołnierze, którym brakło zapasów na przedłużającej się wojnie. Nie mając czego szukać w domu rodzeństwo wróciło do lasu szukać chaty czarownicy. Jednak zgubiły się i zostały pożarte przez wilki.
                         
                          KONIEC

Cały czas podczas pisania się śmiałam 😂😂 Jaka ze mnie psychopatka. Miłego dnia/wieczoru/nocy życzę
Bayo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro