#1
Myślałam że to, to, co nas łączyło, będzie już na stałe. Że nigdy się nie skończy. Myliłam się jednak. Och, jak bardzo się myliłam. Byłam w błędzie, i to ogromnym. Życie postanowiło mi to z czasem pokazać. Pięć osób, pięć różnych charakterów, marzeń i planów, ale zawsze coś nas łączyło. Zawsze byliśmy dla siebie. Pełno było rozmów, śmiechu, żartów, dyskusji, pomocy. Każdy mógł zawsze liczyć na każdego, póki coś nie zaczęło się psuć. Ziarno niezgody zostało zasiane, i zaczęło kiełkować. Nie żebyśmy mu nie pomagali. Nasze kłótnie były jak świeży deszcz, dni pełne milczenia były jak światło słońca, wzajemnie skrywana głęboko uraza była najbardziej urodzajną glebą. I tak oto sami przyczyniliśmy się do tego, że owoc niezgody wyrósł. Co jest tym owocem? Utrata. Utrata tego, co mieliśmy. Nadal jesteśmy, ale już nie dla siebie. Pięć różnych charakterów, marzeń i planów, a teraz jeszcze pięć różnych dróg. Już nie jesteśmy dla siebie. Nie ma rozmów, śmiechu, żartów, dyskusji, pomocy. Jest milczenie, unikanie się, zdawkowe rozmowy z przymusu. Jesteśmy, ale nas nie ma. Czasem jesteśmy nawet blisko odzyskania tego, co straciliśmy, ale wtedy niezgoda wydaje nowy plon i znów wszystko znika, zapada cisza. I nagle zostajesz sam. Brak ci tego, co było, ale nie możesz już tego więcej mieć. Gorączkowo łapiesz się jak tonący brzytwy tych resztek, które ci po was zostały. Starasz się, proponujesz spotkania, rozmowy, jak za dawnych czasów. Wysyłasz zdjęcia, zabawne memy, chwalisz wszystkich, doradzasz, pomagasz. Ale to wciąż nie to. Próbujesz i próbujesz, nie chcesz przecież tego stracić. Przecież byliście dla siebie tak ważni! Nikt nigdy tego nie powiedział, ale ty byłeś pewien, że to przyjaźń na zawsze. Niczym w jakimś My Little Pony, przyjaźń to magia. Tyle że to była magia w prawdziwym życiu, naprawdę czułeś, że rozumiecie się jak nikt inny. Świat mógł przeminąć, ale wy wciąż bylibyście dla siebie. WOŚP będzie grało do końca świata i jeden dzień dłużej, ale dla was świat mógłby się skończyć, a wasza relacja i tak wciąż by trwała, prawda? Dałbyś sobie za to odciąć prawą rękę. I co? I teraz nie miałbyś prawej ręki. Bo świat nie musiał się kończyć, aby skończyła się wasza relacja, taka, jaką była. Wystarczyły skrywane żale, urazy, różnica charakterów, problemy, którymi nie chcieliście się dzielić i zamiast tego, wciąż niszczą was one od środka. Relacja wciąż trwa, ale to już nie to. To już nie przyjaźń, to...znajomość. Znacie się, i tyle. Czasem coś razem popiszecie. Ale między wami panuje chłód. Jedni mają żal do innych, a inni do drugich, ale nie chcą mówić tego na głos, udają, że wszystko jest ok. Inni wyczuwają to, ale też mają do siebie nawzajem żal. Mają też żal do tych, którzy mają pretensje do nich. Przecież oni nic złego nie zrobili, dlaczego ktoś się na nich złości? Dlaczego nie mówi tego wprost? Ale skoro nie, to niech tego nie robi, proszę bardzo, nie potrzebujecie ani tego kogoś, ani tej znajomości. A ty próbujesz dalej to ratować, ale boisz się, że zepsujesz to jeszcze bardziej. W końcu jednak to zauważasz. Mimo że nie chcesz tego widzieć, nie chcesz takiej rzeczywistości, nie zmienisz jej. Oddaliliście się od siebie. Nic was nie łączy. Macie już inne plany, marzenia, przyjaciół. Utrzymujecie kontakt tylko czasem, z sentymentu, i to z tymi, z którymi jeszcze się nie pokłóciliście. A miało być tak dobrze. Patrzysz na nich i zastanawiasz się, dlaczego musieli to zepsuć? Dlaczego nie dałeś rady tego naprawić? Co zrobiłeś źle? Czy ty też przyczyniłeś się swoim zachowaniem do zniszczenia tego, co was łączyło? Nie chciałeś tego zepsuć, a jednak nie ma już tego, co było. Został smutek, żal i poczucie straty. Może gdybyście byli inni, może gdybyś ty był lepszy, to nadal bylibyście dla siebie. Jak mówi internetowy "smutny cytat", mieliście razem trwać, i nic z tego kurwa mać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro