5. I want her, always her
"Gdy myślisz, że sięgasz szczytu, nagle pojawia się ktoś kto przypomina ci, że dalej jesteś na dnie"
Lucas
- Widziałeś tego, dupka? - pytam Caluma, ale on chyba nie jest zbyt zadowolony z mojego zachowania.
- Cześć jestem Chris - przedrzeźniam go, a Cal patrzy na mnie jak na idiotę.
- Jesteś zazdrosny - Tak, kurwa jestem, a go to najwidoczniej bawi.
- Ona jest kurwa moja - Nie mogę pozbyć się tego uczucia. To było coś więcej niż grzeczna dziewczynka, która zabawia się z niegrzecznym chłopcem. Wiedziałem to wtedy, wiedziałem to po wyjeździe, ale nigdy nie wiedziałem czy ją kocham, bo trudno kochać gdy wszystko niszczysz i zawodzisz.
- Nie, Luke ona była twoja, ale ty wolałeś to zniszczyć - zamknij się, Calum i mnie wspieraj.
- Wydaje się w porządku - wyszczerza do mnie zęby, a ja pokazuje mu środkowy palec.
- Jesteś w stanie walczyć? - Jestem w stanie ją odzyskać i zatrzymać na zawsze, wiem to i ona też to wie. Ale przede wszystkim obydwoje wiemy, że w naszej grze nie ma żadnych reguł.
Gdy tylko myślę, że już pozbyłem się z siebie dupka zawsze dzieje się coś, co wyprowadza mnie z błędu, ale tym razem ta cecha może być przydatna. Mam nadzieję, że Sharon dalej docenia ogień, który w sobie noszę.
Idziemy z Calumem do knajpki na lunch i oczywiście kogo kurwa tam widzę? Sharon i jej chłopaka! Obok nich siedzi jeszcze jakaś dziewczyna i właśnie przychodzi Allison. Z całego serca nienawidzę jej nowych przyjaciół.
To przerażające jak realne stało się to teraz, a jak nie specjalnie myślałem o tym przez dwa lata. Myślałem, że znowu jest tą zamkniętą dziewczynką, która ma tylko Allison i brata, a tu proszę, odnalazła się.
Powinna mi podziękować.
Kurwa.
Przez nią czuję jakbym się nic nie zmienił i mam ochotę pobiec do sklepu po paczkę papierosów.
Kiedyś miałem sen o jej przyjeździe. Odnajduje mnie, wpada w mojej ramiona i nigdy ich nie opuszcza, a ja jestem najlepszą pieprzoną wersją siebie, ale jak widać to były moje marzenia.
- Widzę, Sharon! - krzyczy Scarlett.
- Chodźmy! - kurwa.
- Już ich spotkaliśmy - mówię, ale ona nie reaguje, za to Calum posyła mi głupawy uśmiech. Mówiłem już, że go nienawidzę?
- Allison! - o dziwo to krzyczy Ash, który dostał tutaj drugie życie - kobieciarza. Jesteście w szoku? Ja byłem.
- Ashton - wstaje i mocno go przytula, potem robi to z pozostałą dwójką omijając mnie.
- Luke Hemmings - miałem nie zranić jej przyjaciółki ponownie, ale zrobiłem to dlatego dziwie się, że się do mnie odzywa.
- Cześć - moi przyjaciele już zdążyli usiąść w boksie z nową szczęśliwą zakochaną parą i nie zostawili mi miejsca. Biorę krzesło od stolika obok i siadam na nim tyłem na przód. Opieram ręce na oparciu, mam na sobie wzrok Allison i o dziwo Mika, który szeroko się uśmiecha.
Pieprzcie się,wszyscy.
- Zamawiacie? - podchodzi do nas kelnerka, znam ją całkiem dobrze, bo jest fanką naszego zespołu.
- Ta, frytki i hamburger - ciekawe na jakie randki zabiera ją Chris.
- Frytki - mówi Chris i uśmiecha się do mojej dziewczyny, kurwa, jego dziewczyny. Jebać życie.
Reszta składa swoje zamówienia i zaczynają ze sobą rozmawiać, a ja tylko im się przyglądam. Micheal skupił się na dziewczynie, której nie znam imienia, Ashton rozmawia z Allison, a Calum z Scarlett z moją ulubioną parą.
Jestem sam.
Jak zawsze.
Wzrok Sharon na chwile ucieka do mnie, ale potem szybko wraca do Chrisa, który całuje ją czule w policzek, widzę jak wtula się w niego plecami, żeby lepiej widzieć Caluma i Scarlett.
Co ja tutaj robię?
A może co ja tutaj robię sam?
W końcu kelnerka przynosi nasze zamówienia i podając mi moje oczywiście musi kurwa zrobić to w zupełnie inny sposób niż całej reszcie. Nienawidzę tego uśmiechu, który świadczy o tym, że chcą się ze mną pieprzyć, bo śpiewam w kapeli, ale chyba dzisiaj to wykorzystam.
Może walka to coś głupiego. Potrzebuje tylko odskoczni, dobrej zabawy, bycia tym kim powinienem, a nie walki o kogoś kto jest beze mnie szczęśliwy. Z resztą nie umiem grać uczciwie, a gdzie doszedłem ze swoją kłamliwą grą?
Tutaj, do miejsca gdzie każdy ma kogoś tylko nie ja.
- O której kończysz? - pytam ją i widzę jak jej oczy się rozjaśniają. Mówiłem coś o braku nieuczciwej gry? Moje życie nią jest.
- Za godzinę - muska moje ramię, a ja sprawdzam czy Sharon na nas patrzy. Jednak ona jest zbyt zajęta piciem swojego szejka, żeby chociażby wychylić głowę z nad kubka.
- Do zobaczenia - zbywam ją, a ona odchodzi.
- Jak długo gracie w zespole? - pyta dupek. Jest zbyt pogodny, zdecydowanie nie ma pojęcia kim jestem.
- Półtora roku - odpowiada Caluma i cholera dlaczego on się uśmiecha? Czy on go lubi? Nie ma, kurwa mowy.
- Byliśmy na waszym występie ostatnio - co?
- Dobrzy jesteście, podobają mi się wasze piosenki - czy Sharon była z nim?
- Byłaś tam, Sharon? - widzę jak dupek ściska jej kolano pod stołem i odpowiada za nią, co stałaś się niemową?
- Źle się poczuła i wyszliśmy szybciej, ale to co słyszeliśmy było dobre - ciekawe czemu źle się poczuła, bo wie, że spieprzyłem i, że żałuję? Czy...
- Podobało ci się prawda, kochanie? - zaraz zwymiotuję i przysięgam, że nigdy więcej tak nikogo nie nazwę.
- Tak jesteście nieźli - chłopaki patrzą na siebie, potem na mnie.
- A jak piosenki? - pytam patrząc na dziewczynę, która powinna być tu ze mną, której nigdy nie powinienem wypuścić, ale wiecie co jest w tym najśmieszniejsze? Nas rozdzieliło Mission Beach, ją i tego kolesia połączyło to miasto to o czymś świadczy, prawda?
- Dosyć przesadzone - w końcu na mnie patrzy, sukces.
- O czym są te piosenki? O zranionej duszy jakiegoś dupka? A może o miłości do swojego samochodu? - prycha.
- Jedyne, co tam usłyszałam to dupka, który użala się nad swoim losem - to boli, ale zasłużyłem na to.
- Który z was to napisał? - pyta Chris.
- Luke, napisał wszystko - odpowiada Scarlett, patrząc na Sharon.
- Współczuje, stary - sam jestem sobie winien. Chociaż ona też szybko pogodziła się z moim odejściem. Jestem tak popieprzony, że jestem w stanie zwalić winę na nią, bo tak bardzo jej chciałem, a nie mogłem mieć.
- Może byś nie musiał pisać takich smutnych piosenek, gdybyś nie myślał tylko o własnej dupie - brawo Sharon, masz teraz zainteresowanie wszystkich i nie wiem, czy twój chłopak jest na tyle głupi, że nie zorientuje się, co tu się dzieje.
- Gdybym myślał o własnej dupie zostałbym solistą - wiem, ze stać mnie na coś lepszego, ale nie czuję potrzeby kłócenia się z nią o moje odejście przy wszystkich.
- O cholera - słyszę głos za moimi plecami i od razu wiem kto to.
- Jack! - krzyczy radośnie Sharon i przepycha się przez cały boks, żeby wskoczyć w objęcia mojego brata. Nienawidzę w tym momencie też go, że na niego tak zareagowała, a nie na mnie. Jestem kurewsko zazdrosny o wszystko.
- Przyjechałaś - czy ja o czymś nie wiem?
- Zostaje na najbliższe trzy lata - w tym momencie Jack jest bliżej z moją byłą dziewczyną niż ja. Całuje go w policzek i szeroko się do niej uśmiecha.
- W tym roku kończę studia - widzę dumę w oczach Sharon.
- Dobrze dla ciebie, a co u April?
- Dostała dobrą pracę w galerii sztuki, a za mną już rozmawiają selekcjonerzy - jeszcze raz mocno go ściska.
- Jestem szczęśliwym gnojkiem, tak jak ten tutaj - ściska moje ramię, a ja nie mogę powstrzymać uśmiechu.
- Słyszałaś jego zespół? - czy naprawdę wszystko musi się kręcić wokół tego?
- Tak, słyszałam - Jack przystawia sobie drugie krzesło i siada obok nas. Sharon nie wraca na miejsce obok Chrisa, a przesuwa wszystkich tak, żeby mogła usiąść obok mojego brata.
Ile oblicz ma Sharon? Tyle ile ja? Czuję się jakbym pierwszy raz w życiu dostał sukę Sharon gdzie wszyscy dostają od niej dobroć i czułość.
- Przyjdź na mecz - kiwa głową.
- Jasne, wtedy porozmawiam z April! - śmieją się i rozmawiają o szkole, o Mission Beach, o tym, co studiuje, jak to przemeblowali mieszkanie, jak to ona mieszka z Allison, chociaż nie z tym dupkiem Chrisem, a ja siedzę i ich podsłuchuję.
Jestem nieźle pojebany.
- Muszę iść na kolejne zajęcia! - mówi dziewczyna, która była moja, kurwa będę to podkreślał na każdym pieprzonym kroku.
- Odprowadzę cię - oczywiście, że to zrobisz. Jesteś idealny, kompletne przeciwieństwo mnie.
Czuję się, kurwa oszukany. Mówiła, że tego nie chce, nie potrzebuje, a tu proszę spotyka się z kimś kto nie jest w ogóle do mnie podobny. Ma krótko ścięte włosy, jest umięśniony, najwidoczniej też mądry i zabawny, że wszyscy go polubili.
- Nie rób tego - szepcze do mnie Jack, gdy gapię się na nią odchodzącą.
- Spieprzyłeś, musisz się z tym pogodzić.
- A ty byś pogodził się gdybyś zobaczył April z kimś innym? - Jack się uśmiecha.
- Ale ja kocham April, a ty chcesz Sharon, żeby czuć się lepiej - kurwa, mówiłem, że w tej chwili nienawidzę dosłownie wszystkich?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro