Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. I want her, always her

"Gdy myślisz, że sięgasz szczytu, nagle pojawia się ktoś kto przypomina ci, że dalej jesteś na dnie"

Lucas

- Widziałeś tego, dupka? - pytam Caluma, ale on chyba nie jest zbyt zadowolony z mojego zachowania.

- Cześć jestem Chris - przedrzeźniam go, a Cal patrzy na mnie jak na idiotę.

- Jesteś zazdrosny - Tak, kurwa jestem, a go to najwidoczniej bawi.

- Ona jest kurwa moja - Nie mogę pozbyć się tego uczucia. To było coś więcej niż grzeczna dziewczynka, która zabawia się z niegrzecznym chłopcem. Wiedziałem to wtedy, wiedziałem to po wyjeździe, ale nigdy nie wiedziałem czy ją kocham, bo trudno kochać gdy wszystko niszczysz i zawodzisz.

- Nie, Luke ona była twoja, ale ty wolałeś to zniszczyć - zamknij się, Calum i mnie wspieraj.

- Wydaje się w porządku - wyszczerza do mnie zęby, a ja pokazuje mu środkowy palec.

- Jesteś w stanie walczyć? - Jestem w stanie ją odzyskać i zatrzymać na zawsze, wiem to i ona też to wie. Ale przede wszystkim obydwoje wiemy, że w naszej grze nie ma żadnych reguł.

Gdy tylko myślę, że już pozbyłem się z siebie dupka zawsze dzieje się coś, co wyprowadza mnie z błędu, ale tym razem ta cecha może być przydatna. Mam nadzieję, że Sharon dalej docenia ogień, który w sobie noszę.

Idziemy z Calumem do knajpki na lunch i oczywiście kogo kurwa tam widzę? Sharon i jej chłopaka! Obok nich siedzi jeszcze jakaś dziewczyna i właśnie przychodzi Allison. Z całego serca nienawidzę jej nowych przyjaciół.

To przerażające jak realne stało się to teraz, a jak nie specjalnie myślałem o tym przez dwa lata. Myślałem, że znowu jest tą zamkniętą dziewczynką, która ma tylko Allison i brata, a tu proszę, odnalazła się.

Powinna mi podziękować.

Kurwa.

Przez nią czuję jakbym się nic nie zmienił i mam ochotę pobiec do sklepu po paczkę papierosów.

Kiedyś miałem sen o jej przyjeździe. Odnajduje mnie, wpada w mojej ramiona i nigdy ich nie opuszcza, a ja jestem najlepszą pieprzoną wersją siebie, ale jak widać to były moje marzenia.

- Widzę, Sharon! - krzyczy Scarlett.

- Chodźmy! - kurwa.

- Już ich spotkaliśmy - mówię, ale ona nie reaguje, za to Calum posyła mi głupawy uśmiech. Mówiłem już, że go nienawidzę?

- Allison! - o dziwo to krzyczy Ash, który dostał tutaj drugie życie - kobieciarza. Jesteście w szoku? Ja byłem.

- Ashton - wstaje i mocno go przytula, potem robi to z pozostałą dwójką omijając mnie.

- Luke Hemmings - miałem nie zranić jej przyjaciółki ponownie, ale zrobiłem to dlatego dziwie się, że się do mnie odzywa.

- Cześć - moi przyjaciele już zdążyli usiąść w boksie z nową szczęśliwą zakochaną parą i nie zostawili mi miejsca. Biorę krzesło od stolika obok i siadam na nim tyłem na przód. Opieram ręce na oparciu, mam na sobie wzrok Allison i o dziwo Mika, który szeroko się uśmiecha.

Pieprzcie się,wszyscy.

- Zamawiacie? - podchodzi do nas kelnerka, znam ją całkiem dobrze, bo jest fanką naszego zespołu.

- Ta, frytki i hamburger - ciekawe na jakie randki zabiera ją Chris.

- Frytki - mówi Chris i uśmiecha się do mojej dziewczyny, kurwa, jego dziewczyny. Jebać życie.

Reszta składa swoje zamówienia i zaczynają ze sobą rozmawiać, a ja tylko im się przyglądam. Micheal skupił się na dziewczynie, której nie znam imienia, Ashton rozmawia z Allison, a Calum z Scarlett z moją ulubioną parą.

Jestem sam.

Jak zawsze.

Wzrok Sharon na chwile ucieka do mnie, ale potem szybko wraca do Chrisa, który całuje ją czule w policzek, widzę jak wtula się w niego plecami, żeby lepiej widzieć Caluma i Scarlett.

Co ja tutaj robię?

A może co ja tutaj robię sam?

W końcu kelnerka przynosi nasze zamówienia i podając mi moje oczywiście musi kurwa zrobić to w zupełnie inny sposób niż całej reszcie. Nienawidzę tego uśmiechu, który świadczy o tym, że chcą się ze mną pieprzyć, bo śpiewam w kapeli, ale chyba dzisiaj to wykorzystam.

Może walka to coś głupiego. Potrzebuje tylko odskoczni, dobrej zabawy, bycia tym kim powinienem, a nie walki o kogoś kto jest beze mnie szczęśliwy. Z resztą nie umiem grać uczciwie, a gdzie doszedłem ze swoją kłamliwą grą?

Tutaj, do miejsca gdzie każdy ma kogoś tylko nie ja.

- O której kończysz? - pytam ją i widzę jak jej oczy się rozjaśniają. Mówiłem coś o braku nieuczciwej gry? Moje życie nią jest.

- Za godzinę - muska moje ramię, a ja sprawdzam czy Sharon na nas patrzy. Jednak ona jest zbyt zajęta piciem swojego szejka, żeby chociażby wychylić głowę z nad kubka.

- Do zobaczenia - zbywam ją, a ona odchodzi.

- Jak długo gracie w zespole? - pyta dupek. Jest zbyt pogodny, zdecydowanie nie ma pojęcia kim jestem.

- Półtora roku - odpowiada Caluma i cholera dlaczego on się uśmiecha? Czy on go lubi? Nie ma, kurwa mowy.

- Byliśmy na waszym występie ostatnio - co?

- Dobrzy jesteście, podobają mi się wasze piosenki - czy Sharon była z nim?

- Byłaś tam, Sharon? - widzę jak dupek ściska jej kolano pod stołem i odpowiada za nią, co stałaś się niemową?

- Źle się poczuła i wyszliśmy szybciej, ale to co słyszeliśmy było dobre - ciekawe czemu źle się poczuła, bo wie, że spieprzyłem i, że żałuję? Czy...

- Podobało ci się prawda, kochanie? - zaraz zwymiotuję i przysięgam, że nigdy więcej tak nikogo nie nazwę.

- Tak jesteście nieźli - chłopaki patrzą na siebie, potem na mnie.

- A jak piosenki? - pytam patrząc na dziewczynę, która powinna być tu ze mną, której nigdy nie powinienem wypuścić, ale wiecie co jest w tym najśmieszniejsze? Nas rozdzieliło Mission Beach, ją i tego kolesia połączyło to miasto to o czymś świadczy, prawda?

- Dosyć przesadzone - w końcu na mnie patrzy, sukces.

- O czym są te piosenki? O zranionej duszy jakiegoś dupka? A może o miłości do swojego samochodu? - prycha.

- Jedyne, co tam usłyszałam to dupka, który użala się nad swoim losem - to boli, ale zasłużyłem na to.

- Który z was to napisał? - pyta Chris.

- Luke, napisał wszystko - odpowiada Scarlett, patrząc na Sharon.

- Współczuje, stary - sam jestem sobie winien. Chociaż ona też szybko pogodziła się z moim odejściem. Jestem tak popieprzony, że jestem w stanie zwalić winę na nią, bo tak bardzo jej chciałem, a nie mogłem mieć.

- Może byś nie musiał pisać takich smutnych piosenek, gdybyś nie myślał tylko o własnej dupie - brawo Sharon, masz teraz zainteresowanie wszystkich i nie wiem, czy twój chłopak jest na tyle głupi, że nie zorientuje się, co tu się dzieje.

- Gdybym myślał o własnej dupie zostałbym solistą - wiem, ze stać mnie na coś lepszego, ale nie czuję potrzeby kłócenia się z nią o moje odejście przy wszystkich.

- O cholera - słyszę głos za moimi plecami i od razu wiem kto to.

- Jack! - krzyczy radośnie Sharon i przepycha się przez cały boks, żeby wskoczyć w objęcia mojego brata. Nienawidzę w tym momencie też go, że na niego tak zareagowała, a nie na mnie. Jestem kurewsko zazdrosny o wszystko.

- Przyjechałaś - czy ja o czymś nie wiem?

- Zostaje na najbliższe trzy lata - w tym momencie Jack jest bliżej z moją byłą dziewczyną niż ja. Całuje go w policzek i szeroko się do niej uśmiecha.

- W tym roku kończę studia - widzę dumę w oczach Sharon.

- Dobrze dla ciebie, a co u April?

- Dostała dobrą pracę w galerii sztuki, a za mną już rozmawiają selekcjonerzy - jeszcze raz mocno go ściska.

- Jestem szczęśliwym gnojkiem, tak jak ten tutaj - ściska moje ramię, a ja nie mogę powstrzymać uśmiechu.

- Słyszałaś jego zespół? - czy naprawdę wszystko musi się kręcić wokół tego?

- Tak, słyszałam - Jack przystawia sobie drugie krzesło i siada obok nas. Sharon nie wraca na miejsce obok Chrisa, a przesuwa wszystkich tak, żeby mogła usiąść obok mojego brata.

Ile oblicz ma Sharon? Tyle ile ja? Czuję się jakbym pierwszy raz w życiu dostał sukę Sharon gdzie wszyscy dostają od niej dobroć i czułość.

- Przyjdź na mecz - kiwa głową.

- Jasne, wtedy porozmawiam z April! - śmieją się i rozmawiają o szkole, o Mission Beach, o tym, co studiuje, jak to przemeblowali mieszkanie, jak to ona mieszka z Allison, chociaż nie z tym dupkiem Chrisem, a ja siedzę i ich podsłuchuję.

Jestem nieźle pojebany.


- Muszę iść na kolejne zajęcia! - mówi dziewczyna, która była moja, kurwa będę to podkreślał na każdym pieprzonym kroku.

- Odprowadzę cię - oczywiście, że to zrobisz. Jesteś idealny, kompletne przeciwieństwo mnie.

Czuję się, kurwa oszukany. Mówiła, że tego nie chce, nie potrzebuje, a tu proszę spotyka się z kimś kto nie jest w ogóle do mnie podobny. Ma krótko ścięte włosy, jest umięśniony, najwidoczniej też mądry i zabawny, że wszyscy go polubili.

- Nie rób tego - szepcze do mnie Jack, gdy gapię się na nią odchodzącą.

- Spieprzyłeś, musisz się z tym pogodzić.

- A ty byś pogodził się gdybyś zobaczył April z kimś innym? - Jack się uśmiecha.

- Ale ja kocham April, a ty chcesz Sharon, żeby czuć się lepiej - kurwa, mówiłem, że w tej chwili nienawidzę dosłownie wszystkich?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro