48. this is REAL do you see it?
"Mogę z nim mieszkać, mogę go kochać, ale nie mogę być jego żoną i to przez najbliższe sześć lat będzie w porządku"
Sharon
- Podoba mi się twoja wersja zazdrości - chowam twarz w dłoniach z zażenowania, zdążyłam już wytrzeźwieć.
- Przepraszam, tak strasznie cie przepraszam - mówię, ale nie wiem czy mnie rozumie.
- Na swój sposób to było gorące - szepcze do mojego ucha.
- I żałosne - dodaje.
- wracajmy do naszego wspólnego mieszkania - każde słowo wyraźnie akcentuje
- Wszyscy wracajmy - odzywa się Calum.
- Do tego samego miejsca - dodaje Mike, a mi się to cholernie podoba.
- Jednak my zamykamy drzwi na klucz - mówi Luke a potem całuję mnie w szyje.
- Mam nadzieje, ze nie będzie was słychać w całym bloku - wszyscy się śmieją.
- Nie mogę tego obiecać - mój chłopak bierze mnie na ręce.
- Co robisz?
- Znoszę cie, żebyś nigdzie mi nie uciekła - całuje go szybko.
Dojeżdżamy pod nasze pierwsze wspólne mieszkanie.
- Co ty na to, żeby ochrzcić każdy centymetr tego miejsca? - Biorę w dłonie jego twarzy i zaczynamy od drzwi wejściowych.
- Rano przywieziemy wszystkie twoje rzeczy, łączenie z naszym łóżkiem.
- Potem pójdziemy uzupełnić lodówkę i kupimy jakieś naczynia
- Mogę się dołożyć?
- Cóż nie jestem bogaty, więc tak.
- Nie wydałem wszystkich swoich oszczędności?
- Oczywiście, kurwa, że nie. Nie jestem głupi - kładziemy się na podłodze, kompletnie ubrani.
- Przepraszam za to jak się ostatnio zachowywałam. Wiesz, ze zawsze chciałam tylko ciebie?
- Uwierz,że wiem to - ogarnia mi włosy z twarzy.
- A ja nie chcę być nudnym dwudziestojednoletnim pracującym kolesiem.
- Ludzie w firmie są starsi i faktycznie chciałem być dojrzały, a potem pomyślałem cholera oni by chcieli mieć tyle lat ile ja, sieć skoro wykonuje swoją pracę, a robię to dobrze, to równie dobrze mogę potem zjarać się z moimi przyjaciółmi.
- Tak zaraz kończę studia, ale cały czas jestem młody, a tak długo jak nie będziemy mieć dzieci korzystamy z tego.
- Dzieci? - jestem bardzo zaskoczona.
- Masz dziewiętnaście lat, zaczekajmy jeszcze trochę - śmieje się.
- Nie chce jeszcze dzieci - ta myśl go już nie przeraża?
- To bardzo dobrze, bo mam ochotę na wycieczki po całej pieprzonej Australii, a może nawet do Stanów - z tego będzie bardzo dużo dobrych zdjęć, może jakaś wystawa?
- Pełnia życia, co?
- Tak, zawsze tego chciałem - on zawsze chciał więcej i teraz może to dostać.
- Mogę płacić sama za siebie.
- A ja nie zamierzam ci na to pozwolić, bo to ja tu jestem facetem, kurwa - mówiłam wam jak bardzo go kocham?
- robisz to dla siebie prawda? - pytam przeczesując jego włosy.
- Tak, bo gdybym robił to dla ciebie wypaliłbym się.
- Kiedy tak dojrzałeś? - Wzrusza ramionami.
- Jack mi to często uświadamia, rozmawiamy dużo.
- Mówiłam ci ze uwielbiam twojego brata?
- Tylko nie za bardzo - siadam okrakiem na jego brzuchu.
- Podłoga w sypialni? - Ściąga że mnie koszulkę.
- Nie musisz nawet pytać - i trwa to cała noc, aż nie jest na tyle wcześniej, że można wynająć firmę do przeprowadzek.
Luke nie poszedł do pracy, ja nie poszłam na uczelnie.
- Ciężka robota - mówię siadając na nowym blacie w kuchni. Luke odstawia szklankę z wodą i wciska się pomiędzy moje nogi.
- Jak bardzo? - zakłada mi kosmyk włosów za ucho, a potem łapie za kark. Kocham to. Te nasze małe gesty, o których wiemy tylko my, to one są właśnie naszymi słabościami.
- Nie wypróbujemy nowego łóżka, bo już to zrobiliśmy..
- Ale...
- Mamy nowe blaty? - oplatam go nogami w pasie, a on łapczywie mnie całuje, sięgając do mojej koszulki, a ja do jego pleców.
- Hej! - Luke opiera swoje czoło o moje, a ja zaczynam się śmiać.
- Nie zamknęłaś drzwi!
- Nie to ty miałeś je zamknąć! - wychylam głowę przez ramię Luka.
- O co chodzi Calum? - on się do nas uśmiecha.
- Czy wy naprawdę musicie robić to wszędzie? - teraz Luke się do niego obraca i pokazuje mu środkowy palec.
- Czego?
- Przyszedłem pożyczyć od sąsiadów trochę jajek, bo gotuje kolacje dla Scarlet... - Luke idzie do lodówki i wyjmuje całe opakowanie.
- Nie potrzebuje całego - mój chłopak i tak wciska mu je całe do ręki.
- Zaprosiłbym was też...
- Wypad! - pokazuje mu na drzwi, a Cal tylko się śmieje.
- Dobra, dobra - znowu mam swojego chłopaka między swoimi nogami.
- Gdzie skończyliśmy? - zaplatam ręce dookoła jego szyi.
- Byliśmy w miejscu gdzie mówisz mi jak bardzo mnie kochasz - całuje mnie czule w usta.
- Cholernie bardziej niż możesz sobie w ogóle wyobrazić - po chwili nie mam już na sobie koszulki, a potem reszta rzeczy jest rozwalona po kuchni, gdy mój chłopak nie może się dłużej doczekać.
- Kocham cię - szepcze do mojego ucha, gdy powoli mnie wypełnia.
- Luke - jęczę.
- Kocham - mówię, ale on zamyka mi usta pocałunki i porusza się we mnie w zbyt powolnym tempie.
Potem leżymy w naszym wspólnym łóżku, w naszym wspólnym mieszkaniu.
- Spodziewałeś się, że to ja tu będę z tobą? - przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej.
- Z nikim innym bym sobie tego, kurwa nie wyobrażał - szepcze do mojego ucha.
- I patrz odkąd nam się układa nie sięgamy po papierosy - śmieje się.
- Może dlatego, że pieprzymy się gdzie tylko przyjdzie nam ochota? - pociera nosem o bok mojej szyi.
- Albo dlatego, że nie musimy sobie o sobie przypominać, bo cały czas jesteśmy razem - obracam się tak, żeby leżeć nim twarzą w twarz.
- Użyj to w następnej piosence - jego ręka właśnie ląduje na moim nagim tyłku. Doszedł do wniosku, że teraz gdy mamy całe mieszkanie dla siebie nie ma mowy o ciuchach w sypialni, ale najpierw poszedł zamknąć drzwi wejściowe.
- Jutro idziesz do pracy? - kiwa tylko głową i bardziej niż na rozmowie skupia się na pieszczeniu mojego pośladka.
- Podoba ci się tam?
- Wiesz, że to pierwszy raz kiedy pytasz o prace?
- Wiem i przeprasza za to, powinnam to zrobić od razu. Zabrać cię na obiad uczcić to - znowu kiwnięcie głową.
- Możesz jutro dla mnie ugotować, Sharon - całuje go szybko, ale on przyciąga mnie do dłuższego pocałunku.
- Nie będę gotować codziennie!
- Masz racje podzielimy się pół na pół - znowu leżę przytulona do jego klatki piersiowej.
- Ale to i tak ja tutaj rządzę - prycham, a on całuje mnie za uchem.
- Dobranoc, kochanie - przytulam się jeszcze bardziej do niego.
- Dobranoc, chłopaku.
Wspólne mieszkanie.
Zaraz przyjeżdżają rodzice.
Ciekawe co na to powiedzą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro