Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

48. this is REAL do you see it?

"Mogę z nim mieszkać, mogę go kochać, ale nie mogę być jego żoną i to przez najbliższe sześć lat będzie w porządku"

Sharon

- Podoba mi się twoja wersja zazdrości - chowam twarz w dłoniach z zażenowania, zdążyłam już wytrzeźwieć.

- Przepraszam, tak strasznie cie przepraszam - mówię, ale nie wiem czy mnie rozumie.

- Na swój sposób to było gorące - szepcze do mojego ucha.

- I żałosne - dodaje.

- wracajmy do naszego wspólnego mieszkania - każde słowo wyraźnie akcentuje

- Wszyscy wracajmy - odzywa się Calum.

- Do tego samego miejsca - dodaje Mike, a mi się to cholernie podoba.

- Jednak my zamykamy drzwi na klucz - mówi Luke a potem całuję mnie w szyje.

- Mam nadzieje, ze nie będzie was słychać w całym bloku - wszyscy się śmieją.

- Nie mogę tego obiecać - mój chłopak bierze mnie na ręce.

- Co robisz?

- Znoszę cie, żebyś nigdzie mi nie uciekła - całuje go szybko.

Dojeżdżamy pod nasze pierwsze wspólne mieszkanie.

- Co ty na to, żeby ochrzcić każdy centymetr tego miejsca? - Biorę w dłonie jego twarzy i zaczynamy od drzwi wejściowych.

- Rano przywieziemy wszystkie twoje rzeczy, łączenie z naszym łóżkiem.

- Potem pójdziemy uzupełnić lodówkę i kupimy jakieś naczynia

- Mogę się dołożyć?

- Cóż nie jestem bogaty, więc tak.

- Nie wydałem wszystkich swoich oszczędności?

- Oczywiście, kurwa, że nie. Nie jestem głupi - kładziemy się na podłodze, kompletnie ubrani.

- Przepraszam za to jak się ostatnio zachowywałam. Wiesz, ze zawsze chciałam tylko ciebie?

- Uwierz,że wiem to - ogarnia mi włosy z twarzy.

- A ja nie chcę być nudnym dwudziestojednoletnim pracującym kolesiem.

- Ludzie w firmie są starsi i faktycznie chciałem być dojrzały, a potem pomyślałem cholera oni by chcieli mieć tyle lat ile ja, sieć skoro wykonuje swoją pracę, a robię to dobrze, to równie dobrze mogę potem zjarać się z moimi przyjaciółmi.

- Tak zaraz kończę studia, ale cały czas jestem młody, a tak długo jak nie będziemy mieć dzieci korzystamy z tego.

- Dzieci? - jestem bardzo zaskoczona.

- Masz dziewiętnaście lat, zaczekajmy jeszcze trochę - śmieje się.

- Nie chce jeszcze dzieci - ta myśl go już nie przeraża?

- To bardzo dobrze, bo mam ochotę na wycieczki po całej pieprzonej Australii, a może nawet do Stanów - z tego będzie bardzo dużo dobrych zdjęć, może jakaś wystawa?

- Pełnia życia, co?

- Tak, zawsze tego chciałem - on zawsze chciał więcej i teraz może to dostać.

- Mogę płacić sama za siebie.

- A ja nie zamierzam ci na to pozwolić, bo to ja tu jestem facetem, kurwa - mówiłam wam jak bardzo go kocham?

- robisz to dla siebie prawda? - pytam przeczesując jego włosy.

- Tak, bo gdybym robił to dla ciebie wypaliłbym się.

- Kiedy tak dojrzałeś? - Wzrusza ramionami.

- Jack mi to często uświadamia, rozmawiamy dużo.

- Mówiłam ci ze uwielbiam twojego brata?

- Tylko nie za bardzo - siadam okrakiem na jego brzuchu.

- Podłoga w sypialni? - Ściąga że mnie koszulkę.

- Nie musisz nawet pytać - i trwa to cała noc, aż nie jest na tyle wcześniej, że można wynająć firmę do przeprowadzek.





Luke nie poszedł do pracy, ja nie poszłam na uczelnie.

- Ciężka robota - mówię siadając na nowym blacie w kuchni. Luke odstawia szklankę z wodą i wciska się pomiędzy moje nogi.

- Jak bardzo? - zakłada mi kosmyk włosów za ucho, a potem łapie za kark. Kocham to. Te nasze małe gesty, o których wiemy tylko my, to one są właśnie naszymi słabościami.

- Nie wypróbujemy nowego łóżka, bo już to zrobiliśmy..

- Ale...

- Mamy nowe blaty? - oplatam go nogami w pasie, a on łapczywie mnie całuje, sięgając do mojej koszulki, a ja do jego pleców.

- Hej! - Luke opiera swoje czoło o moje, a ja zaczynam się śmiać.

- Nie zamknęłaś drzwi!

- Nie to ty miałeś je zamknąć! - wychylam głowę przez ramię Luka.

- O co chodzi Calum? - on się do nas uśmiecha.

- Czy wy naprawdę musicie robić to wszędzie? - teraz Luke się do niego obraca i pokazuje mu środkowy palec.

- Czego?

- Przyszedłem pożyczyć od sąsiadów trochę jajek, bo gotuje kolacje dla Scarlet... - Luke idzie do lodówki i wyjmuje całe opakowanie.

- Nie potrzebuje całego - mój chłopak i tak wciska mu je całe do ręki.

- Zaprosiłbym was też...

- Wypad! - pokazuje mu na drzwi, a Cal tylko się śmieje.

- Dobra, dobra - znowu mam swojego chłopaka między swoimi nogami.

- Gdzie skończyliśmy? - zaplatam ręce dookoła jego szyi.

- Byliśmy w miejscu gdzie mówisz mi jak bardzo mnie kochasz - całuje mnie czule w usta.

- Cholernie bardziej niż możesz sobie w ogóle wyobrazić - po chwili nie mam już na sobie koszulki, a potem reszta rzeczy jest rozwalona po kuchni, gdy mój chłopak nie może się dłużej doczekać.

- Kocham cię - szepcze do mojego ucha, gdy powoli mnie wypełnia.

- Luke - jęczę.

- Kocham - mówię, ale on zamyka mi usta pocałunki i porusza się we mnie w zbyt powolnym tempie.


Potem leżymy w naszym wspólnym łóżku, w naszym wspólnym mieszkaniu.

- Spodziewałeś się, że to ja tu będę z tobą? - przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej.

- Z nikim innym bym sobie tego, kurwa nie wyobrażał - szepcze do mojego ucha.

- I patrz odkąd nam się układa nie sięgamy po papierosy - śmieje się.

- Może dlatego, że pieprzymy się gdzie tylko przyjdzie nam ochota? - pociera nosem o bok mojej szyi.

- Albo dlatego, że nie musimy sobie o sobie przypominać, bo cały czas jesteśmy razem - obracam się tak, żeby leżeć nim twarzą w twarz.

- Użyj to w następnej piosence - jego ręka właśnie ląduje na moim nagim tyłku. Doszedł do wniosku, że teraz gdy mamy całe mieszkanie dla siebie nie ma mowy o ciuchach w sypialni, ale najpierw poszedł zamknąć drzwi wejściowe.

- Jutro idziesz do pracy? - kiwa tylko głową i bardziej niż na rozmowie skupia się na pieszczeniu mojego pośladka.

- Podoba ci się tam?

- Wiesz, że to pierwszy raz kiedy pytasz o prace?

- Wiem i przeprasza za to, powinnam to zrobić od razu. Zabrać cię na obiad uczcić to - znowu kiwnięcie głową.

- Możesz jutro dla mnie ugotować, Sharon - całuje go szybko, ale on przyciąga mnie do dłuższego pocałunku.

- Nie będę gotować codziennie!

- Masz racje podzielimy się pół na pół - znowu leżę przytulona do jego klatki piersiowej.

- Ale to i tak ja tutaj rządzę - prycham, a on całuje mnie za uchem.

- Dobranoc, kochanie - przytulam się jeszcze bardziej do niego.

- Dobranoc, chłopaku.

Wspólne mieszkanie.

Zaraz przyjeżdżają rodzice.

Ciekawe co na to powiedzą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro