Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

46. House or home?

"Luke nie zna definicji uległości, a ja kocham jego definicje zaborczości"

Sharon

*piąty dzisiaj, wyszedł z tego maraton, o cholera :o

Przeszukałam wczoraj cały internet. Sprawdzając najróżniejsze strony, z całą masą statystyk. Zamieszkiwania ze sobą młodo.

A potem całą masą artykułów o związkach w nastoletnich latach, a potem całą masę innego gówna na temat związków.

Nie boję się miłości jego i swojej.

Nie boję się.

Dobra boję się tego, że on zrozumie, że ja mogę być kurą domową i dziewczynką od masaży, a nie tym czego pragnie w seksie czy w życiu. Tak to jest z facetami, a on taki był. On naprawdę taki był. Nieźle popierdolony, zawsze szukający przygód.

Nie ważne.

- Co jest? - Allison i Scarlett siedzą u nas w mieszkaniu.

- On chce ze mną zamieszkać - krzywię się.

- Znaleźliśmy mieszkanie - mówi Scarlett.

- Możecie zamieszkać obok, oni będą udawać dorosłych facetów, a my kury domowe  - dlaczego ją to bawi?

- Mieszkanie obok jest puste? - Scarlett kiwa głową.

- To jakiś nowy blok. Mają duże przestronne balkony, mamy dwa pokoje i obok też są dwa pokoje.

- Czekaj, czy dwa pokoje to nie za mało? - włącza się Allison.

- Nie mamy kasy - żadna nie zadaje więcej pytań.

- Nie chce cię tu zostawić - Allison wzrusza ramionami.

- Nie masz kasy, żeby sama za to płacić - wiem to, ja też bym nie miała. A znając Luka teraz on postanowi za wszystko płacić, aż mi się rzygać chce.

- Może mają tam jakieś kawalerki? - żartuje Allison.

- Nie powinnam z nim mieszkać - nie wiem dlaczego to powiedziałam.

- On się zmienił - Scarlett jego najlepsza przyjaciółka.

- Dlaczego on chce nagle tego wszystkiego? On był zawsze tym, który chciał się bawić?

- Wiesz mam pomysł, pobaw się z nami. Zostawmy ich na kilka dni i zobaczysz czy to jest to czego chcesz - Scarlett się krzywi gdy Allison to mówi.

- Czy wszyscy tu są rozsądni tylko nie ja? - a wtedy sobie coś uświadamiam, że tylko ja mam tu dziewiętnaście lat. Cholera Allison i Jase mają po dwadzieścia dwa, gdzie reszta po dwadzieścia jeden.

- Właśnie się zorientowała - mówi Scarlett i wybuchają z Allison śmiechem.

- Luke będzie chciał miliona imprez i miliona innego gówna wiesz to - Allison ściska moje kolano.

- Teraz czuję się jakbym chciała go tylko jako złego chłopca - mówię cicho.

- To jest to co powiedział dzisiaj Calumowi - patrzymy na nią z Allison.

- No co? Podsłuchiwałam - wszystkie się śmiejemy.

- Grzeczne dziewczynki chcą złych chłopców, a gdy przestają nimi być..

- Sięgają po kolejnego..

- Calum też dorósł, bardzo odkąd się dowiedział i kocham to o wiele bardziej - siedzę z telefonem w ręku gdy nagle przychodzi wiadomość.

- Chciał randki? A teraz ją odwołał - dziewczyny zabierają mój telefon.

- Kłócicie się jak stare małżeństwo - obydwie chichoczą.

- Czy to źle, że wole seks przy blacie niż bezpieczne ognisko?  - znowu się śmieją, ale Scarlett bardziej.

- Jesteś tak bardzo do niego podoba i tak bardzo przerażona, o wiele bardziej niż on..

- On już to przemyślał, przeżył wszystko, co chciał.

- A ty czego chciałaś? - ma racje. Chciałam go. On był moim jedynym marzeniem i robienie zdjęć iii...

Nagle rozbrzmiewa dzwonek do drzwi.

- Otworze - on stoi i czeka.

- Jestem - uśmiecha się mimo, że powiedział, że go nie będzie.

- Idziemy? - kiwam głową i szybko żegnam się z dziewczynami.

- Gdzie?

- Do mieszkania w którym będę mieszkał - tak on naprawdę to robi.

- To jest twój sposób na to, żebym się zgodziła? - on wyszczerza swoje zęby.

- Kochanie, to mój sposób, żeby pokazać ci, że ja tu rządzę - tego chciałam przez ostatni miesiąc prawda? Jestem o wiele bardziej popieprzona od niego.



Zajeżdżamy pod osiedle nowych bloków. Jest stąd piętnaście minut na kampus i dokładnie tyle samo do jego pracy. Nigdy nie wybrał siebie ponad mnie, chyba, że wiedział, że to będzie lepsze dla nas obojga.

O mój boże, jak ja go cholernie kocham.

- Chodź - rozglądam się dookoła i czuję bryzę oceanu to niemożliwe.

- Nie ma windy?  - znowu wyszczerza zęby.

- Idziemy po schodach, to twoja kara - klepie mnie w tyłek i wbiega szybko po schodach. Musimy iść aż na ostatnie piętro.

Ma już klucz. Naprawdę ma klucz.

Przekręca go i otwiera się przede mną zupełnie pusta przestrzeń.

- Dwa pokoje, mała kuchnia, mała łazienka, duży taras - rozglądam się dookoła.

- Właściwie to z drugiego pokoju chce zrobić ciemnie, wiem, że to głupie, bo po co marnować taki widok..  - prowadzi mnie na taras. Ocean, pieprzony ocean.

- Lepszy od tego w Mission Beach z twojego bloku - nie dotyka mnie tak jak obiecał. Wkurza mnie to.

Normalnie stanąłby za moimi plecami i szeptał do ucha sprośne rzeczy.

- Pomyśl o tym własny taras widokowy - ma racje.

- Ale najlepsze jest to, że za ścianą będą mieszkać państwo Hood - mój uśmiech się jeszcze bardziej poszerza.

- Myślałam, że nie chcesz słuchać pieprzących się ludzi, au nich jeszcze będzie płaczące dziecko - uśmiechamy się do siebie, nie dotykając się.

- Calum będzie miał gdzie uciec gdyby, co, ale tak serio, mogłaś mieć trochę racji - staje obok mnie i opiera się o barierkę.

- Ja też potrzebuje przyjaciół, ale chce czegoś więcej, chce po prostu móc być dumnym z siebie, że pomimo - kiwa głową i nagle dzwoni dzwonek do drzwi.

- Jedzenie - idzie je otworzyć, a potem wraca ze wszystkim na taras.

- Jest tu pusto i nie mam tyle pieniędzy, żeby urządzić je całe, sprzęt do ciemni jest drogi.. ale rozmawiałeś z twoim tatą i jak przyjadą na święta mogą przywieść twój z piwnicy, myślałem, też o łóżku, które ci kupiłem - marszczę brwi.

- Powiedziałam, że nie chce.

- Sharon możesz tak mówić, ale wprowadzisz się tu szybciej niż ci się wydaje.

- Kurwa jesteś moja i nie wytrzymasz długo be ze mnie.

- A ja dotrzymam mojego postanowienia i nie dotknę cię póki się tu nie wprowadzisz! - wyszczerza swoje zęby mam ochotę go uderzyć, mocno.

- To głupie! - krzyczę, a on jeszcze bardziej się szczerzy.

- Nie, Sharon, to mój warunek - wzdycham ciężko.

- Wiesz, że nie złamiesz mnie tak szybko?

- Zobaczymy - szybko ściska moje kolano i zabiera rękę.

A potem odwozi mnie do domu.

Bez dotykania mojego karku w samochodzie czy pocałunku na dobranoc i ani przez chwile nie pomyślał, że ktokolwiek inny mnie dotknie.

I kocham tą jego pewność siebie, która wróciła i kocham go.

Kurwa.

Wspólne mieszkanie nie może być takie złe, prawda?

Chce go w łóżku, nawet na pieprzone trzy godziny. Dlatego dzwonię do niego.

- Tak? - pyta.

- Gdzie jesteś?

- Testuje podłogę w nowym mieszkaniu - śmieje się.

- Masz łóżku u chłopaków.

- Cóż jakby to powiedzieć, nie mam łóżka u chłopaków, bo chłopacy już tam nie mieszkają.

- Co?

-  Mike i Ashton wynajęli mieszkanie na parterze w tym samym bloku, a Calum i Scarlett dzisiaj spędzają tam pierwszą noc.

- To jest twoja definicja dorosłości?

- Cóż tak jakby twoja - śmieje się.

- Nie po prostu wszyscy potrzebujemy zmiany, to krok do dorosłości - uśmiecham się, on też potrzebuje przyjaciół.

- Aha, a Jase i Allison wynajęli kawalerki na tym samym piętrze, to ich definicja przestrzeni, ja nie jestem kurwa tak wyrozumiały jak on, więc nie było takiej opcji, Sharon - on nie wie ale jeszcze szerzej się uśmiecham.

- Allison kiedy?

- Cóż nie powiedziała ci, więc pewnie jeszcze nie wie.

- Co?

- Zapytaj, Jasa - milczymy przez chwile.

- Luke?

- Tak?

- Możesz mi coś zaśpiewać?

- Nie, Sharon - kurwa.

- A możesz zostać na linii?

- Nie - on katuje też siebie, wiem to.

- Ale mogę powiedzieć ci, że cię kocham - wyobrażam sobie jego minę i chce tam być.

- Proszę

- Kocham cię, kurwa - nie rozłączam się.

- Ja ciebie też - i dopiero teraz zasypiam.

Tak faktycznie długo bez niego nie wytrzymam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro