45. Give some space
"Tęsknie za Mission Beach, tęsknie za tym, że po prostu był obok i nie wypruwał sobie żył, żeby być kimś lepszym, to chore, prawda?"
Sharon
*Czwarty dzisiaj (nie wiem co mi odbiło, ale właściwie chce zacząć coś nowego, ale najpierw muszę skończyć to)
Tydzień wystarczył, żebym miała dosyć pieprzonej dorosłości. Bo widzicie, chodziłam na studia, on chodził do pracy, na studia i do jeszcze jednej pracy, a i na dodatek stale potrzebował coś od siebie z mieszkania albo ja od siebie. Nie winię tylko go.
Ale nagle słowem klucz stała się jego PRACA.
PRACA PRACA PRACA.
Nie pisanie piosenek.
Nie zadowalanie swojej dziewczyny.
PRACA
Kocham go i kibicuję mu i jego pracy, a właściwie wszystkiemu, co robi. Ale dlaczego ma na tym cierpieć nasz związek? Czułam jakby przyszłe dziecko Scarlett i Caluma było mniejszym problemem niż nowa praca Luka.
Umówiliśmy się, że odbierze mnie z uczelni, żebyśmy mogli iść na lunch.
Cóż nie pojawił się, bo okazało się, że praca jest od tego ważniejsza.
Rozumiałam, że jest nowy, naprawdę.
Rozumiałam to, że chce zaimponować szefowi, jak i to, że chce zdać jak najlepiej egzaminy, bo jeśli mu się uda to dostanie pierwsze własne zadanie.
Więc sama złapałam go po pracy.
Jestem dobrą dziewczyną.
Zawsze byłam.
Haha
Nie też zdarzają mi się momenty kiedy jestem suką i dobrze o tym wie i myślę, że to był jeden z nich.
Cóż więc poszłam do niego do pracy. Tak, Luke był dorosłym facetem i miał pracę gdzie nie musiał nosić garnituru, ale musiał być w niej w określonych godzinach z określonymi ludźmi.
Wiedziałyście, że w firmie budowlanej pracują kobiety?
KOBIETY, PIĘKNE KOBIETY.
PIĘKNIEJSZE, OD JEGO DZIEWCZYNY.
Dlaczego mnie to bawi?
Cóż może dlatego, że pierwszy raz od zawsze miałam powód, żeby być zazdrosną.
W Mission Beach nie bawił się w uczucia, po prostu pieprzył. Tutaj jest jakieś cztery klasy wyżej i na dodatek dalej jest cholernie przystojny, w tych cholernych nowych rzeczach, które pomogłam mu wybrać.
W tej chwili czuje się jak głupia żona, gdy widzę go jak śmieje się z tą młodą kobieta.
- Cześć - mówię stając za plecami tej pięknej kobiety. Może być od niego starsza z jakieś dwa lata.
On szeroko się uśmiecha gdy mnie widzi.
- Co tutaj robisz? - dobra to pytanie mi się nie podoba.
- Przyszłam po mojego chłopaka - widzę jak powstrzymuje się przed wybuchnięciem śmiechem.
- Do jutra - łapie ramię dziewczyny i całą swoją uwagę skupia na mnie. Dziewczyna zrezygnowana odchodzi. Chociaż w tym wieku to już jest kobieta, prawda? Cholera. Ja cały czas jestem dziewczyną. On ma prawdziwą pracę.
- Cześć moja dziewczyna - bierze moją twarz w dłonie i mnie całuje.
- Przepraszam, ale miałem tutaj kocioł, a potem Raily pomagała mi z zadaniami do szkoły - no tak.
- To ta, co z nią rozmawiałeś? - kiwa głową.
- I tak cały czas myślałem, kurwa o tobie, więc nie rób takich min - teraz to on mnie całuje i czuję się trochę pewniej.
- Jakich min? - zaplatam ręce dookoła jego szyi.
- Nie tutaj, chodźmy - możliwe, że to on się mnie wstydzi? Nie nie nie, nie będę się z nim w to bawić. Biorę go za rękę i wracamy do mojego mieszkania, a wtedy on wyskakuje z bombą zegarową.
- Chce porozmawiać o wyprowadzce - przebieram się właśnie w piżamę, naprawdę robi się poważnie.
- Chce mieć życie z tobą, w nowym mieszkaniu, wspólnym - mówi stanowczo.
- Kurwa, nie chce słyszeć Allison i Jasa za ścianą jak się pieprzą, chce pieprzonego wielkiego tarasu z widokiem na Sydney - niech się tak nie denerwuje.
- A ja chce życia studenckiego, ty je miałeś, a teraz stwierdziłeś, że dorosłeś. Ja chce imprez i całej masy alkoholu, a nawet trawki.
- To dlaczego tego nie robisz?
- Bo cały czas jestem z tobą - to są dwa lata, to nie dużo.
- Nie chcesz być ze mną?
- Wiesz, że chce, ale nie chce wyprowadzać się od Allison, a ty od chłopaków - kładzie się na łóżku, a ja wtulam się w niego.
- Nie wytrzymasz be ze mnie, kurwa - to brzmi oskarżycielsko.
- O czym ty mówisz?
- To ty zawsze tego chciałaś bycia ze sobą cały czas, nie wytrzymasz be ze mnie. Chciałem nam to ułatwić, żebym nie musiał co jakiś czas wracać do siebie czy dzielić się na dwie lodówki.
- Ale to jest dobre! - naprawdę tak uważam. Nie musimy mieszkać ze sobą już teraz, a co jak się sobą znudzimy wtedy? Gdy ja nagle stanę się zrzędliwą babą?
- Dobre było by codziennie budzić się w twoich ramionach, a nie kurwa, że muszę wstawać wcześniej i biec do siebie po książki, czy ty musisz wychodzić ode mnie i brać prysznic u siebie.
- Po za tym cholera chodzę teraz do pracy, co się działo przez ten tydzień? A z czasem będzie co raz gorzej.
- Czekaj - wstaje i siadam na brzegu łóżka.
- Chcesz po prostu, żebym czekała na ciebie w domu, prawda? Wymasuje cię, wypieszczę, a potem pójdziesz spać i będziesz miał full servis?
- Co ty pieprzysz, Sharon? - jest zdziwiony.
- Tak to wygląda, mamy razem mieszkać, żebyś ty miał wygodnie, nie bo tego chcesz.
- Po za tym potrzebuje przestrzeni - nie wiem dlaczego to powiedziałam, może to przez jego pracę, a może..
- Dobra, proszę bardzo! Przestrzeń! - wstaje i zaczyna się ubierać.
- Chciałem ci dać wszystko - jak doszliśmy do tego pierdolonego miejsca, nie, ale serio jak?
- Ale chcesz przestrzeni to proszę bardzo.
- Wiesz, kurwa tęskniłem za tobą dzisiaj.
- Dlatego widziałam cię z tą dziewczyną?
- Jesteś zazdrosna o koleżankę z pracy? Pracy, Sharon! - nie rozumiem dlaczego na mnie krzyczy.
- O co my się kłócimy? - pytam go.
- O to, że ja chce z tobą zamieszkać, a ty chcesz jakiegoś studenckiego życia i przestrzeni - wymawia ostatnie słowo drwiąco.
- Nie, ty chcesz, żebym czekała na ciebie w domu, gdy ty wrócisz z pracy - siada obok mnie na łóżku.
- I co w tym złego? Nigdy nawet nie chciałem mieć dziewczyny, a teraz mam ciebie, więc dlaczego nie?
- Traktujesz mnie jak wyzwanie?
- Ta rozmowa jest kurwa bez sensu!
- Kurwa mać! - wstaje i uderza w ścianę. Na pewno pobudzimy Allison i Jasa.
- Wiesz co jest bez sensu? Że nagle zapragnąłeś dorosnąć!
- Chce tego dla ciebie!
- A ja chce pieprzonego życia! A siedzenie w pustym mieszkaniu i czekanie na ciebie nie jest tym czego chce!
On jest już przy drzwiach od pokoju i trzyma klamkę.
- Zobaczymy się jutro na zajęciach, a potem zabiorę cię na randkę i odwiozę do domu.
- I nie będzie kurwa żadnego pieprzenia, serio Sharon, dopilnuje tego, żebyś nie mogła zasnąć w moich pieprzonych objęciach.
- I nie będziesz w nich spała tak długo, aż nie zrozumiesz, że wspólne mieszkanie to dobry pomysł.
- To pojebane, Luke! - krzyczę za nim.
- Sama będziesz słuchać dźwięków za ścianą.
- Sama będę też przez większość czasu w naszym mieszkaniu! Tak jak przez ostatni tydzień!
- Byłem tutaj cały czas.
- Byłeś tutaj przez kilka pieprzonych godzin, mogę policzyć ile łącznie się widzieliśmy w ostatnim tygodniu!
- Dlatego powinniśmy razem zamieszkać!
- Gówno prawda.
- To czego chcesz? - pyta już spokojniej.
- Nie wiem - nie odpowiada, wychodzi.
I jestem pewna, że wykona swój gówniany plan, żeby jak zawsze zmusić mnie do tego, czego on chce.
Dorosłość
Mam dziewiętnaście lat. On dwadzieścia jeden, ale on przeżył dużo więcej niż ja.
Wiecie, co mówią? Że po małżeństwie kobiety stają się sukami, a faceci już ich nie chcą. Okazało się, że w naszym przypadku tak drastyczną zmianę spowodowało "kocham cię".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro