Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41. angry wolf

"Boję się ucieczki, bo za bardzo będzie mu zależeć, tym właśnie jesteśmy pewnością przepełnioną strachem, bo tracąc siebie, tracimy strach i możemy pławić się we własnym gównie, a to jest czasem mnie przerażające od ciągłego strachu."

Sharon

Dzisiaj są urodziny Chrisa.

Idziemy na tą imprezę wszyscy. Pomagałam ją nawet organizować. Na szczęście Caytlyn zrezygnowała z motywów przewodnich. Nie wiem czy Luke by to wytrzymał, dziwne, że wytrzymuje już sam pomysł tej imprezy.

Siedzimy u niego w mieszkaniu gdy on gra na gitarze uspokajając   się w ten sposób.

- Przebierasz się? - ignoruje mnie. Cóż najwidoczniej Chris nie jest zamkniętym tematem w naszej relacji. Co dziwi mnie, bo od dawna nie było tak dobrze. Nie czekajcie nigdy tak nie było.

Przebyliśmy taką długą drogę. Tyle słów, plany na przyszłość i nagle bum.

- Przygotować ci coś? - gra dalej nie odpowiadając.

Wygładzam swoją sukienkę, którą specjalnie kupiłam na tą okazje i wtedy się odzywa.

- To dla niego się tak ubrałaś? - mój wielce zazdrosny zły wilk. Gdy myślę, że już opanowałam jego zazdrość i jego wybuchy on robi to.

- A jak myślisz? - podchodzę do niego i wyrywam mu gitarę z ręki.

- Myślę, że to cholernie gorąca sukienka - siadam mu na kolanach, a on od razu łapie mnie za biodra.

- To dobrze, że jest dla ciebie prawda? - Luke mocno ściska moje biodra.

- To jego dzień - syczy przez zaciśnięte zęby.

- Więc Mandy powinna się dla niego ładnie ubrać, ja ubrałam się tak dla ciebie - uśmiecha się i przenosi swoje dłonie na mój tyłek, a potem na uda podwijając sukienkę.

- Mamy jeszcze czas? - pyta, a ja od razu go całuje.

Naprawdę nie obchodzi mnie czy się tam spóźnię, jedyne liczy się, żeby się tam pojawić. Kupiłam jeden wspólny prezent ode mnie i od Luka i nawet mu o tym nie powiedziałam. Nie miałam ochoty na tekst "on cię zdradzał, a ty wydajesz na niego kasę". Nie wiem jak on może być o to zły, ale nigdy nie zapytałam.


Godzinę później gdy jesteśmy spóźnieni o całe pół, siedzimy w samochodzie i jedziemy do mieszkania Caytlyn.

Luke przebrał się, ale za nim to zrobił rozebrał mnie.

Nie ważne, bo teraz znowu jest nerwowy. Może ten seks to nie był dobry pomysł.

- Wcześniej tak było - mówi nagle i zaciska ręce na kierownicy tak mocno, że aż bieleją mu kostki.

- Jak? - pytam i patrzę na niego, szukając jakieś podpowiedzi w jego twarzy.

- Pieprzyliśmy się, a potem wracałaś do niego - wykrzywiam się i dotykam jego kolana, żeby czuł, że jestem tu z nim całą sobą.

- Nie jadę do niego, tylko z okazji jego urodzin, na imprezę Caytlyn. Będę tam z tobą trzymając cię za rękę i pozwalając szeptać nieprzyzwoite rzeczy o moim tyłku - jego kąciki ust drgają.

- Wkurza mnie twój brak pewności siebie - mówię w końcu, a on obraca głowę w moją stronę.

- Ostatnio robisz to cały czas. Gdzie koleś, który wie czego chce i sięga po to za wszelką cenę? Który nie boi się mówić czego pragnie? - wyzywam go, a to nigdy nie kończy się dobrze.

- Boję się, że cię stracę - mocniej ściskam jego kolano.

- To co powiem jest okrutne, więc się przygotuj - kiwa głową.

- Robiłeś niezłe gówno w Mission Beach i raniłeś mnie jak nigdy inny, dalej potrafisz to zrobić, ale w między czasie zakochałam się w tobie i kochałam cię co raz mocniej, a ty dążyłeś do zmiany dla siebie, dla nas - kładzie swoją wielką dłoń na mojej małej i splata z nią palce.

- Chce twojej pewności siebie i twojego pieprzonego szajsu, ale przede wszystkim chce, żebyś przyparł mnie do muru i powiedział, że jestem twoja i nikt nie może mnie mieć - dobra to trochę szalone, ale tego właśnie pragną grzeczne dziewczyny prawda?

- Ale to zachowanie prowadziło do błędnego koła - kłótnie z nim są do dupy.

- Do błędnego koła prowadziło to, że czułeś się jak śmieć - o tym też nigdy nie rozmawialiśmy.

- Tak dobrze mnie znasz, co? - uśmiecha się, w końcu. W końcu parkuje pod blokiem Caytlyn.

- Nie chce, żebyś kiedyś wypomniał mi, że nie możesz być sobą - mówię cicho.

- Robiłem to, co nie? Cały czas.. - odpinam pas i wskakuje mu na kolana, żeby być bliżej. To mu zawsze pomaga.

- Pomoże ci gdy powiem ci jak było z Chrisem dokładnie?

- Nie chce wiedzieć, Sharon - opieram swoje czoło o jego.

- Nie bój się nas, nigdzie się nie wybieram - pochyla się i mnie całuje i nie ma w tym tego dystansu, którym traktował mnie od prawie miesiąca.

Nie rozumiem dlaczego czuje, że musi dla mnie zmieniać swoją naturę. Nigdy tego nie chciałam.

Grzeczne dziewczynki, potrzebują złych chłopców. Ale on nie jest zły, on ma po prostu najbardziej pożądany przeze mnie charakter. A ja nie jestem dobra, więc to pewnie dlatego.

Bierze mnie za rękę i idziemy praktycznie ocierając się o swoje ramiona.

Z mieszkania Caytlyn dochodzi cicha muzyka, ale gdy wchodzimy okazuje się, że nie ma jeszcze Chrisa i Mandy.

- No proszę spóźnialscy - witamy się ze wszystkimi, a Luke od razu sięga po alkohol, ja też to robię.

- Gdzie on jest? - pytam cicho jego siostrę.

- Mandy przetrzymała go za długo - porusza sugestywnie brwiami.

Idę do mojego chłopaka i siadam mu na kolanach.

- W porządku? - pytam go cicho, ale on zamiast odpowiedzieć mocno mnie całuje i po chwili siedzę na nim okrakiem. Mike jęczy z niezadowolenia.

- Robili tak stale w Mission Beach, obrzydlistwo - Caytlyn się śmieje i go całuje. Czasem wydaje mi się, że ona też nie zna jego drugiej strony.

Ja wiem, że Mission Beach można zostawić w tylnym lusterku, ale to nie znaczy, że ono zniknie  ze wspomnień, ci faceci jeszcze nie do końca to zrozumieli.

Mam nadzieję, że to ich nie zniszczy, że to nie zniszczy mnie i Luka.

Caytlyn dostaje esemesa o tym, że zaraz będą, więc wszyscy się chowamy.

Chris wchodzi przez drzwi.

- Przepraszam, ale świętowaliśmy.. - mówi szczerze, wiem to, znam go.

- Niespodzianka! - wszyscy wyskakujemy i głośno krzyczymy, a on szeroko się uśmiecha.

- To dla ciebie - słyszę jak mówi Mandy i całuje go w policzek, a potem zaczyna się cała seria życzeń. Przychodzi kolej na mnie i na Luka.

- Żebyś więcej nikogo kurwa nie zdradzał - a potem uśmiechają się do siebie. Naprawdę uśmiechają, co właściwie nie wiele znaczy.

- Coś milszego może? - wyzywa go Chris.

- Masz kasę, więc nie wiem czego ci życzyć - Chris patrzy na mnie i Luke to zauważa.

- A ty czego mi życzysz? - czy on stawia mi wyzwanie?

- Wszystkiego najlepszego - mówię bezpiecznie i całuje go w policzek, a potem Luke mnie od niego odciąga.

To będzie długi wieczór.

A nawet długa noc.

Może nie powinnam stawiać na przyjaźń z Chrisem? Może wcale z Lukiem nie dojrzeliśmy?

Lubię mojego złego wilka.

Nie musi być grzeczny, żebym go kochała.

Ale boję się jednej rzeczy, że przy Chrisie nie tyle pojawi się mój zły wilk, a pojawi się ten zakompleksiony dzieciak, który myśli, że nie jest niczego wart.

To pierwsze ich starcie.

A Luke albo pokaże grzecznego chłopca albo będzie po prostu złym wilkiem albo zakompleksionym chłopcem, który wiecznie chce uciekać. Jak długo mam walczyć, żeby móc mieć złego wilka bez zakompleksionego chłopca?

Kocham go pomimo to, nie zrozumcie mnie źle.

Ale on prędzej czy później ucieknie, wybuchnie i nie będzie to miało nic wspólnego ze złym wilkiem.

******

Do wszystkich czytających hey i want your life i only one change, pojawiły się tam małe prezenty:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro