30. Decision after all
" Kiedy wiesz, że przestajesz kochać? Powiedzcie mi proszę, że łzy są przejawem tego"
Sharon
*Trzeci dzisiaj, jakby co.
To nigdy nie było tak, że przestałam go kochać, po prostu skupiłam się na nienawiści, a gdy wrócił do mojego życia, skupiłam się na braku zaufania, poddałam się temu, nad czym mogłam panować, ale on potem okazał, że się zmienił, a ja straciłam kontrole.
To prawda, że on ma kontrole w całym naszym związku, wydaje mi się, że ja daje mu tylko impulsy, które go do czegoś pchają, do dobrych rzeczy jak i do tych złych.
Luke nie jest człowiekiem na, którego łatwo wpłynąć, jest cholernie zarozumiałym dupkiem, który słucha tylko siebie i ewentualnie swojego brata.
Kocham tego faceta tak bardzo, że aż boli i on doskonale o tym wie. Ja wiem, że jego uczucia też wyszły po za czyste tu i teraz, czuję to widzę, ale.. Cały czas nie wiem czy to wystarczy.
Gdy mówiłam, że to się nie uda, że ci nie ufam, podobało mi się, że słyszałam dajmy temu szansę, znowu z nim zagrałam mimo, że chwile temu go za to przepraszałam. Zrobiłam dokładnie to co on robił przez całe dziesięć miesięcy w Mission Beach byłam z nim, ale z nim nie byłam.
Jestem na siebie wściekła o to jaki wpływ ma na mnie ten mężczyzna, bo to już nie jest chłopiec. To facet, który dokładnie wie czego chce, ale zarazem jest gnojkiem z Mission Beach i obydwoje wiemy, że temat jego rodzinnego miasta jeszcze na długo pozostanie z nami.
Wszystko zmienia się po raz kolejny gdy tego samego dnia do mojego pokoju wchodzi Allison, po jej minie wiem, że nie spodoba mi się to, co usłyszę, ale go gorsza, wiem, że czekają mnie kolejne decyzje.
- Do ciebie - podaje mi telefon.
- Jase coś od ciebie chce - patrzę na nią pytająco, ale po jej minie wiem, że mimo, że ja nie wiem o co chodzi, ona jest dokładnie zaznajomiona z całą sytuacją.
- O co chodzi? - po prostu go pytam.
- Wiem, że nie znamy się za dobrze i pewnie nie powinienem do ciebie z tym dzwonić, ale ten idiota zamierza popełnić błąd życia - tak od razu wiadomo o kim mówi.
- On cię kocha, a ty kochasz go i moglibyście kurwa wreszcie przestać uciekać przed tym, co macie - czy Luke ucieka? Czy tylko ja to robię w ramach zemsty?
- Wyszedł z baru z laską - zaczyna kłóć mnie w sercu, a po chwili z mojego policzka spływa łza, to jest właśnie to o czym mówię, oprócz braku zaufania, on zawsze obdarza mnie czymś więcej, kolejnym odłamanym kawałkiem serca.
- Cóż nie dziwi mnie to - nie wiem kiedy nauczyłam się tak dobrze udawać, że nic nie czuję.
- Powstrzymaj go - nic nie mogę poradzić na to, że wybucham śmiechem.
- Czy ty oszalałeś, Jase? - on ciężko wzdycha.
- Nie poradzicie sobie z tym jeśli to zrobi..
- Nie, jeśli to zrobi, to znaczy, że mnie nie kocha, nie kochał i nigdy nie będzie - ale to ja go sprowokowałam, nie nie mogę znowu myśleć w tej kategorii...
- Może robić, co chce..
- Gówno prawda - on też tak zawsze do mnie mówił.
- On sobie tego nie wybaczy, gdy już zrozumie, co zrobił - on nie jest dzieckiem, a ja nabiegałam się za jego błędami w Mission Beach, bo go kochałam. Może teraz tak nie jest? Pierwszy raz dopadły mnie wątpliwości. Jestem zbyt przesiąknięta nienawiścią.
- Gdzie go znajdę? - nie wiem dlaczego o to pytam.
- Jest taki motel - o tak zaczynam rozumieć, Luke i jego jedno nocne przygody, to tak dobrze do niego pasuje! Co ja robię?
- Nie, nie chce tego słuchać - powstrzymuje go przed powiedzeniem czegoś więcej.
- Wiesz jak absurdalnie to brzmi? Mam go iść szukać i się przed nim płaszczyć, żeby mnie nie zdradził! - jestem pewna, że teraz i on wie, że płaczę, bo już czuję się zdradzona. Bo miałam taką małą nadzieje, że spróbuje zrobić wszystko, żebym mu zaufała, a nie coś odwrotnego.
- Rozłączam się - jednak nie robię tego.
- Shy Street 92 - mówi, po czym się rozłącza, a ja opadam na ziemię płacząc. Moja przyjaciółka stoi w drzwiach i nic nie mówi.
- Nie możesz sobie tego robić - nie do końca wiem o czym mówi. Nie mogę go zostawić gdy mnie potrzebuje, ale chce mnie zdradzić? Czy może nie mogę z nim być?
- Czego?
- Udawać, że sobie bez niego poradzisz.. Po tym wszystkim, po was, tutaj.. Sharon.
- On mnie zrani - chyba chce bardziej uświadomić to sobie niż jej.
- Ty go też.
- Dlaczego miłość musi być taka trudna?
- Bo jest taka wielka, Sharon - przytulam się do niej, a potem popełniam największy błąd na świecie idę go szukać, idę go zatrzymać, idę wszystko zmienić.
Nie minęły nawet dwadzieścia cztery godziny od naszej rozmowy, a my już oboje oszaleliśmy. Ja, bo chce dać być przy nim, on, że chce o mnie zapomnieć.
Wiem, że popełniam błąd.
Czuję, że go popełniam gdy wychodzę z mieszkania i idę go szukać.
Śmieje się sama z siebie.
Co ja robię?
Dlaczego chce go powstrzymać, a potem przyjąć z powrotem? To nie naprawi naszych problemów, to pokazuje jak wiele ich mamy. Kim jesteśmy, kim byliśmy, kim najwyraźniej nie potrafimy być.
Nie ufam mu, a on właśnie to potwierdził, więc co robię? Przestałam płakać, ale nie mam pojęcia jak zobaczę go z nią, z kolejną dziwką, po raz kolejny na moich oczach.
Wtedy wszystko było z jego winy, teraz ja też mam w tym swój udział, prawda?
Jase twierdzi, że Luke będzie tego żałował.
Ja twierdzę, że on mnie karze.
W którymś momencie się zatrzymuje. Zawsze udawało mu się mnie zranić.
Nie powstrzymam go, nie chce go powstrzymywać tylko dlatego, że jestem tak samo samolubna jak on.
Wracam do mieszkania, a Allison o nic nie pyta. Jednak gdy otwieram drzwi do swojego pokoju, okazuje się, że nie jestem sama.
- Chciałem cię zdradzić - pierwszy raz prowadzimy taką rozmowę.
- Czułem jakbym cię zdradzał mimo, że ty jasno wyraziłaś się, że to koniec - siadam obok niego pod łóżkiem i nic nie mówię.
- Nie mogłem, Sharon - przechodzi przeze mnie fala ulgi, ale to nie zmienia faktu, że gdy tylko coś się pieprzy on pieprzy to jeszcze bardziej, chociaż ostatnimi czasy ja też to robiłam.
- Poszłam cię szukać - nie patrzy na mnie, oboje patrzymy przed siebie i prowadzimy rozmowę, która nigdy nie powinna mieć miejsca.
- Jase zadzwonił do mnie i powiedział o twoich zamiarach, a ja poszłam cię szukać - wiem jak to brzmi.
- Jak bardzo popieprzona jestem? Poszłam szukać mojego byłego chłopaka, z którym zdradzałam teraz już kolejnego byłego chłopaka, żeby nie wypierzył jakieś dziwki i nie żałował tego do końca życia, bo jedyna dziewczyna z, którą powinien się kochać mu nie ufa.
- Jeśli mi pozwolisz będę się z tobą kochał do końca życia - okej to dużo, ale nie pierwszy raz usłyszałam planowanie przyszłości z jego ust.
- Chciałem cię zranić - wiem to.
- Zraniłaś mnie, kurwa zniszczyłaś mnie tak jak ja zniszczyłem ciebie - opieram głowę na jego ramieniu. Wyczuwam od niego zapach papierosów i wiem, że to moja wina.
Sięgam do jego kieszeni i od razu znajduję tam paczkę. Zapalam jednego i podaje mu. Znowu jesteśmy pieprzonymi nałogowcami we wspólnym syfie.
A to wszystko przez to, że trzy lata temu wjechałam mu w dupę.
- Nienawidzę tego, że on tu był gdy rano przyszedłem, nienawidzę tego, że cię dotykał, nienawidzę tego, że cię kochał, ale przede wszystkim tego, że cię nie ranił, a to wszystko, co ja robię. - tak ta rozmowa jest nam potrzebna, ale jest trudna gdy odbywa się ją po raz pierwszy.
- Nienawidzę tego, że sprawiłeś, że zaczęłam nienawidzić ciebie - w końcu mnie dotyka i wciąga na swoje kolana. Wtula głowę w moje włosy i mówi dalej.
- Tak strasznie przepraszam, tak strasznie - całuje go.
- Nie, Sharon - nie rozumiem tego gdy mnie powstrzymuje.
- Nie rozwiążemy tego w ten sposób. - jestem w szoku, że to on jest tym dojrzałym.
- Chce całości, rozmów o uczuciach, trzymania twojej dłoni, wielbienia twojego ciała, kochania cię, bycia z tobą na każdy możliwy sposób, żebym był pierwszą osobą do, której biegniesz z problemem i ostatnią przed, którą uciekasz! Cholera chce sprawić, żebyś mi zaufała.
- Nie uważasz, że próba zdrady to zły pomysł? - podnosi głowę i bierze moją twarz w swoje wielkie dłonie.
- Jestem tutaj, to się liczy prawda? - nie jeśli coś zrobił.
- Nie pocałowałem jej, nie dotknąłem, przyszedłem tutaj gdy zrozumiałem, że nie jestem już tym kolesiem, który to robi, Sharon - czuję ulgę, ale zaufanie to, co innego.
- Sharon czy zostaniesz moją dziewczyną, taką prawdziwą? - pieści kciukami moje policzki.
- Wiem, że to za szybko, ale chce ciebie i nie zamierzam się więcej kurwa dzielić - gdy teraz go całuje nie powstrzymuje mnie i szybko oddaje pocałunek.
- Ja też nie chce się dzielić - nikt z nas nie mówi, że kocha, jednak teraz mam pewność, że obydwoje czujemy to samo.
- A co jeśli nam się nie uda?
- Przetrwaliśmy chyba wszystko, każde gówno. Wiem, że się zmieniliśmy, obydwoje palimy, obydwoje mamy wybuchowe charaktery, obydwoje nie chcemy być tym, który pierwszy odpuszcza, ale nauczymy się wszystkiego, prawda?
- Jak? - całuje mnie czule.
- Metodą prób i błędów, kochanie - kocham gdy tak do mnie mówi.
- Albo poprosimy o rady naszych cudownych przyjaciół - po raz pierwszy tego dnia się uśmiecham.
- To jak? Zostaniesz moją dziewczyną? - i mimo, że mu nie ufam, jesteśmy dalej niż byliśmy przez ostatnie dwa lata.
- Tak, skarbie - cholera, to chyba pierwszy raz gdy tak do niego powiedziałam, ale mu się to chyba podoba, widzę to w jego oczach, a po chwili potwierdza to słowami.
- Koniec Chrisa?
- Koniec dziwek?
- Tylko ty i ja, kochanie - i czuję się jakby dopiero teraz cały świat był przede mną otworem, gdy znowu mam coś czego brakowało mi od dawna.
- Sprawię, że zaufasz mi bardziej niż możesz to sobie wyobrażać, sprawię, że będziesz w stanie ufać mi tak bardzo, że powierzysz mi swoje życie - masz moje serce, ale to zawsze było za mało prawda?
- Kocham każdą twoją piosenkę, kocham to jak dawałeś mi kwiaty, kocham to, że wiesz czego chcesz - nie mówię, że kocham go.
- Nienawidzę tego, co zrobiłeś wczoraj w barze, nienawidzę, że to ty okazałeś się tym odważnym - rozumie co robię, mówię wszystko, co jeszcze mi ciąży.
- Wybaczysz mi to? To wszystko... - zrobiłam to od razu, chodzi o zaufanie, a to będzie ciężka praca.
- Zaufanie..
- Tak, Sharon zdobędę je,bo.. - wiem, co chce powiedzieć, ale się powstrzymuje.
- Chodźmy do mnie, nie będę spał w tym łóżku, co on - nigdy przez cały ten czas nie zrobiliśmy tego tu.
- Luke..
- Tak, kochanie? - boże rozpływam się.
- Zabierz mnie na randkę, odprowadź mnie na zajęcia, zróbmy to tak jak nigdy tego nie zrobiliśmy.
- Sharon, próbowaliśmy już.. - jest zaskoczony.
- Potrzebuje ciebie, ale i wiedzy, że możemy być normalni - a tak naprawdę potrzebuje ciebie, ale i przestrzenni, ale tego nie mówię.
- Obejrzymy w takim razie film w salonie, a potem wrócę do siebie? - kiwam głową i wstaje z jego kolan.
Nie wiem czy nam się uda.
Nie wiem czy kiedykolwiek będziemy wzorcową parą, ani czy kiedykolwiek będę kochała go bardziej niż czasem nienawidziła.
Ale spróbuję.
Nie dlatego, że mnie nie zdradził.
Nie dlatego, że mu nie ufam.
Ale dlatego, że przy nim, czuję, że mogę wszystko.
******
TEN ROZDZIAŁ POWINIEN BYĆ DODANY JUTRO, A NAWET W CZWARTEK.
NAPISAŁAM GO TERAZ I UZNAŁAM, ŻE JUŻ NAJWYŻSZY CZAS NA DOJRZAŁOŚĆ LUKA. XD
obiecuję, że tym razem was nie zawiedzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro