29. Not my girlfrirnd
"Jestem tylko głupim gnojkiem z Mission Beach, który kocha cię tak bardzo, że wszystko robi na odwrót"
Lucas
*DRUGI DZISIAJ, A TAMTEN JEST CHOLERNIE WAŻNY!
Nie mogłem tego tak zostawić, ale po tym jak wróciłem do baru i się upiłem postanowiłem pójść do niej dopiero rano, musiałam dać nam ochłonąć.
Czekałem aż wyjdzie z mieszkania. Nie mogłem tak tego zostawić. Mówiłem już, nie jestem kolesiem, który odpuszcza, przynajmniej od jakiegoś czasu.
Gdy widzę go wychodzącego szybko wybiegam na jej piętro. Pukam do drzwi, a gdy mi je otwiera nie czekam na zaproszenie po prostu wchodzę.
- Wyszedł możemy się pieprzyć - Wiem, że znowu brzmię jak dupek, ale czuję się jak śmieć albo nawet gorzej. Był tu, spędził tu noc, pieprzyli się. Podjęła decyzję, a ja mimo to nie odpuściłem, ale dalej czułem się jak...
- Przestań - uderza mnie w klatkę piersiową
- Jak mam się czuć Sharon, co? Gdy go tu rano zobaczyłem, gdy wyszłaś z nim objęta! Sharon, ja wariuje! - Nie wiem czy kiedykolwiek byłem tak szczery.
- A ja jestem upokorzona!
- Jak mogłeś zrobić to przed tłumem ludzi? Czułam się już wystarczająco źle z tym co robiłam!
- A co robiłaś? Pieprzyłaś dwóch chłopaków i wybrałaś tego, który ma kupę kasy, jesteś tak cholernie przewidywalna! - Policzkuje mnie, znowu doszliśmy do tego miejsca.
- O Cholera - Właśnie zdała sobie sprawę, co zrobiła i zaczyna po prostu płakać. Delikatnie gładzi policzek w, który mnie uderzyła.
- Przepraszam, tak strasznie przepraszam - Nie wiem A co właściwie.
- chciałam cie zranić, tak jak ty zraniłeś mnie. Tak miło było zobaczyć ciebie jak walczysz miałam satysfakcję gdy widziałam jak tracisz głowę, potrzebowałam tego - Biorę ja w swoje ramiona nie mogę się powstrzymać.
- Rozumiem to, ale nie rozumiem Sharon czemu z nim poszłaś, czemu wybrałaś go.
- Nigdy tak naprawdę nie wybrałam jego! To zawsze byłeś ty!
- Jestem taka głupia zakochałam się w tobie trzy lata temu, próbowałam sobie potem wmówić, że cię nienawidzę, że cię nie chce, a ty śpiewałeś te wszystkie piosenki, zabiegałeś o mnie... - Całuje ją mimo, że dalej nie wiem kogo wybrała. Jednak po chwili chyba wiem gdy przerwa pocałunek.
- Nie, Luke. - Odsuwam się i znowu czuję się jak śmieć.
- Muszę Ci coś powiedzieć - Tak to koniec, a ja nie będę mógł nic z tym zrobić. Póki Chris nie wiedział miałem przewagę, teraz jestem tylko tym drugim.
- Pieprzyłaś go? - nie tak to planowałem, ale właśnie to wychodzi z moich ust.
- Oszalałeś?
- Raniłam cie, próbowałam cie prowokować, żebyś zapytał... - to nie jest to czego się spodziewałem.
- Nie uprawiałam z Chrisem seksu odkąd zrobiłam to z tobą - Nie wierzę, martwiłem się tym, doprowadzało mnie to to do szału.
- Tak spałam z nim w jednym łóżku, tak całowaliśmy się, tak przytulaliśmy, ale nigdy nie poszliśmy dalej.
- Mówisz mi o tym, bo dzisiaj przekroczyłaś ta granice?
- Nie, Luke mówię ci o tym, bo nie chce dłużej, żebyś tak na mnie patrzył gdy odchodzę.
- Rozstałam się z Chrisem - Tak, tak jest moja.
- Czyli? Jesteś cała moja? Mogę spędzać z tobą noce, trzymać za rękę i robić wszystko co tylko chce, gdziekolwiek chce?
- Nie
- Co?
- Nie mogę być z. Tobą.
- Czy to kolejny test?
- To była moja rzecz do powiedzenia, powiedziałeś to przed kupa ludzi, żeby zranić mnie i Chrisa i poczuć przewagę.
- Nie ufam ci.
- Sharon...
- Chciałam mu powiedzieć, cholera w momencie gdy Zaśpiewałeś piosenkę z liścikow byłam gotowa, a potem...
- Wszystko Spieprzyłem? - jestem wściekły na nią i na siebie, ale bardziej na nią, że nie chce dać mi szansy.
- Pozwól mi to naprawić! - brzmię żałośnie i obydwoje słyszmy to w moim głosie.
- Wcale nie zmieniłeś się tak bardzo jak ci się wydaje, Luke - czy ona ma racje?
- Za to ty, całkowicie - czuję jakby ten komentarz przysparzał ja dumą.
- Nie jestem już naiwna, że kiedyś zrobisz coś co ja chce, a nie ty.. - waha się.
- Byłem tym drugim, dla ciebie! - krzyczymy, bijemy, karzemy tym właśnie dla siebie jesteśmy
- Nie, ty tak bardzo mnie chciałeś, że mogłeś być tym drugim. - kurwa oczywiście, że tak!
- Gówno prawda!
- Starałem się.. - jestem żałosny, naprawdę żałosny.
- Nie ufam ci - podkreśliła każde słowo wyraźnie.
- I co tak po prostu koniec? - pamiętam jak dwa lata temu to ona kierowała do mnie te słowa.
- Luke wszyscy na kampusowe teraz wiedzą co zrobiłam! - to jedne co ją martwi?
- Mogłaś pomyśleć o tym wcześniej. - ja mogłem pomyśleć o tym wcześniej, nigdy nie myślałem, że to ona mnie zrani.
- A ty mogłeś zaczekać jeden pieprzony dzień i byłabym twoja! - szokuje mnie tym.
- To dlaczego nie teraz?
- Bo nic się nie zmieniłeś, a ja nie chcę znowu cierpieć. - kto tu cierpi? Bo po tobie tego nie widzę.
- Możesz być zadowolona z siebie, Sharon, nienawidzę cię kurwa, zniszczyłaś mnie - i z tą myślą to ja odchodzę po raz kolejny. Naprawdę kurwa zmieniliśmy się rolami i po raz pierwszy od dwóch lat okazjonalne papierosy, zamieniają się w cała paczkę, a zdjęcie Sharon znika z mojej kieszeni.
Idę do baru wiedząc, że jest w nim Jase. Siadam przed barem i zamawiam piwo.
- Co ty robisz, koleś? - tak nie pije w środku dnia, nie palę, ale znowu jestem gnojkiem z Mission Beach. Nigdy nie powinienem się do niej zbliżać.
- Przyszedłem się kurwa napić - i od razu odpalam papierosa.
- Palisz? - przez nią.
- Ta, w końcu nic się nie zmieniłem. - wiem, że Jase nie rozumie, o co chodzi.
- Co z z Sharon?
- Wykopała mnie za drzwi. - tak naprawdę sam odszedłem, ale nikt nie musi wiedzieć jak żałosny jestem.
- Nieźle przedstawienie wczoraj zrobiłeś, cholera teraz gdy będziecie grać będziemy mieli tu tłumy.
- Ona jest o to wściekła! - ona za to mi nie ufa, kurwa Sharon ma teraz więcej charakteru niż ja.
- Zrobiłeś z niej zdradzająca sumę przed tłumem ludzi. Teraz każdy wie o kim śpiewasz. - mówi lekceważąco.
- Mógłbyś mnie wesprzeć, stary - podsuwa mi pod nos kolejny kielich piwa.
- Widziałem jak na siebie patrzcie i kurwa chciałbym, żeby to na mnie ktoś tak patrzył.
- Cipka z ciebie Jase - on wybucha śmiechem.
- Nie, po prostu wiem co się liczy, stary - kończę i od razu odpalam kolejnego.
- Cześć - jakaś łaska siada obok mnie.
- Przeglądałam ci się...
- Chcesz stąd wyjść? - To ja ją o to pytam.
- Do mnie? - Jej oczy aż świecą z pragnienia. Jase mówi bezgłośnie, żebym tego nie robił, ale skoro nic się nie zmieniłeś to co mi szkodzi?
Skoro i tak ma o mnie źle zdanie.
- To było na twój koszt - dopijam piwo i wychodzę z dziewczyną z baru.
Skoro tak o mnie myśli, to dlaczego mam się powstrzymać?
- O nie wierzę, w końcu prześpię się z Lukiem Hemmings, koleżanki mówią, że jesteś nieuchwytny...
- Ale mi się udało! - Ciągnę ja za sobą i nie wiem czy w ten sposób karze Sharon, siebie czy może nas oboje, ale wiem jedno udowadniam w ten sposób Sharon, że miała rację.
******
WRZUCAM TO, CHOCIAŻ POWINNO BYĆ JUTRO...
DLATEGO NIE WIEM ,CO DALEJ BO NIE MAM NAPISANE.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro