Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23. Hey i fucked your girlfriend!

"Moja cierpliwość to pewnego rodzaju kłamstwo, z resztą zobaczcie sami"

Lucas

*Ostatni z maratonu


Nie zamierzałem się poddać, dlatego poszedłem do niej dwa dni później. Pewnie myślała, że odpuściłem, ale nie tym razem, nie nigdy gdy chodzi o nią. Ona chce mnie tak bardzo jak ja jej, ale boi się do tego przyznać, bo nie chce znowu cierpieć.

Sharon przejrzałem cię i będziesz musiała sobie z tym jakoś poradzić.

Myślisz, ze to twoja gra? Mylisz się.

Zdradzając swojego faceta znowu grasz w moją grę i mogę być cholernym dupkiem przyznając się do tego, ale tak własnie jest.

Dzwonie do drzwi spodziewając się zobaczyć w nich Allison. Jestem jednak w błędzie gdy drzwi otwiera mi Chris. Wszystko staje mi w gardle i mam ochotę go uderzyć za pieprzenie mojej dziewczyny. Nie czekajcie. To ja powinienem dostać w twarz.

- Siema, Luke - wpuszcza mnie do mieszkania.

- Właśnie przyniosłem śniadanie - nie spał tu? Czy już zdążył wyjść? Na mój widok Allison robi wielkie oczy. Przyłapała nas, więc wie. Cholera wszyscy po za Chrisem wiedzą.

- To dobrze, bo jestem głodny - uśmiecha się do mnie, mam dosyć waszych pierdolonych uśmiechów.

- Jasne dla ciebie też starczy - wtedy wychodzi Sharon. Kompletnie nie gotowa do wyjścia i cholernie seksowna w swojej małej piżamce i świeżo umytych włosach. Nigdy nie miałem okazji widzieć jej takiej na co dzień i cholernie mnie to wkurwia, że on może.

Zanotować. Wstać jutro wcześniej i przyjść tu przed nim. Chyba, że będzie tu spał.

- Mam Sharon potem coś do załatwienia i nie będzie mnie cały dzień na zajęciach - pan idealny, może nie taki idealny.

- Jasne - Chris całuje ją w czubek głowy. Na szczęście nie w czoło, nie w kark czy gdziekolwiek, co jest moim pieprzonym miejscem.

- Co tutaj robisz? - pyta mnie oskarżycielsko.

- Przyszedłem do ciebie - uśmiecham się do niej szeroko.

Jeszcze tego tak nie rozegraliśmy. Widziałem Chrisa po tym jak rzuciła się na mnie w pubie, ale nie po tym jak spałem z jego dziewczyną, która zawsze przychodziła po więcej.

Mam ochotę krzyczeć, że pieprzyłem twoją dziewczynę, ale wtedy musiał bym się przyznać, że spędziłem ostatnią noc na wielbieniu jej ciała i pokazywaniu, że mogę ją kochać.

Kusi mnie, żeby to wykrzyczeć, żeby się go pozbyć, ale nie robię tego. Po raz kolejny po prostu wchodzę Sharon na psychikę to jest proste i to pokazuje dlaczego nie możemy być razem.

Ona idzie do kuchni, a Chris wraz z Allison zostają w salonie zajadając się czymś co wygląda zdrowo jak i smacznie.

- Nie przywitasz się ze mną jak należy? - pamiętam wszystko co się tyczy jej z Mission Beach i przez ostatnie dwa lata tego nienawidziłem.

- Wynocha - wyciąga kubki z szafki, a ja w tym czasie ściskam jej pośladek, ona aż podskakuje. Kubek wylatuje jej z ręki i spada na podłogę.

- Kurwa! - krzyczy.

- Wszystko w porządku! - krzyczę do ludzi w salonie i pomagam jej sprzątać.

- Nigdy nie przestałaś być niezdarą - mówię gdy obydwoje pochylamy się nad rozbitym szkłem. Jesteśmy twarzą w twarz i tak kurewsko mocno chce ją pocałować, jednak nie robię tego. Po prostu się nią bawię. Zbieram całe szkło, a ona pokazuje mi gdzie jest śmietnik.

Tym razem to ja wyjmuje kubki, a Sharon dalej stoi w tym samym miejscu.

- Cholernie seksownie wyglądasz - obracam się do niej, a ona kieruje się do wyjścia z kuchni. Po raz kolejny uderzam ją w pośladek.

Jesteś moja.

To jest nasz nieokiełznany ogień.

Jesteśmy jak ogień rozprzestrzeniający się po lesie. Siejemy zniszczenie i ktoś nas w końcu ugasi. W naszym wypadku jest to Chris. Siadamy z Sharon na drugiej kanapie. Albo raczej to ona tam siada, a ja nie mogę się powstrzymać, żeby nie usiąść koło niej.

Słyszę rozmowę Chrisa i Allison o jakiś jego zawodach, a potem Allison o tym, że ona świętowała by wygraną piwem zamiast szejkiem proteinowym. Wykorzystuje brak ich zainteresowania nami i kładę rękę za plecami Sharon. Wygląda to niewinnie i może nawet takie jest skoro Sharon nie reaguje. Jednak mi to nie wystarcza.

Chce jej pokazać, że tylko ja potrafię ją tak rozpalić, że to ja jestem jej, a ona moja. Unoszę trochę dłoń i śledzę linie jej malutkich szortów. Słyszę jak wciąga powietrze, wykorzystuje to i wkładam kilka palców za materiał spodenek, pieszcząc jej tyłek. Wiem jak cholernie pojebane jest to, co robię, ale ona się nie odsuwa. Cała moja ręka znajduje się w końcu na jej nagim pośladku i mocno go ściska. Wtedy odskakuje.

Robi to tak gwałtownie, że spojrzenia z drugiej kanapy od razu są na nas. Allison patrzy na mnie jakby wiedziała, a Chris nie zwraca na mnie uwagi, bo Sharon wskakuje na jego kolana.

- Zimno - tak chyba ci cholernie gorąco, patrząc na twoje pierdolone rumieńce. Oczywiście nie mówię tego głośno. On krótko ją całuje. Pieprz się, Chris. A może lepiej nie?

- Idź się ubrać - pieprz się, serio. Ona wstaje i robi to o co on ją prosi. Dlaczego słuchanie moich poleceń jest dla niej takie trudne, ale gdy robi to on ona po prostu to wykonuje?

Jedno jest pewne nie widziałem, żeby kiedykolwiek on ją tak rozpalił, ale może no cóż. On jest przyzwoity.

Wtedy słyszę dzwonek do mieszkania. Chris wstaje jak poparzony i prawie biegnie je otworzyć.

Sam wychylam z zainteresowaniem głowę zza kanapy.

- Cześć! - krzyczy Scarlett z, która jest jakaś druga dziewczyna. Ona wymienia spojrzenia z Chrisem, mówiąc coś więcej, ale ja tego nie rozumiem. Kim ona jest?

- To jest Mandy - mówi, ale nie specjalnie obchodzi to jego koleżankę.

- Chodzimy razem na kurs tańca - Scarlett zawsze jest tak szczęśliwa, że czuję jakby w ogóle mnie tu nie zauważyła. Wykorzystuje zamieszanie i postanawiam rozejrzeć się po mieszkaniu.

Pamiętam gdzie jest łazienka, więc zostały mi tylko jeszcze dwie pary drzwi. Jedne są zamknięte, co świadczy o tym, że na pewno nie są Sharon, bo ona ma problem z pamiętaniem o zamknięciu samochodu.

Drugie są otwarte. Cóż i tak już doszedłem do tego, że to jej pokój.

Jestem tu pierwszy raz, więc chłonę wszystko, co widzę. Pokój jest przepełniony zdjęciami, ale na żadnym nie ma mnie, ani moich przyjaciół.

- A jednak się nas wstydzisz - wiem, że to ona gdy wchodzi do pokoju. Nie pytajcie skąd, po prostu wiem.

- Próbowałam zapomnieć, a teraz wyjdź - rozglądam się dalej i dopiero teraz dostrzegam najważniejszą rzecz tego pokoju. Małe łóżko.

- Jest kurewsko małe - siadam na nim.

- Nie potrzebuje większego i tak jestem przylepą - niech ona skończy proszę.

- Jasne - zły, wściekły? nie wiem jak siebie opisać.

- Po co przyszedłeś?

- Po ciebie? - szuka czegoś w komodzie, coś wystaje z pod łóżka. Zauważam to w ostatniej chwili, za nim mi to wyrwie.

- Co to tutaj robi? - wzrusza ramionami.

- Sypiasz w tym? - wyrwa mi z rąk moją kurtkę, jej kurtkę.

- Nie - testuje ją.

- Może mi ją oddasz? - patrzy na mnie, potem na kurtkę.

- To prezent - odpowiada bez namysłu.

- Innych prezentów nie zatrzymałaś.

- Zgubiłam tą cholerną bransoletkę! Płakałam za nią! Za tobą! - kurwa. podchodzę do niej i ją przytulam.

- Puść mnie! - nienawidzę tego, że tak jest. Że jesteśmy tacy, że ona taka jest.

- Nie powinno cię tu być - nie odpowiadam, po prostu zmieniam temat.

- Przyszła Scarlett i jakaś Mandy - nie patrzy na mnie gdy znowu wpycha kurtkę pod łóżko.

- Ta zaraz przyjdę - staję we framudze drzwi  i obracam się na chwilę do niej i wtedy właśnie w tym popieprzonym momencie gdy za ścianą jest jej chłopak, gdy ona nerwowo chodzi po swoim pokoju, uświadamiam sobie, że zakochuje się w niej, tak naprawdę.

Może mnie wyzywać, poniewierać mną, ale ja nie tylko jej pragnę, ja chce jej całej z tym gównem, które ma, które ja stworzyłem.

Właściwie to nie tyle, co się w niej zakochuje, ale już jestem w niej zakochany i im ona bardziej mnie odpycha tym ja bardziej zamierzam jej udowodnić, że i tak jest moja.

Dopiero teraz rozumiem, co robiła Sharon w Mission Beach. Wiem kim jestem teraz, wiem kim ona była wtedy i to cholernie popieprzone, że musieliśmy znaleźć się w tym miejscu, żeby zrozumieć siebie nawzajem.

Nie odzywam się do nikogo, po prostu stamtąd wychodzę.

Muszę wymyślić coś mniej drastycznego na odzyskanie mojej dziewczyny. Nawet jeśli miałbym czekać z seksem do usranej śmierci.

Kogo ja oszukuje? Chce mnie to mnie dostanie.

Właśnie w tym się zamieniliśmy. Cała nasza relacja to zamiana miejsc jak w w dziś trzynaście jutro trzydzieści. Nie cierpię tego filmu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro