Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. my own hell - YOU

" Wpadając w moje ramiona zdałaś sobie sprawę, że to i tak ja będę twoim odkupieniem"

Lucas

*Maraton

- Mógłbyś poprawić tutaj kontrasty - Sharon wskazuje na moje zdjęcie.

- A może ty to zrobisz? - wzrusza ramiona i kładzie mój komputer na swoich kolanach.

- Tak lepiej - uśmiecham się do niej, ale ona nie jest zbyt zainteresowana moimi delikatnymi próbami flirtu.

- Miałaś jakąś wystawę przez te dwa lata? - naprawdę kocham jej zdjęcia i to jak idealnie mnie na nich zawsze przedstawiała.

- Nie, ale uniwersytet wystawia zawsze pracę najbardziej zdolnych uczniów w danym semestrze - kiwam głową.

- Wiesz już, co zaprezentujesz?

- Nie myślałam jeszcze o tym - stuka palcami o brzeg ławki.

Zajęcia kończą się chwile później, a w momencie gdy chce jeszcze powiedzieć coś do Sharon obok nas już stoi Chris.

- Idziemy coś zjeść? - pyta swoją, moją, naszą, kurwa mać. Dziewczynę.

- Tak zapomniałam o śniadaniu - dlaczego? Bo tak długo się pieprzyliście? Bo tak długo robiłaś zdjęcia, czy kurwa co? Dziwie się, że jeszcze mu nie przywaliłem, ale nie mam ochoty od początku budować relacji z Sharon. Z resztą to chyba bardziej ja zasługuje na cios z pięści w twarz prawda?

Mam wyrzuty sumienia, że mu to zrobiłem. Pocieram nerwowo swoją zarośniętą szczękę i patrzę mu w oczy. Jestem cholernie pojebany i czuję wyrzuty sumienia, ale nie dlatego, że ją całowałem, a dlatego, że wiem, że mu ją odbiorę. Może sama Sharon nie zdaje sobie z tego sprawy, ale tak będzie.

- Chcesz iść z nami, Luke? - co kurwa? Czy ona oszalała? To wyzwanie, to pokazanie mi gdzie jest moje miejsce. Nienawidzę tego. Mógłbym mu wykrzyczeć co się wczoraj stało, ale nie robię tego.

Bo to ja mam powody do zazdrości, bo to on trzyma ją publicznie za rękę gdy ja znowu jestem jej brudnym sekretem.

- Jasne - katuje sam siebie, ale przede wszystkim ją także. Skoro ona chce mi pokazać gdzie jest moje miejsce, po wczorajszym, ja pokażę jej, co o tym myślę.

Właściwie w ciszy przechodzimy cały kampus. Chris trzyma ją za rękę i otwiera przed nią drzwi. Tak zachowuje się prawdziwy, dobry chłopak? Taki był od początku, prawda? Pamiętam ile kurwa czasu zajęło mi za nim do tego dojrzałem i chciałem jej coś z siebie dawać a nie tylko brać i nie jestem pewien w którym miejscu jestem teraz.

Czy ja chce ją na zawsze?

Czy to Chris chce jej w dobry sposób? Ten prawdziwy, właściwy z pierścionkiem na palcu?

Nie dowiem się czego chce Chris i tego zamierzam się trzymać.

- Zostajesz w Sydney po skończeniu studiów? - Sharon postanowiła zostawić nas na męskiej rozmowie i sama poszła dla nas zamówić. Mimo, że Chris mocno się sprzeciwiał.

- Ta, z chłopakami pewnie trochę pogramy albo od razu skupimy się na pracy w zawodzie.

- A ty jaki masz plan? - jesteś lepszy ode mnie?

- Mam fundusz powierniczy dosyć duży, więc pewnie otworzę własną firmę projektującą albo kupię trochę ziemi i coś na niej zbuduję - kurwa. Tak zdecydowanie ma więcej możliwości ode mnie.

Sharon szybko wraca z naszymi zamówieniami. Chris kładzie rękę na oparciu jej krzesła.

- Nigdy nie opowiedzieliście jak się poznaliście! - jestem chyba zbyt radosny.

- Na imprezie przez moją siostrę bliźniaczkę, Sharon się upiła i zaczęła badać moja twarz sprawdzając podobieństwo do Caytlyn - Sharon się rumieni, a on całuje ją w policzek.

- Jak z komedii romantycznej, co?

- Obydwoje po ciężkim gównie, złamani - to Chris cały czas mówi, a Sharon mu na to pozwala. Cóż ze mną jakoś nie była taka uległa i wkurwia mnie to.

- Co się właściwie stało z twoją dziewczyną?

- Zdradziłem ją z jej siostrą - o kurwa i Sharon i tak zdradziła go? No proszę jak to podobieństwa jednak się przyciągają.

- Czyli dopuszczasz zdradę - Sharon patrzy na mnie złowrogo i bezgłośnie mówi, żebym nie szedł tą drogą.

- Dużo się zmieniło od tego czasu - widzę jak pociera ramie Sharon, dodając bardziej sobie otuchy niż jej.

- Co cię do tego skłoniło? - jestem złośliwy i to ja wygrałem na tym śniadaniu, nie ona.

- Dzieciak z gównianego domu, który chce zawładnąć światem, myślałem, że mogę mieć każdą dziewczynę, więc uwiodłem siostry - dziwie się, że Sharon tak spokojnie tego słucha.

- To dobrze, że Shar ma brata - tylko Cam tak na nią mówi, znowu coś wykorzystuje.

- Żałuję tego, co zrobiłem - Sharon prowokuje mnie jeszcze bardziej gdy pochyla się nad nim i go całuje. Czule z rozmysłem. Widzę, że kładzie dłoń na jego kolanie.

- Dla mnie jesteś wspaniały - prycham i wypijam jednym łykiem resztę mojej kawy.

- Ty chyba też nie jesteś dobry w związkach - uśmiecham się do niego.

- Nie bawię się w takie gówno, nie mam ochoty być zdradzonym i zdradzającym - nie jestem hipokrytą już nie.

- Zdradzałeś?

- Ciągnie swój do swego - Chris się nie uśmiecha, Sharon też nie, ale ona dobrze wie, co mam na myśli. Chce, żeby Chris się zorientował.

- Luke zawsze lubił się zabawić - Sharon nie igraj ze mną w ten sposób.

- Z tego co pamiętam obydwoje czerpaliśmy z tego przyjemność - Chrisa spojrzenie jeden wielki ogień.

- Nie jestem w stanie powiedzieć czy się lubicie czy się pieprzyliście czy co z wami było nie tak - Sharon przysuwa się do niego w geście obronnym. kurwa, przede mną.

- A co byś powiedział na to, że byliśmy w związku? - Chris wybucha szczerym śmiechem.

- Wy razem? - wzruszam ramionami i uśmiecham się do jego dziewczyny.

- Nie umiem sobie tego, kurwa wyobrazić - rozsiadam się wygodnie na krześle i szeroko uśmiecham.

- Dlaczego?

- Ty jesteś cholernym magnesem na kłopoty, a Sharon jest grzeczną dziewczynką - uśmiecham się jeszcze szerzej.

- Hej, nie jestem taka grzeczna! - uderza go w ramię. Ja wiem, że ma obsesje na punkcie tego gdy ktoś tak o niej mówi, to ja ją zmieniłem.

- Poznaliście się gdy się upiła - wskazuje na nich palcem.

- To była tylko maska, po złamanym sercu - cóż Chris, muszę cię rozczarować, nie tylko wtedy piła i do dzisiaj to robi.

- Ta złamane serce to suka, muszę lecieć - wstaję od stolika i po prostu zostawiam ich w ich pieprzonym szczęściu.

Zostawiłem ją ze złamanym sercem. Chociaż nie kazałem jej patrzeć na swoje szczęście z kimś kto mógłby być powodem moich kompleksów.

A może jednak to robiłem?

Sydney za Mission Beach.

To jak oko za oko.

******

PS ZAPRASZAM NA NOWĄ HISTORIE!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro