Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. singer in a band or lover, choose

" kiedyś chciałam, żebyś po prostu obok mnie był, dzisiaj chce wszystkiego albo nic"

Sharon

*Nie jestem pewna czy wszyscy wiedzą o poprzednim, więc odsyłam do niego na wszelki wypadek:)

- Dlaczego my też musimy tam iść? - Chris od kilku dni jest pod denerwowany. Rozumiem go, ale nie w dobry sposób, bo rozumiem go gdy Luke się przede mną zamykał, a nie dlatego, że tak dobrze rozumiem swojego chłopaka.

Nie właściwie to kłamstwo, Luke jest moim odniesieniem do wszystkiego, Chris jest kimś w rodzaju normalności, a raczej niekończącego się szczęścia. Jest tak przede wszystkim porównując tą dwójkę. Wiem, że to trochę obraża Luka, ale nie taki jest sens tego.

- Bo to moja rodzina - bo chce mu pokazać, że mogę być obok niego i nic nie czuć.

- Luke, kurwa też? - Chris nie przeklina za często. Nie jest też wybuchowy. No dobra to kłamstwo wybucha, często, ale raczej w pozytywny sposób.

- Do twarzy ci z zazdrością - czule go całuje, ale on nie przestaje się dąsać.

- Czegoś mi nie mówisz, wiem to - siadam mu na kolanach i mocno przytulam.

- Chciałeś się z nimi zakolegować - Nie wiem dlaczego go do tego zachęcam. On jeszcze bardziej się krzywi.

- Może nie koniecznie z Lukiem, który sam chyba mnie nie lubi - Chris nerwowo ściska moje kolano.

- On nie lubi nikogo, serio - mój chłopak w końcu się śmieje.

- Twoja rodzina go kocha - wiem, że jest o to zły, ale moi rodzice też go lubią, z Lukiem chodzi o coś innego. O to, że darzą go szacunkiem, że wyrwał się z tego domu, że wspiera zawsze brata, że mnie rozświetlił czy coś takiego, że tak ciężko pracował i wiele innych rzeczy, które są proste, ale zarazem wymagają pracy.

- Moją rodziną jest nieco dziwna gdybyś nie zauważył - a Luke do niej się wpasował. Chris też, nie mówię, że nie. Wspomnienia z Mission Beach z Chrisem? Oczywiście, że są i to pełno u mnie w domu i z Camem.

- Twoja rodzina jest najlepsza - Wiem to. Wszyscy ja uwielbiają. Wydaje mi się nawet, że Luke lubi moja rodzina bardziej ode mnie. To chore, że nie ufam mu tak bardzo, że widzę siebie jako pośrednika w tym syfie.

Czy ja też jestem za to odpowiedzialna?

Czasem zastanawiam się czy prościej nie było zaczekać i być tą uległą dziewczyną z Mission Beach zawsze u jego boku po mimo wszystko. Przeszło mi to przez myśl, na początku gdy odszedł, w szczególności gdy dałam Jackowi papiery dotyczące stypendium.

- Idziemy! - woła Cam z salonu.

- Po występie wyjeżdżają i znowu jestem cała twoja - wstaje z jego kolan, ale on szybko z powrotem mnie na nie wciąga i mocno całuje.

- Pamiętaj, że jesteś moja - nigdy nie miał powodu być zazdrosnym, teraz też nie ma. Nie wybrałabym Luka ponad go z bardzo prostego powodu Luke nigdy nie wybrał mnie ponad Mission Beach, a ja jestem w fazie oko za oko, ząb za ząb. Albo złamane serce, za złamane.

Wiem, że to dziecinne zachowanie i on dorósł, a to ja jestem teraz w tym wieku, w którym on zachowywał się jak dupek i może on nie chce grać w tą grę.

Ale kogo ja oszukuje, go dalej ekscytuje ta gra, przekraczanie moich granic, niszczenie mnie w zamian za pokazywanie mu jak bardzo mi zależy. Już tak gra tak nie wygląda, teraz role się odwróciły.

Pojechaliśmy do baru w, którym dzisiaj grali na dwa samochody, bo moja rodzina potem od razu wraca do domu. Dziwie się, że rodzice pozwalają iść tam Camowi, bo to w końcu bar studencki, ale wydaje mi się, że nic by go nie powstrzymało przed zobaczeniem Luka.

- Już zapomniałem jak to jest - mówi do nas mój tata, a mama się do niego uśmiecha. O dziwo ten bar nie skupia się na alkoholu, a na muzyce na żywo, widać to na pierwszy rzut oka. Może właśnie dlatego Luke nas tutaj zaprosił. Chociaż nie jestem pewna czy to zaproszenie uwzględniało mnie i Chrisa. Właściwie to Luke wydaje się do niego przyjaźniej nastawiony niż Chris do niego. Byłam wielokrotnie zaskoczona jego zmianą, a potem wielokrotnie udowodnił mi, że wcale się nie zmienił.

Odnajduję Allison, Scarlett i Jasa, jest nawet Ceytlyn. Same szczęśliwe pary, prawda? Muszę podpytać Ceytlyn o Mika jestem ciekawa jego zmiany w tym dużym mieście.

Moi rodzice stają gdzieś z boku z Camem. Łapię ich wzrokiem i zauważam przy nich Luka, który entuzjastycznie objaśnia coś Camowi, który patrzy na nim z rozszerzonymi oczami.

- Sharon - Chrisa oplata ręce dookoła mnie i podaje mi piwo.

- Dzięki - całuje mnie w czubek głowy, gdy na scenę wychodzą moi przyjaciele i były chłopak, chociaż według Chrisa to jest jedno pojęcie. Boję się mu powiedzieć prawdy. Wie, że nie jest moim pierwszy chłopakiem, ale nie wie, że mój pierwszy chłopak jest pod naszym nosem i śpiewa o mnie piosenki, a i najważniejsze nie wie, że go kochałam.

- Miło was widzieć! - krzyczy Luke do tłumu.

- A tym bardziej znajome już twarze! - to Ashton. Szczerze? Spędziłam z nim tak mało czasu, że kompletnie nie zauważam jego zmiany i żałuję, bo zawsze wcinał w nasze rozmowy w najmniej odpowiednim momencie, mówiąc coś, co było największą i najprostszą prawdą.

Chłopaki zaczynają grać, a Luke zaczyna śpiewać, cóż po co to tłumacze, to dosyć typowo prawda? Najpierw śpiewa tą samą piosenkę, co pierwszego wieczoru gdy wyszłam stąd z płaczem, a potem coś czego jeszcze nie słyszałam.

Idę po śladach twoich oczu
Wytycznych na moim ciele
Chociaż może bardziej na duszy

Nie jesteś powodem dla którego stałem się tym kim się stałem
Jesteś co jedynie środkiem do celu

Kogo ja oszukuje?
Ciebie czy siebie?
Możesz nie być powodem, ale na pewno
Twoja duma byłaby mile widziana

Byłaś dobra dziewczynka gdy ja byłem złym chłopcem
Powinienem chcieć przysparzać ci dumy
A jedynie chciałem trochę cie zgorszyć

Powiedz czy dobrze Ci było?
Czułaś się wolna tam gdzie ja czułem się pełny?
Dobrze Ci było ze mną?
A może wolałabyś coś grzecznego?

Nie jestem dumny z chłopca, którym byłem
Ale teraz jestem mężczyzna
I niegrzeczni chłopcy to tylko bajka
Każdy chce kochać i być kochanym

Zamierzam złamać twoje ściany
Które sam nauczyłem cie budować
Więc gra jest nieczyste, mam przewagę **

Znowu się kurwa rozpłaczę.

Cholera jasna, czy on jest nienormalny?

Dlaczego nie umie mówić, ale umie pisać i śpiewać?

Przechodzi mnie myśl, że może to nie o mnie.

- Wiesz - odzywa się nagle Chris, gdy ja cały czas wgapiam się w scenę.

- On chyba serio kocha tą dziewczynę - nie mogę się powstrzymać i prycham.

- Jestem spokojniejszy z każdą piosenką - wysilam się na słaby uśmiech. Nie zorientował się, bo właściwie dlaczego by miał?

Z resztą może to wcale nie jest o mnie.

Scarlett staje z mojej drugiej strony.

- Chris czy Luke? - nie wierzę, że o to zapytała gdy obok mnie stoi mój chłopak.

- Jesteście wszyscy nieźle pieprznięci - mówię to na głos, nie mogę się powstrzymać.

- Te piosenki nic nie znaczą, to tylko puste słowa.

- Wmawiaj to sobie - klepie mnie po plecach i odchodzi.

- Przyniesiesz mi jeszcze jedno piwo? - pytam mojego chłopaka, który nie musi pisać piosenek po odejściu i wyrażać, co do mnie czuje, tylko robi to cały czas na bieżąco, nie kłamie, nie zdradza.

- Jasne, kochanie - zamykam na chwilę oczy, żeby zapomnieć gdzie jestem. Chris całuje mnie w policzek i zostawia mnie ze Scarlett i resztą naszych znajomych.

Muszę powtórzyć sobie wiele razy, że Luke mnie nie kocha i, że go nienawidzę.

Nie działa tak jak powinno.

W końcu podchodzą do mnie rodzice, którzy chcą się pożegnać w tym samym momencie pojawia się też Luke.

- Jesteście świetni - uściski, uściski i jeszcze więcej uścisków i dumnych spojrzeń Cama.

- Będziemy lecieć, ale zgadamy się co do świąt, co? - Luke kiwa głową i podchodzi na tyle blisko, że ociera się o mnie bokiem.

- Napisz do mnie Luke i pogadaj z Jackiem - Luke wymienia się z moim ojcem numerami telefonów, kurwa.

Nawet ja nie mam tego pieprzonego numeru.

- Do widzenia - mówi jeszcze Luke, a potem ja ściskam moją rodzinę.

- Do świąt? - kiwam głową, nie wyobrażam sobie tego.

- Jak ci się podobało? - jeśli jeszcze raz szepnie mi coś na ucho, to go zabiję.

- Co chcesz usłyszeć? - wzrusza ramionami.

- Dobrze wierz, że to cholernie prawdziwe - przysuwa się do mnie jeszcze bardziej.

- Jak bardzo udało mi się ciebie zgorszyć? - jeszcze wtedy nie rozumiałam znaczenia tych słów, ale już niedługo. Niestety.

- Cześć - teraz Chris wydaje się przyjaźniej nastawiony.

- Należy ci się piwo, wam wszystkim! - dopiero wtedy zauważam resztę jego, naszych przyjaciół.

- Stawiam! - chłopaki klaszczą, a ja nie mogę się powstrzymać i wypijam połowę mojego piwa od razu.

To będzie długa noc.

******

Czuję jakbyście serio nie widzieli poprzedniego rozdziału

Good boyfriend or ME?

dajcie mi znać, bo spodobałby wam się jeśli nie widzieliście, a chcecie, to napiszcie, proszę nie chce, żebyście byli stratni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro