Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Old story but the actual

"Zaufanie jest podstawą wszystkie, jeśli go nie ma, no cóż nie zbudujesz domu bez fundamentów, prawda?"

Lucas

Rodzice Sharon wynajęli domek przy plaży, co jest dosyć śmieszne, że w Mission Beach też tak mieszkają, ale ja też jestem uzależniony od wody, dlatego sam chciałbym kiedyś mieszkać blisko plaży. Postanowili również nie jechać do restauracji, a zamówić jedzenie do domu o wiele bardziej podoba mi się ta wizja. Dom ma duży taras, na, którym zamierzamy zjeść posiłek.

Z Camem ustaliłem, że jutro popływamy, żeby szanse były równe. Kiedyś będzie ode mnie szybszy pomimo różnicy wieku, może nawet już jutro. Wierzę w tego dzieciaka i ma innych ludzi, którzy w niego wierzą. Naprawdę chyba muszę podziękować Jackowi, że chciał mi dać to, co bez problemu widzę w tej rodzinie, powinienem podziękować Sharon dzięki, której tego zaznałem. To wszystko jest tak cholernie niesamowite i popieprzone.

- Opowiedz Luke, co robiłeś tutaj przez dwa lata - wszyscy są zainteresowani łącznie z Chrisem i Sharon.

- Studiuję muzykę, ale właściwie nie wiem czy bym to wybrał gdyby nie mój brat, który złożył za mnie podanie o stypendium - tata Sharon obraca głowę w jej stronę, ale ona nie patrzy na niego tylko na mnie.

- Później zdecydowałem, trochę dzięki panu, że interesuje mnie też inżynieria - odzywa się ojciec Sharon.

- Nie wiem czy wiesz Chris, ale Luke u mnie pracował. Był dobry. Nigdy nie znalazłbym takiego pracownika gdyby moja córka nie wjechała mu w dupę - wszyscy po za Sharon i Chrisem się uśmiechają.

- Powiedział, że nic się nie stało! A potem przyszedł z pretensjami - nie taką wersje powiedzieliśmy jej rodzicom.

- Nie wysłałaś go do mnie? - pyta zaskoczony.

- Nie! Przyszedł z tą swoją postawą mam was gdzieś i chciał mnie wkurzyć - uśmiechamy się do siebie, mimo, że ona jest o coś zła.

- Tak jak teraz ty próbujesz wkurzyć mnie - odpowiadam, a ona jak mała dziewczynka pokazuje mi język. Gdyby była tu ze mną mocno ścisnąłbym jej udo, na co ona splotłaby palce z moimi.

- W każdym razie najlepszy pracownik jakiego miałem - Chris tylko kiwa głową.

- Jestem też w zespole - to już wiedzą.

- Tak przyjdziemy na twój występ - cóż będę musiał się wtedy powstrzymać, przed zaśpiewaniem czegoś głupiego. Kurwa.

- Może w tym roku przyjedziemy tu na święta? - zapytał Cam, a ja wpadłem wtedy na genialny pomysł.

- Tak! - powiedziałem chyba zbyt radośnie.

- Musicie w końcu poznać mojego brata i jego dziewczynę. Mają wolny pokój w mieszkaniu, moglibyście się tam zatrzymać i zrobiliśmy byśmy święta Hemmingsów i Stonów, tak jak pani chciała dwa lata temu - cóż jestem dupkiem. Sharon patrzy na mnie wściekłym wzrokiem. Nie powiedziałem nic, co świadczyłoby o tym, że byliśmy parą. Prawda?

- Podoba mi się ten pomysł - mówi mama Sharon. Sharon kręci głową, a Chris ma tak niezadowoloną minę, że aż się do niego uśmiecham.

Dwie godziny później stoję z ojcem Sharon na tarasie. Reszta jest na plaży, smażąc się na słońcu. Idealnie stąd widać Chrisa i Sharon, którzy przepychają się z Camem w wodzie.

- Opowiem ci historie, Luke.

- Nie zaprosimy na naszą męską pogawędkę Chrisa? - jej ojciec się do mnie uśmiecha.

- Zależy od tego czy chcesz odzyskać moją córkę - jakim cudem jestem z nim w tym miejscu? Nie powiedzieliśmy im, a teraz on chce dawać mi rady.

- Poznałem Barbarę, matkę Sharon jak miałem szesnaście lat. Przyjechałem do Mission Beach na wakacje do dziadków. To było przypadkowe, coś z tych rzeczy, które dzieją się tylko raz w życiu, ale oczywiście wtedy tego tak nie widziałem - patrzy na mnie i w spojrzeniu pyta mnie czy rozumiem o co mu chodzi, rozumiem aż za dobrze, dlatego kiwam głową.

- Miałem trzy miesiące, żeby ją poznać, zakochać się i porzucić - otwieram szeroko usta ze zdziwienia, kurwa.

- Nigdy bym tam nie wrócił, Luke

- Ale jest jakieś "ale" - znowu się do mnie uśmiecha.

- Dziadek umarł kilka lat później, właściwie to zaraz po skończeniu przeze mnie studiów. Okazało się, że zapisał mi dom, w którym mieszkamy do dzisiaj - nie wierzę.

- Barbara skończyła bibliotekarstwo w Cairns o rok wcześniej niż powinna i wróciła na stare śmieci, żeby zająć się schorowaną matką - znowu kiwam głową.

- Spieprzyłem gdy miałem szesnaście lat, nigdy nie powiedziałem jej, że ją kocham. Potraktowałem ją jako letni romans, a potem znowu się spotkaliśmy. Była zaręczona.

- O kurwa - zaczyna się śmiać.

- Przepraszam - klepie mnie po ramieniu.

- Zareagowałem podobnie - ojciec Sharon opowiada dalej.

- Co się stało z tym kolesiem?

- Nieważne co się stało z tym kolesiem, ważne jest to, że przez te wszystkie lata nigdy nie kochałem innej kobiety, mogło mi się tak wydawać, mówiłem to parę razy, ale nigdy tego nie czułem w ten sposób i ona mimo, że się wypierała, przeklinała mnie zrobiłem wszystko, żeby wybrała mnie.

- Nie zapytam czy podziałało - szeroko i szczerze się uśmiecha.

- Wiem co jej zrobiłeś - krzywię się.

- I to był chyba jej najlepszy rok w życiu. Rozumiem, że musiałem wyjechać, wiem, że mogło to nie przetrwać, wiem po sobie jakim byłem kretynem, ale masz drugą szansę tak samo jak ja - klepie mnie po ramieniu.

- Nie zmarnuj tego.

- Myślałem, że pan mnie nienawidzi.

- Chłopaku, byłeś najlepszym pracownikiem jakiego miałem, dobrym przyjacielem Cama i chłopakiem, który rozświetlił blask mojej córki. Byłem wściekły na początku, ale potem zrozumiałem jak bardzo przypominasz mi siebie - to bardzo wiele tłumaczy, myślę, że wam także.

- Nie mam domu w, którym mógłbym z nią zamieszkać - nie wiem dlaczego to jest pierwsza rzecz, która mi się nasuwa.

- Barbara kochała widok z okna w pokoju Sharon, dlatego go zachowałem - też kocham ten pieprzony widok.

- Co się stało z tamtym kolesiem? - pytam go gdy już odchodzi i zostawia mnie z kolejnymi planami.

- Mówiłem ci, to nieważne, rozumiesz? - chyba zaczynam.

- Nie lubi pan Chrisa? - krzyczę za nim, a on po prostu wzrusza ramionami.

Powinna wybrać Chrisa, on jej nie zniszczy. Jej rodzice powinni chcieć, żeby wybrała Chrisa, Allison powinna tego chcieć. Ale czy nie wszystko, co ma coś wspólnego z Mission Beach łączy się z tym, że nie ma kompletnego sensu?

Nie zdążam dołączyć do nich na plaży gdy miejsce jej ojca, zajmuje sama Sharon.

- Co tutaj robisz? - odgrywam rolę dobrego faceta, którym myślą, że jestem. Próbuję cię kochać.

Co kurwa?

Pierwszy raz przeszło mi to przez myśl.

Kochać.

Na zawsze?

Teraz?

Jutro?

Próbuję cię kochać.

O co chodzi w miłości? Czy musi być odwzajemniona? Czy musi być pełna, szczęśliwa? Nie mam o niej pojęcia, a jednak czuję się jakbym ją poczuł.

Potrzebuje mojego brata.

To też cholerna nowość, że się do tego przyznaje.

Zauważyłem, że odkąd ona tu jest, odkąd znowu jesteśmy bliżej siebie, zadaje osobie niezliczoną ilość pytań, sięgam do zakamarków swojego umysłu o, których nie miałem pojęcia.

Chyba cały czas dojrzewam i odkąd nie wiążę się to z Mission Beach, jestem kurewsko szczęśliwy, że mogę iść do przodu.

Mission Beach.

To też nie jest samo zło, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro