Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8: Pierwszy spacer i iskra


Leonard

Leonard zaproponował spacer w parku. Było to coś nowego – unikał miejsc publicznych, gdzie ktoś mógłby go rozpoznać. Ale z Sofią czuł, że może pozwolić sobie na chwilę zapomnienia.

Przyjechał wcześniej i czekał na nią przy jednej z alejek. Widząc, jak podchodzi w lekkim, jesiennym płaszczu, z szalikiem owiniętym wokół szyi, poczuł, jak jego serce przyspiesza.

— Prawdziwa randka na świeżym powietrzu? — zagadnęła, kiedy stanęła przed nim. — Nie sądziłam, że jesteś fanem takich miejsc.

Leonard uśmiechnął się lekko.
— Może potrzebowałem odpowiedniej osoby, żeby to polubić.

Sofia zarumieniła się delikatnie, co sprawiło, że Leonard poczuł coś, czego dawno nie doświadczał – spokój.

---

Sofia

Spacerowali alejkami, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Sofia opowiadała o swojej pracy w firmie, nie ukrywając, że czasami czuje się tam jak trybik w maszynie. Leonard słuchał uważnie, zadając pytania, które świadczyły o tym, że naprawdę mu zależy.

— A Ty? — zapytała w końcu. — Wspominałeś, że prowadzisz firmę. To chyba sporo stresu, prawda?

Leonard zawahał się.
— Bywa. Ale czasami te obowiązki są jedynym, co mnie trzyma w ryzach.

Sofia zauważyła cień w jego oczach, jakby coś ukrywał. Nie naciskała jednak, choć była coraz bardziej ciekawa, kim tak naprawdę jest ten mężczyzna.

Przy jednej z ławek zatrzymali się. Leonard, w geście, który wydawał się zupełnie naturalny, delikatnie dotknął jej dłoni.

— Cieszę się, że się zgodziłaś na to spotkanie — powiedział cicho. — Rzadko znajduję czas, by po prostu być z kimś.

Sofia spojrzała na niego. W jego głosie było coś szczerego, co rozbroiło jej ostrożność.
— Ja też się cieszę. — Uśmiechnęła się, pozwalając, by jej dłoń pozostała w jego.

Kilka dni później Leonard zaprosił ją do swojego mieszkania. Było to miejsce urządzone z minimalistycznym smakiem, z dużymi oknami, które wpuszczały mnóstwo światła. Sofia poczuła się trochę onieśmielona – widać było, że Leonard jest człowiekiem sukcesu.

— Więc… sam gotujesz? — zapytała, unosząc brwi, gdy postawił przed nią talerz z idealnie przygotowanym stekiem.

Leonard roześmiał się.
— Może nie codziennie, ale dziś chciałem się postarać.

Sofia doceniła ten gest, choć czuła, że Leonard wciąż nie pokazuje jej całej prawdy o sobie. W pewnym momencie, gdy siedzieli przy stole, poczuła, że musi zapytać:
— Leonard, dlaczego czasami mam wrażenie, że trzymasz mnie na dystans?

Leonard odłożył widelec i spojrzał na nią poważnie.
— Moje życie… jest bardziej skomplikowane, niż mógłbym opisać przy jednym stole. Ale chcę, żebyś wiedziała, że nie jestem z tych, którzy bawią się czyimiś uczuciami.

Sofia poczuła, że jego słowa są szczere.
— W porządku. Każdy ma swoje sekrety. Ale jeśli chcesz, żebym ci zaufała, musisz mi pokazać, kim naprawdę jesteś.

Leonard przytaknął, czując, że stąpa po cienkim lodzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro