Rozdział 8: Pierwszy spacer i iskra
Leonard
Leonard zaproponował spacer w parku. Było to coś nowego – unikał miejsc publicznych, gdzie ktoś mógłby go rozpoznać. Ale z Sofią czuł, że może pozwolić sobie na chwilę zapomnienia.
Przyjechał wcześniej i czekał na nią przy jednej z alejek. Widząc, jak podchodzi w lekkim, jesiennym płaszczu, z szalikiem owiniętym wokół szyi, poczuł, jak jego serce przyspiesza.
— Prawdziwa randka na świeżym powietrzu? — zagadnęła, kiedy stanęła przed nim. — Nie sądziłam, że jesteś fanem takich miejsc.
Leonard uśmiechnął się lekko.
— Może potrzebowałem odpowiedniej osoby, żeby to polubić.
Sofia zarumieniła się delikatnie, co sprawiło, że Leonard poczuł coś, czego dawno nie doświadczał – spokój.
---
Sofia
Spacerowali alejkami, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Sofia opowiadała o swojej pracy w firmie, nie ukrywając, że czasami czuje się tam jak trybik w maszynie. Leonard słuchał uważnie, zadając pytania, które świadczyły o tym, że naprawdę mu zależy.
— A Ty? — zapytała w końcu. — Wspominałeś, że prowadzisz firmę. To chyba sporo stresu, prawda?
Leonard zawahał się.
— Bywa. Ale czasami te obowiązki są jedynym, co mnie trzyma w ryzach.
Sofia zauważyła cień w jego oczach, jakby coś ukrywał. Nie naciskała jednak, choć była coraz bardziej ciekawa, kim tak naprawdę jest ten mężczyzna.
Przy jednej z ławek zatrzymali się. Leonard, w geście, który wydawał się zupełnie naturalny, delikatnie dotknął jej dłoni.
— Cieszę się, że się zgodziłaś na to spotkanie — powiedział cicho. — Rzadko znajduję czas, by po prostu być z kimś.
Sofia spojrzała na niego. W jego głosie było coś szczerego, co rozbroiło jej ostrożność.
— Ja też się cieszę. — Uśmiechnęła się, pozwalając, by jej dłoń pozostała w jego.
Kilka dni później Leonard zaprosił ją do swojego mieszkania. Było to miejsce urządzone z minimalistycznym smakiem, z dużymi oknami, które wpuszczały mnóstwo światła. Sofia poczuła się trochę onieśmielona – widać było, że Leonard jest człowiekiem sukcesu.
— Więc… sam gotujesz? — zapytała, unosząc brwi, gdy postawił przed nią talerz z idealnie przygotowanym stekiem.
Leonard roześmiał się.
— Może nie codziennie, ale dziś chciałem się postarać.
Sofia doceniła ten gest, choć czuła, że Leonard wciąż nie pokazuje jej całej prawdy o sobie. W pewnym momencie, gdy siedzieli przy stole, poczuła, że musi zapytać:
— Leonard, dlaczego czasami mam wrażenie, że trzymasz mnie na dystans?
Leonard odłożył widelec i spojrzał na nią poważnie.
— Moje życie… jest bardziej skomplikowane, niż mógłbym opisać przy jednym stole. Ale chcę, żebyś wiedziała, że nie jestem z tych, którzy bawią się czyimiś uczuciami.
Sofia poczuła, że jego słowa są szczere.
— W porządku. Każdy ma swoje sekrety. Ale jeśli chcesz, żebym ci zaufała, musisz mi pokazać, kim naprawdę jesteś.
Leonard przytaknął, czując, że stąpa po cienkim lodzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro