Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

//party time//

~~

Ten weekend miał być idealny. Tylko ja i moja samotnia. Już przygotowałam się na długi wieczór z ulubionym serialem - owinięta grubym kocem, z kubkiem gorącej herbatki w ręce. Nic jednak nie może iść po mojej myśli... Nie zdążyłam nawet dobrze wejść do mieszkania, a mój telefon już dzwonił. Przewracając oczami, próbowałam go wyjąć z kieszeni. Oczywiście dzwoniła moja przyjaciółka. Gdy wreszcie odebrałam, mało nie straciłam słuchu - trzy okropnie piskliwe głosy krzyczały coś jednocześnie. Ich wymieszane głosy przyprawiały mnie o ból głowy i masę nieprzyjemnych przeczuć. Wiedziałam co to zwiastuje... Nie minęło nawet dwadzieścia minut od tej nieszczęsnej rozmowy, a w moim skromnym azylu siedziała już trójka rozgadanych dziewczyn. Rozmawiały zaciekle o makijażu i najnowszych kolekcjach sukienek, a ja w tym czasie wskoczyłam w wygodne dresy i rozsiadłam się przed laptopem. Jednak mój spokój znów został przerwany.

- Dziewczyny mam świetny pomysł! Dziś jest impreza w jednym z najlepszych klubów!

Na samą myśl spędzania wieczoru w zatłoczonym klubie mój żołądek kręcił kółka. Zapach alkoholu, papierosów i masy spoconych ciał nie był moim ulubionym. Kawałki przy których tańczyły tłumy, dla mnie były denne i takie same. Naprawdę nie chciałam tam iść, ale dziewczyny już postanowiły. Mimo licznych prób odmowy, były nieugięte.

- No weź... Przecież będziesz tam z nami! - Moja przyjaciółka wciąż starała się mnie przekonać.

Miałam dość słuchania ich piskliwych próśb więc dla świętego spokoju zgodziłam się. Warunek był jeden - miały się nie upić. Wizja taszczenia pijanych dziewczyn do domu, to ostatnie na co miałam ochotę. Tak więc po ponad dwugodzinnych przygotowaniach, gdy każda miała już na sobie kusą sukienkę i niebotycznie wysokie szpilki, a makijaż był tak ostry, że aż raził w oczy, wyszłyśmy z mojego mieszkania. Na całe szczęście nie dałam się tak 'wystroić'. Idąc obok nich wyglądałam jak szara myszka, która zgubiła się w tłumie. Znoszone trampki, przetarte jeansy i koszulka z dziwnym nadrukiem. Zwieńczeniem była oczywiście moja poprzecierana już skórzana kurtka.

Kolejka do klubu była ogromna. Wyglądało to tak, jakby pół miasta przyszło na tą imprezę. Coraz bardziej żałowałam swojej decyzji, niepotrzebnie się zgodziłam. Wiedziałam jednak z czym wiązałaby się moja odmowa, dziewczyny trułyby mi przez najbliższy miesiąc i nie dając spokoju wydzwaniały z pretensjami. Wznosząc oczy do nieba prosiłam w duchu, by jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu. Przystanęłyśmy kilka metrów od wejścia do klubu. Ze zdziwieniem spojrzałam na dziewczyny, które aktualnie wymieniały między sobą uwagi. Chichotały przy tym okropnie denerwując moje uszy.

- Czemu nie idziemy do kolejki? Czekamy na kogoś? - Byłam mocno skonfundowana, gdy dziewczyny nie odpowiedziały tylko spojrzały na siebie wymownie. Zwłaszcza, że miałyśmy być same. - Więc?

- Nie denerwuj się. Zaraz zobaczysz na kogo czekamy.

- A nie możemy zaczekać na tą osobą w kolejce? Inaczej nigdy nie wejdziemy do środka...

- Uwierz, nie będziemy musiały stać w kolejce.

Posłałam im piorunujące spojrzenie i w myślach przyrzekłam sobie, że już nigdy nie dam się namówić na takie wyjście... Nigdy nie wychodzi z nich nic dobrego, zazwyczaj któraś kończy nawalona pod stołem, inna wszczyna bójkę z natrętnym kolesiem, a ja jako ta trzeźwa muszę za wszystko odpowiadać... Westchnęłam przeciągle gdy ekran telefonu wskazał mi kwadrans po dwudziestej drugiej. Pewnie kończyłabym już kolejny kubek herbaty i kolejny odcinek serialu.

Po ponad dziesięciu minutach, dziewczyny zaczęły machać ochoczo, zbliżającej się do nas grupce. Trzech wysokich chłopaków, ubranych i uczesanych niczym z magazynów mody. Każdy z nich był niezwykle przystojny, a chłodna aura bijąca z ich spojrzeń przyprawiała mnie o dreszcze. Dwóch z nich od razu przywitało się z dziewczynami czułymi uściskami, wymienili przy tym masę uśmiechów. Sehun i Junmyeon przywitali się również ze mną, każdy z nich podał mi dłoń i ukazując szereg zębów, mówił, że miło mnie wreszcie poznać. Ostatni z nich stał nieco z tyłu i bacznie się wszystkiemu przyglądał, ręce schowane miał w kieszeniach dużej bluzy. Wyglądał inaczej niż reszta, może i strojem bardzo się nie różnili, każdy z nich chował włosy pod czapką z daszkiem, mięśnie były widoczne nawet przez duże bluzy. On jednak miał w dobie coś, co zaczęło mnie niebezpiecznie przyciągać.

- Chanyeol nie chowaj się... Wiemy, że nie jesteś tu z własnej woli, ale wypada się przywitać z pięknymi paniami. - Sehun zaśmiał się pod nosem, a dziewczyny niemal od razu posłały mu zalotne spojrzenie, co jednak nie zrobiło na nim większego wrażenia.

Niechętnie wyminął kolegów i skinieniem głowy przywitał się z nami. Miałam wrażenie, że na mnie nieco dłużej zawiesił spojrzenie. Towarzyszące temu uczucie było bardzo dziwne, nie wiedziałam czemu tak reaguję. Czy to przez jego zimne zachowanie, czy przez to, że pierwszy raz ktoś patrzył na mnie w ten sposób? Moja ciekawość wzrastała z sekundy na sekundę i jedyne o czym w tej chwili marzyłam, to bliższe poznanie tajemniczego chłopaka z burzą włosów schowaną pod czapką. Budził we mnie nieznane instynkty, a przecież tylko stał obok. Z letargu wybudziły mnie dziewczyny, wchodziliśmy właśnie do klubu. Niechętnie ruszyłam za całą grupką mając nadzieję, że szybko będę mogła opuścić to miejsce. Nie byłam typem imprezowiczki, zamiast pić w każdy weekend do nieprzytomności i tańczyć z nieznanymi facetami, wolałam czytać dobre książki.

Jak się okazało, naprawdę nie musieliśmy stać w kolejce. Gdy tylko zbliżyliśmy się do wejścia, wysoki ochroniarz posłał chłopakom coś, co miało wyglądać jak uśmiech i gestem zaprosił nas do środka. Nie obyło się bez niezadowolenia tłumu, który od dobrych kilkudziesięciu minut, stał w szeregu czekając na swoją kolej. Klub w środku wyglądał dla mnie dokładnie tak samo jak każdy inny - duży parkiet, rzędy loży pod ścianami i dość spory bar naprzeciwko wejścia. Wszędzie wirowały kolorowe światła laserów, odbijając się od wiszących na ścianach lustrach. Klimat był dość przytłaczający, a ostry bas drażniący uszy, tylko to pogarszał. Coraz bardziej żałowałam swojej decyzji... Zajęliśmy największą lożę w klubie, a ponieważ dziewczyny musiały być 'na wylocie', usadowiłam się w środku. Zdejmowałam z siebie kurtkę, niestety moja koordynacja ruchowa od zawsze była tragiczna, więc siedząca obok mnie osoba dostała rękawem w twarz. Ze skruchą obróciłam głowę i posłałam mojej ofierze przepraszające spojrzenie. Siedząca obok mnie osobą okazał się Junmyeon, nie wyglądał na złego, wręcz przeciwnie - miał dość rozbawiony wyraz twarzy. Nagle zaczął się przepychać obok chłopaków, i gdy stał już przy stoliku, zapytał nas, czy chcemy coś do picia. Gdy niemal wszyscy zgodnie zamówili shoty, ja poprosiłam jedynie o duży sok pomarańczowy.

Dziewczyny ruszyły na parkiet, wirowały do piosenek pozbawionych sensu i rytmu. Obserwowałam z kanapy jak świetnie się bawią, widziałam ich roześmiane twarze, widziałam jak nie przejmując się niczym tańczą najdziwniejsze układy. Zadziwiało mnie to, jak płynnie potrafiły się poruszać do utworów, które tak raniły uszy. Mało nie dostałam zawału gdy poczułam jak ktoś przysuwa się do mnie znacznie, tak, że teraz stykamy się ramionami.

- Ciebie też zmusili do przyjścia? - Chanyeol spojrzał na mnie spod grzywki po czym przeczesał włosy dłonią.

- T-tak... - To jedyne co udało mi się z siebie wydusić. Nie wiem co takiego sprawiało, że moje zachowanie przy wysokim chłopaku było tak dziwne.

Ten jedynie westchnął przeciągle i zaczął się rozglądać po klubie, prawdopodobnie w poszukiwaniu chłopaków. Ci jak na zawołanie, wyłonili się z tłumu okupującego bar i ostrożnie podeszli do naszego stolika z tacą pełną alkoholu. Podziękowałam za swój sok i oparłam się wygodnie o tył kanapy. Zaczęłam się przyglądać znajomym dziewczyn. Każdy z nich miał w sobie coś interesującego. Sehun ze swoją blond czupryną, powściągliwym spojrzeniem i postawą, wskazującą na wielką pewność ciebie. Wydawał się bardzo przyjazny, ale też nieufny. Junmyeon miał poważny wyraz twarzy, ale wystarczył jeden uśmiech, by wyglądał bardzo przyjacielsko i ciepło. Dość krótkie włosy widocznie rozjaśniał na lekki brąz, dodawały mu jednak uroku i charakteru. Był też Chanyeol. Nie mogłam o nim powiedzieć niemal nic, czego byłabym pewna. Zagadkowy wyraz twarzy, oczy niemal czarne, pełne tajemnicy, zamknięty w sobie outsider, który do wyjścia na zewnątrz był zmuszany przez kumpli. Nie wiem co mnie do niego tak ciągnęło.... Takie osoby powinno się omijać szerokim łukiem, chyba, że na siłę szuka się kłopotów.

Ja jednak nie potrafiłam oderwać od niego wzroku... Mogłabym spędzić całe życie na podziwianiu ostrej linii żuchwy, delikatnie zarysowanych kości policzkowych... Mogłabym zatonąć w jego tęczówkach, w których w tej chwili tańczyły odbijające się światłą klubowych laserów. Chciałam wiedzieć jak to jest, czuć jego silne ramiona wokół siebie, poznać strukturę jego dużych dłoni i pełnych ust. Pragnęłam go, niezaprzeczalnie wzbudzał we mnie pożądanie, które starałam się tłumić... Musiałam uciec od tego uczucia, nie mogłam dać ponieść się chwili. Chciałam zapanować nad rosnącą chęcią zaciągnięcia go na zaplecze i choć wiedziałam, że nie będzie to proste, postanowiłam nie dać się pragnieniom.

Była już niemal północ. Nie mogąc dłużej wysiedzieć obok Chanyeola, dałam namówić się dziewczynom na taniec. Powlekłam się za nimi na parkiet i mimo braku alkoholu we krwi, dałam ponieść się muzyce. Miałam wrażenie, że DJ wreszcie postanowił zagrać coś lepszego i przestał wałkować w koło tamtą sieczkę, od której moje uszy niemal więdły. Delikatnie kołysałam się w takt basów, całkowicie pochłonęła mnie sytuacja. Nawet nie zauważyłam, kiedy dziewczyny zniknęły w tłumie, zapewne z jakimiś napalonymi chłopaczkami. Zostałam sama, ale w tamtej chwili nie przeszkadzało mi to. Lawirowałam między parami, było świetnie. Wszystko wokół wirowało.

Nagle poczułam czyjeś dłonie spoczywające na moich biodrach. Dopadł mnie mocny zapach alkoholu przez który zahuczało mi w głowie.

- Cześć śliczna. - Chrapliwy głos zabrzmiał obok mnie powodując nieprzyjemne dreszcze. - Może zatańczysz ze mną jednego?

Obracając się pokiwałam głową. Wiedziałam, że jeśli mu odmówię zrobi się natarczywy, dlatego wolałam przeboleć z nim jedną piosenkę licząc w duchu, że potem się odczepi. Wszystko było by dobrze, mój nieszczęsny partner nawet po pijaku dość sprawnie poruszał się po parkiecie, gdyby nie jego dłonie... Z sekundy na sekundę zjeżdżały coraz niżej, wzdłuż moich pleców i choć co chwilkę poprawiałam ręce natręta, ten nie dawał za wygraną. Miarka się przebrała gdy mężczyzna złapał mnie za pośladek. Oparłam dłonie na jego torsie i starałam się osunąć, ale jego uścisk stawał się coraz mocniejszy.

- Puść mnie w tej chwili! - Nikt na około nawet nie zwracał na nas uwagi. - Jesteś pijany! Zostaw mnie!

Szarpałam się z nim przez chwilę, a on zdawał się jakby nie słyszeć tego, co mówię i co rusz, znów zjeżdżał dłońmi zbyt nisko. Cieszyłam się, że nie miałam na sobie tak kusych sukienek jak niemal wszystkie dziewczyny w klubie. Było to jednak małe pocieszenie, patrząc na lekko już chwiejącego się mężczyznę zaczynałam coraz bardziej się denerwować... Przymknęłam oczy chcąc odciąć się od otaczającej mnie sytuacji. I nagle wszystko się zatrzymało, już nie 'tańczyłam' z natrętem, który w tej chwili stał kilka metrów ode mnie z wyraźnie zbolałą miną. Ze zdziwieniem obserwowałam go przez chwilkę, lecz moją uwagę przykuł ktoś inny stojący teraz przede mną.

- Odbijamy?

Zaskoczona, zarzuciłam ręce na szyję Chanyeola i posłałam mu delikatny, niepewny uśmiech. On złapał mnie pewnie w tali i przyciągnął do siebie. Jak na zawołanie z głośników popłynęła jakaś wolniejsza melodia, a parkiet momentalnie zapełniły zakochane, wtulone w siebie pary. Spojrzałam w górę, różnica wzrostów między mną a chłopakiem była dość duża. Jego czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie z wyraźnym zaciekawieniem, teraz, gdy mogłam się im lepiej przyjrzeć, widziałam w nich niesamowite ciepło. To tylko wzmogło moje uczucia... Lekko speszona odwróciłam wzrok, nie mogłam znieść tego świdrującego spojrzenia, któremu towarzyszył zadziorny uśmiech. Wtuliłam twarz w jego ramię kryjąc zawstydzenie, nie mogłam uwierzyć w to, z jaką łatwością wzbudza we mnie przeróżne uczucia. Tańczyliśmy tak przez chwilę, gdy nagle Chanyeol obrócił mnie do niego plecami. Opierałam się teraz o jego umięśniony tors, czułam jak robi mi się gorąco gdy poczułam jego oddech na szyi. Gdy przejechał ustami po moim uchu, mimowolnie się spięłam. Wszystkie moje mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa i gdyby nie silne ramiona chłopaka, już dawno leżałabym na parkiecie.

- Następnym razem... - Jego niski głos powodował dreszcze na całym moim ciele. - ... Nie wychodź na parkiet beze mnie...

Musiałam w tej chwili zobaczyć jego wyraz twarzy. Obróciłam się do niego przodem, nasze twarze dzieliło kilka centymetrów, był tak blisko. Poczułam jak delikatnie zakłada mi kosmyk włosów za ucho. Byłam pewna, że wszystko czego dziś pragnę, to on. Chcę go całego.

Nie potrafiłam racjonalnie wytłumaczyć swojego zachowania, to nie było do mnie podobne. Każdą decyzję zazwyczaj musiałam dobrze przemyśleć. Wyobrażałam sobie wiele alternatywnych skutków moich wyborów, brałam pod uwagę wszelkie 'za' i 'przeciw'. Nie podejmowałam pochopnych decyzji, wiedziałam, że zazwyczaj kończy się to dla mnie źle. Dlaczego więc i wtedy nie mogłam myśleć racjonalnie i dałam się ponieść chwili? Dlaczego nie zastanowiłam się dwa razy i tak po prostu zaakceptowałam wszelkie możliwe konsekwencje?

Jedyne o czym w tej chwili mogłam myśleć, to usta Chanyeola, które dosłownie przed chwilą dotknęły moich. Wszystko na około się rozmyło, jakby przestało istnieć, a ja nieśmiało zaczęłam oddawać pocałunki. Wszystko we mnie zawrzało, wszystkie uczucia tłumione do tej pory dały o sobie znać wybuchając w jednej chwili. Jego wargi były dokładnie takie, jak sobie wyobrażałam - pełne i delikatne. W żadnym stopniu nie był natarczywy, było wręcz idealnie. Mimo wszystko czułam w tym pocałunku wielkie pożądanie i nie mogąc nad sobą zapanować, wplotłam palce w bujne włosy chłopaka i przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej. On też pochwycił mnie mocniej i zmniejszył dzielącą nasz odległość do minimum. Oboje daliśmy się ponieść chwili.

Gdy niechętnie się od niego oderwałam, spojrzałam znów w jego piękne oczy. Uśmiech nie schodził mu z twarzy i mogę przysiąc, że był to najpiękniejszy widok na świecie.

- Wyjdźmy stąd. - Chanyeol nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha. - Za dużo tu ludzi.

Zdrowy rozsądek co chwilę podsyłał mi sygnały, które jednoznacznie mówiły, że powinnam odmówić. Ja jednak nie potrafiłam zrezygnować z choć jednej minuty spędzonej z nim.

- Tak. Zdecydowanie za dużo ludzi...

Gdy poczułam jak nasze palce splatają się w silny uścisk, mój żołądek zrobił fikołka a ciało mimowolnie przeszedł przyjemny dreszcz. Przy naszym stoliku nie było nikogo, zabrałam kurtkę i nie fatygując się by dać znać pozostałym, przepchnęliśmy się przez zatłoczony klub odnajdując wyjście. Chłodne letnie powietrze uderzyło w moje rozgrzane ciało, policzki piekły mnie niemiłosiernie i znając mnie, miały kolor bardziej intensywny niż różowe drinki pite przez koleżanki. Ruszyliśmy oświetlonymi delikatnie chodnikami w głąb miasta, godzina była wciąż młoda, a my mieliśmy masę pomysłów na spędzenie tej sierpniowej nocy. Przez prawie dwie godziny szwendaliśmy się po opustoszałych uliczkach, śmiejąc się wniebogłosy i wygłupiając. Gdy wreszcie zaczęło robić się nam zimno, a zmęczenie powoli nas dopadało, Chan zaproponował, że odprowadzi mnie do domu.

- Więc mówisz, że dziewczyny znasz z zajęć? - Pokiwałam głową otwierając drzwi do kamienicy. - Jak cię pierwszy raz zobaczyłem, to zastanawiałem się skąd cię wytrzasnęły.

Posłałam mu gromiące spojrzenie, jednak widząc jego rozbawioną twarz, sama zaśmiałam się cicho kręcąc przy tym głową. Powoli zaczęliśmy wspinać się na 3 piętro, co szło nam dość topornie. Chan każde półpiętro wykorzystywał do tego, by skraść mi całusa, co swoją drogą wywoływało u mnie masę uczuć. Gdy znaleźliśmy się przed drzwiami do mojego małego królestwa, spojrzałam na chłopaka spod rzęs. Wiercił we mnie dziurę swoimi pięknymi oczami przez co czułam, jakbym się roztapiała. Oparłam się plecami o drzwi, bojąc się, że z natłoku uczuć zaraz stracę kontrolę nad nogami. Przygryzłam lekko dolną wargę, gdy Chan oparł dłoń o zimne drewno, tuż obok mojej twarzy. Pożądanie znów przejęło nade mną władzę, ale wiedziałam, że jutro niczego nie będę żałować.

- To... Może wejdziesz do środka?

~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro