Rozdział 9
Baekhyun zagroził, że nie weźmie Sehuna ponownie do firmy, jeśli będzie robił sceny. Spotkanie z Chanyeolem było dość niezręczne. Nie potrzebował dodatkowego napięcia. Próba uczynienia go zazdrosnym brzmiało dziecinnie i bezsensownie. Gdyby Chanyeol nie dbał o to, Sehun trzymałby go za rękę, by niczego nie zmienić. Bał się, że Chanyeol odkrył, że powiedział Sehunowi jego sekrety, na podstawie komentarza: Słyszałem o tobie wspaniałe rzeczy. Nie, żeby się tego obawiał. Po prostu nie chciał dodawać więcej zmartwień Chanyeolowi. Pomimo tego, co się stało, nie mógł się zmusić do nienawiści swojego idola lub pragnienia, żeby coś złego mu się stało.
Następnego dnia Baekhyun został poproszony przez swojego trenera śpiewu, by został po północy. Zamierzał następnego dnia zaśpiewać dla wysokiej rangi, w tym słynnego Song Minjuna, założyciela i prezesa firmy. Nie wiedział dlaczego i był zbyt nieśmiały, żeby o to zapytać. Jego trener dał mu bardzo ambitną piosenkę Really I don't know napisaną przez Jo Kwanwoo. Nie przyjmował żadnych skarg na to, że nie czuje się dobrze z tak wysokim tonem.
Pod koniec, myślał, że jego głowa eksploduje, zarówno z powodu wysokich tonów, jak i niekończących się uwag jego trenera. Był tak zmęczony, że nie zdarzył zapytać go, kiedy jego menadżer wysłał mu wiadomość. Miał go zawieść ktoś inny niż do tej pory, napisał również opis i numer rejestracyjny samochodu. Być może firma posiadała więcej kierowców niż myślał. Cokolwiek. Nie obchodziło go to tak długo, dopóki ktoś nie odwiezie go pod dom.
Czarny samochód czekał na zewnątrz budynku, a Baekhyun wszedł do niego bez zastanowienia. Radio było włączone, ale nikogo nie było w środku. Baekhyun sprawdzał swoje powodomienia w telefonie, gdy czekał. Po minucie drzwi od strony kierowcy odtworzyły się, a Baekhyun spojrzał w tamtym kierunku. Jego serce zatrzymało się, gdy zobaczył, kim jest owa osoba.
- Cześć. - Powiedział Chanyeol. Odpalił samochód i odjechał, zanim Baekhyun zdołałby otworzyć usta.
- Chanyeol?! Czemu tu jesteś..? - Zapytał Baekhyun, otwierając szerzej oczy.
- Jestem twoim kierowcą. - Powiedział idol z uśmiechem, wyraźnie zadowolony. Porwanie Baekhyuna było bardzo proste do zorganizowania.
- Co?!
- Nie wyskakuj z samochodu!
- Myślisz, że zwariowałem?
- Nie, ale tylko mówię na wszelki wypadek.
Baekhyun wpatrywał się w niego przez chwilę, a serce biło mu szybciej. Odwrócił twarz w stronę do okna, zaciskając dłonie na telefonie i siedząc że sztywnymi ramionami w oczekiwaniu. Czuł się źle. Baekhyun nie tego chciał. Z pewnością Chanyeol był podejrzliwy wobec Sehuna, więc Baekhyun miałby teraz wygląd na ten do słuchania.
- Tak. - Odchrząknął Chanyeol. - Dostałeś się do Golden Light. Gratuluję.
- Dzięki... - Wyszeptał Baekhyun, wciąż wpatrując się w okno.
- Jak leci?
- Dobrze, tak myślę...
- Już cię to przerasta? - W głosie Chanyeola można by usłyszeć nutę niepokoju. - Sprawia, że zostajesz do rana.
- Chanyeol, czego chcesz? - Zapytał Baekhyun. Chłopiec mógł przyznać, że ta rozmowa zaczynała go niepokoić.
- Cóż... - Chanyeol odwrócił wzrok, próbując uporządkować myśli.
Nie był w stanie spać poprzedniej nocy. Początkowo odmawiał ciężkiego uczucia w jego klatce piersiowej, obecnego od czasu, kiedy zobaczył Baekhyuna w windzie. Ale uczucie nie znikło. Dlaczego był tak zły na Baekhyuna? Zastanawiał się, odbracając się niespokojnie, co chwilę na swoim łóżku. Dlaczego jego serce, za każdym razem czuło ulgę, gdy go o nim myślał? Nie rozmawiali od kilku tygodni. Chanyeol był tym, który go odepchnął.
Szczerze mówiąc był zaskoczony i zraniony, ale Baekhyun nigdy nie próbował się z nim skontaktować, po tym co się stało.
Czy Baekhyun w ogóle się tym przejął?
Umierał w środku, a Baekhyun kontynuował swoje życie, jakby nigdy nic złego się nie stało. Poszedł na przesłuchanie i spędzał czas ze swoim byłym zachwytem. To było w porządku. To wszystko wina Chanyeola. Odepchnął na bok najbliższego przyjaciela, jakiego kiedykolwiek miał, aby zachować swój idealny wizerunek i nienaruszone kłamstwo.
Chanyeol był dżentelmenem. Mil talent, pieniądze i udaną karierę. Fani z całego świata wykrzykiwali jego imię, co sił w płucach. Spędzał czas ze swoją piękną dziewczyną lub z jego wspaniałymi współpracownikami. Nie pił. Nie palił. Był szczęśliwy, pisząc hity bez wysiłku. Jego jedyne 'wady' uczyniły go dziwacznym i kochającym. Szanował swoich przyłożonych i nigdy nie sprzeciwiał się swojej firmie, która była tak sprawiedliwa, jak tylko mogła być.
Osoba mająca tak wiele nie miała żadnego powodu, by czuć tylko dumę, radość i nieco więcej ponad życie.
Idol Chanyeol mocno ścisnął gardło zwykłego Chanyeola. Dusił się.
Idol Chanyeol go tym zabiję, jeśli zwykły Chanyeol tego nie powstrzyma.
I miał to utrzymać przez wiele lat aż by się nie zestarzał - do bycia idolem. A potem obejrzał się i zobaczył wielką dziurę, którą była jego młodość.
Chyba że...
& Ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy, wyjaśniłeś, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Dlaczego teraz to robisz? Potrzebujesz czegoś? - Zapytał cicho Baekhyun.
- Nie! Cóż, w pewnym sensie, tak, potrzebuję czegoś.
Baekhyun odwrócił głowę i spojrzał na Chanyeola. Było tyle rzeczy, które chciał mu powiedzieć po tym wieczorze. Nie oczekiwał drugie szany. Nie mógł powstrzymać się od powtórki w jego głowie, tego co powinien powiedzieć. W tym momencie było to niemal wyuczone przemówienie.
Wziął głęboki oddech. - Słuchaj, Chanyeol, powiedziałem ci, że odkąd skończyłem czternaście lat, zacząłem znowu śpiewać, ponieważ twoja ciężka praca i pasją mnie zainspirowały. Poszedłem na przesyłanie do Golden Light, ponieważ moim marzeniem było być w tej samej firmie muzycznej co ty. Potem przyszedłeś do mnie i dałeś szansę. Ufałem ci. Włożyłem w to wszystko moje całe serce. Zachowywałeś się tak jakbyś się o mnie troszczył, a potem wykorzystałeś mnie i odtrąciłeś! Wiem, przyznaję, że to brzmi kiepsko, ale raznisz mnie. Sprawiłeś, że poczułem się bezwartościowy. Może spodziewałem się zbyt wiele od takiej gwiazdy jak ty, aby uznać, że osoba taka jak ja nie jest odnieść tego samego sukcesu.
- Baekhyun, przepraszam. - Powiedział powoli Chanyeol, patrząc na drogę. - Przepraszam, że powiedziałem wszystko, co padło z moich ust... Chciałem, żebyś trzymał się zdala ode mnie.
- Wiem. - Zachichotał Baekhyun.
- Nie z tego powodu, o którym myślisz. Martwię się o ciebie i ufam w stu procentach.
- Więc, dlaczego?
- Bo-
- Bo?
Chanyeol wiele razy pragnął powiedzieć Baekhyunowi wszystko, co czuł. Powiedzieć mu, jak bardzo kocha jego uśmiech i sposób, w jaki się jąkał, kiedy był zdenerwowany, i jego cierpliwość do nauki, i to jak niesamowity był. Przełknął ślinę. Zatrzymał samochód i spojrzał w oczy Baekhyuna.
- Kocham cię.
Dolna warga Baekhyuna lekko zadrżała. Przez chwilę milczał, nie mogąc przetworzyć dwóch prostych słów. Chanyeol nie mógł tego zniszczyć. Zachichotał niezgrabnie. - Jesteś poważny?
Wyższy pokręcił głową. - Myślałem, jeśli mnie znienawidzisz, było by to łatwiejsze dla nas obu. Cały ten randkowy skandal był ustawiony. Nie rozmawiałem z tą dziewczyną od lat, ale uświadomiłem sobie, że nie mogę swobodnie dokonywać własnych wyborów. Nigdy nie dałbym cię normalnego związku, zawsze musielibyśmy się ukrywać, a ty zasługujesz na coś lepszego.
- Chanyeol-
- Przepraszam, Baek. Przepraszam. Od tamtego wieczoru nienawidzę się każdego dnia. Proszę, wybacz mi. To nie było w porządku, nie miałem tego na myśli.
Baekhyun zaniemówił. Czuł ciepło w klatce piersiowej, nawet jeśli jego umysł był wątpliwy i kazał mu zachować ostrożność. Jego serce wierzyło Chanyeolowi. Chciał mu wierzyć.
- Umawiasz się z Sehunem, prawda? - Chanyeol spytał.
- Co? - Baekhyun powiedział zaskoczony jego pytaniem. - Nie! oczywiście, że nie.
- Naprawdę?
- Nie chodzimy, ale powiedziałem mu co zaszło między nimi. - Wyznał. - Próbował sprawić, żebyś był zazdrosny. - Baekhyun zachichotał. - Byłem na niego wściekły, ale zadziałało, teraz, kiedy o tym myślę. Zaraz po tym, następnego dnia, siedzisz tu przerażony. - Przewrócił oczami. - To rozczarowujące, że Sehun trzymał mnie za rękę, aby uświadomić sobie, że jesteś palantem.
Chanyeol zarumienił się. - Przepraszam. Ciągle jestem palantem. Wiesz lepiej niż ktokolwiek inny, jaki jestem Baeconie, a moje oczy będą patrzeć tylko na ciebie. Nie dbam już o to Byun Baekhyunnie. Jesteś moim światłem nadziei. Nie mogę cię opuścić.
- Baecon? - Baekhyun roześmiał się. - Czy to romantyczna metafora, czy też się ze mną drażnisz?
- Trochę z obu?
- Jesteś idiotą.
- Wiem, ale czy mogę być twoim idiotą?
Baekhyun potrząsnął głową nadal się śmiejąc. - Brzmi nieźle, ale co z Seohyun? A co z twoim menadżerem? A co z toimi fanami, twoją pracą? Czy odwrócisz się przeciwko nim tylko że względu na mnie?
- Nie wiem. Wiem tylko, że nie chce być daleko od ciebie, ale rozumiem, jeśli nie chcesz być zaangażowany w kogoś takiego jak ja.
Baekhyun wzruszył ramionami. - Nie mam nic przeciwko trzymaniu tego w sekrecie, na razie...
Oczy Chanyeola rozszerzyły się. - Czy to znaczy, że mi wybaczysz?
Młodszy rozważał to przez chwilę. Spojrzał na Chanyeola i przegryzł wargę. - Tak. - Mruknął nieśmiało.
Chanyeol odetchnął z ulgą. - Myślałem, że odmówisz, a ja będę musiał błagać na kolanach.
- Och, nie, wciąż musisz błagać na kolanach.
- Naprawdę?!
Baekhyun skinął głową. - Wybaczam ci, i nic nie powiem o tym, ale wciąż jesteś mi winien cały czas, kiedy płakałem za tobą i myślałem o tobie. Chcę być wezwany.
Chanyeol był zaskoczony jego prośbą, ale uśmiechnął się. - Wyzwanie przyjęte.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro