Rozdział 16
- Pan Song zrezygnował z pozycji prezesa? - Chanyeol miał ochotę klaskać. - Dobrze mu tak. - Zaśmiał się.
Junmyeon skinął głową. Baekhyun uśmiechnął się, chciał skomentować, ale wciąż był ostrożny wobec Junmyeona. Były menadżer, ze swoim garniturem i surową miną, przerażał go. Junmyeon przyszedł do nim do domu na kolację, twierdząc, że ma ekscytujące wieści od firmy.
- Golden Light chce dojść do jakiegoś porozumienia. - Powiedział Junmyeon. - Rada nie zgodziła się z pozwem. Cóż, nie, nie kłócą się o to, tylko nie podoba im się zachowanie fanów z innych krajów, w szczególności jak Kanada i USA. Wiesz, społeczna sprawiedliwość. Nie mogą kontrolować międzynarodowych mediów, tak jak robią tutaj. A także Kyungsoo... Staję się pionkiem. Chcą to zakończyć, zanim jeszcze bardziej zaszkodzą firmie.
- Jak myślisz czego oni chcą? - Zapytał Chanyeol.
- Prawdopodobnie wynegocjują sposób na zachowanie ciszy i potajemnego podpisu, dopóki twój kontrakt się nie skończy.
- Potajemnego podpisu?
- Tak. Nadal nie chcą gejowskiego artysty lub wydaję im się, że mają z tobą coś wspólnego. To nie byłoby korzystane na rynku azjatyckim. Firma chce pozostać neutralna i trzymać się z dala od tych politycznych spraw.
Chanyeol zmarszczył brwi. _ Pan Song obiecał mi, że sprawi, że zniknę.
- Nie zrobią tego. Prawdopodobnie podtrzymanie twojego podpisu przynosi im trochę pieniędzy, nieważne co wybierzesz.
- Kapitaliści.
- Oczywiście. Ale to jest lepsze, jeśli mnie o to pytasz.
Baekhyun przyglądał się Chanyeolowi z nadzieją. Oznaczałoby to pokój i wolność dla niego i jego chłopaka w normalnym związku. Lub przynajmniej tak normalne, jak może być randkowanie z gwiazdą. Nie będzie zemsty. Szkody, które zrobili, były już wystarczające.
- Czy jakiś praktykant przykuł już twoją uwagę? - Zapytał jawnie Chanyeol, kiedy skończyli posiłek.
Junmyeon uśmiechnął się. W jego oczach pojawił się cień smutku. - Nie. Nadal jestem zobowiązany do ciebie.
- Tęsknisz za mną?
- Mam zamiar zrezygnować, jak tylko to się skończy.
- Co? - Chanyeol automatycznie wyprostował się wyraźnie zaskoczony. Jego lekki ton zniknął. - Czemu?
Junmyeon westchnął i przeczesał dłonią włosy. - Nie jestem tak zły, jak myślisz, Chanyeol. To już nie jest w porządku. Nie chcę już nikogo więcej traktować jak ciebie, a traktowałem niespawiedliwie.
- To nie była twoja wina.
- Mimo to, przeoczyłem wiele rzeczy, zlekceważyłem twoje zdrowie i twoje dobre samopoczucie.
- Czasami kłóciliśmy się, ale nie było tak źle. Byłeś najlepszym menadżerem, jakiego miałem.
Baekhyun odwrócił wzrok, czując się nie na miejscu. Nigdy nie słyszał, żeby Chanyeol użył tak łagodnego brzmienia z kimkolwiek, kto nie był nim. Ani aktorami którzy musieli udawać, że zakochują się w filmach. To było coś innego. Był to ten sam ton, którego użył, by błagać go, by go nie wyrzucał. Był jak aksamit, miód i ogień zmieszane razem. Kto mógł się temu oprzeć?
Na policzkach Junmyeona pojawiły się lekkie rumieńce. Mężczyzna odchrząknął. - Nie bądź niedorzeczny.
- Byłeś dla mnie miły, nigdy nie podnosiłeś na mnie ręki, a ty ukrywałeś swój nałóg palenia i moją przydatność w towarzystwie. - Kontynuował Chanyeol. - To dziwne, że cię nie ma. Jesteś dla mnie jak wujek.
Były menadżer zmarszczył brwi. - Mam tylko trzydzieści lat.
- Straszy brat?
Pokiwał głową. - Lepiej. W każdym razie, twoim celem jest? Golden Light nie zamierza brać cię z powrotem.
- Wiem, że nie, ale myślałem o założeniu własnej wytwórni.
- Twoją własną?
- Możesz przyjść i nadal być moim menadżerem. Nie byłbym w stanie zapłacić ci tyle co oni, ale przynajmniej byłbyś w stanie pracować bez ich nacisku.
Junmyeon otworzył i zamknął usta, jakby walczył sam ze sobą. - Najpierw skończymy z tym. - Powiedział. - Potem porozmawiamy.
- Masz to jak w banku. - Chanyeol uśmiechnął się.
* * *
Posądowe porozumienie osiągnięto po dziesięciu wyczerpujących spotkaniach w ciągu dwóch tygodni. Pozwy zostały wycofane. Taeyeon zgodziła się wrócić do firmy, tak długo, jak pozwolą jej kontynuować Make Me Love You. Seohyun wysłała kwiaty do domu Chanyeola i wydała pobliczne przeprosiny za sfałszowanie romansu z nim. Baekhyun musiał spędzić wiele czasu samotnie, zamknięty w domu. Myślał, że zwariuje przez te dwa tygodnie.
- Przykro mi. - Powiedział Chanyeol, trzymając go w ramionach pewnej nocy. - Wynagrodze ci za to wszystko, Baek.
* * *
Chodzenie na spacer w środku zimy nie było najlepszym pomysłem Baekhyuna. Jednak jeśli by nie wyszedł, będzie miał załamanie psychiczne. Będąc w domu z Chanyeolem, tuląc się, całując, rozmawiając, kąpiąc się razem i górując - wszystko było cudowne, ale spędził kilka tygodni w domu, czasami sam, kiedy Chanyeol wychodził by zająć się legalnymi sprawami, wszystko dlatego, że idol był zbyt przestraszony, by pozwolić mu samemu opuszczać mieszkanie. Za każdym razem, gdy Baekhyun sugerował, że powinni gdzieś wyjść, Chanyeol nerwowo podszedł do blizn na szyji i odmawiał.
Gróźb przeciwko niemu nie zatrzymała się w najbliższym czasie. Nie wiedział, jak spierać się z Chanyeolem, kiedy miał rację. I rozumiał, że idol nigdy nie byłby w stanie wybaczyć sobie, gdyby coś mu się stało. Szczególnie czyny jego 'fani' znowu mu coś zrobili. Jednak nie chciał zostać uwięziony na zawsze.
Wcześniej Chanyeol wyjechał na spotkanie ze swoimi prawnikami. Zaproponowali, że odwiedzą do w domu, ale Chanyeol nie chciał by obcy ludzie wchodzili z brudnymi butami do jego mieszkania. Jedną nieznajomą, którą tolerował, była nowa sprzątaczka, starsza kobieta, która co drogi dzień przychodziła robić pranie, myć podłogę, przynosiła artykuły spożywcze i gotowała.
Chanyeol powiedział, że będzie w domu na kolację. Baekhyun co chwilę się rozpraszał, kiedy robił jedno z ulubionych dań swojego chłopaka: kimchi i spaghetti. Kiedy skończył, wrócił do wpatrywania się w przestrzeń, znudzony myślami. Nie miał ochoty na granie, śpiewanie, oglądanie telewizji... Chciał wyjść, zobaczyć coś innego przez jakiś czas. Dlatego postanowił wybrać się na spacer po okolicy.
Miał na sobie jedną z zimowych kurtek Chanyeola, dużą czerwoną. Była ogromna nawet kiedy nosił ją Chanyeol. Była po prostu sukienką dla Baekhyuna. Na początku wszystko szło dobrze - okolica była cicha i piękna. Około pół godziny później zaczął padać śnieg.
Baekhyun odwrócił się. Za dwadzieścia minut byłby w domu, gdyby szedł bardzo szybko. Wiatr wiał mocno na jego twarz, która była tylko w połowie chroniona przez maskę.
Samochód Chanyeola był na podjeździe domu. O nie.
- BYUN BAEKHYUN! - Usłyszał ryk Chanyeola, gdy tylko chłopak przekroczył frontowe drzwi. Podszedł do niego szybko z gniewnym wyrazem twarzy. - Chcesz wyjaśnić gdzie byłeś?! Dzwoniłem do ciebie jak szalony!
- Myślałem, że wrócisz później.
- Skończyliśmy wcześniej. Gdzie byłeś?
- Chodziłem po okolicy... I zaczął padać śnieg, byłem na wpół biegnący. Nie miałem jak odebrać.
- Mówiłem ci, żebyś nigdzie nie wychodził! A co, jelsi ktoś wyśledził by mój adres?
Baekhyun westchnął. - Przepraszam. Szaleję, muszę zrobić sobie przerwę.
- Nie rób tego ponownie.
- Nie mogę tkwić wiecznie a domu!
Chanyeol pociągnął go do swojego ciała, by go objąć. - Nie mogę pozwolić, żeby coś złego ci się przytrafiło. - Dał mu lekki całus w usta. - Przy okazji, wyglądasz wyjątkowo uroczo w tej kurtce. Zbyt uroczo. I jesteś cały czerwony z zimna... - Uszczypnął młodszego w policzek.
Baekhyun zachichotał. - Jesteś głodny? Zrobiłem kolację. Idź wziąć prysznic i się ogrzej, a ja przygotuję wszystko.
- W porządku. - Posłał mu kolejnego przelotnego buziaka. - Zaraz wrócę.
* * *
- Ta-da! - Baekhyun roześmiał się radośnie, gdzy Chanyeol zszedł na dół. Przygasił światła, położył na stole świece i kwiaty. Jedzenie było podane na złotych talerzach, wraz z butelką wina z czerwoną wstążką. Był zadowolony ze zdziwienia Chanyeola.
- Skąd wziąłeś to wszystko?
- Zamówiłem wszytko online, zrelaksuj się.
- Wygląda niesamowicie. - Chanyeol uśmiechnął się.
Zrobili kilka zdjęć, zmagając się ze słabym światłem.
- Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś tak miłego. - Powiedział Chanyeol, kiedy usiedli do stołu. - Posiadanie chłopaka jest niesamowite.
Baekhyun zachichotał nieśmiało. - Nie byłem pewny czy to zorganizować, zapytałem nawet Sehuna, czy to zbyt tandetne... Powiedział, że to tylko to, że by mu się spodobało.
- Tak, to bardzo kiepskie, uwielbiam to.
Młodszy zarumienił się i spojrzał na swój talerz. - Cóż, kocham cię. - Szepnął.
Chanyeol roześmiał się. - Kiedy przestaniesz się wstydzić, mówiąc to?
- Nigdy, prawdopodobnie.
- Też cię kocham.
Baekhyun przegryzł wargę i uśmiechnął się, słysząc, jak Chanyeol mówił, że zrobiło mu się ciepło. - Nawiasem mówiąc, mam dobre wieści. Wyprowadzam się.
Starszy spojrzał w górę. - Co?!
- Rodzina mojego przyjaciela Mihyuna zaoferowała mi wolny pokój, jeśli będę opiekować się dziećmi ich drugiej córki.
- Naprawdę?
- Tak, myślę, że to świetna okazja.
- Widzę.
Chanyeol był dziwnie spokojny przez resztę kolacji. Nawiązania rozmowy przez Baekhyuna spotykały się jednym słowem. Był zły? To nie było tak, że zasugerował, że powinni zerwać. Chciał dać mu tylko przestrzeń.
Baekhyun zebrał puste talerze i ruszył do kuchni, by móc włożyć je do zlewu. Usłyszał za sobą kroki Chanyeola i nie zwracał na nie szczególnej uwagi, dopóki para ramion nie przytuliła go od tyłu. Talerze upadły z głośnym hukiem, po tym jak Baekhyun je rzucił.
- Baekhyun. - Wyszeptał Chanyeol w prost do ucha chłopaka.
- Hmm?
- Nigdzie nie idziesz.
Baekhyun spiął się. - Ale, Yeol-
Nie dano mu szansy na sformułowanie zdania. Chanyeol odwrócił go i przyłożył twarz do jego twarzy. Pocałował go. Jego wargi zawsze były pulchne i ciepłe, a język wygodnie wchodził do jego ust.
Chanyeol odsunął się i oparł czoło o te Baekhyuna. - Zostajesz tu ze mną!
Baekhyun westchnął. - Nie chcę być ciężarem.
- Nie jesteś. - Chanyeol zwalniał pocałunek, a jego dłonie jeździły po ciele Baekhyuna, pieszcząc każdą część. Dłonie zatrzymały się na jego biodrach. Pociągnął go do przodu, tak by ich krocza ocierały się o siebie.
Baekhyun sapnął. - Czy... Jesteś pewien..?
Przytaknął. Chanyeol posłał mu spojrzenie. To było intensywne, jakby był ofiarą, która miała zostać zjedzona. Nie słuchał niczego co mówił Baekhyuna, chyba, że dotyczyło to owej sytuacji. Chanyeol zaczął całować jego szyję. Mocno dotykał skóry, a jego ręce podniosły brzegi koszulki. Koszulka znikła, a Baekhyun zmęczył się szaleńczo, gdy Chanyeol wpatrywał się w swoją nagą klatką piersiową. Złapał jedną z jego rąk i zaczął całować nadgarstek z miłością, podnosząc rękę, aż jego usta znalazły się na niego kaltce. Wilgotność jego języka sprawiła, że Baekhyun się wzgryzł.
Przez te wszystkie dni, które spędzili razem, chłopcy nigdy nie posunęli się do niczego więcej. Było dużo całowania i intensywnego robienia, niekiedy unoszącymi się ubraniami tu i tam. Widzieli się siebie nawzajem, podczas kąpieli razem, ale to wyglądało inaczej niż do tej pory. Chanyeol nigdy nie patrzył na niego w ten sposób w łazience.
Pomysł zrobienia był tak przerażający, aż go podniecił. Udał Chanyeolowi i czuł się z nim komfortowo.
- Chanyeol... Czy ty chcesz robić to dzisiaj w nocy? - Zapytał chwiejnie.
- Jeśli tylko chcesz.
Baekhyun skinął głową. - Chcę.
* * *
- cztery miesiące później -
Trzech sędziów zasiadujących w panelu przesłuchań znajdowało się w różnych stanach nudy. Po prawej Sehun pisał na kartce należącej do Kyungsoo, nie zwracając uwagi na chłopca grającego melodię na gitarze. Obok niego Baekhyun wpatrujący się w pustkę. Chanyeol ziewnął.
W końcu chudy chłopiec skończył i spojrzał na nich wyczekująco.
- W porządku. - Powiedział Chanyeol. - Zawołaj następną osobę, dobrze?
Chłopiec wyraźnie się skrzywił. - W porządku... Dziękuję. - Powiedział nieśmiało. Wstał i szybko wyszedł z pokoju.
- Dziękuję bardzo za przybycie! Miłego dnia, poinformujemy cię o naszej decyzji! - Krzyknął Baekhyun i uderzył Chanyeola łokciem w bok.
- Po co to było?
- Odstraszacz naszych uczestników! Czy możesz po prostu udawać, że są dobrzy?
- Ale to byłoby kłamstwo. - Burknął Chanyeol. - Jestem głodny.
- Jesteś, koleś. - Powiedział Sehun.
- Nic nie powiedziałem.
- Dokładnie. To było tak zimne, że aż twoja twarz stała się przerażająca.
- Moja twarz jest przerażająca? - Chanyeol spojrzał na Baekhyuna, by rzucić okiem na Sehuna. - A co z twoją twarzą?
Drzwi otworzyły się, a przez nie wszedł Kyungsoo jedzący popcorn z paczki. - Jak idą przesłuchania? - Zapytał. Luhan podążył za nim. W rękach miał kilka butelek wody. Postawił je na stole sędziów.
- Rzuciłeś go? - Zapytał Luhan, zauważając Sehuna.
- Nie, jest przyjacielem Baekhyuna, jak zwykle wsadza nos w nie swoje sprawy. - Powiedział Chanyeol.
Lubań zignorował komentarz Chanyeola. - Jak masz na imię?
- Oh Sehun.
- Czy nie chciałbyś dołączyć do boysbandu?
- Huh?
- Powinieneś natychmiast go rzucić. - Luhan skierował wypowiedź do Baekhyuna. - Te wizualizacje...
Sehun uniusł brwi. - Wizualizacje?
- To znaczy, że jesteś przystojny. - Wyjaśnił Baekhyun, chwytając butelkę wody.
- Nie tylko przystojny! Mógłby być nawet modelem na wybiegu.
Sehun wyglądał na niezadowolonego. - Chyba dzięki za moim rodzicom za połączenie dobrych genów?
- Rzuć go. - Oczy Luhana lśniły z determinacją. - Wiem, o czym mówię.
Sehun wstał i podniósł ręce do siebie. - Chwila, chwila, posłuchaj, nie jestem piosenkarzem, ani tancerzem, ani...
- Wszytkiego można się nauczyć. Masz już Kyungsoo do śpiewania, a Jongina do tańca.
- Chyba tylko ja i Baekhyun o tym decydujemy. - Mruknął Chanyeol.
Luhan podszeł bliżej. Sehun wyglądał na trochę przestraszonego. - Twój wzrost jest idealny, twoja twarz jest idealna i jesteś przyjacielem.
- Uczę się, aby zostać nauczycielem!
- Co oznacza, że musisz być spokojny w rozmowach i kontaktach z młodymi ludźmi, świetnie!
Wysoki chłopak nie miał nic do powiedzenia. Kyungsoo i Baekhyun obserwowali go uważnie, jakby widzieli do po raz pierwszy.
- To prawda, Sehun. - Powiedział powoli Baekhyun. - Jak myślisz? Możesz spróbować i wyjść, jak ci się nie podoba.
- Ja-
- Dzień dobry!
Czwórka mężczyzn skierowała swoje głowy w stronę chłopaka, który właśnie wszedł, pamiętając, że została ostatnia osoba na przesłuchanie.
Oczy Baekhyuna rozszerzyły się. - Jongdae?!
Sehun również był zaskoczony. Kyungsoo i Luhan spojrzeli na siebie zdezorientowani. Chanyeol sprawił, że Baekhyun wyglądał na zaniepokojonego. Przybysz miał grube oprawione okulary, koszulę w kratę, czarne spodnie i wypolerowane buty. Jego uśmieszek kontrastował z jego doskonałą uczniowską aurą.
- Co tu robisz? - Zapytał Sehun.
- Mam zamiar śpiewać.
- Czekaj, co?! - Powiedział Baekhyun. - Nie możesz... Co ty...?! Jongdae, ja... Co!
- Mówi, że odwróciłeś się od niego. - Przetłumaczył Chanyeol. - A teraz pojawisz się cztery miesiące później bez wyjaśnienia?
Wyraz twarzy Jongdae stwardniał. - Trzymał to wszystko w sekrecie ode mnie. Myślałem, że mnie nie potrzebuje.
Baekhyun pokręcił głową.
- Bał się, że go odrzucisz. - Kontynuował Chanyeol.
- Ale powiedział Sehunowi, prawda? - Sapnął Jongdae. - Cokolwiek. Ja też mam sekrety, wiesz? Zawsze traktowałeś mnie tak, jakbym był doskonały, a ty zaś wadliwy, kiedy przez ten czas byłem zazdrosny o ciebie.
- Zazdrosny...? - Spytał lekko Baekhyun.
- Nie zależy ci na przejściu niekonwencjonalnej drogi, by spełnić swoje marzenia, bez względu na trudności, z którymi musisz się zmierzyć. - Jongdae westchnął, a jego wzrok padł na podłogę. - Ja tylko... Też chcę to robić.
- Naprawdę chcesz dołączyć do ich zespołu? - Zapytał Sehun.
Jongdae skinął głową.
- W takim razie. - Powiedział Chanyeol.
Jongdae uśmiechnął się, wziął głęboki oddech i zamknął oczy. Baekhyun spojrzał na niego. Jongdae nigdy w życiu nie śpiewał. O czym myślał? Miał powiedzieć nie? Jego przyjaciel zdjął okulary i zaczął śpiewać.
Czy słyszysz bicie mojego serca?
Zmęczony tym, że nigdy nie czuję się wystarczający.
Zamykam oczy i mówię sobie, że moje marzenia się spełnią.
Nie będzie więcej ciemności.
Kiedy uwierzysz w siebie, że jesteś niepowstrzymany.
Gdzie twoje przeznaczenie kłamię, tańcząc na ostrzach.
Podpalasz moje serce.
Nie zatrzymuj nas teraz, chwila prawdy.
Urodziliśmy się, by tworzyć historię.
Sprawimy, że tak się stanie, odwrócimy to.
Tak, tak, urodziliśmy się, żeby tworzyć historię.
Nastąpiła długa cisza, po tym, jak Jongdae przestał śpiewać.
- Co za niespodzianka! - Sehun przerwał ciszę.
Baekhyun był osłupiony. To byl jeden z najbardziej melodyjnych, dobrze brzmiących głosów, które dane było mu usłyszeć. Jego technika była prawdopodobnie lepsza niż Baekhyuna, Kyungsoo czy Chanyeola. Typowy Jongdae, będąc absurdalnie doskonały. - Od kiedy śpiewasz w ten sposób?
Jongdae wzruszył ramionami. - Kocham śpiewać.
- Nigdy mi nie powiedziałeś-
- Cóż, a ty nigdy nie powiedziałeś, że lubisz mężczyzn, prawda?
- Mamy go. - Kyungsoo wskazał na Jongdae. - I mamy tego faceta. - Tym razem wskazał na Sehuna. - To znaczy, że skończyliśmy z tymi cholernymi przesłuchaniami, prawda?
- Zaczekaj chwilę! - Krzyknął Sehun.
- Chyba tak. - Przerwał mu Chanyeol. - Będziemy razem co najmniej 7 lat, to blisko liczny poleconych przez Junmyeona i Yixinga.
- Dzięki Bogu. - Kyungsoo odetchnął z ulgą. - Witamy w EXO!
Chanyeol uniusł brwi. - EXO?
- Myślałem o tej nazwie wczoraj. Czy nie jest genialna? - Kyungsoo uśmiechnął się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro