Rozdział 3: Myśli
Antonio płakał jeszcze przez pół godziny z przerwami, Francis i Gilbert zostali przy nim przez jakiś czas
-Jak ja będę chodził do łazienki? Jak ja będę tańczył? Jak ja będę żył?- Antonio rozpaczał nad swoim losem, bał się, nie wiedział czego, ale bał się, płakał przez prawie cały ten czas
-Toni, spokojnie, pomożemy Ci- zaoferował blondyn
-Ale ja nie chcę od was pomocy!- wykrzyknął nadal płacząc- Nie po to zamieszkaliśmy razem! Zamieszkaliśmy razem, aby chodzić do lasu za naszym domem! Po to,aby spędzić razem więcej czasu!- kontynuował- Po to, aby urządzać nocowanie kiedy chcemy! I po to, aby korzystać z młodości, zanim pójdziemy w inne strony- przy ostatnim głos mu zaczął drzeć- Nie po to, abyście się mną zajmowali bo będę inwalidą- zrobiło mu się sucho w gardle, a i tak nie potrafił przestać płakać
Blondyn i albinos byli zszokowani wypowiedzią ich przyjaciela, nigdy nie widzieli go tak zrozpaczonego i nigdy nie spodziewali się, że kiedykolwiek zobaczą
-Toni, wszystko będzie dobrze
-Zostałem przypity do wózka inwalidzkiego na resztę życia, a TY mówisz, że wszystko będzie dobrze!? Nie Francis, nic nie będzie dobrze
-Mogłeś umrzeć!- krzyknął Francuz
-Wiesz co?! Wolałbym umrzeć, przynajmniej nie zatruwałbym wam życia!
-Nie zatruwasz nam życia!- zaoponował blondyn- Wszystko będzie dobrze! I nigdy więcej nie waż się tak mówić!- rozkazał
Gilbert nie wiedział co robić, dwóch jego przyjaciół się kłóciło, a on nie interweniował,bał się, że rozpęta jeszcze większą kłótnie
-Gdyby nie ja nie musielibyscie się martwić, nic nie będzie dobrze, spróbuj przeżyć wypadek w którym myślisz że umierasz i dowiedz się, że twoje pasję zostały ci odebrane przez ten wypadek,i będę tak mówić bo to moje życie!
Minęło parę minut zanim Francis i Antonio się uspokoili
-Lo siento
-Pardon,- rzekł najmłodszy z ich trójki- pójdę się przewietrzyć
Francuz wyszedł z pokoju, poszedł po kurtkę, ubrał się w nią i nareszcie był na świeżym powietrzu
-"Wszystko będzie dobrze"?! Serio, Francis?! Wszystko byłoby dobrze w przypadku zdartego kolana, albo chociaż złamania nóg, a nie sparaliżowania! Urgh, jak ja siebie nienawidzę!- łapał się za głowę prawie przy tym wyrywając włosy, był zły, nie na Toniego, nie na Gilberta, tylko na siebie
Poszedł w stronę boiska. Kto buduje boisko do piłki nożnej naprzeciw szpitala? Napewno ktoś, kto nie jest za mądry. Nagle poczuł jak zbliża się do niego piłka
-Huh, piłka do nogi?
-Proszę Pana, niech Pan poda mi tę piłkę!- krzyknął z drugiej strony dzieciak, na oko dziesięcioletni
-Poczekaj chwilkę!
Francis przeszedł na drugą stronę przez najbliższe pasy, podał dziesięciolatkowi piłkę, okazało się że ma na imię Alfred
-Proszę, Alfred, nie mów mi "Panie", mam siedemnaście lat, ile ty masz?
-Mam dziesięć, ale w lipcu będę miał jedenaście
-Oh, no proszę, ja też mam urodziny w lipcu
-No to pią- Alfred przerwał- albo żółwik
Francuz nie wiedział czemu przerwał i dlaczego chciał przybić żółwika zamiast piątki, ale przybił z nim żółwika
-Dlaczego tu jesteś?- zapytał Alfred
-Mój przyjaciel jest w szpitalu
-Co mu się stało?
-Był na miejscu dzisiejszego wypadku. Słyszałeś syreny albo widziałeś karetki?
Chłopiec kiwnął głową
-To właśnie w jednej z nich był prawdopodobnie transportowany
-Możesz go odwiedzać?
Tym razem to Francuz kiwnął głową
-To dlaczego nie jesteś u niego?- zastanawiał się Alfred
-Trochę się z nim pokłóciłem
-Z czego wynikła ta kłótnia?
-Mówiłem mu, że będzie dobrze, a on nie chciał mi wierzyć,- uśmiechnął się smutno- nie mam za go winić, w końcu to nie ja spędzę resztę życia na wózku inwalidzkim
Alfred zastanowił się przez chwilę
-Moja mama mówi, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
-Aaa, co to ma wspólnego z moją obecną sytuacją?- zdziwił się Francis
-Kiedy mój brat bliźniak skręcił kostkę i ja go nie potrafiłem zrozumieć, to czasami brałem jego kulę, i próbowałem chodzić jak on
-Mógłbyś jakoś bardziej rozwinąć swoją wypowiedź?
-Brałem jego kulę, aby zrozumieć jak się czuje i jak bardzo mu to przeszkadza
-Huh, ciekawe
Francis i Alfred usłyszeli jak trener Alfreda woła go, aby przestał rozmawiać i wracał na boisko
-Do zobaczenia!- krzyknął machając ręką i biegnąc w stronę boiska
-Bądź bohaterem swojej drużyny!-krzyknął za nim Francuz
-Będę! A ty bądź bohaterem dla swojego przyjaciela!
Francis zastanowił się przez chwilę
-Będę! Obiecuję!
Chłopiec pojawił się na boisku i zaczął grać ze swoją drużyną
-Wyrośnie na mądrego mężczyzne
******
Po wyjściu Francisa, Antonio trochę się uspokoił, ale nadal płakał
-Hermano?- zwrócił się do albinosa "Bracie" robili tak tylko, kiedy było naprawdę poważnie i jeden z nich bał się jak nigdy- Pomożesz mi?- zapytał
-Bruder,- przez chwilę nie wiedział co powiedzieć- oczywiście że Ci pomogę, w końcu od tego są- zawahał się przez chwilę- bracia
Obydwaj nie wiedzieli co do końca zrobić, więc zaczęli rozmawiać, o wszystkim i o niczym
-Gilbert?- zapytał nagle Hiszpan
-Słucham- odpowiedział
-Myślisz, że Francis jest na mnie zły? Tylko szczerze
-Może trochę, ale raczej bardziej na siebie, zresztą znasz go, wiesz jaki jest- odparł Niemiec
-Tak- przyznał Hiszpan
Zapadła niezręczna cisza, znowu postanowili porozmawiać o wszystkim i o niczym
-Tonio?- zapytał znikąd albinos
-Si?
-Jak się z tym czujesz?- Gilbert zauważył, że przyjaciel nie do końca zrozumiał pytanie- Z tym że będziesz musiał jeździć na wózku?
-Nie wiem,- szatynowi znowu zachciało się płakać- naprawdę nie wiem
Niemiec wiedział, że to aktualnie był jego czuły punkt, więc zamiast coś mówić po prostu podszedł do łóżka Hiszpana, oparł głowę Toniego o jego barki i go przytulił, zieolonooki odwzajemnił uścisk
Gilbert delikatnie gładził włosy Hiszpana, kiedy Toniemu zachciało się spać, albinos zaczął go lekko kołysać i ułożył go wygodnie kiedy już zasnął, szatyn trzymał jedną rękę czerwonookiego, aby poczuć się bezpieczniej
-Śpij dobrze
Wtedy ze spaceru wrócił Francis, trochę zdezorientowany tym co zobaczył
-I jak się czuje?- zapytał blondyn
-Dobrze,- odpowiedzial albinos- tylko trochę zmęczony- dodał- Jak ty się czujesz?
-Zdecydowanie lepiej- na jego twarzy wkradł się lekki uśmiech- A jak ty się czujesz?
-Załamany waszą dziecinną postawą- odpowiedział żartobliwie Niemiec
-No dobra, a tak szczerze?- wiedział że to nie była prawda, sam nie był lepszy
-Nawet dobrze- rzekł
Francis postanowił pójść do pokoju za tym w którym leży Antonio i sprawdzić czy jest tam coś ciekawego
Nie znalazł czegoś niespodziewanego, tylko rzeczy które można tam znaleźć, zauważył wózek inwalidzki i postanowił na nim usiąść
-Może przynajmniej połowicznie go zrozumiem
Usłyszał czyjeś kroki, tym kimś okazał się być Gilbert
-Dlaczego to robisz?- zapytał albinos opierając się o framugę drzwi
-Aby go lepiej zrozumieć- Francuz wiedział o co mu chodzi
-Kogo?
-Toniego,- odpowiedział blondyn zgodnie z prawdą- chcę wiedzieć jak może się czuć i jak bardzo może mu to przeszkadzać
-Zakładam że bardzo
-Tyle to i ja wiem
Czując się lekko niezręcznie, Niemiec przeszedł do innego tematu
-Niedaleko jest hotel,- powiedział- pójdę nas tam zameldować, zaopiekujesz się Tośkiem za mnie?
-Okej
-Zapytasz się lekarza ile musi tu zostać?
Francis skinął głową, sam chciał się dowiedzieć, poszedł do pokoju Hiszpana i usiadł obok jego łóżka
-Mhm,- szatyn zaczynał się budzić- Gil?
-Nie
-Fran?
-Tak
-Lo siento- przeprosił
-Nie przepraszaj,- odparł- nie masz za co, to ja muszę Cię przeprosić
-Za co?- spytał
-Nie pomyślałem o tym jak bym się czuł, gdyby odebrano mi moje pasję
-Prawdopodobnie gdyby mnie to nie spotkało, a któregoś z was to coś czuję, że też bym nie pomyślał
Uśmiech Francuza zbladł
-Nie martw się,- powiedział widząc minę przyjaciela- powoli przyzwyczajam się do tej myśli
Blondyn wiedział, że to naprawdę było powoli, jak żółw, przypomniał sobie jak w podstawówce mówili na Toniego "Żółwik"
Z rozmyślań wyrwał go doktor, który stanął w drzwiach
-Jak długo będę musiał tu jeszcze zostać?- zapytał Hiszpan, zaskakując przy tym doktora i Francisa
-Od dwóch tygodni do miesiąca- odpowiedział doktor
-Gdzie jest Gil?- tym razem skierował pytanie do blondyna, więc doktor postanowił opuścić pokój, właściwie jedyne co miał do przekazania to już przekazał
-Załatwia nam hotel- odpowiedział
-Będziecie przychodzić raz na jakiś czas?-zapytał z nutką zawahania
-Nawet codziennie- odpowiedział uśmiechając się przy tym
N/A
Trochę się w tym rozdziale wydarzyło, ale musiałam dać jakiś moment Tośkowi i Gilowi, bo Gil i Fran mieli w prologu, w poprzednim Fran i Tosiek trochę mieli, więc trzeba było dopełnić "krąg"
Ciekawostką na ten rozdział jest to, że nie przypadkowo Alfred rozmyślił się z piątki i zamienił ją na żółwika
Do zobaczenia w następnym rozdziale
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro