Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3: Myśli

Antonio płakał jeszcze przez pół godziny z przerwami, Francis i Gilbert zostali przy nim przez jakiś czas

-Jak ja będę chodził do łazienki? Jak ja będę tańczył? Jak ja będę żył?- Antonio rozpaczał nad swoim losem, bał się, nie wiedział czego, ale bał się, płakał przez prawie cały ten czas

-Toni, spokojnie, pomożemy Ci- zaoferował blondyn

-Ale ja nie chcę od was pomocy!- wykrzyknął nadal płacząc- Nie po to zamieszkaliśmy razem! Zamieszkaliśmy razem, aby chodzić do lasu za naszym domem! Po to,aby spędzić razem więcej czasu!- kontynuował- Po to, aby urządzać nocowanie kiedy chcemy! I po to, aby korzystać z młodości, zanim pójdziemy w inne strony- przy ostatnim głos mu zaczął drzeć- Nie po to, abyście się mną zajmowali bo będę inwalidą- zrobiło mu się sucho w gardle, a i tak nie potrafił przestać płakać

Blondyn i albinos byli zszokowani wypowiedzią ich przyjaciela, nigdy nie widzieli go tak zrozpaczonego i nigdy nie spodziewali się, że kiedykolwiek zobaczą

-Toni, wszystko będzie dobrze

-Zostałem przypity do wózka inwalidzkiego na resztę życia, a TY mówisz, że wszystko będzie dobrze!? Nie Francis, nic nie będzie dobrze

-Mogłeś umrzeć!- krzyknął Francuz

-Wiesz co?! Wolałbym umrzeć, przynajmniej nie zatruwałbym wam życia!

-Nie zatruwasz nam życia!- zaoponował blondyn- Wszystko będzie dobrze! I nigdy więcej nie waż się tak mówić!- rozkazał

Gilbert nie wiedział co robić, dwóch jego przyjaciół się kłóciło, a on nie interweniował,bał się, że rozpęta jeszcze większą kłótnie

-Gdyby nie ja nie musielibyscie się martwić, nic nie będzie dobrze, spróbuj przeżyć wypadek w którym myślisz że umierasz i dowiedz się, że twoje pasję zostały ci odebrane przez ten wypadek,i będę tak mówić bo to moje życie!

Minęło parę minut zanim Francis i Antonio się uspokoili

-Lo siento

-Pardon,- rzekł najmłodszy z ich trójki- pójdę się przewietrzyć

Francuz wyszedł z pokoju, poszedł po kurtkę, ubrał się w nią i nareszcie był na świeżym powietrzu

-"Wszystko będzie dobrze"?! Serio, Francis?! Wszystko byłoby dobrze w przypadku zdartego kolana, albo chociaż złamania nóg, a nie sparaliżowania! Urgh, jak ja siebie nienawidzę!- łapał się za głowę prawie przy tym wyrywając włosy, był zły, nie na Toniego, nie na Gilberta, tylko na siebie

Poszedł w stronę boiska. Kto buduje boisko do piłki nożnej naprzeciw szpitala? Napewno ktoś, kto nie jest za mądry. Nagle poczuł jak zbliża się do niego piłka

-Huh, piłka do nogi?

-Proszę Pana, niech Pan poda mi tę piłkę!- krzyknął z drugiej strony dzieciak, na oko dziesięcioletni

-Poczekaj chwilkę!

Francis przeszedł na drugą stronę przez najbliższe pasy, podał dziesięciolatkowi piłkę, okazało się że ma na imię Alfred

-Proszę, Alfred, nie mów mi "Panie", mam siedemnaście lat, ile ty masz?

-Mam dziesięć, ale w lipcu będę miał jedenaście

-Oh, no proszę, ja też mam urodziny w lipcu

-No to pią- Alfred przerwał- albo żółwik

Francuz nie wiedział czemu przerwał i dlaczego chciał przybić żółwika zamiast piątki, ale przybił z nim żółwika

-Dlaczego tu jesteś?- zapytał Alfred

-Mój przyjaciel jest w szpitalu

-Co mu się stało?

-Był na miejscu dzisiejszego wypadku. Słyszałeś syreny albo widziałeś karetki?

Chłopiec kiwnął głową

-To właśnie w jednej z nich był prawdopodobnie transportowany

-Możesz go odwiedzać?

Tym razem to Francuz kiwnął głową

-To dlaczego nie jesteś u niego?- zastanawiał się Alfred

-Trochę się z nim pokłóciłem

-Z czego wynikła ta kłótnia?

-Mówiłem mu, że będzie dobrze, a on nie chciał mi wierzyć,- uśmiechnął się smutno- nie mam za go winić, w końcu to nie ja spędzę resztę życia na wózku inwalidzkim

Alfred zastanowił się przez chwilę

-Moja mama mówi, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia

-Aaa, co to ma wspólnego z moją obecną sytuacją?- zdziwił się Francis

-Kiedy mój brat bliźniak skręcił kostkę i ja go nie potrafiłem zrozumieć, to czasami brałem jego kulę, i próbowałem chodzić jak on

-Mógłbyś jakoś bardziej rozwinąć swoją wypowiedź?

-Brałem jego kulę, aby zrozumieć jak się czuje i jak bardzo mu to przeszkadza

-Huh, ciekawe

Francis i Alfred usłyszeli jak trener Alfreda woła go, aby przestał rozmawiać i wracał na boisko

-Do zobaczenia!- krzyknął machając ręką i biegnąc w stronę boiska

-Bądź bohaterem swojej drużyny!-krzyknął za nim Francuz

-Będę! A ty bądź bohaterem dla swojego przyjaciela!

Francis zastanowił się przez chwilę

-Będę! Obiecuję!

Chłopiec pojawił się na boisku i zaczął grać ze swoją drużyną

-Wyrośnie na mądrego mężczyzne

******

Po wyjściu Francisa, Antonio trochę się uspokoił, ale nadal płakał

-Hermano?- zwrócił się do albinosa "Bracie" robili tak tylko, kiedy było naprawdę poważnie i jeden z nich bał się jak nigdy- Pomożesz mi?- zapytał

-Bruder,- przez chwilę nie wiedział co powiedzieć- oczywiście że Ci pomogę, w końcu od tego są- zawahał się przez chwilę- bracia

Obydwaj nie wiedzieli co do końca zrobić, więc zaczęli rozmawiać, o wszystkim i o niczym

-Gilbert?- zapytał nagle Hiszpan

-Słucham- odpowiedział

-Myślisz, że Francis jest na mnie zły? Tylko szczerze

-Może trochę, ale raczej bardziej na siebie, zresztą znasz go, wiesz jaki jest- odparł Niemiec

-Tak- przyznał Hiszpan

Zapadła niezręczna cisza, znowu postanowili porozmawiać o wszystkim i o niczym

-Tonio?- zapytał znikąd albinos

-Si?

-Jak się z tym czujesz?- Gilbert zauważył, że przyjaciel nie do końca zrozumiał pytanie- Z tym że będziesz musiał jeździć na wózku?

-Nie wiem,- szatynowi znowu zachciało się płakać- naprawdę nie wiem

Niemiec wiedział, że to aktualnie był jego czuły punkt, więc zamiast coś mówić po prostu podszedł do łóżka Hiszpana, oparł głowę Toniego o jego barki i go przytulił, zieolonooki odwzajemnił uścisk

Gilbert delikatnie gładził włosy Hiszpana, kiedy Toniemu zachciało się spać, albinos zaczął go lekko kołysać i ułożył go wygodnie kiedy już zasnął, szatyn trzymał jedną rękę czerwonookiego, aby poczuć się bezpieczniej

-Śpij dobrze

Wtedy ze spaceru wrócił Francis, trochę zdezorientowany tym co zobaczył

-I jak się czuje?- zapytał blondyn

-Dobrze,- odpowiedzial albinos- tylko trochę zmęczony- dodał- Jak ty się czujesz?

-Zdecydowanie lepiej- na jego twarzy wkradł się lekki uśmiech- A jak ty się czujesz?

-Załamany waszą dziecinną postawą- odpowiedział żartobliwie Niemiec

-No dobra, a tak szczerze?- wiedział że to nie była prawda, sam nie był lepszy

-Nawet dobrze- rzekł

Francis postanowił pójść do pokoju za tym w którym leży Antonio i sprawdzić czy jest tam coś ciekawego

Nie znalazł czegoś niespodziewanego, tylko rzeczy które można tam znaleźć, zauważył wózek inwalidzki i postanowił na nim usiąść

-Może przynajmniej połowicznie go zrozumiem

Usłyszał czyjeś kroki, tym kimś okazał się być Gilbert

-Dlaczego to robisz?- zapytał albinos opierając się o framugę drzwi

-Aby go lepiej zrozumieć- Francuz wiedział o co mu chodzi

-Kogo?

-Toniego,- odpowiedział blondyn zgodnie z prawdą- chcę wiedzieć jak może się czuć i jak bardzo może mu to przeszkadzać

-Zakładam że bardzo

-Tyle to i ja wiem

Czując się lekko niezręcznie, Niemiec przeszedł do innego tematu

-Niedaleko jest hotel,- powiedział- pójdę nas tam zameldować, zaopiekujesz się Tośkiem za mnie?

-Okej

-Zapytasz się lekarza ile musi tu zostać?

Francis skinął głową, sam chciał się dowiedzieć, poszedł do pokoju Hiszpana i usiadł obok jego łóżka

-Mhm,- szatyn zaczynał się budzić- Gil?

-Nie

-Fran?

-Tak

-Lo siento- przeprosił

-Nie przepraszaj,- odparł- nie masz za co, to ja muszę Cię przeprosić

-Za co?- spytał

-Nie pomyślałem o tym jak bym się czuł, gdyby odebrano mi moje pasję

-Prawdopodobnie gdyby mnie to nie spotkało, a któregoś z was to coś czuję, że też bym nie pomyślał

Uśmiech Francuza zbladł

-Nie martw się,- powiedział widząc minę przyjaciela- powoli przyzwyczajam się do tej myśli

Blondyn wiedział, że to naprawdę było powoli, jak żółw, przypomniał sobie jak w podstawówce mówili na Toniego "Żółwik"

Z rozmyślań wyrwał go doktor, który stanął w drzwiach

-Jak długo będę musiał tu jeszcze zostać?- zapytał Hiszpan, zaskakując przy tym doktora i Francisa

-Od dwóch tygodni do miesiąca- odpowiedział doktor

-Gdzie jest Gil?- tym razem skierował pytanie do blondyna, więc doktor postanowił opuścić pokój, właściwie jedyne co miał do przekazania to już przekazał

-Załatwia nam hotel- odpowiedział

-Będziecie przychodzić raz na jakiś czas?-zapytał z nutką zawahania

-Nawet codziennie- odpowiedział uśmiechając się przy tym

N/A

Trochę się w tym rozdziale wydarzyło, ale musiałam dać jakiś moment Tośkowi i Gilowi, bo Gil i Fran mieli w prologu, w poprzednim Fran i Tosiek trochę mieli, więc trzeba było dopełnić "krąg"

Ciekawostką na ten rozdział jest to, że nie przypadkowo Alfred rozmyślił się z piątki i zamienił ją na żółwika

Do zobaczenia w następnym rozdziale

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro