władca
sam nie pamięta
kiedy się narodził
płynie leniwie
jakby od niechcenia
zwalnia na przekór
dłuży się bez celu
w niewłaściwej zawsze
przyspiesza chwili
wbija bez wahania
miecz, co dzierży w dłoni
ślady pozostawia
blizny, krwawe plamy
najpotężniejszych
niszczy bez wysiłku
z powierzchni Ziemi
zmiata małym palcem
gładkość marszczy,
a piękno oszpeca
życie zabija
bez mrugnięcia okiem
drobiny piasku
od maku oddziela
pył marny zdmucha
z zakurzonych światów
łza nie popłynie
kamiennym policzkiem
usta zaciśnięte
słów nie wypowiedzą
rządzi bezkresem
chociaż nie istnieje
władca możliwości
król wiecznie cichy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro