Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Witamy w (nie)bie!

Słońce już dawno skryło się za horyzontem przygotowując tym samym Koreę do snu. Powietrze było chłodne ale będąc na zewnątrz ciężko było to odczuć za sprawą wiatru, a raczej jego braku. 

Dwie dziewczyny, otoczone kilkoma ochroniarzami, stały na lotnisku. wokół nich panowała niezręczna cisz i chociaż blondynka bardzo chciała ją przerwać i chociaż w najmniejszym stopniu nawiązać kontakt z młodszą, to widząc jej ostre spojrzenie i zaciśniętą szczękę najzwyczajniej w świecie bała się odezwać. Wydawało jej się że brunetka nie ma najmniejszej ochoty przebywać w jej towarzystwie a możliwość spędzenia wspólnie wakacji na tropikalnych wyspach traktuje jak naj okropniejszą karę za wszystkie swoje drobne przewinienia. I miała po części rację bo Jisoo rzeczywiście niezbyt odpowiadało towarzystwo idolki, a zwłaszcza tych wszystkich ochroniarzy którzy nie odstępowali ich nawet na krok, ale podróż na tropiki? to brzmiało dla niej jak spełnienie marzeń. Nawet z tą denerwującą i, jej zdaniem, zdzirowatą dziewczyną mogłaby spędzić te dwa miesiące bez problemu bo w końcu kto kazał im się lubić i trzymać za rączki, gdyby nie ci uciążliwi ochroniarze. Przeklinając siebie w myślach stwierdziła że będzie musiała później poprosić o to żeby chociaż do kibla za nią nie łazili.

Kim z podziwem spojrzała na sporych rozmiarów, ładnie zaprojektowany odrzutowiec. Jasne, spodziewała się że z kasą jaką posiada gwiazda nie będą podróżowały byle czym, jednak spodziewała się czegoś... Mniej krzykliwego.  Mężczyźni w czarnych garniakach upewnili się raz jeszcze czy wszystko jest tak jak powinno być i oddalili się pośpiesznie wsiadając do, wcześniej przygotowanych, czarnych samochodów.

- Um, oni nie lecą z nami? - zapytała Jisoo zachrypniętym, przez zbyt długi czas milczenia, głosem.

- Nie - uśmiechnęła się niepewnie. - Nawet ja czułabym się niezręcznie jeśli ochroniarze łazili by za mną krok w krok a co dopiero ty... No więc wybłagałam menadżera żebyśmy mogły spędzić te miesiące tylko we dwie. W końcu to miały być odprężające wakacje, prawda?

Czarnowłosa chciała coś powiedzieć, jednak przerwał jej głośny stukot obcasów. Obie dziewczyny spojrzały w stronę skąd dochodził odgłos. Z zza rogu wyłoniła się wysoka, szczupła dziewczyna o długich, złocistych włosach i niebieskich oczach. Jisoo mogłaby przysiąc że nowo przybyła nie jest Koreanką. Nie przypominał ona bowiem Azjatki w najmniejszym stopniu, jej urodę można było bardziej porównać do europejskiej czy amerykańskiej.

- Oh, więc widzę że przysłali właśnie ciebie, Suzy - westchnęła blondynka i podrapała się niezręcznie po karku. - A to przypadkiem nie Soojin miała nam towarzyszyć?

- Tak Lisa, ciebie też miło widzieć - mruknęła i zmierzyła wzrokiem młodą Kim. - To prawda, Soojin miała z wami lecieć ale biedactwo rozchorowała się na godzinę przed wylotem. Więc to ona jest tą pokraką która spędzi z tobą wakacje?

- Ejejej, uważaj na słowa, Barbie - warknęła Kim i widząc jak obrażana wściekle się czerwieni posłała jej wyzywające spojrzenie.

- Może zamiast się kłócić wsiądziemy już do samolotu? - zaproponowała nieśmiało Tajka.

Obie dziewczyny pokiwały głową i niechętnie wspięły się po schodkach prowadzących do maszyny. Za nimi wmaszerowała Lisa i z zadowoleniem wypisanym na twarzy walnęła się na niewielką kanapę ustawioną w rogu odrzutowca.
(a/n: przypominam że jest to mały, prywatny odrzutowiec więc nie wygląda jak typowy samolot)

Jisoo spojrzała na nią niepewnie po czym zajęła drugą kanapę usytuowaną z dala od blondynki.

- Jisoo? Czemu siadasz tak daleko? Chodź tu do mnie.

- Myślę że tu zniosę tą podróż lepiej.

- No okej... Co prawda myślałam że nie zbyt polubiłyście się z Suzy ale skoro chcesz siedzieć obok niej to trudno - prychnęła i odwróciła głowę w stronę okna. Czy była zazdrosna?

Cholernie.

- Co?! To jest miejsce tej barbie?! - wykrzyczała przerażona i prędko podbiegła do Lisy, która widząc to nieznacznie podniosła kąciki ust.

- Wypraszam to sobie! - usłyszały stłumiony krzyk długonogiej stewardesy, która już po chwili dumnie wkroczyła do pomieszczenia i usiadła na wolnej kanapie.

- Czy ona naprawdę musi tu z nami być? - szepnęła nieśmiało czarnowłosa.

- Niestety - cukierkowy oddech starszej uderzył w jej nozdrza.

Jisoo westchnęła i zajęła się przeglądaniem przypadkowego magazynu wziętego ze stolika stojącego przed nimi.

Przekartkowała go jednak nie znalazłszy w nim nic wartego uwagi, odłożyła go na miejsce.

Usłyszała stukot obcasów i zobaczyła nad sobą wypudrowaną twarz tej okropnej baby.

- Kim. Zapnij pasy, niedługo startujemy - rzuciła od niechcenia. - Ty Lisiu też. I jakbyś czegokolwiek potzrebowała to mów!

Koreanka skrzywiła się na jej przesłodzony i fałszywy ton jakim zwracała się do Lisy. Czy to tylko dlatego że idolka jest znana i bogata? A może jest ona w niej zakochana? Jisoo sama nie wiedziała co ma o tym myśleć ale na pewno nie podobała jej się wizja ich wspólnego lotu.

- Halo, Zienia do Jisoo - ręka Tajki machająca przed jej twarzą wyrwała ją z zamyślenia.

- Hm?

- Pytałem czy nie masz ochoty na ciasteczko. Sama piekłam! - wyszczerzyła się i podsunęła w jej stronę pudełeczko wypełnione naprawdę atrakcyjnie wyglądającymi wypiekami.

Tak

- Nie.

- Oh... W porządku, zjem sama - uśmiechnęła się ale w jej oczach można było ujrzeć smutek.

I Kim sama nie wiedziała czy zrobiło jej się zwyczajnie żal dziewczyny która naprawdę starała się z nią zaprzyjaźnić, czy miała ochotę na ciasteczka, ale w chwili gdy idolka wzięła do ręki ciasteczko i podniosła rękę do swoich ust, Jisoo szybko przybliżyła swoją twarz do jej i sama zjadła to ciasteczko. Zarumieniła się i żeby starsza nie zauważyła czerwonych wypieków na jej twarzy szybko się odwróciła i zaczęła intensywnie chrupać jedzenie.

Chyba zbyt intensywnie, sądząc po śmiechu Lisy.

- I jak? Smakują ci?

- Czułam w nich spaleniznę - zachichotała. - Ale nie jest tak źle. Za długo trzymałaś je w piekarniku, stąd ten posmak.

- Woah, zapamiętam na przyszłość. Lubisz gotować?

- Uwielbiam. Kiedyś chciałam nawet otworzyć własną restaurację ale nigdy nie miałam na to czasu przez naukę. No i oczywiście nie stać mnie na to... - sama nie wiedziała dlaczego zwierza się dziewczynie której przecież nienawidzi.

- Huh, nie martw, mi też powtarzali że nigdy nie zajdę daleko w świecie show-biznesu a teraz? Jestem jedną z najpopularniejszych gwiazd K-popu. Mam nadzieję że kiedyś spełnisz swoje marzenie. Na pewno wpadnę wtedy do ciebie na pyszny obiad - puściła jej oczko i poprawiła się na swoim siedzeniu.

I tak pierwsza połowa lotu minęła im na nieśmiałych uśmiechach i przyjaznych rozmowach, dopóki młodsza nie zasnęła spokojnie na ramieniu Lisy. Ta nie miała serca jej budzić więc pomimo niewygodnej pozycji trwała tak aż do lądowania.

- Jisoo - szepnęła gładząc jej puszyste włosy. - Wstajemy.

- Jeszcze pięć minut, mamusiu...

Lisa aż wciągnęła powietrze na to jak nieświadomie nazwała ją studentka.

- W-wydaje mi się że to niewykonalne.

Czarnowłosa dopiero wtedy uchyliła powieki i z przerażeniem odskoczyła od Lisy, która znajdowała się niebezpieczne blisko niej.

- Nie strasz mnie tak więcej - fuknęła obrażona i wstała przeciągając się.

Powędrowała do schodków i nie czekając na Lisę wybiegła z samolotu.

- O kurwa.

Tylko tyle udało jej się wydusić po zobaczeniu krajobrazu rozpościerającego się przed nią.

- Witamy w niebie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro