Witamy w (nie)bie!
Słońce już dawno skryło się za horyzontem przygotowując tym samym Koreę do snu. Powietrze było chłodne ale będąc na zewnątrz ciężko było to odczuć za sprawą wiatru, a raczej jego braku.
Dwie dziewczyny, otoczone kilkoma ochroniarzami, stały na lotnisku. wokół nich panowała niezręczna cisz i chociaż blondynka bardzo chciała ją przerwać i chociaż w najmniejszym stopniu nawiązać kontakt z młodszą, to widząc jej ostre spojrzenie i zaciśniętą szczękę najzwyczajniej w świecie bała się odezwać. Wydawało jej się że brunetka nie ma najmniejszej ochoty przebywać w jej towarzystwie a możliwość spędzenia wspólnie wakacji na tropikalnych wyspach traktuje jak naj okropniejszą karę za wszystkie swoje drobne przewinienia. I miała po części rację bo Jisoo rzeczywiście niezbyt odpowiadało towarzystwo idolki, a zwłaszcza tych wszystkich ochroniarzy którzy nie odstępowali ich nawet na krok, ale podróż na tropiki? to brzmiało dla niej jak spełnienie marzeń. Nawet z tą denerwującą i, jej zdaniem, zdzirowatą dziewczyną mogłaby spędzić te dwa miesiące bez problemu bo w końcu kto kazał im się lubić i trzymać za rączki, gdyby nie ci uciążliwi ochroniarze. Przeklinając siebie w myślach stwierdziła że będzie musiała później poprosić o to żeby chociaż do kibla za nią nie łazili.
Kim z podziwem spojrzała na sporych rozmiarów, ładnie zaprojektowany odrzutowiec. Jasne, spodziewała się że z kasą jaką posiada gwiazda nie będą podróżowały byle czym, jednak spodziewała się czegoś... Mniej krzykliwego. Mężczyźni w czarnych garniakach upewnili się raz jeszcze czy wszystko jest tak jak powinno być i oddalili się pośpiesznie wsiadając do, wcześniej przygotowanych, czarnych samochodów.
- Um, oni nie lecą z nami? - zapytała Jisoo zachrypniętym, przez zbyt długi czas milczenia, głosem.
- Nie - uśmiechnęła się niepewnie. - Nawet ja czułabym się niezręcznie jeśli ochroniarze łazili by za mną krok w krok a co dopiero ty... No więc wybłagałam menadżera żebyśmy mogły spędzić te miesiące tylko we dwie. W końcu to miały być odprężające wakacje, prawda?
Czarnowłosa chciała coś powiedzieć, jednak przerwał jej głośny stukot obcasów. Obie dziewczyny spojrzały w stronę skąd dochodził odgłos. Z zza rogu wyłoniła się wysoka, szczupła dziewczyna o długich, złocistych włosach i niebieskich oczach. Jisoo mogłaby przysiąc że nowo przybyła nie jest Koreanką. Nie przypominał ona bowiem Azjatki w najmniejszym stopniu, jej urodę można było bardziej porównać do europejskiej czy amerykańskiej.
- Oh, więc widzę że przysłali właśnie ciebie, Suzy - westchnęła blondynka i podrapała się niezręcznie po karku. - A to przypadkiem nie Soojin miała nam towarzyszyć?
- Tak Lisa, ciebie też miło widzieć - mruknęła i zmierzyła wzrokiem młodą Kim. - To prawda, Soojin miała z wami lecieć ale biedactwo rozchorowała się na godzinę przed wylotem. Więc to ona jest tą pokraką która spędzi z tobą wakacje?
- Ejejej, uważaj na słowa, Barbie - warknęła Kim i widząc jak obrażana wściekle się czerwieni posłała jej wyzywające spojrzenie.
- Może zamiast się kłócić wsiądziemy już do samolotu? - zaproponowała nieśmiało Tajka.
Obie dziewczyny pokiwały głową i niechętnie wspięły się po schodkach prowadzących do maszyny. Za nimi wmaszerowała Lisa i z zadowoleniem wypisanym na twarzy walnęła się na niewielką kanapę ustawioną w rogu odrzutowca.
(a/n: przypominam że jest to mały, prywatny odrzutowiec więc nie wygląda jak typowy samolot)
Jisoo spojrzała na nią niepewnie po czym zajęła drugą kanapę usytuowaną z dala od blondynki.
- Jisoo? Czemu siadasz tak daleko? Chodź tu do mnie.
- Myślę że tu zniosę tą podróż lepiej.
- No okej... Co prawda myślałam że nie zbyt polubiłyście się z Suzy ale skoro chcesz siedzieć obok niej to trudno - prychnęła i odwróciła głowę w stronę okna. Czy była zazdrosna?
Cholernie.
- Co?! To jest miejsce tej barbie?! - wykrzyczała przerażona i prędko podbiegła do Lisy, która widząc to nieznacznie podniosła kąciki ust.
- Wypraszam to sobie! - usłyszały stłumiony krzyk długonogiej stewardesy, która już po chwili dumnie wkroczyła do pomieszczenia i usiadła na wolnej kanapie.
- Czy ona naprawdę musi tu z nami być? - szepnęła nieśmiało czarnowłosa.
- Niestety - cukierkowy oddech starszej uderzył w jej nozdrza.
Jisoo westchnęła i zajęła się przeglądaniem przypadkowego magazynu wziętego ze stolika stojącego przed nimi.
Przekartkowała go jednak nie znalazłszy w nim nic wartego uwagi, odłożyła go na miejsce.
Usłyszała stukot obcasów i zobaczyła nad sobą wypudrowaną twarz tej okropnej baby.
- Kim. Zapnij pasy, niedługo startujemy - rzuciła od niechcenia. - Ty Lisiu też. I jakbyś czegokolwiek potzrebowała to mów!
Koreanka skrzywiła się na jej przesłodzony i fałszywy ton jakim zwracała się do Lisy. Czy to tylko dlatego że idolka jest znana i bogata? A może jest ona w niej zakochana? Jisoo sama nie wiedziała co ma o tym myśleć ale na pewno nie podobała jej się wizja ich wspólnego lotu.
- Halo, Zienia do Jisoo - ręka Tajki machająca przed jej twarzą wyrwała ją z zamyślenia.
- Hm?
- Pytałem czy nie masz ochoty na ciasteczko. Sama piekłam! - wyszczerzyła się i podsunęła w jej stronę pudełeczko wypełnione naprawdę atrakcyjnie wyglądającymi wypiekami.
Tak
- Nie.
- Oh... W porządku, zjem sama - uśmiechnęła się ale w jej oczach można było ujrzeć smutek.
I Kim sama nie wiedziała czy zrobiło jej się zwyczajnie żal dziewczyny która naprawdę starała się z nią zaprzyjaźnić, czy miała ochotę na ciasteczka, ale w chwili gdy idolka wzięła do ręki ciasteczko i podniosła rękę do swoich ust, Jisoo szybko przybliżyła swoją twarz do jej i sama zjadła to ciasteczko. Zarumieniła się i żeby starsza nie zauważyła czerwonych wypieków na jej twarzy szybko się odwróciła i zaczęła intensywnie chrupać jedzenie.
Chyba zbyt intensywnie, sądząc po śmiechu Lisy.
- I jak? Smakują ci?
- Czułam w nich spaleniznę - zachichotała. - Ale nie jest tak źle. Za długo trzymałaś je w piekarniku, stąd ten posmak.
- Woah, zapamiętam na przyszłość. Lubisz gotować?
- Uwielbiam. Kiedyś chciałam nawet otworzyć własną restaurację ale nigdy nie miałam na to czasu przez naukę. No i oczywiście nie stać mnie na to... - sama nie wiedziała dlaczego zwierza się dziewczynie której przecież nienawidzi.
- Huh, nie martw, mi też powtarzali że nigdy nie zajdę daleko w świecie show-biznesu a teraz? Jestem jedną z najpopularniejszych gwiazd K-popu. Mam nadzieję że kiedyś spełnisz swoje marzenie. Na pewno wpadnę wtedy do ciebie na pyszny obiad - puściła jej oczko i poprawiła się na swoim siedzeniu.
I tak pierwsza połowa lotu minęła im na nieśmiałych uśmiechach i przyjaznych rozmowach, dopóki młodsza nie zasnęła spokojnie na ramieniu Lisy. Ta nie miała serca jej budzić więc pomimo niewygodnej pozycji trwała tak aż do lądowania.
- Jisoo - szepnęła gładząc jej puszyste włosy. - Wstajemy.
- Jeszcze pięć minut, mamusiu...
Lisa aż wciągnęła powietrze na to jak nieświadomie nazwała ją studentka.
- W-wydaje mi się że to niewykonalne.
Czarnowłosa dopiero wtedy uchyliła powieki i z przerażeniem odskoczyła od Lisy, która znajdowała się niebezpieczne blisko niej.
- Nie strasz mnie tak więcej - fuknęła obrażona i wstała przeciągając się.
Powędrowała do schodków i nie czekając na Lisę wybiegła z samolotu.
- O kurwa.
Tylko tyle udało jej się wydusić po zobaczeniu krajobrazu rozpościerającego się przed nią.
- Witamy w niebie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro