Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7.

Obudziłam się wtulona w chłopka, nie miałam ochoty otwierać oczu, bo było mi tak dobrze, lecz poczułam jego rękę na moim policzku co spowodowało, że jęknęłam z przyjemności.

- Effy?- usłyszałam jego cichy zachrypiały szept przez co otworzyłam delikatnie oczy, a Harry obdarzył mnie uśmiechem i pocałował w czubek głowy.

- Tak?- mruknęłam poprawiając się za łóżku.

- Louis dzwonił, że przywiozą twoją ciocie za dwie godziny.- powiedział, a jak kiwnęłam tylko głową wstając z łóżka od razu poszłam do łazienki biorąc po drodze jeszcze bieliznę, bluzkę i krótkie spodenki. Wzięłam szybki prysznic, założyłam świeże ubrania, umyłam żeby, zrobiłam lekki makijaż i wyszłam. W pokoju nie było chłopaka co mnie zaskoczyło, ale postanowiłam zabrać swój telefon i paczkę papierosów schodząc na dół poczułam zapach z kuchni gdzie stał w samych dresach brunet.

- Ja wiem, że u mnie w domu jest zawsze gorąco, ale mnie rozpraszasz.- chłopak zaśmiał się tylko stawiając talerze z jajecznicą na stół. Zjedliśmy w ciszy co nie przeszkadzało mi zbytnio.

Umyłam talerze po czym jak zawsze usiadłam w tym samym miejscu odpalając papierosa patrzyłam na wyrzeźbione ciało Stylsa stojącego obok mnie.

- Chcesz porozmawiać?- zapytał.

- Nie wiem czy jest o czym. Po prostu nigdy sobie tego nie wybaczę Harry. Naraziłam na śmierć osobę, która mimo wszystko uratowała mnie.- westchnęłam.

- Nie obwiniaj się, nie mogłaś wiedzieć, że tak się stanie.- chłopak stanął na przeciwko delikatnie masując moje kolana patrzył w moje oczy.

- Boje się.- odparłam gasząc papierosa.- Pierwszy raz w życiu czuje strach. Strach, że znów naraże kogoś na śmierć. Muszę coś zrobić i lepiej będzie jak Rose zamieszka ze swoim chłopakiem. Zadzwoń do Louisa podaj mu adres jego mieszkania i niech ją tam zawiezie, a ja spakuje jej rzeczy i potem do niej pojadę.

- Effy wydaje mi się, że..

- Podjęłam decyzje Harry, a teraz idę na górce po jej rzeczy.

Zaczęłam pakować rzeczy cioci dokładnie składając każde ubranie wiedziałam, że ona nie będzie popierała tego pomysłu po za tym tak jakby wywaliłam ją z jej mieszkania. Wyjmując ręczniki z górnej półki na ziemie wypadło zdjęcie, które od razu podniosłam. Na zdjęciu była moja mama i tata co lekko mnie zaskoczyło. Myślałam, że po ich śmierci wszystkie zdjęcia zostały wyrzucane, a tym czasem Rose zatrzymała je. Wyglądali na nim na takich szczęśliwych i widać było jak wielką miłością siebie darzyli. Nie pamiętam ich już tak dobrze, po ich śmierci chciałam po prostu zapomnieć, usunąć cały żal z mojego serca, ale teraz gdy patrze na te zdjęcia, które były w starym pudełku zdałam sobie sprawę jak bardzo mi ich brakuje. Zaśmiałam się cicho patrząc na ich zdjęcia z młodości, moje i brata, nasze.

Teraz już tego nie ma, rodzice umarli w wypadku, brat odszedł po ich śmierci, a ja zagubiona Effy przez cały ten czas ukrywała wszystkie uczucia, które wyszły teraz na jawę.

Wzięłam z pudełka jedno zdjęcie przedstawiające mnie jako niemowlę i rodziców po czym je zamknęłam i także schowałam do walizki zasuwając ją. Wpatrywałam się w nie przejeżdżając palcem usłyszałam otwierające się drzwi.

- Effy? Co jest?- chłopak przykucnął przy mnie.

- Wiesz po ich śmierci nie płakałam ani razu. Wiecznie wmawiałam sobie, że nie mogę pokazywać swojej słabości i to mi nie pomoże. Jednak strasznie mi ich brakuje Harry.- brunet przytulił mnie tylko do siebie lekko kołysząc.

- Wiem jedno Ef bardzo cie kochali i teraz pewnie patrzą na ciebie z góry i są dumni na jaką silną kobietę cie wychowali.- powiedział uśmiechając się.

- Dziękuje.- westchnęłam ocierając swoją twarz.

- Chodź pójdziemy zawieść te walizki.- pokiwałam głową wstając poszła jeszcze szybko tylko się przebrać po czym już jechałam w samochodzie z Harry do mojej ciotki.

***

Po rozmowie z Rose czułam się o wiele lepiej, na moje szczęście wszystko zrozumiała i wiedziała, że to tylko dla jej bezpieczeństwa. Oczywiście musiałam jej też obiecać, że będę uważać i skończę z tym wszystkim. Zastanawiałam się nawet często na zaczęciem normalnego życia, ale to wcale nie jest takie łatwe. Wyobrażam już sobie jak bym miała chodzić do szkoły, wracać do domu i kompletnie nic później nie robić oprócz nauki.

To zdecydowanie wykończyło by mnie jeszcze bardziej.

Pożegnałam się z Rose i jej chłopakiem po czym poprosiłam bruneta by odwiózł mnie do domu. Postanowiłam, że do końca tygodnia nie pójdę do szkoły, a do wychowawcy zadzwoni ciotka.

Pożegnałam się szybko z chłopakiem, który powiedział, że odwiedzi mnie niedługo i pojechał do siebie.

Weszłam do mieszkania ciesząc się z panującej ciszy podreptałam na górę by przebrać się w

jakieś wygodne ubrania. Postanowiłam, że na wieczór zaproszę moją przyjaciółkę dla tego też od razu wzięłam się za sprzątanie. Napisałam jeszcze oczywiście przed tym do Margaret, która z entuzjazmem odpowiedziała, że będzie o 19.

W między czasie zdążyłam iść też po jedzenie i piwa do sklepu, bo zdecydowanie miałam ochotę się zapić, a Meg nigdy by mi tego nie odmówiła.

Poukładałam wszystko w salonie i włączyłam jakiś program muzyczny słysząc dzwonek poszłam otworzyć rudowłosej. Gdy dziewczyna mnie zobaczyła od razu rzuciła mi się na szyje co spowodowało u mnie cichy chichot.

- Jak ja cie dawno nie widziałam. Powinnaś dostać opierdol za to, że nie dawałaś znaku życiu.- powiedziała szturchając mnie.

- Zaraz ci wszystko opowiem, po prostu miałam dużo problemu.- westchnęłam siadając na przeciwko dziewczyny zaczęłam jej wszystko opowiadać pijąc piwo.

***

- Myślisz, że Dominik może ci jakoś pomóc?- zmarszczyła brwi.

- Tak, tylko mam jeden problem, że nie wiem jak się z nim skontaktować.- odparłam kończąc papierosa. Margaret była dosyć sceptycznie nastawiona do tego, że chce sprowadzić mojego brata z powrotem. Nie dość, że nie lubiła go z mojego powodu to jeszcze ten idiota kiedyś się nią zabawił kiedy ona była w nim zakochana. Przez co nie miała o nim dobrej opinii.

Margaret siedziała u mnie jeszcze godzinę po czym odprowadziłam ją i sama nie mając na nic siły usnęłam w salonie oglądając jakiś program.

_________________________________________________________________________________

Mam nadzieje, że nowy rozdział wam się podoba i proszę o komentarze z opinią.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro