Rozdział 7.
Obudziłam się wtulona w chłopka, nie miałam ochoty otwierać oczu, bo było mi tak dobrze, lecz poczułam jego rękę na moim policzku co spowodowało, że jęknęłam z przyjemności.
- Effy?- usłyszałam jego cichy zachrypiały szept przez co otworzyłam delikatnie oczy, a Harry obdarzył mnie uśmiechem i pocałował w czubek głowy.
- Tak?- mruknęłam poprawiając się za łóżku.
- Louis dzwonił, że przywiozą twoją ciocie za dwie godziny.- powiedział, a jak kiwnęłam tylko głową wstając z łóżka od razu poszłam do łazienki biorąc po drodze jeszcze bieliznę, bluzkę i krótkie spodenki. Wzięłam szybki prysznic, założyłam świeże ubrania, umyłam żeby, zrobiłam lekki makijaż i wyszłam. W pokoju nie było chłopaka co mnie zaskoczyło, ale postanowiłam zabrać swój telefon i paczkę papierosów schodząc na dół poczułam zapach z kuchni gdzie stał w samych dresach brunet.
- Ja wiem, że u mnie w domu jest zawsze gorąco, ale mnie rozpraszasz.- chłopak zaśmiał się tylko stawiając talerze z jajecznicą na stół. Zjedliśmy w ciszy co nie przeszkadzało mi zbytnio.
Umyłam talerze po czym jak zawsze usiadłam w tym samym miejscu odpalając papierosa patrzyłam na wyrzeźbione ciało Stylsa stojącego obok mnie.
- Chcesz porozmawiać?- zapytał.
- Nie wiem czy jest o czym. Po prostu nigdy sobie tego nie wybaczę Harry. Naraziłam na śmierć osobę, która mimo wszystko uratowała mnie.- westchnęłam.
- Nie obwiniaj się, nie mogłaś wiedzieć, że tak się stanie.- chłopak stanął na przeciwko delikatnie masując moje kolana patrzył w moje oczy.
- Boje się.- odparłam gasząc papierosa.- Pierwszy raz w życiu czuje strach. Strach, że znów naraże kogoś na śmierć. Muszę coś zrobić i lepiej będzie jak Rose zamieszka ze swoim chłopakiem. Zadzwoń do Louisa podaj mu adres jego mieszkania i niech ją tam zawiezie, a ja spakuje jej rzeczy i potem do niej pojadę.
- Effy wydaje mi się, że..
- Podjęłam decyzje Harry, a teraz idę na górce po jej rzeczy.
Zaczęłam pakować rzeczy cioci dokładnie składając każde ubranie wiedziałam, że ona nie będzie popierała tego pomysłu po za tym tak jakby wywaliłam ją z jej mieszkania. Wyjmując ręczniki z górnej półki na ziemie wypadło zdjęcie, które od razu podniosłam. Na zdjęciu była moja mama i tata co lekko mnie zaskoczyło. Myślałam, że po ich śmierci wszystkie zdjęcia zostały wyrzucane, a tym czasem Rose zatrzymała je. Wyglądali na nim na takich szczęśliwych i widać było jak wielką miłością siebie darzyli. Nie pamiętam ich już tak dobrze, po ich śmierci chciałam po prostu zapomnieć, usunąć cały żal z mojego serca, ale teraz gdy patrze na te zdjęcia, które były w starym pudełku zdałam sobie sprawę jak bardzo mi ich brakuje. Zaśmiałam się cicho patrząc na ich zdjęcia z młodości, moje i brata, nasze.
Teraz już tego nie ma, rodzice umarli w wypadku, brat odszedł po ich śmierci, a ja zagubiona Effy przez cały ten czas ukrywała wszystkie uczucia, które wyszły teraz na jawę.
Wzięłam z pudełka jedno zdjęcie przedstawiające mnie jako niemowlę i rodziców po czym je zamknęłam i także schowałam do walizki zasuwając ją. Wpatrywałam się w nie przejeżdżając palcem usłyszałam otwierające się drzwi.
- Effy? Co jest?- chłopak przykucnął przy mnie.
- Wiesz po ich śmierci nie płakałam ani razu. Wiecznie wmawiałam sobie, że nie mogę pokazywać swojej słabości i to mi nie pomoże. Jednak strasznie mi ich brakuje Harry.- brunet przytulił mnie tylko do siebie lekko kołysząc.
- Wiem jedno Ef bardzo cie kochali i teraz pewnie patrzą na ciebie z góry i są dumni na jaką silną kobietę cie wychowali.- powiedział uśmiechając się.
- Dziękuje.- westchnęłam ocierając swoją twarz.
- Chodź pójdziemy zawieść te walizki.- pokiwałam głową wstając poszła jeszcze szybko tylko się przebrać po czym już jechałam w samochodzie z Harry do mojej ciotki.
***
Po rozmowie z Rose czułam się o wiele lepiej, na moje szczęście wszystko zrozumiała i wiedziała, że to tylko dla jej bezpieczeństwa. Oczywiście musiałam jej też obiecać, że będę uważać i skończę z tym wszystkim. Zastanawiałam się nawet często na zaczęciem normalnego życia, ale to wcale nie jest takie łatwe. Wyobrażam już sobie jak bym miała chodzić do szkoły, wracać do domu i kompletnie nic później nie robić oprócz nauki.
To zdecydowanie wykończyło by mnie jeszcze bardziej.
Pożegnałam się z Rose i jej chłopakiem po czym poprosiłam bruneta by odwiózł mnie do domu. Postanowiłam, że do końca tygodnia nie pójdę do szkoły, a do wychowawcy zadzwoni ciotka.
Pożegnałam się szybko z chłopakiem, który powiedział, że odwiedzi mnie niedługo i pojechał do siebie.
Weszłam do mieszkania ciesząc się z panującej ciszy podreptałam na górę by przebrać się w
jakieś wygodne ubrania. Postanowiłam, że na wieczór zaproszę moją przyjaciółkę dla tego też od razu wzięłam się za sprzątanie. Napisałam jeszcze oczywiście przed tym do Margaret, która z entuzjazmem odpowiedziała, że będzie o 19.
W między czasie zdążyłam iść też po jedzenie i piwa do sklepu, bo zdecydowanie miałam ochotę się zapić, a Meg nigdy by mi tego nie odmówiła.
Poukładałam wszystko w salonie i włączyłam jakiś program muzyczny słysząc dzwonek poszłam otworzyć rudowłosej. Gdy dziewczyna mnie zobaczyła od razu rzuciła mi się na szyje co spowodowało u mnie cichy chichot.
- Jak ja cie dawno nie widziałam. Powinnaś dostać opierdol za to, że nie dawałaś znaku życiu.- powiedziała szturchając mnie.
- Zaraz ci wszystko opowiem, po prostu miałam dużo problemu.- westchnęłam siadając na przeciwko dziewczyny zaczęłam jej wszystko opowiadać pijąc piwo.
***
- Myślisz, że Dominik może ci jakoś pomóc?- zmarszczyła brwi.
- Tak, tylko mam jeden problem, że nie wiem jak się z nim skontaktować.- odparłam kończąc papierosa. Margaret była dosyć sceptycznie nastawiona do tego, że chce sprowadzić mojego brata z powrotem. Nie dość, że nie lubiła go z mojego powodu to jeszcze ten idiota kiedyś się nią zabawił kiedy ona była w nim zakochana. Przez co nie miała o nim dobrej opinii.
Margaret siedziała u mnie jeszcze godzinę po czym odprowadziłam ją i sama nie mając na nic siły usnęłam w salonie oglądając jakiś program.
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że nowy rozdział wam się podoba i proszę o komentarze z opinią.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro