Rozdział 4.
- Tak, postaram się przyjechać jakoś do was i wtedy wszystko mi powiesz- zakończyłam rozmowę z Zaharym wchodząc do szkoły.
Pomaszerowałam pewnym krokiem do swojej szafki zostawiając rzeczy.
W ręku miałam tylko dwie książki idąc już do klasy czekałam na pierwszą lekcje.
Usiadłam na końcu klasy rozglądając się nie widziałam jeszcze nikogo mi znajomego.
Nie minęła jednak dłuższa chwila kiedy nauczyciel, a razem z nim uczniowie usiedli na swoich miejscach. Zdziwiło mnie to, że bruneta nie było, ale postanowiłam się tym nie przejmować.
Wsłuchiwałam każdego słowa, które mówi nauczyciel na temat nowoczesnej literatury.
Bawiłam się długopisem myśląc jak napisać w skrócie to co właśnie powiedział.
Jednak moją uwagę zwrócił Harry wchodzący do klasy i przepraszając za spóźnienie.
Chłopak usiadł obok mnie co trochę mnie zaskoczyło, spojrzałam na niego, a on tylko obdarzył mnie uśmiechem. Jego dołeczki na prawdę dodawały mu wielkiego uroku. Na dodatek miał spięte włosy w koczka przez co jeszcze bardziej było widać jego idealne rysy twarzy.
Potrząsnęłam głową próbując skupić się na lekcji, ale marnie mi to wyszło gdyż przez następne 20 minut przyglądałam się jego poczynaniom.
W duchu cieszyłam się, że właśnie miałam za sobą ostatnia lekcje bo, przecież nikt nie lubił przesiadywać całymi dniami w szkole. Zabrałam swoje rzeczy wychodząc napotkałam się na całą piątkę stojąc na parkingu gdy miałam już ich omijając usłyszałam głos Louis, który mnie woła.
Podeszłam do nich na chwile przyglądając się dziewczynie stojącej przy Maliku.
Miała na imię Paiper i uchodziła za szkolą wywłokę dla tego nie dziwiła mnie jej obecność przy nich.
- Gdzie się tak śpieszysz Ef?- zapytał, a ja zamrugałam rzęsami przez to jak mnie nazwał.
Szczerze mówią nigdy nie przepadałam za tym jak ktoś skracał moje imię.
- Louis za dużo chciałbyś wiedzieć- odparłam bezczelnie ignorując na sobie wzrok tej wywłoki.
- Jak zawsze w swoim humorze- zadrwił- Poznaj naszą znajomą Paiper- objął dziewczynę, a ta uśmiechnęła się do niego.
- Dzięki Lou, ale nie mam nawet ochoty jej poznawać- powiedziałam.
Dziewczyna spojrzała na mnie wrogo po czym sztucznie się uśmiechnęła, pokręciłam tylko niedowierzaniem głową myśląc jak bardzo fałszywa musiała być.
- Świętoszka nie chce chyba poznać Królowej szkoły- zadrwiła.
- Wydawało mi się, że nazywają cie raczej " Wywłoką"- odpyskowałam, a ona stanęła w pionie podchodząc do mnie.
- Ty suko nie pozwalaj sobie- warknęła.
- Bo co? podrapiesz mnie swoimi sztucznymi paznokciami? Nie ośmieszaj się Paiper wiesz dobrze, że zwykła dziwka nigdy nie zostanie królową, a nawet księżniczką- powiedziałam.
Paiper naburmuszona powiedziała tylko coś pod nosem odchodząc. Zaśmiałam się w myślach czując wygraną.
- Spłoszyłaś ją..Paiper jest wywłoką, ale kocha mojego kutasa więc mogłaś sobie darować- przewróciłam oczami na słowa Louisa i spojrzałam na niego miną " Serio".
- Tomilson proszę cię mam większe zmartwienia niż wysłuchiwania listy lasek, które ubóstwiają twoje przyrodzenie.- zakpiłam przez co reszta też wybuchła śmiechem.- Teraz wybaczcie mi, ale mam sprawę do załatwienia. Do zobaczenia.- pomachałam im odchodząc.
Po codziennych czynnościach postanowiłam jechać spotkać się z Zaharym, który prosił mnie o pomoc w pewnej sprawię. Droga nie zajęła mi zbyt wiele czasu dla tego po chwili byłam już na miejscu. Zdjęłam kask z głowy poprawiając rekom włosy. Wyjęłam kluczyki ze stacyjki wkładając je do kieszeni spodni. Szłam korytarzem pogrążonym ciszą, mogłam usłyszeć nawet swój oddech, który był przyśpieszony przez doznanie wystarczając adrenaliny jadąc. Nie przeszkadzało mi to uwielbiałam to uczucie. Pomieszczenie w , którym się znajdowałam nie należało do najprzyjemniejszych, a raczej mogło przerażać swoim mrocznym klimatem.
Otóż znajdowałam się w strachy opuszczonych hangarach nie daleko morze. Jednak nie było to dosyć ciekawe miejsce dla tego też tu mogliśmy sobie pozwolić na przechowywanie wszystkiego związanego z interesami.
Otworzyłam drzwi słysząc ich skrzypienie weszłam do pomieszczenia gdzie znajdował się Zahary i Lukas. Przywitałam się z nimi cicho siadając, położyłam kask na stole patrząc na leżąc akta prze de mną. Wzięłam głęboki wdech uważnie je przeglądając.
- Gdzie macie tego kolesia?- spojrzałam na Lukasa, który stanął obok mnie zamierzając mnie do niego zaprowadzić. Wzdrygnęłam się na widok w jakim stanie był współpracownik Holendera. Siedział na krześle przywiązany do niego, jego twarz była cała zmasakrowana i pokryty zaschniętą krwią, a ubrania były poszarpane i brudne.
Podeszłam do niego kucając, przyglądałam się dokładnie każdemu jego ruchowi.
Widziałam przerażenie w jego oczach z pewnością chłopaki już nie źle go nastraszyli przed moim przyjazdem co i było widać.
- Posłuchaj mam dla ciebie propozycje.- powiedziałam wstając- Otóż Holender przejął towar, który jest bardzo istotny dla mojego szefa więc albo odpowiesz na wszystkie moje pytania albo zobaczysz jaką kare otrzymują ode mnie ludzie za nie po słuszność- facet spojrzał się tylko na mnie plując pod nogi. Pokręciłam głową cicho się śmiejąc, złapałam za jego szyje i zaprowadziłam do dużego pojemnika w wodą. Mężczyzna zaczął się wiercić co nie zrobiło na mnie większego wrażenia.
- Zły wybór- powiedziałam wkładając jego głowę pod wodę. Nigdy nie powiedziałam, że moje metody na wyciągnięcie informacji były pobłażliwe. Wyjęłam jego głowę patrząc jak próbuje wziąć głęboki oddech.
- Masz ostatnią szanse. Gadaj albo cie zabije!- krzyknęłam przez co lekko się wzdrygnął.
Postawiłam krzesełko razem z nim na miejsce wyjmując pistolet za paska spodni, wycelowałam w jego twarz.
- Masz 10 sekund, nie zmarnuj ich.- powiedziałam odbezpieczając pistolet.
- Nie wiem o co ci kurwa chodzi? Holender nie ma twojego towaru!- odparł za co dostał w twarz. Jego głowa przechyliła się w prawo, a on sam wypluł krew z ust patrząc na mnie.
- Nic ci nie powiem ty parszywa suko- wykrzyczał i na tym jego słowa się skończyły, bo po chwili jego głowa opadła przez wystrzelenie z pistoletu. Nie miałam siły bawić się z nim w podchody. W tym momencie mogła bym już znaleźć innych potencjalnych pomocników Holendera.
Schowałam broń z powrotem na jej miejsce po czym patrząc na chłopaków kiwnęłam i głową żeby się nim zajęli.
Wróciłam do wcześniejszego pomieszczenia, którym można było nazwać gabinetem i usiadłam przy papierach. Skupiłam się na załatwianiu porachunków danych dłużników Pitera.
Nie miałam wyrzutów sumienia dla tego, że ten mężczyzna zrobił by to samo ze mną.
Mogłam nazwać ich tylko śmieciami którzy zanieczyszczali ten świat, a śmieci się sprząta i ja to robiłam. Staranie poukładałam wszystkie papiery wkładając je do sejfu gdzie były wszystkie najważniejsze rzeczy. Zabrałam swój kask i odpalając papierosa zaczęłam szukać Josha, który majsterkował coś w garażu. Podeszłam do niego opierając się o framugę drzwi.
Chłopak widząc mnie wytarł ręce o ścierkę stając na przeciwko mnie patrzył pytająco.
- Chce żebyś powiedział Piterowi, że koleś nie żyje i nie dało się z niego nic wyciągnąć.
Odwiedzę go za parę dni i niech przekaże ci to co mam dalej robić w tej sprawie.- powiedziałam gasząc papierosa, a on tylko pokiwał głową.
Miałam jeszcze jedną sprawę, którą musiałam natychmiast załatwić dla tego od razu wyruszyłam w drogę. Wjechałam na nie dość ciekawe osiedle szukając pewnej osoby.
Postanowiłam zostawić motocykl przy jednym z dosyć zniszczonych kamienic idąc w aleje.
Zobaczyłam jakiegoś kolesia gadającego z Chrisem,
Gdy chłopak mnie zauważył jego mina od razu zmieniła się na przerażoną patrzył w moją stronę nie słuchając towarzysza. Wyjęłam pistolet idąc w jego kierunku, nie przejmowałam się kim była druga osoba. Chris zaczął rozglądać się na wszystkie strony mówiąc coś czego niestety nie mogłam usłyszeć. Jednak po chwili osoba obok niego się odwróciła i o dziwo był to Malik. Podeszłam bliżej ich ignorując wzrok mulata.
- Chris nawet nie próbuj uciekać.- warknęłam.
- Kurwa Effy ja przysięgam nie mam nic z tym wspólnego.- zaczął szybko mówić jąkając.
Spojrzałam na niego śmiejąc się stanęłam z nim twarzą w twarz patrząc w oczy, które przepełnił wielki lęk.
- Chris jesteś na tyle głupie, że ja jeszcze nic nie powiedziałam, a ty już mi się tłumaczysz- westchnęłam łapiąc go za gardło przyparłam do ściany.
- Effy..-usłyszałam głos Malika.
- Nie wtrącaj się w to Zayn dla własnego dobra- warknęłam, a mulat już się nie odezwał.
Chłopak zaczął próbować wyswobodzić się z mojego uścisku, ale mimo tego, że byłam drobną dziewczyną miałam w sobie wielką siłę o czym przekonało się już wiele osób.
Przyłożyłam mu pistolet do skroni przez co stanął na baczność patrząc na mnie.
- Mam dosyć twoich gierek Chris dałam ci szanse na spłacenie długu po terminie, a teraz dowiaduje się takich rzeczy. Powiesz mi gdzie on jest, a dam ci spokój.- powiedziałam.
- Effy..ja nie wiem gdzie on jest- wychrypiał. Szarpnęłam nim uderzając głową o ścianę przez co syknął z bólu przymykając oczy.
- Mów kurwa!- krzyknęłam.
- Jest na obrzeżach Croydon w opuszczone fabryce Hills.- wydukał.
Pościłam go, a chłopak opadł bez silnie na beton patrząc na mnie pobłażliwie.
- Żeby mi się to ostatni raz powtórzyło bo nie będę miała już dnia dobroci dla ciebie- powiedziałam idąc w swoją stronę. Odwróciłam się na chwile patrząc tylko na Zayna, który pomaga mu się podnosić. Ma szczęście, że nie próbował mi przeszkadzać bo i dla niego znaczyło by to same problemy.
Wróciłam prosto do domu nie mając na nic siły zdjęłam leniwie swoje buty i kurtkę wchodząc do kuchni zjadłam pozostałości po pizzy, którą pewnie zamawiała ciocia na kolacje. Spojrzałam na zegarek pocierając zmęczone oczy, przeciągnęłam się wchodząc po schodach.
Zdjęłam brudne ubrania rzucając je w kotą łazienki i weszłam pod ciepły strumień wody relaksując się.
Przejechałam rękoma po mokrych włosach czując parę łez spływających po moich policzkach. Tak byłam silna, ale doskwierała mi samotność przez to wszystko jedyną osoba w moim życiu była tylko Margaret z, którą wolałam teraz nie utrzymywać kontaktu z obawy o jej bezpieczeństwo. Po za tym każdy potrzebuje kogoś, kto będzie o niego walczył. Bez względu na wszystko i wbrew zdrowemu rozsądkowi. Kogoś, kto najbardziej na świecie będzie po prostu chciał być obok. Ja niestety nie miałam przy sobie takiej osoby dla tego czasem po prostu bez powodu płakałam.
Wytarłam moje ciało świeżym ręcznikiem zakładając bokserki i luźną bluzkę, wzięłam pistolet i wszystkie swoje rzeczy ze sobą wracając do pokoju. Schowałam broń do szafki, podłączyłam telefon i zapaliłam jeszcze papierosa kładąc się na łózko z popielniczką włączyłam telewizor. Nie przejmowałam się zbytnio tym, że dochodziła już północ, cieszyłam się, że trawiła w tv na jeden z moich ulubionych filmów " October Baby". Cóż można było powiedzieć, że pisząca całą fabułę tego filmu miała nieźle zjebaną psychikę, bo kto by wymyślił, ze główna bohaterka jest adoptowana, ponieważ jej matka przeprowadziła nie udaną aborcje. Odłożyłam popielniczkę na małą komodę upinając jeszcze łyk soku, który też tam stał. Wtuliłam się w kołdrę i oglądając zapadłam w przyjemny sen.
_________________________________________________________________________________
Jeżeli czytacie to opowiadanie mile widziane są komentarze chciałabym widzieć waszą aktywność.
Udanego Sierpnia! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro