Rozdział 1
Wchodziłam właśnie do szkoły.
To gówniane miejsce na prawdę doprowadza większość nastolatków do depresji.
Nie byłam lubiana. Raczej źle to ujęłam, nie chciała być lubiona, wolałam pozostać typem samotniczki. Najgorsze w tym wszystkim było, że ukrywałam tutaj prawdziwą siebie. Pozwalałam by szkolna elita pomiatała mną jak śmieć, nawet nie zdają sobie kim jestem. Musiałam to ukrywać. Jestem świetną aktorka to musicie mi przyznać.
Odłożyłam swoje rzeczy i skierowałam się w stronę sali gdyż własnie miała mieć angielski. Niedaleko mnie stała piątka chłopców "postrach szkoły" zaśmiałam się w myślach. Nie rozumiałam jednego faktu co dawało im satysfakcje w gnębieniu prawie każdego ucznia. Poprawiłam swoją torbę przyglądając się jednemu z nich.
Harry Styles jeden z największych dupków jakich można poznać. Wydawała mu się, że jest tu królem. Mógł mieć wszystko na zawołanie, a każda dziewczyna walczyła o jego przywileje...ugh to takie żałosne. Pokręciłam z desperacją głową, wchodząc do sali. Jak zawsze usiadłam na samym końcu nie zwracając na siebie uwagi.
*
Kierowałam się do swojego samochodu kiedy ktoś popchnął mnie ramieniem, skrzywiłam się z ból patrząc na niego. Brunet zaczął się śmiać, a we mnie coraz bardziej wzrastała nieograniczona złość.
- Mógłbyś uważać- warknęłam.
Spojrzał na mnie z pogardą po czym poszedł do swoich znajomych...zapomniałam powiedzieć jak bardzo go nienawidzę. Czasem zastanawiam się jak taka osoba jak on może być tak podła.
Pokręciłam głową przewracając oczy i sama udałam się do swojego samochodu.
Gdy przyjechałam do domu jak zawsze panowała tu cisza, moja ciocia z pewnością była w pracy albo znów uganiała się za tym frajerem, którego nazywa swoim chłopakiem. Dała bym takie wiele by rodzice żyli, ale nie mogę nic zmienić, brakuje mi ich to chyba normalne. Nie bierzcie mnie za zimną sukę bez uczuć, lecz ja nie płakałam po ich odejściu, po prostu to doszło do mnie tak samo jak się ulotniło po za tym czasu się nie cofnie.
Postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenie i zabrać się za jakie kol wiek odrabianie lekcji gdyż na wieczór jak zawsze wracam do swojego "świata". Jesteście ciekawi kim jestem? Zła dziewczynka to moje drugie imię. Wpakowałam się w coś z czego nigdy nie wyjdę. Odbyłam wszystkie monotonne czynności po czym napisałam do Chrisa, że nie długo będę.
Skorzystałam z toalety przy okazji zmieniając swoje denne ciuchy.Ubrałam się w czarne pościerane rurki, bluzkę z moim ulubionym zespołem i zabrałam się za makijaż, który jak zawsze był mocny. Wróciłam do swojego pokoju skąd zabrałam telefon, klucze, papierosy oraz załadowaną bronią chowając ją jak zawsze za pasek spodni. Zeszłam na dół gdzie założyłam glany, ramoneskę i udałam się do garażu gdzie był mój motocykl.
*
- Jak to kurwa Zahary spierdolił tą robotę?- zaczęłam się wydzierać gdy Nick oświadczył mi, że ten debil nie zorientował się o towarzyszących światkach przy zabójstwie.
- Nie mam pojęcia Effy. Nie denerwuj się za raz tu przyjdzie i z nim pogadasz. - powiedział wychodząc. Moje nerwy nie wytrzymają za raz z całe siły uderzyłam w ścianę przez co lekko syknęłam z bólu. " jestem głupia!!"
Chłopak wszedł do pomieszczenia patrząc na mnie z politowaniem. Tak na prawdę bał się wyznaczonych prze ze mnie konsekwencja, ale przecież nie zamierzałam mu nić zrobić.
Może uważali, że jestem nie przewidywalna, lecz ten świat zrobił ze mnie taka osobę. Każda chwila związana z nim to moja mała odskocznia, która ratowała mnie od rzeczywistości. To zdumiewające jak bardzo człowiek może pokazywać pozory spokojnego poukładanego życia.
Zahary stanął prze de mną wpatrując się w moje oczy, miałam ochotę po prostu przywalić mu w twarz za ten głupi błąd, który popełni. Jednak tego nie zrobiłam tylko pokręciłam głową z desperacji i jeszcze raz spojrzałam na niego ze złością, którą z pewnością widział w moich oczach. Każdy z nich był mi potulny jak mały szczeniaczek, to po części mnie zadowalało.
- Ja się zastanawiam jak mogłeś być tak bezmyślny. Może ty mi to powiesz co?- podniosłam ton. Wyjęłam z kieszeni paczkę papierosów odpalając jednego.
- Przepraszam Effy tyle mogę powiedzieć. Wiem, że jestem debilem.- odparł.
- Tak jesteś.- odwróciłam się bez radna w stronę okna. Pogoda nie była zdecydowanie sprzyjającą mojemu dzisiejszemu nastawieniu do świata. Na dworze było ciepło, a słońce nie dawało za wygraną. Jedynie zimny wiatr zadowalał mnie tego dnia.
Znów usłyszałam za swoich pleców jakieś zbędne wyjaśnienia chłopaka.
W pewnym momencie zaczęło mnie to nawet irytować. Jeżeli zrobił źle to niech po prostu zamknie mordę i nie po pełni drugi raz tego samego błędu czy to tak trudno zrozumieć.
- Do jasnej cholery zamknij pysk i po prostu masz już nie odpierdalać takich numerów rozumiesz?- Zahary kiwnął tylko głową po czym wyszedł. Wywaliłam skończonego papierosa prze okno po czym usiadłam do biurka gdzie sprawdzałam nasze nie dokończane sprawy i dłużników. Podałam listę z osobami, którymi mają się zająć nasi ludzie Nick'owi po czym wyszłam z pomieszczenia. Miałam jeszcze oczywiście się udać do naszego głównego szefa całego tego gówna. Piter nie był przyjemnym gościem zdecydowanie był sto razy gorsza osoba ode mnie.
Odpaliłam motocykl wyjeżdżając na ulice, jechałam dosyć szybko jak to zazwyczaj ja.
Jakieś auto zaczęło trąbić, a mnie szczerze mówiąc serce biło coraz szybciej z nerwów.
Odwróciłam głowę patrząc na kierowce, który spojrzał na mnie również nie dowierzając.
"O KURWA" przeklinałam w myślach. Jechał za mną Harry z resztą jego bandy.
Zaczęłam jeszcze bardziej przeklinać w myślach po czym przyśpieszyłam najbardziej jak mogłam. Zgubienie ich nie zajęło mi dłużej chwili.
Zeszłam z maszyny udając się do biura Pitera bez jak kol wiek zastanowienia weszłam do jego gabinetu. Zobaczyłam tylko uśmiech na jego twarzy i rękę, która wskazała mi na to bym usiadła na krześle.
- Moja kochana powiedz mi jak miewają się moje interesy.- usłyszałam jego zachrypiały głos.
Piter był 40-letnim przystojnym facetem, miał delikatny zarost, a na jego czubku głowy była kitka. Z pewnością jego dość długie i gęste włosy przeszkadzały mu w codziennej pracy.
Jak zawsze był ubrany dosyć elegancko co wcale mnie nie dziwiło, jednak stanowił on przez jakiś czas obiekt moich westchnień. Tak wiem to dziwne przecież mam 18- lat, ale to nic chyba nie znaczy. Po za tym dzięki temu, że miał on również do mnie słabość postanowił dać mi taką wysoką pozycje. Nie miałam z tym problemu, mimo wszystko uwielbiałam to co robię. To mnie kręciło, strzelanie, wyścigi, porachunki i wieczne imprezy. To mój świat.
- Staram się nad wszystkim panować mimo, że Zahary zawalił ostatnie zadanie zostało to naprawione. Dzisiaj dałam chłopakom nazwiska osób z , którymi mają sobie pogadać lub coś innego oczywiście.- na moje ostatnie słowa zaśmiał się pokręcając głową.
- Effy, Effy... wiesz, że bez ciebie nie dał bym sobie rady.- odparł.
- Miło to słyszeć Piter, ale czy masz do mnie jakiś ważny interes oprócz tego?- zapytałam przeczesując swoje ciemne włosy.
-Tak... jak dobrze wiesz jutro są wyścigi chce żebyś w nich wystartowała. Chris oczywiście załatwił ci samochód w którym z pewnością się od razu zakochasz.
- Mam nadzieje szefie...czy mogę już iść?- powiedziałam zamierzając się podnieść.
- Jasne..jutro dostaniesz wszystkie potrzebne ci informacje, a tym czasem do wiedzenia Effy.-odparł wstając razem ze mną. Odprowadził mnie do drzwi po czym ja sama postanowiłam się udać na jakąś imprezę. Zadzwoniłam do mojej kochanej przyjaciółki Margaret.
- Siema, chcesz może iść na imprezę?- powiedziałam.
- Kochana ja już na nią wchodzę, podam ci adres i widzimy się nie długo- usłyszałam jej delikatny piskliwy głos, którym próbowała się przebić przez głośną muzykę.
- Jasne.- odparłam rozłączając się.
Po chwili adres klubu do mnie doszedł, a ja od razu skierowałam się w jego kierunku nie zajęło mi to więcej niż 30 minut. Wchodząc do pomieszczenia od razu poczułam zapach alkoholu, papierosów i nie kiedy spoconych ciał. Koło baru zobaczyłam moją przyjaciółkę, która jak dobrze widziałam flirtowała z jakimś umięśnionym kolesiem. Czemu mnie to nie dziwiło?Podeszłam do niej lekko pukając w ramie. Dziewczyna odwróciła się rzucając na moja szyje.
- Margaret udusisz mnie- zaśmiałam się.
Wypościła mnie z swoich ramion po czym zamówiła dwa drinki. Koleś będący przed chwila przy niej zniknął mi z pola widzenia. Wypiłam parę moich ulubionych procentowych napojów po czym zdjęłam skórę podając ją barmanowi na przechowanie poszłam na parkiet. Poruszałam swoim ciałem w rytmie muzyki coraz bardziej się relaksując. Muzyka była coraz głośniejsza, a ludzi przybywało. Spojrzałam na swoją przyjaciółkę Margaret, która załatwiała z jakimś chłopakiem marihuanę dla nas. Na samą myśl na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Dziewczyna pokiwała mi rekom tylko po to żebym do niech przyszła, a ja od razu spławiłam jakiegoś tańczącego koło mnie frajera, który myślała pewnie, że tego wieczoru zaliczy no, ale cóż na pewno nie ze mną spędzi tą noc. Dziewczyna podała mi lufkę i zapalniczkę po czym wzięłam dużego bucha, a moje ciało jeszcze bardziej poczuło relaksujący dreszczyk. Miałam zamiar oddać dziewczynie lufkę kiedy zauważyłam, że rozmawia z dwoma chłopakami, a jedynym z nich był Harry, który wpatrywał się we mnie badawczo jak by nie wierzył w to kogo ma przed swoimi oczami.
- Co tu robi nasza szkolna cnotka.- uśmiechnął się podchodząc.- Czyli nie wydawało mi się to ty jechałaś na motocyklu.- powiedział.
- Daruj sobie swój bez sensowny monolog i zachowaj to dla siebie- odparłam łapiąc swoja przyjaciółkę na rękę. Pociągnęłam ją w stronę wyjścia mówiąc, że jadę już do domu. Oczywiście mówiła, że nie jest dobrym pomysłem prowadzenie w moim stanie,ale dla mnie to było jednak normalne. Pożegnałam się z nią podchodzą jeszcze po moją kurtkę wyszłam z klubu. Jechałam ostrożnie do domu zastanawiając się jakiego pecha musiałam mieć spotykając właśnie tego idiotę. Zdałam sobie sprawę z tego, że jeżeli zacznie mnie dręczyć w szkole na ten temat po prostu nie wytrzymam i przywalę mu w ten ładny ryj. Otworzyłam mieszkanie zdejmując buty rozejrzałam się jeszcze w okół. Z pewnością moja ciocia już spała albo była u jak mu tam Kasper. Postanowiłam, że od razu się położę bez jakiej kol wiek czynności przed snem od razu udałam się do świata Morfeusza
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro