Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9.


Pov* Dominik.

Nie wiedziałem jak bardzo cierpiała moja siostra dopóki nie zobaczyłem jej bezwładnego ciała. Kiedy Harry zadzwonił do mnie, mówiąc, że Effy zemdlała, poczułem się jak nic niewarty śmieć. Jeszcze bardziej się załamałem, gdy usłyszałem, że to przez jakieś pobicie kolesia, który chce ją zabić. Podobno w ranę weszło zakażenie. Effy zawsze była przy mnie, a ja? Zawiodłem ją i zostawiłem w najgorszym momencie jej życia. Już nawet nie byłem zły na nią za to, że nic mi nie powiedziała, po prostu chciałem, aby w końcu poczuła się szczęśliwa.

- Nie przejmuj się tak, Kudłaty.

Uśmiechnąłem się delikatnie, słysząc głos Niny. Położyła dłoń na moim ramieniu, a palcami zataczała kółka na mojej koszulce. Była piękna, miła, pomocna, oddana i inna niż wszystkie dziewczyny jakie znałem. Gdyby nie to, że Matt coś do niej czuł, to już dawno starałbym się o jej względy. Tak, właśnie przyjechałem tu z trójką swoich przyjaciół.

- Jak mam się nie przejmować? - westchnąłem. - Jestem na siebie wściekły za to, że nie zauważyłem jak bardzo skrzywdziłem ją swoim odejściem.

- Więc napraw to i pokaż jej, że może mieć w tobie oparcie.

- Gdyby coś jej się stało... - zachłysnąłem się powietrzem.

- Ale wszystko jest w porządku. Nie mazgaj się. Dasz sobie radę - powiedziała cicho.

- Wszystko z nią w porządku? - spytał Matt podchodząc do nas.

- Nie wiemy. Lekarz jeszcze nie wyszedł - oznajmiłem.

Matt skinął jedynie głową, po czym usiadł na sofie. Wydawało mi się, że nie lubił Effy, ale przejął się tym, że coś się jej stało. Nie mogłem raczej określić czy teraz nadal darzyli by siebie taką samą niechęcią jak kiedyś, bo Matt jest właściwie moim przyjaciele od dawna dla tego on jedyny znał moją siostrę. Był fajnym gościem, lecz bardzo skrytym. Ucieszyłem się, gdy przyjął mnie z otwartymi rękami tak jak reszta. Byłem teraz ich rodziną, tak jak to ujął Jason.

Nagle z pokoju, w którym przebywała Effy, wyszedł lekarz i Harry. Spojrzałem na nich wyczekująco, zaciskając dłonie w pięści.

- Wszystko jest już w normie. - oznajmił doktor. - Przyczyną bólów był zbyt duży stres oraz zbyt duża ilość alkoholu, którą wypiła w ostatnim czasie po za tym jak już mówiłem weszło zakażenie, którym już się zajęliśmy. Nie mogłem zrobić szczegółowych badań tutaj także proszę w jak najszybszym czasie pojawić się w szpitalu.

- Dziękujemy doktorze - uścisnąłem jego dłoń.

- Opiekujcie się nią - pokiwał głową.

- Odprowadzę pana do drzwi - Nina uśmiechnęła się do niego, a po chwili oboje zniknęli z zasięgu mojego wzroku.

- Pójdę do niej - powiedziałem stanowczo.

Już miałem robić pierwszy krok, gdy dłoń Harry'ego zacisnęła się na moim ramieniu. Spojrzał na mnie poważnie zaciskając szczęki. Był sfrustrowany i załamany. Udowodnił mi, że mówił prawdę i będzie opiekować się moją siostrą. Ona go potrzebowała i byłem niemal pewny, że oboje coś do siebie czuli, mimo że nie chciałbym, aby tak było. Styles nie był wystarczająco dobry dla niej, ale nigdy nie powiedziałbym tego na głos, ponieważ dobrze wiedziałem, że nie był też najgorszym człowiekiem.

- Nie denerwuj jej i bądź delikatny - warknął.

- Wiem jak powinienem zachowywać się w stosunku do mojej siostry – wyszarpałem się z jego uścisku.

Mimo że miałem ochotę krzyczeć ze złości nie zrobiłem tego, zważając na Effy, która na pewno by się tym przejęła. Delikatnie otworzyłem drzwi i jak najciszej wszedłem do pokoju. Effy stała przy oknie, patrząc na ciemność. Nie spojrzała w kierunku drzwi, ani nie drgnęła. Wziąłem głęboki wdech, widząc jak trzyma dłoń na swoim brzuchu.

- Hej – szepnąłem, podchodząc do niej. – Jak się czujesz?

- Zadziwiając dobrze – powiedziała, w końcu obracając się w moją stronę.

- Przepraszam, Effy– zamknąłem oczy, czując ból w klatce piersiowej. – Nie chciałem żeby tak to się potoczyło. Wiem, że cię zawiodłem i nie było mnie przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś. Schrzaniłem wszystko, ale naprawię to. Zaopiekuję się tobą.

- Nie wierze, że tu jesteś. – wyszeptała.

- Harry do mnie zadzwonił od razu kiedy zaczęła się operacja. Jak najszybciej przyjechałem. Nie byłam tak daleko Effy. Dobrze wiedziałem czym się zajmujesz, ale nie zdawałem sobie sprawy, że to zajdzie tak daleko– jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości, gdy usłyszała moje słowa. – Teraz już wiem.

- Sama nie wiem jak to się stało Dominik wpakowałam się w duże problemy, a siły coraz bardziej mi brakuje. Moja psychika jest już totalnie zrujnowana. – głos się jej załamał, a w oczach pojawiły łzy.

- Shh, nie płacz – przytuliłem ją, opierając brodę o jej głowę. – Najważniejsze, że mamy siebie.

- Nie zasłużyłam sobie na tak wspaniałych ludzi – zaszlochała.

- Nie, to ja nie zasłużyłem na ciebie.

Pov* Effy

Musiałam ochłonąć po tych wszystkich feralnych wydarzeniach, które miały miejsce w ostatnim czasie. Czułam się winna, bowiem wszyscy byli poddenerwowani i obwiniali się. Uważali, że to przez nich zasłabłam, ponieważ nie zauważyli wcześnie tego w jakim stanie jestem. Jeżeli miałabym być szczera, to niezbyt się tym przejęłam.

Spacerując po opustoszałym parku miałam okazję przemyśleć parę spraw. Nie tylko związanych z Dominikiem i jego przyjaciółmi, którzy teraz okupowali moje mieszkanie, ale i moim uczuciami. Nie mogłam zaprzeczyć, że Harry był ważną osobą w moim życiu. Byłam w nim zakochana, a może i zauroczona. Nie umiałam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Przed oczami miałam jego piękne oczy, dołeczki oraz twarz. Wciąż czułam smak jego ust, który był mieszanką wybuchową. Był wszystkim, czego potrzebowałam i mimo że wiedziałam, iż może przez ze mnie cierpieć nie mogłam z niego zrezygnować.

- Dlaczego spacerujesz sama?

Stanęłam, gdy obok mnie pojawił się nieznajomych chłopak. Był wysoki, dobrze zbudowany i bardzo przystojny. Jego włosy były postawione do góry, a zielono-szare oczy patrzyły na mnie uważnie.

- Przestraszyłeś mnie – zachichotałam nerwowo, ponieważ byliśmy sami w parku, a po drugie była ostatnio zrobiłam się strasznie strachliwa.

- No nie mów – zaśmiał się. – Nie masz się, czego bać – puścił mi oko.

- Skoro tak mówisz – uśmiechnęłam się niepewnie.

- Więc, co tu robisz?

- Chciałam trochę pomyśleć – rzekłam.

- O chłopaku? – spytał zaciekawiony, próbują dotrzymać mi kroku.

- Nie mam chłopaka – zarumieniłam się.

Masz! Harry jest twoim chłopakiem, kretynko! – moja podświadomość krzyczała, tupiąc wściekła nogą. Uciszyłam ją, wiedząc, że to nie była prawda. Chciałam żeby nim był, ale rzeczywistość była zupełnie inna.

- Jak to możliwe? – zmarszczył brwi. – Taka dziewczyna jak ty nie ma chłopaka? Rany, ten świat rzeczywiście jest cholernie głupi.Zaśmiałam się, słysząc jego słowa. Wydawał się być miłym towarzyszem do rozmów.

- Daj spokój – zawstydzona spojrzałam w dal.

- Gdzie moje maniery? – uderzył się dłonią w czoło. – Jestem Oliver.

- Miło mi cię poznać – uścisnęłam jego zimną dłoń. – Jestem Effy.

- Jak to możliwe, że wcześniej cię nie widziałem?

- Zależy, w jakiej części miasta mieszkasz – nie mogłam powstrzymać się od powiedzenia tych słów. Rany, ale ze mnie głupia dziewucha.

- Cóż, często podróżuję – wpatrywał się we mnie uważnie.

- To wszystko tłumaczy.

Spacerowaliśmy dość długo, rozmawiając o wszystkim, co ślina przyniesie nam na język. Nie zwierzałam się mu, bowiem nie chciałam wszystkim rozpowiadać historii mojego życia. Oliver był strasznie wygadany. Zdążył opowiedzieć mi swoją historię życiową i milion śmiesznych sytuacji. Próbował nawet ze mną flirtować, ale byłam nieugięta.

Gdy wróciłam do domu, panowała w nim niezwykła cisza, którą zakłócał tylko dźwięk telewizora. Harry wylegiwał się na mojej kanapie z uwagą oglądając film akcji. Co zdecydowanie mnie zdziwiło, bo nie wiedziałam co właśnie robił w moim mieszkaniu, ale nie przeszkadzało mi to. Widziałam jak zaciskał dłonie w pięści, klnąc, jakimi durniami są bohaterowie i jak on by to lepiej rozegrał. Był wyluzowany i wydawał się być o wiele młodszy niż był naprawdę.

- Może się przyłączysz? – spytał wciąż wpatrując się w telewizor.

- Skąd wiedziałeś... - byłam zdziwiona, że wiedział o mojej obecności, ponieważ siedział tyłem do wejścia.

- Poczułem twoje perfumy – obrócił się, posyłając mi szeroki uśmiech. – Czekałem na ciebie.

- Właśnie widzę – usiadłam obok niego. – Gdzie Dominik?

- Nina zabrała go na jakiś obiad czy coś – wzruszył ramionami.

- W porządku – niezręcznie podrapałam się w kark.

Głupie było to, że nie wiedziałam jak mam się teraz zachowywać w stosunku do niego. Przecież całowaliśmy się do jasnej cholery! To chyba coś znaczyło, prawda?

- Harry, czy ty żałujesz tego, co się między nami stało? – wyszeptałam, bojąc się jego odpowiedzi.

- Nie – powiedział szczerze, ściskając moją dłoń. – Jesteś dla mnie ważna, Effy. I mimo tego, że to cholernie irytujące i nie chcę, aby mi na tobie zależało, to nie mogę nic z tym zrobić. Zawładnęłaś moim skamieniałym sercem.

- Ty moim też.

Nasze twarze zbliżyły się do siebie, a usta połączyły się w słodkim pocałunku, który miał nas zapewnić o naszych uczuciach. Założyłam dłonie na jego szyję, a on położył swoje na mojej tali. Tak bardzo chciałam być bliżej niego. Nie bałam się go i zapomniałam o jego strasznej pracy. W tamtej chwili był zwykłym Harrym, który rozkochał mnie w sobie i strzegł jak oka w głowie.

Jego język z uczuciem pieścił mój, powodując, że umierałam z rozkoszy. Moje hormony zaczęły buzować, co było złe, bo pragnęłam go. Rany, pierwszy raz w życiu kogoś pragnęłam.

- Kim teraz dla siebie jesteśmy? – spytałam niepewnie, gdy tylko oderwaliśmy się od siebie.

- Nie wiem – westchnął, a jego czoło opierało się na moim. – A kim chcesz abyśmy byli?

Zawstydziłam się, słysząc jego pytanie. To było jasne, że chciałam, aby był moim chłopakiem. Pragnęłam być z nim w związku i pomóc mu zrezygnować z jego okropnego stylu życia.

- Po prostu to powiedz – szepnął w moje usta. – Powiedz to, o czym myślisz. Chcę żebyś to powiedziała, bo ja też tego pragnę.

- Chcę abyś był ze mną.

*

Czy to nie dziwne, że moim chłopakiem jest Harry? Gdyby ktoś powiedział mi jeszcze niedawno, że Harry Styles będzie moim chłopakiem nie uwierzyłabym. Byłam na zabój zakochana w złym chłopaku, który robił okropne rzeczy. Byłam zdeterminowana, aby wyciągnąć go z tego bagna. Wiedziałam, że może on prowadzi nowe i lepsze życie z dala od zabójstw, przekrętów i bójek, lecz najpierw sama musiałam z tego wyjść.

W końcu miałam kogoś, kto darzył mnie silnym uczuciem i chciał ze mną być. Może i byłam jeszcze młoda i głupia, ale czułam, że Harry był kimś ważnym w moim życiu. Modliłam się, aby nic ani nikt mi go nie zabrał. Chyba zaczynałam go kochać.

Siedziałam w kuchni, pijąc czarną herbatę, która sprawiała, że robiło mi się gorąco. Niedawno Harry wyszedł z mojego domu, bowiem Louis zadzwoniła do niego, informując go, że mają jakieś komplikacje. Obawiałam się tych komplikacji, lecz Harry zapewnił mnie, że to nic złego i na pewno szybko rozwiąże problem. Obiecał mi również, że wpadnie jeszcze dzisiaj do mnie i spędzi u mnie noc.Zmarszczyłam brwi, słysząc jakieś szmery dochodzące z korytarza. Przełknęłam głośno ślinę ze strachu, obawiając się tego, co wywołało ten dźwięk.

- Dominik? – krzyknęłam, lecz odpowiedziała mi cisza. – Harry?

Nie było słychać nic oprócz mojego przyspieszonego oddechu i tykania zegara. Pomału podeszłam do szafki i wyjęłam z niej nóż kuchenny. Ponownie usłyszałam szmer, który tym razem dochodził z salonu. Cholera, o co w tym chodziło?Nagle zza firany wyskoczył umięśniony mężczyzna, który patrzył na mnie złowrogo. Rzucił się na mnie, a ja zaczęłam wymachiwać nożem we wszystkie strony. Jęknął, gdy wbiłam mu ostrze w ramię, które po chwili zaczęło obficie krwawić.

- Ty dziwko! – krzyknął.

Rzuciłam się do ucieczki, a on gonił mnie, trzymając się za zranione miejsce. Zaczęłam wbiegać po schodach, gdy nagle chwycił mnie za rękę. Sturlałam się na sam dół, obijając całe ciało. Obróciłam się na plecy, jęcząc z bólu. Jego twarz zawisła nad moją, ale nie mogłam się ruszyć z powodu bólu, który przejął moje ciało.

- Charms jest gotowy – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Grę czas zacząć.

Uniósł nóż do góry, po czym wbił mi go w brzuch. Nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku. Łzy pojawiły się w moich oczach, kiedy wykrwawiałam się na środku korytarza. Wszystko widziałam przez mgłę i brakowało mi powietrza. W duchu zaczęłam się modlić do Boga o łaskę i zbawienie. Nagle wszystko ucichło, a ja umierałam w bólu i tęsknocie za dawnym życiem. 

____________________________________________________________________________________

No to kolejny rozdział za mną.

Jeżeli chcecie następny to piszcie w komentarzach, a na pewno szybko się pojawi.

Pozdrawiam!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro