Rozdział 5.
Obudziłam się przez jasne promienie słońca, świecące bezpośrednio na linii mojego wzroku, przekraczające cienkie, jedwabne, kremowe zasłony powiewające na chłodnym wietrze przez otwarte okno w mojej sypialni. Przetarłam oczy, wzdychając wydęłam wargi, a następnie głośno mruknęłam, gdy leniwie przetoczyłam stopy z mojego wygodnego łóżka. Moje ciało jak zawsze pokryły ciarki, gdy poczułam zimne, polerowane, czerwono wiśniowe panele. Poszłam na palcach do łazienki, gdzie podłączyłam prostownice do włosów zanim dokonałam swojego sposobu na bałagan, zamknięcia szafy. Ubrania zostały niedbale ułożone, a niektóre, pogniecione koszulki zostały krzywo rzucone na metalowe wieszaki. Przeszukałam całą szafę wyjmując w niej wreszcie kremową sukienkę, która nie była zdecydowanie w moim stylu, lecz do szkoły nadawała się idealnie.
Wsunęłam kawał odzieży na moje letnio opalone ciało, przed powrotem do łazienki, nakładając smukłą linie smolistego eyelinera i podwójną warstwę czarnego tuszu do rzęs. Wyprostowałam moje brązowe włosy, robiąc drobne, słodkie loki na końcach. Szczotkowałam moją grzywkę z boku na bok, przed skończeniem mojego zestawu, z różowymi wypiekami na twarzy.
Zbiegłam po schodach do kuchni, gdzie moja ciocia czytała swoją, codzienną gazetę. Posłałam jej mały uśmiech, którego nie zauważyła bo jej twarz była ukryta w sekcji z komiksami. Postanowiłam nie zwracać na nią uwagi i zrobić sobie kawę oraz czekoladowe chrupki z mlekiem. Po zjedzeniu weszłam jeszcze na chwile do swojego pokoju, szybko pakując czarną torbę, wzięłam telefon i papierosy w dłoń zbiegając na dół.
Założyłam na nogi swoje dosyć sprane conversy łapiąc jeszcze w rękę kurtkę i szalik.
Na podjeździe stało moje kochane czarne auto do, którego popędziłam nie mając zamiaru się spóźnić na dzisiejsze zajęcia. Zaparkowałam ostrożnie po czym udała się do szkoły.
Przeklinałam na samą myśl, że nie zapaliłam przed lekcjami gdyż od razu poczułam nękający mnie nałóg. Wyjęłam potrzebne książki z szafki odkładając szalik. Na moje szczęście byłam punktualnie i od razu udałam się do ostatniej ławki.
Mijały godziny, a ja właśnie miałam zamykać swoją szkolną szafkę kiedy usłyszałam piskliwy szept tej wywłoki."Słyszałam, że Effy gra tylko taką cnotkę. Ponoć dwa lata temu jej rodzice zginęli, brat uciekł, a ona zamieszkała z ciotką, która ma ją kompletnie w dupie. Nie dziwie się, że z tą dziwko nie chce mieć nikt do czynienia. Po za tym ponoć połowa Londynu wie czym się naprawdę zajmuje." Złapałam mocno drzwiczki, zamykając oczy by uspokoić swój oddech. Miałam ochotę do niej podejść i uderzyć, nienawidziłam jej z całego serca, wiedziałam jednak, że lepiej jak porozmawiam sobie z nią po szkole. Trzasnęłam drzwiczkami co spowodowało, że grupa Harryego i reszta zwrócili na mnie uwagę.
Przekroczyłam próg szkoły idąc na jej tył odpaliłam papierosa, siadając na betonowych schodach. Miałam jeszcze 20 minut przerwy co pozwoliło mi na zapalenie, zwłaszcza po tym co nastało. Gdy spojrzałam w prawo zobaczyłam stojącego bruneta, który opierał się o ścianę. Harry wpatrywał się badawczo we mnie po czym usiadł obok klepiąc w moje ramie.
- Effy ona jest zwykłą suką nie masz się czym przejmować.- powiedział, a ja wyjęłam kolejnego papierosa, również częstując chłopaka.
- Czy już cała szkoła o tym wie- zadrwiłam wypuszczając dym z ust.- Nie przejmuje się, jestem wkurwiona, a ona się o tym przekona.- odparłam gasząc papierosa.
Wstałam otrzepując rękom tyłek spojrzałam na Stylesa, przez chwile nie wiedziałam co chciał zrobić, ale poczułam jego ramiona, którymi mnie do siebie przyciągnął. Mimo zaskoczenia, wtuliłam się w jego klatkę piersiową napawając się nieznanym mi uczucie.
- Dziękuje- wyszeptałam idąc już z nim na dwie ostatnie lekcji, które mieliśmy razem.
Wyszłam ze szkoły kierując się w stronę Paiper, stojącej przy swoim samochodzie, spojrzałam jeszcze czy nikogo nie ma i złapałam ją za włosy uderzając głową o szybę auta. Dziewczyna patrzyła na mnie przestraszona, a ja tylko lekko się uśmiechnęłam łapiąc ją za brodę.
- Co kurwa teraz też ci jest do śmiechu?- zapytałam patrząc jak kiwa głową próbując powstrzymać łzy.
- Jeszcze raz usłyszę jakieś słowo na swój temat to obiecuje, że skończysz w grobie.- powiedziałam puszczając ją co spowodowało jej upadek i szloch. Czy ta dziewczyna naprawdę musiała być aż tak żałosna. Mogłam jej zrobić krzywdę, a tym czasem ją tylko nastraszyłam.
Siedziałam na kuchennej wysepce z podkulonymi nogami myślałam o swoim bracie Dominicu. Zapomniałam o nim tak dawno bo, przecież nie tęskni się za kimś dla kogo nic się nie znaczy. Był złym człowiekiem i z pewnością nadal nim jest. Jednak zawsze miałam z nim dobry kontakt, on poznał mnie z tym światem, pozwolił poczuć wolność. Kochałam..kocham swojego brata i za każdym razem kiedy ktoś o nim mówi moje serce pęka na kawałki jeszcze bardziej. Chciałabym, żeby był tu teraz koło mnie i powiedział, że wszystko się ułoży jak zawsze. Przetarłam mokre policzki słysząc otwierające się drzwi przekręciłam głowę w stronę okna. Rose musiała przyjść ze swoim chłopakiem bo śmiech roznosił się po mieszkaniu.
- Effy jesteś już w domu?- usłyszałam jej głos- Kasper idź proszę do mojej sypialni.- powiedziała po czym podeszła do mnie, kładąc swoje dłonie na moich kolanach.
Nie miałam najmniejsze ochoty z nią rozmawiać, ale wiedziałam, że jeżeli kiedyś nie powiem jej wszystkiego wybuchnę. Patrzyła na mnie wyczekują, a ja w końcu odwróciłam twarz w jej stronę. Jej mina wyrażała wszystko : smutek, współczucie, wsparcie. Wszystko czego nigdy nie mogłam ode niej dostać.
- Effy kochanie co się stało?- spytała.
- Rose nie udawał, że moje życie cię interesuje- parsknęłam.
- Oczywiście, że tak czemu tak mówisz?- spojrzałam na nią nie dowierzając, odepchnęłam jej dłonie i wstałam.
- Może dla tego, że po za tym frajerem nie ma dla ciebie innego świata. Siedzę wiecznie sama w domu od dwóch lat. Ciebie nie interesuje moja osoba więc po prostu nie udawaj nagle, że jej ci mnie żal- krzyknęłam po czym wbiegłam po schodach do swojego pokoju.
Trzasnęłam drzwiami i położyłam się na łóżku, wtuliłam się w poduszkę i zaczęłam szlochać. Nie miałam już siły na to wszystko. Może ludzie myślą, że jestem silna, ale ja też posiadałam uczucia. Usłyszałam, że mój telefon wibruje dla tego też wzięłam go do ręki odczytując wiadomość.
Margaret właśnie miała się pojawić u mnie za 15 minut, a ja leniwie wstałam z łóżka idąc do łazienki za potrzebą. Przy okazji też zmyłam swój rozmazany makijaż. Zeszłam na dół biorąc z kuchni pudełko truskawek i borówek podeszłam jeszcze do barka i wyjęłam wino. Położyłam wszystko na stole siadając jeszcze przy laptopie, przeglądałam wszystkie strony społecznościowe.
- Cześć suko- usłyszałam głos dziewczyny.
- Ty idiotko, przestraszyłaś mnie. Po za tym jak tu weszłaś?- zapytałam wtulając się w nią.
- Twoja ciotka gdzieś jechała i mnie wpuściła- odparła siadając na łóżku.
Usiadłam obok niej lekko wtulając spojrzałam na nią po czym zamknęłam oczy. Czułam jak Margaret głaskała mnie po głowie i nuciła jakąś piosenkę, zawsze tak robi gdy wiedziała, że jest ze mną źle.
- Effy co się dzieje?- zapytała delikatnym głosem.
- Brakuje mi go strasznie, brakuje mi mojego brata, a dzisiaj ktoś mi o tym przypomniał- powiedziałam podnosząc się wzięłam jedzenie, wino i laptopa na łóżku, układając.
- To co oglądamy?- zapytałam, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Co myślisz o Przebudzeniu?- spojrzała na mnie, a ja tylko pokiwałam głową puszczając film.
Minęły trzy godziny, a ja z dziewczyną leżałyśmy wtulone w siebie, oczywiście też lekko wstawione bo po jednym winie zachciało nam się czegoś mocniejszego. Właściwie rozmawiałam z nią o jakimś chłopak, którego ostatnio poznała, ale przerwał nam mój telefon, który od razu odebrałam.
- Tak?- odezwałam się cicho.
- Effy to ja Harry chciałem się tylko spytać jak się czujesz- usłyszałam jego jakże pociągającą chrypkę.
- Ja..czuje się zajebiście. Dziękuje, ze pytasz to kochane- westchnęłam.
- Effy co ty brałaś?- spytała, a ja się tylko zaśmiałam.
- Wiesz co wolę tam przyjechać i się przekonać, że jest okey.
- Nie trzeba. Harold ja sobie daje rade. Po za tym skąd masz mój numer?
- Gdzie jesteś?
- Miałeś mi odpowiedzieć.
- Effy gdzie jesteś- zapytał jeszcze raz jednak teraz już poirytowanym głosem.
- U siebie z Margaret.
- Będę za 30 minut- powiedział, a ja się rozłączyłam patrząc tylko na pytające spojrzenie dziewczyny, wzruszyłam ramionami.
Włączyłam głośno muzykę biorąc w rękę jeszcze połowę wina zaczęłam tańczyć, a razem ze mną Margaret. Meg była najważniejszą, a za razem jedyną osobą w moim życiu. Przyjaźnimy się od podstawówki i to właśnie ona nie opuściła mnie po tym wszystkim.
W mojej głowie coraz bardziej wibrowało, ale lubiłam to uczucie. Wtedy chodziarz mogłam zapomnieć o tym wszystkim na chwile. Bez tchu pada na ziemie, nie ma siły już żeby tańczyć. Do mojego pokoju bez pukania wpada Harry razem z Louisem przez co rudowłosa momentalnie wyłączyła muzykę, oczywiście ona także ledwo trzymała się na nogach. Styles powiedział coś do swojego towarzysza, a ten od razu podszedł do Meg i zabrał ją zastawiając nas we dwójkę. Wstałam podtrzymując się o szafkę, ignorując wzrok chłopaka podeszłam do biurka wyjmując z paczki papierosa, którego od razu odpaliłam.
- Nie musiałeś tu przychodzić- wymamrotałam łapiąc się za głowę.
Właśnie teraz miałam tą chwile kiedy z mojego organizmu uchodził alkohol co powodowało, że czułam się nie zbyt dobrze.
- Louis odwiezie twoją przyjaciółkę do domu- powiedział. Pokiwałam tylko głową, wpatrując się w jego osobę. Zarumieniłam się kiedy przyłapał mnie na tym, że mu się przyglądałam. Wstałam z krzesełka, ale w mojej głowie się zakręciło przez co po chwili poczułam obejmującego mnie chłopaka.
- Myślę, że na dzisiaj ci już wystarczy- warknął.
- Muszę jeszcze posprzątać- wymamrotałam .
-Daj sobie spokój zrobisz to jutro, teraz idź się przebrać i połóż do spania.- powiedział opiekuńczym tonem.
Podeszłam do szafki wyjmując za dużą bluzkę, zdjęłam z siebie ubrania i czułam jak wzrok chłopaka mnie pożera. Cóż właśnie stałam przed nim w samej bieliźnie więc mnie to nie dziwiło.
- Harry jestem pijana. Nie mam zamiaru z tobą uprawiać seksu. Nie patrz się tak na mnie- zaśmiałam się cicho zakładając nie udolnie bluzkę poczułam jego dłonie, które mi w tym pomogły. Jego oddech zaczął muskać moją delikatną skórę na szyj przez co dostałam ciarek na moim ciele.
- Nigdy żadne ciało dziewczyny nie reagowało tak na moją obecność- wyszeptał mi do ucha.
Odwróciłam się do niego, miałam wielka ochotę pocałować jego malinowe usta, ale po prostu miałam jeszcze w sobie trochę rozsądku. Ominęłam go wchodząc szybko pod kołdrę gdyż o tej porze w mieszkaniu robiło się już zimno. Zapaliłam małą nocną lampkę stojącą na komodzie patrząc na poczynania bruneta, który wziął swoja kurtkę mając już zamiar wychodzić.
- Harry..- zatrzymałam go.- Zostań ze mną jeśli możesz- chłopak pokiwał tylko głową i od razu znalazł się obok mnie. Przez chwile patrzyłam na niego badawczo kładąc się delikatnie na jego klatce piersiowej.
- Dziękuje- powiedziałam.
Wsłuchując się w bicie serca chłopaka moje powieki same opadły.
____________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że nowy rozdział się wam podoba.
Liczę też na wasze komentarze, chce wiedzieć, że jesteście aktywni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro