Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

«stars»

    28.06.2012r. 

Koniec roku szkolnego. Żadnych obowiązków, konieczności, prac domowych, a przynajmniej przez najbliższe dwa miesiące. Zarówno dla Jungkooka, jak i dla Taehyunga, był to najlepszy okres w roku, choć tym razem pełen był niepewności. A przede wszystkim jednej - wybór nowej szkoły starszego. Jednak  gimnazjum chłopców było połączone z liceum, ale niestety dostanie się do niego nie należało do rzeczy prostych. Podanie składał zarówno do tej placówki, jak i do innej, mieszczącej się kilka kilometrów od obecnej, ale z o wiele niższym poziomem, więc przyjęcie go tam nie byłoby problemem. Ale wtedy nie mógłby być blisko Jeona, a to jest problem, z którym nie chciał się mierzyć. Każdego dnia błagał los, aby średnia jego ocen była wystarczająca, a wyniki miały być dostępne dopiero od następnego dnia, co znaczyło, że czeka ich obu noc pełna nadziei i emocji. 

Może przypadkiem, a może ktoś z góry zaplanował to specjalnie, ale akurat na ten dzień przypadało coś pięknego i wyjątkowego, zupełnie jak miłość nastolatków. Bowiem noc spadających gwiazd była czymś, co oboje chcieli zobaczyć. Razem. 

A czerwcowy późny wieczór był idealną okazją, aby siedzieć przy otwartym oknie na poddaszu i spoglądać w niebo. Oczywiście tylko wtedy, kiedy robiło się to z odpowiednią osobą. A Jeon Jungkook nie mógł wymarzyć sobie kogoś lepszego niż Taehyung. 

Dla obu miała być to pierwsza taka noc w życiu, jednak młodszy wyglądał na o wiele bardziej rozentuzjazmowanego, niż Kim. Cały czas żartował z czegoś, albo wskazywał z piskiem na jasne punkty na niebie, które ostatecznie okazywały się samolotami. Aż w końcu dojrzał tę jedną, spadającą gwiazdę.  

– Hyung, patrz... Czemu nie patrzysz? – zapytał nieco niepewnie, kiedy zauważył, że jasnowłosy zwrócony jest w jego stronę i wlepia w niego wzrok, zupełnie, jakby chciał siłą umysłu dowiedzieć się, co siedzi w głowie mniejszego.

Delikatnie ułożył swoją dłoń na tej mniejszej i splótł ich palce ze sobą, jakby tym jednym gestem składając mu największą obietnicę. 

– Ty jesteś moją gwiazdą. – Jungkook zamarł. Zamarł w jego oczach przez tak znaczące słowa i dotyk, tylko upewniający go w szczerości współlokatora. 

– H-hyung... Nie mów tak... – Powiedzenie, że się zawstydził, było kłamstwem. To było coś więcej, jego twarz spłonęła rumieńcem i to nie tylko na policzkach, bowiem dosłownie aż po uszy wyglądał jak truskawka. Spojrzenie starszego dosłownie przenikało go na wylot, a przez nikłą odległość między nimi i ciepło, pochodzące od Kima, zdawało się być jeszcze goręcej. 

– Czego sobie zażyczyłeś? – Tae zapytał, przypominając młodszemu o gwieździe i udając, że wcale nie widzi tego, w jakim jest teraz stanie. A wewnętrznie oczywiście cieszył się jak dziecko, kiedy widział swojego zakłopotanego chłopca. 

– Prosiłem, żebyś dostał się do tej szkoły... Nie dałbym sobie bez ciebie rady, Tae... – wyszeptał ledwo słyszalnie, spuszczając wzrok na ich dłonie. Widok ich jednocześnie sprawiał, że w uśmiechał się w duchu i nie dowierzał. Nie dowierzał, że ma przy sobie kogoś tak wspaniałego. Było to zbyt nierealne, żeby mogło okazać się prawdziwe. – A ty? Ty o co prosiłeś? 

– A ja poprosiłem, żebyś już zawsze był taki, jaki jesteś... I żebyś czekał na mnie ten rok, kiedy będę musiał się stąd wynieść. Bo kiedy tylko będę w stanie, wezmę cię do siebie i zamieszkamy razem, Jungkookie. Kupię nam mieszkanie i już zawsze będziemy razem. 

I nie była to już tylko prośba do głupiej gwiazdy. 


A/n: Za wesoło coś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro