Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

«inferior»

02.04.2006r.

Był bardzo ciepły, jak na tę porę roku, poniedziałek. Jungkook, który za dwa miesiące kończył czwartą klasy podstawówki, powolnym krokiem wychodził z sali matematycznej, dźwigając na ramieniu ciężki, odrobinę zabrudzony plecak w kolorze ciemnego brązu. Była przerwa obiadowa, więc miał się spotkać z Taehyungiem na stołówce, bo ten niestety chodził już do piątek klasy i lekcje miał przeważnie w drugim skrzydle dużego budynku ich szkoły.

Na jego ustach malował się szeroki uśmiech, a przez głowę przelatywało tysiące myśli o tym, co dzisiaj zje.

I troszkę o Taehyungu.

Troszkę dużo o Taehyungu.

Z kieszonki w spodniach wyciągnął niewielką figurkę, przedstawiającą pikachu i ścisnął ją między swoimi drobnymi paluszkami. Dostał ją od swojego współlokatora tydzień temu i od tamtej pory się z nią nie rozstawał.

Może nie było to nic niezwykłego, ot zwykła figurka. Ale tak naprawdę to była pierwsza rzecz, jaką ktoś mu podarował. A fakt, że tym kimś był właśnie Taehyung, dodawał prezentowi +100 do doskonałości.

Podskakiwał teraz radośnie, szczerząc się od ucha do ucha, bo choć nie przepadał za szkołą (i matematyką!) to teraz, a dokładnie od dnia, kiedy jego przyjaciel zaczął chodzić do niej razem z nim, był w stanie zrobić każdy przykład z dodawania na lekcji, byle tylko dotrwać do przerwy i móc się z nim pobawić.

Jednak nagle natrafił na przeszkodę, przez którą nie był w stanie dalej iść w stronę stołówki.

– Co tam trzymasz w tych łapach, głąbie? – usłyszał przed sobą, a raczej nad sobą, bo chłopak, który zagrodził mu drogę był wyższy o dobre trzydzieści centymetrów.

Jednak Jungkook nawet nie miał zamiaru fatygować się i unosić głowę, aby zobaczyć kto go zaczepia. Bowiem zbyt doskonale znał ten głos. Park Jimin, klasa Taehyunga.

Jeon szybko schował obydwie dłonie za siebie, starając się w piąstkach ukryć prezent od przyjaciela, jednak rudowłosy miał nad nim jeszcze inną przewagę niż wzrost.

Swój "gang".

Poczuł, jak z jego małych rączek ktoś usilnie próbował wyrwać figurkę, a Jeon nie miał na tyle siły, żeby coś na to poradzić. Oczy mu się zaszkliły, kiedy zobaczył, jak jakiś brunet daje Jiminowi jego skarb, a ten obraca go między krótkimi i grubymi palcami. W jednej chwili ogarnęła go taka wściekłość jak jeszcze nigdy.

– Oddaj mi to, pacanie! – wrzasnął na cały korytarz i z całej siły, jaka drzemała w tym drobnym ciele, kopnął wyższego prosto w jego klejnoty.

Wykorzystał moment, kiedy ten skulił się, piszcząc z bólu i wyrwał swoją własność z jego rąk, po czym uciekł, przebierając nóżkami tak szybko, że aż się za nim kurzyło.

Wpadł na stołówkę, a kiedy tylko zobaczył Taehyunga, siedzącego przy stoliku w kącie dużego pomieszczenia, podbiegł do niego, jak gdyby nigdy nic.

– No robiłeś, że tak długo cię nie było? Zaraz koniec przerwy – zapytał nieco niewyraźnie starszy, żując kawałek kanapki z dżemem malinowym.

– Ratowałem świat – oznajmił z dumą, siadając już na zielone krzesełko i wyjmując swoją śniadaniówkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro